W co dziś inwestować?
Wojna w Ukrainie odciska coraz większe piętno na rynkach. Czy istnieje miejsce, w którym można spokojnie ulokować swój kapitał? Pytamy ekspertów.
Co w obliczu wojny za naszą granicą należy zrobić ze swoimi oszczędnościami? Eksperci radzą, by przede wszystkim zachować zdrowy rozsądek i nie panikować.
Reklama
- Warto pamiętać, że na rynkach nerwowe sytuacje zdarzają się z częstotliwością raz na 2-3 lata. Przypomnę, że ostatnia miała miejsce w marcu 2020 r. podczas I fali pandemii koronawirusa. Wcześniej w roku 2018. A najtrudniejszy moment w ostatnich latach miał miejsce w II połowie 2008 r. Z reguły te trudne okresy trwają od kilku tygodni do kilkunastu miesięcy. Później okazuje się, że wszystko wraca do normy, a świat ciągle się rozwija, mimo różnych pesymistycznych wizji. Bardziej skupialibyśmy się na poszukiwaniu dobrego momentu do korzystnego zainwestowania środków, gdyż takie sytuacje stwarzają okazje – wskazuje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI. I przypomina, że w 2020 r. punkt zwrotny pojawił się bardzo szybko, bo już w połowie marca.
Ukraina walczy, Rosja staje się bankrutem
Tym razem trzeba będzie pewnie wykazać się dużo większą cierpliwością. Nikt bowiem nie wie, jak długo potrwa wojna w Ukrainie i jakie ostatecznie zniszczenia przyniesie światu. Piotr Zagała, ekspert BNP Paribas TFI wskazuje jednak, że Rosji nie stać na długą walkę.
- Co prawda sankcje są obchodzone (wczoraj pojawiły się informacje o Mirosławie Zahorskim, którym próbuje powstrzymać transporty dla wojsk rosyjskich przez Białoruś), ale jednak wojna jest bardzo kosztowna i Rosjanie (cywile) nie będą akceptować niewygody życia w stanie wojennym w nieskończoność. Produkcja broni też bazuje na komponentach z Zachodu itp. – zauważa Piotr Zagała.
Wczoraj USA nałożyły embargo na import ropy naftowej i gazu z Rosji. Podobny zakaz dotyczące ropy wprowadziła też Wielka Brytania. Embargo na Wyspach zacznie obowiązywać od 2023 r. Wśród państw Unii Europejskiej nie ma na razie zgody w tej sprawie, a przeciwko takiej sankcji opowiedział się przede wszystkim kanclerz Niemiec Olaf Scholtz. Z drugiej jednak strony, z importu ropy naftowej z Rosji wycofuje się europejski przemysł petrochemiczny. Po naciskach opinii publicznej, taką deklarację złożył m.in. brytyjsko-holenderski Shell.
Unia Europejska przedstawiła też plan ograniczenia importu gazu z Rosji w tym roku aż o dwie trzecie. Ma to nastąpić poprzez wzrost importu gazu skroplonego z Bliskiego Wschodu, USA i Norwegii. Dodatkowo, już w kwietniu KE przedstawi wniosek legislacyjny, zgodnie z którym do dnia 1 października każdego roku podziemne magazyny gazu w całej UE miałyby być napełnione w co najmniej 90 proc.
- Zmiany są rozłożone w czasie, bo unijna gospodarka jest częściowo uzależniona od rosyjskich surowców. Z Rosji pochodzi ok. 40 proc. importowanego gazu, 25 proc. ropy naftowej i 45 proc. węgla. Dochody Federacji Rosyjskiej ze sprzedaży ropy i gazu do Unii Europejskiej stanowią ok. 20 proc. budżetu, dlatego ewentualne embargo silnie uderzyłoby w rosyjską gospodarkę. Wymaga to jednak zbudowania alternatywnych źródeł dostaw surowców. Przedstawiony obecnie przez Komisję Europejską plan może uszczuplić wpływy do Federacji Rosyjskiej o ok. 2,4 mld USD – wskazuje Magdalena Maj, kierownik zespołu klimatu i energii w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
Ekonomiści PIE oszacowali, że wczorajsze embarga USA i UK uszczuplą roczny budżet Rosji o 5,1 mld USD. Zapowiedziane tego samego dnia przez Komisję Europejską ograniczenie o 2/3 w ciągu roku dostaw rosyjskiego gazu będzie kosztować Rosję dodatkowe 2,4 mld USD. Instytut oszacował, że w wyniku nałożonych przez Zachód sankcji PKB Rosji spadnie w 2022 r. o około 15-20 proc. W efekcie Rosja będzie biedniejsza nie tylko od wszystkich państw UE, ale także niektórych państw Ameryki Południowej, np. Urugwaju.
