Recesja nadchodzi. Jak inwestować?
Wiele wskazuje na to, że Stany Zjednoczone nie unikną twardego lądowania. W strefie euro gospodarka również hamuje i na tym tle Polska nie będzie się wyróżniać. Jak w takim otoczeniu powinien wyglądać nasz inwestycyjny portfel? Eksperci podpowiadają.
Trwający od dwóch tygodni kryzys w sektorze bankowym, którego efektem jest silny spadek rentowności dwuletnich amerykańskich obligacji skarbowych może nieść poważne konsekwencje dla gospodarki. Zwiększa bowiem prawdopodobieństwo rozpoczęcia w drugiej połowie tego roku pełnoobjawowej recesji - uważa Jarosław Niedzielewski z Investors TFI. I przypomina, że inwersja i nagłe wystromienie krzywej rentowności, jak podczas marcowej paniki, było zazwyczaj już nie tylko zapowiedzią, ale wręcz sygnałem rychłego rozpoczęcia prawdziwej dekoniunktury.
Reklama
- W ostatnim roku, zarówno w USA, jak i w Europie, banki zacieśniały politykę kredytową dla firm i gospodarstw domowych. Do tej pory nie było tego widać w dynamice akcji kredytowej, ale niedługo już będzie. Obecny kryzys wokół banków jedynie wzmocni ten trend, a o kredyt będzie jeszcze trudniej i będzie on droższy. Wystarczy wspomnieć, że borykające się z falą odpływów depozytów banki regionalne w USA odpowiadały za 50 proc. kredytów korporacyjnych, 60 proc. kredytów mieszkaniowych, 45 proc. pożyczek konsumpcyjnych i w aż 80 proc. finansowały branże nieruchomości komercyjnych w USA - wylicza Jarosław Niedzielewski. - Moim zdaniem ostatnie wydarzenia mocno zachwiały scenariuszem miękkiego lądowania, który rynki rozgrywały od początku roku. Pełnoobjawowa recesja powróciła właśnie do tegorocznego menu - dodaje.
Mowa o recesji w USA, ale spowalniają też gospodarki europejskie, w tym polska. Ekonomiści wskazują na hamujący popyt (zwłaszcza w konsumpcji), który znajduje odzwierciedlenie w ograniczanej przez przemysł produkcji.
- Pomijając na chwilę kwestię inflacji, która przy materializacji poniższych ryzyk powinna spowolnić - szerokość recesji będzie zależeć od rozwoju problemów w sektorze bankowym i ewentualnego wzrostu stopy bezrobocia. Należy obserwować oba zjawiska, które wpłyną na dynamikę i długość recesji i to właśnie one określą granicę między twardym i miękkim lądowaniem. Jeszcze do niedawna uczestnicy rynku, po zeszłorocznych pesymistycznych prognozach, byli zaskoczeni urzeczywistniającym się scenariuszem lekkiego spowolnienia gospodarczego. Obecnie wydarzenia w sektorze bankowym mogą stać się przyczyną większych problemów, a potencjalna recesja będzie miała największy wpływ na sektory, które są najbardziej zależne od zaostrzających się warunków kredytowych - uważa Jakub Liebhart, członek zarządu Eques TFI
Otoczenie hamującej gospodarki utrzyma się w kolejnych kwartałach i będzie mieć wpływ na rynki finansowe. Jak w takich warunkach należy inwestować? O to zapytaliśmy ekspertów.
- Na dalszą część roku portfel powinien być bezpieczny, z dominującym udziałem instrumentów dłużnych. Do końca roku udział akcji warto ograniczyć do około 20 proc. Polityka monetarna będzie coraz bardziej gołębia, więc istotnym składnikiem portfela powinny być także metale szlachetne, które historycznie radziły sobie najlepiej, gdy banki centralne kończyły cykl podwyżek stóp procentowych - radzi Paweł Karczewski, członek zarządu Superfund TFI.
Ogranicz udział akcji
Jarosław Niedzielewski przypomina, że nadejściu prawdziwej recesji zawsze towarzyszy bessa na rynkach akcji, choć może ona różnić się czasem trwania, zakresem zmian indeksów, czy zachowaniem poszczególnych sektorów.
- Chociaż rynki zazwyczaj wyprzedzają faktyczne zmiany zachodzące w gospodarce, czyli dyskontują nadejście recesji (lub ożywienia), to historyczne przykłady pokazują, że spadki indeksów akcji nie kończą się przed rozpoczęciem recesji (której początek wyznacza znaczący wzrost stopy bezrobocia). Dlatego, skoro pełnoobjawowa recesja jeszcze się nie zaczęła (wciąż nie ma wzrostu bezrobocia), to inwestorzy obawiający się jej pojawienia w kolejnych miesiącach muszą brać pod uwagę kolejną falę spadkową na rynkach akcji, a tym samym ograniczyć udział części udziałowej w swoich portfelach - wskazuje specjalista Investors TFI.
Jego zdaniem jednak, nie należy się akcji pozbywać zupełnie. W dobrze zdywersyfikowanym portfelu długoterminowego inwestora ta klasa aktywów zawsze powinna mieć miejsce, bez względu na fazę cyklu koniunkturalnego. Natomiast udział akcji może być znacznie ograniczony podczas okresu recesji.
- Ponieważ trudno jest przewidzieć nadejście recesji, a jeszcze trudniej jej zakończenie, to pozbycie się zupełnie akcji z portfela, choć jest kuszące może się okazać nieefektywną strategią. Niewielu inwestorów, jeśli w ogóle są tacy, potrafi kupić akcje w samym dołku bessy lub ma na tyle silne nerwy, żeby kupować je sukcesywnie podczas panicznych fal wyprzedaży jakich w czasie rynku niedźwiedzia występuje całkiem sporo. Generalnie, jako inwestorzy odkupujemy sprzedane wcześniej akcje, już po trwającym dłuższy czas odreagowaniu, gdy zyskujemy pewność, że powrócił rynek byka. Często kupujemy wcześniej posiadane spółki po cenach wyższych niż ceny sprzedaży - wyjaśnia Jarosław Niedzielewski.
Czytaj także: Fundusze medyczne mogą być lekarstwem na giełdową dekoniunkturę
Stawiaj na spółki defensywne
Eksperci wskazują, że choć w trakcie giełdowej bessy tracą niemal wszyscy, to nie należy zupełnie pozbywać się akcji z portfela. W takim otoczeniu dobrym pomysłem na inwestycje mogą być są spółki defensywne. Ich kursy zwykle zachowują się stabilniej, a zyski płyną z regularnie wypłacanych dywidend.
- W czasie bessy powiązanej z recesją w gospodarce trudno jest ochronić kapitał na rynku akcji. Większość spółek traci na wartości i praktycznie wszystkie sektory odnotowują spadki, choć jedne mniejsze, a inne większe. Najmniej powinny tracić spółki z tzw. sektorów defensywnych, takich jak ochrona zdrowia, firmy użyteczności publicznej, (energetyka, wodociągi itp.), branża dóbr pierwszej potrzeby (konsumpcja niecykliczna) oraz spółki telekomunikacyjne (których przychody są bardzo stabilne w cyklu koniunkturalnym). Czasami jednak nawet stawiając na te niecykliczne, defensywne spółki można sporo stracić podczas giełdowej bessy, tak jak stało się to w latach 2001-02 ze spółkami takimi jak Enron, Worldcom, czy AT&T - przypomina Jarosław Niedzielwski.
Spółki defensywne dostarczają produktów, bez których konsumenci nie mogą się obyć nawet wtedy, gdy słaba koniunktura gospodarcza mocno bije w ich portfele. Przykładowo, w trakcie recesji ograniczymy wydatki na nieruchomości, samochody czy rozrywkę, ale nie zrezygnujemy z wyżywienia, leczenia, czy utrzymania higieny osobistej i właściwych warunków bytowych. Popyt na żywność, środki czystości, wodę, prąd i leki nie zanika więc nawet w okresie dekoniunktury. To sprawia, że spółki defensywne cechuje mniejsza zmienność przychodów i zysków. Stopę zwrotu z takich inwestycji podnosi dodatkowo dywidenda, którą spółki defensywe powinny regularnie wypłacać. Zwykle mają one także relatywnie niskie wskaźniki zadłużenia, bo swoją działalność finansują z bieżących przepływów pieniężnych.
- Z akcji unikalibyśmy banków i koncernów wydobywczych oraz spółek energetycznych. Lepiej powinny poradzić sobie firmy turystyczne, linie lotnicze, dobre spółki odzieżowe oraz handel. Ożywienie może być widoczne także w sektorze zbrojeniowym. Produkcja amunicji nie nadąża za popytem. Podobnie z bronią. Przemysł zbrojeniowy będzie prawdopodobnie jedyną gałęzią przemysłu, który będzie rósł. W Polsce pewne ożywienie może spotkać deweloperów, gdyż rządowy program kredytów na 2 proc. oraz koniec cyklu podwyżek stóp procentowych spowodują odwrócenie spadkowego trendu w sprzedaży mieszkań - wylicza Paweł Karczewski z Superfund TFI. - Wierzymy, że małe spółki będą w tym roku silniejsze od dużych. Popyt na nie będzie również generowany przez wezwania. Widać to na przykładzie spółki TIM, na którą duży niemiecki koncern zaproponował cenę znacznie wyższą od bieżących notowań - dodaje.
- Prawdopodobnie podwyższona zmienność zostanie z nami na dłużej. W takich warunkach preferujemy akcje o relatywnie niskiej wrażliwości na zmiany otoczenia makroekonomicznego oraz wysokiej i stabilnej stopie dywidendy. Wyróżniać się mogą ponadto spółki z krajów, gdzie mamy wysoką inflację oraz nieadekwatnie luźną politykę monetarną. Mamy wtedy do czynienia z wysokim wzrostem przychodów, a przy braku odpowiedniego hamowania gospodarki - utrzymujące się wysokie marże przy stabilnym koszcie kapitału - wskazuje z kolei Marek Kaźmierczak, zarządzający funduszami VIG / C-Quadrat TFI.
Czytaj także: Bezpieczny zysk w funduszach też jest możliwy
Inwestuj w obligacje
O ile solidne hamowanie gospodarki nie sprzyja inwestowaniu w akcje, o tyle recesja jest dobrym okresem dla inwestorów na rynku obligacji skarbowych.
- W trudnym dla gospodarki czasie większość portfela inwestycyjnego powinny wypełniać obligacje skarbowe, których podstawowym zadaniem jest ograniczenie strat, jakie odnotowujemy na naszych aktywach w części akcyjnej lub surowcowej, czyli stabilizacja portfela - wskazuje Jarosław Niedzielewski.
Zasada ta nie zawsze jednak działa, o czym inwestorzy boleśnie przekonali się w ubiegłym roku, kiedy traciły akcje, obligacje, jak i złoto. Ale takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko, tak jak rzadko mamy do czynienia najpierw z pandemią, a potem wojną i jej bolesnymi konsekwencjami społecznymi i ekonomicznymi w postaci wysokiej inflacji, podwyżek stóp procentowych, kryzysu energetycznego i wreszcie globalnej dekoniunktury.
Na jakie obligacje stawiać? - W naszym komentarzu rynkowym z grudnia 2022 r. pisaliśmy, że - ze względu na prawdopodobne utrzymanie się stóp procentowych na wysokich poziomach - pierwsze półrocze bieżącego roku może być dobre dla obligacji ogółem (stało- i zmiennokuponowych). Powodem tego są ich bieżące, relatywnie wysokie rentowności. Ten scenariusz pozostaje w mocy, jednak wraz z upływem czasu i zbliżającym się możliwym punktem przesilenia w zacieśnianiu polityki monetarnej na świecie, większy potencjał zysku w perspektywie roku mogą mieć obligacje stałokuponowe. Ich ceny rosną bowiem, kiedy oczekiwania odnośnie poziomu stóp procentowych maleją - zauważa Michał Ziętal, dyrektor ds. komunikacji inwestycyjnej PKO TFI. - W pewnym momencie główne banki centralne zatrzymają cykl podwyżek. Nawet jeśli obniżki nie nadejdą szybko, ewentualna zmiana retoryki dotyczącej polityki pieniężnej na mniej jastrzębią może stać się czynnikiem wspierającym obligacje długoterminowe, a w konsekwencji również akcje - dodaje.
- Ważne jest posiadanie płynnych obligacji krótkoterminowych. W długoterminowym impulsie inflacyjnym pełnią one dwie funkcje. Po pierwsze, przez większość czasu mają w takim środowisku lepszą relację zysk/ryzyko niż dług długoterminowy. Po drugie, recesja w impulsie inflacyjnym jest idealnym momentem do zwiększenia udziału ryzykownych aktywów i można wtedy do tego wykorzystać środki ze sprzedaży długu krótkoterminowego. Kiedy zaczniemy obserwować odpływy kapitału z rynku akcji (póki co obserwujemy niestety napływy) oraz gdy rynkiem zawładnie wszechogarniający pesymizm będzie to czas na przebudowę portfela i radykalne zwiększenie w nim udziału akcji - podpowiada z kolei Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI.
Zobacz także: Zyskowne, tanie i z niską zmiennością. 5 funduszy dla ostrożnych inwestorów
Trzymaj się złota
Większość surowców (zwłaszcza przemysłowych), podobnie jak akcje, również padają ofiarą recesji w gospodarce. Wyjątek stanowi złoto, które pełni tradycyjną bezpieczną przystań i zwykle drożeje w okresach dekoniunktury.
- Złoto może stanowić pewien wyjątek i należy podchodzić do niego jako oddzielnej, rządzącej się swoimi prawami, klasy aktywów. Złoto, udowodniło nie tylko podczas kryzysu bankowego, którym żyjemy od kilku tygodni, że jest jednym z nielicznych aktywów, które inwestorzy traktują jako bezpieczną przystań (w czasie prawdziwej recesji, może być wiele momentów, gdy inwestorzy mogą jej potrzebować) - wskazuje Jarosław Niedzielewski.
Kryzys w sektorze bankowym skłania inwestorów do inwestycji w złoto. W marcu cena żółtego kruszcu poszła w górę o 9 proc. i znajduje się w okolicach 2 tys. dolarów za uncję