Sytuacja jest tak tragiczna, że pojawiły się już propozycje nacjonalizacji należących do zagranicznych podmiotów zakładów przemysłowych, które ze względu na zachodnie sankcje wstrzymały działalność. Z kolei Chiny rozważają zakup bądź zwiększenie posiadanych udziałów w rosyjskich spółkach z sektorów energetycznego i surowcowego (m.in. w Gazpromie czy w Rusalu, który jest producentem aluminium).
W co inwestować?
Wczoraj RPP podniosła stopy procentowe o 75pb. W efekcie stopa referencyjna wzrosła do 3,5 proc. i jest najwyższa od początku 2013 r. Komunikat Rady i zawarte w nim kluczowe wyniki nowej projekcji inflacyjnej sugerują, że to nie była ostatnia podwyżka. Ścieżka inflacji CPI została zrewidowana w górę z 5,8 do 10,8 proc. w 2022 roku i z 3,7 do 9 proc. w 2023 r. W dół z kolei przeszacowano prognozy wzrostu gospodarczego – w 2022 PKB ma wzrosnąć o 4,4 proc. (rewizja z 4,9 proc.), a w 2023 r. o 3 proc. (poprzednio 5 proc.).
- Tak wysoka inflacja oraz wzrost cen surowców energetycznych, który powoduje, że konsumentom pozostaje w portfelach mniej pieniędzy na inne wydatki, rodzą obawy o ryzyko pojawienie się zjawiska stagflacji. Jest to połączenie wysokiej inflacji z gospodarczą stagnacją, czyli spadkiem PKB lub jego niewielkim wzrostem. Dane z Google Trend pokazują, że słowo stagflacja jest obecnie wyszukiwane najczęściej w ciągu ostatniej dekady – wskazuje Paweł Majtkowski, analityk rynków eToro.
Czytaj także: Dywersyfikacja portfela - antidotum na ryzyko
Obawy dotyczące stagflacji pojawiają się także w USA. Obecne prognozy wzrostu PKB w USA w 2022 roku wynoszą 3,7 proc., przy inflacji na koniec roku na poziomie 5 proc. Obie te prognozy zapewne się pogorszą, jednak także za oceanem wzrost wydaje się niezagrożony.
- PKB w IV kwartale 2021 wzrósł o 7 proc. r/r, wskaźnik PMI jest na poziomie 56, zanikają także ograniczenia pandemiczne – to powinno wspierać wzrost w najbliższych miesiącach. A Fed w swoich najbliższych decyzjach musi brać pod uwagę swój podwójny mandat – dotyczący inflacji i wzrostu – zauważa Paweł Majtkowski i dodaje, że lata 70-te, stanowią dla nas obecnie poradnik, jak inwestować w czasie stagflacji, gdyby do niej doszło. - Względnymi zwycięzcami w takim okresie byłyby surowce, nieruchomości, a także akcje defensywne, z korzystnymi wycenami – opieka zdrowotna, usługi komunalne oraz podstawowe produkty konsumenckie – wylicza Paweł Majtkowski.
Piotr Zagała z BNP Paribas TFI uważa, że wciąż warto kupować szeroko zdywersyfikowany portfel akcji (globalne, krajowe), bo wojna na Ukrainie skutkować będzie dalszym nasileniem procesów inflacyjnych.
- Akcje są najlepszym sposobem na uchronienie realnej wartości środków. Warto kupować akcje wyselekcjonowanych małych spółek w Polsce i Europie – WIG20 zachowuje się bardzo mocno (popyt zagraniczny?), a SWIG80 silnie zniżkował w wyniku ucieczki klientów funduszy. Wiele z tych spółek silnie zyska na przesunięciu produkcji do Polski. Oczywiście wiele spółek silnie traci na kolejnych problemach z pozyskaniem surowców, półproduktów. Stąd nacisk na selekcję – wskazuje Piotr Zagała.
Jego zdaniem, nie ma dziś sensu kupować walut, które podrożały w wyniku panicznych zakupów. - Polska, kraj jak na Europę zasobny w surowce, może stać się dla Europy jeszcze ważniejszym, niż dotąd, zapleczem surowcowym. Stopy procentowe są wysoko i w długim okresie waluta powinna się umacniać. Obawy o wyjście z Unii są w tym momencie chyba już całkowicie bezzasadne. Polacy (obywatele) obaliliby rząd, który by tego zechciał – uważa Piotr Zagała i wskazuje, że warto natomiast kupować obligacji krajów rozwijających się.
– Ekspozycja na Rosję została w nich prawie całkowicie wyczyszczona, a rykoszetem dostało się innym krajom. Np. obligacje Peru spadły o 10 proc., a kraj ten jest w głównej mierze znany z eksportu surowców. Dla osób ceniących spokój polecam krajowe fundusze dłużne – jednostki tych funduszy silnie ucierpiały na początkowo zbyt szybkiej ścieżce wzrostu stóp, a obecnie na uciecze kapitału z funduszy inwestycyjnych i z kraju. W perspektywie roku produkty te (licząc od dzisiaj) mogą przynieść stopę zwrotu na poziomie nawet 5-6 proc. – przewiduje Piotr Zagała.
A co ze złotem? - Nie jestem fanem złota w krótkim i średnim okresie. Rosja zgromadziła w złocie 20 proc. rezerw w aktywach wymienialnych. Armia rosyjska będzie potrzebowała wielu lat, aby odbudować się po obecnej klęsce (bez względu na wynik wojny armia rosyjska okazała się kolosem na glinianych nogach). Dostęp Rosji - nawet po odmrożeniu rezerw w bankach centralnych - do finansowania zewnętrznego będzie znikomy, więc Rosja będzie wyzbywała się tych rezerw – wskazuje Piotr Zagała. Zwraca on jednak uwagę, że za inwestycjami w metale szlachetne przemawia fakt, iż nie wykorzystały ostatniej hossy, bo konkurowały z kryptowalutami.
- A kryptowaluty jak widzimy można skonfiskować... Jednak bardziej preferowałbym np. platynę i srebro aniżeli złoto czy diamenty, które Rosja może sprzedawać. Wczorajszy wzrost cen niklu wskazuje że na metalach bardzo rzadkich typu platyna, rod mogą pojawiać się szybkie wzrosty. Jednak tu wszystko zależy od hedge fundów i ich kaprysów – dodaje ekspert BNP Paribas TFI.
Nikiel, wykorzystywany głównie do produkcji bardziej wytrzymałych rodzajów stali nierdzewnej oraz baterii do samochodów elektrycznych, jeszcze w lutym poruszał się w przedziale 22000-26000 $/MT. Jak tylko Rosja napadła na Ukrainę i stało się jasne, że zachodnie sankcje potężnie uderzają w rosyjską gospodarkę, inwestorzy zaczęli obawiać się o dalsze dostawy tego surowca.
- 1 marca rynek zamknął się na poziomie 25103 $/MT, a 4 marca w piątek już w okolicach 28900 $/MT. Chwilowo przekroczona została bariera 30000 $/MT, która ostatni raz została osiągnięta w 2008 roku. Szaleństwo nadeszło w poniedziałek. 3-miesięczne kontrakty otworzyły się na poziomie 29770 $/MT i błyskawicznie pokonywały kolejne opory, przebiwszy nawet rekord z 2007 roku, czyli 51800 $/MT. W pewnym momencie płacono równo 55000 $/MT, co było dwukrotnością ceny jeszcze sprzed weekendu. Rynek zamknął się na poziomie 48078 $/MT, co było zwyżką aż o 69 proc. tylko w ciągu jednej sesji! – wskazuje Jakub Kalemba z Superfund TFI.
We wtorek, ze względu na kontynuację tzw. short squeeze, dalej obserwowaliśmy olbrzymie zwyżki. - Otwarcie na poziomie 49980 $/MT wskazało kierunek i po kilku godzinach płacono już ponad 100000 $/MT, co stanowiło kolejny dzień bezprecedensowych wzrostów. Następnie cena spadła w okolice 80000 $/MT, lecz kierujący londyńską giełdą nakazali zaprzestania handlu i anulowali wszystkie transakcje z tego dnia. Podano ponadto, że rynek zostanie ponownie otwarty nie wcześniej niż 11 marca, jedynie w godzinach europejskich oraz z maksymalną 10-procentową dopuszczalną zmianą ceny – dodaje Jakub Kalemba.
09.03.2022

Źródło: Bigc Studio / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania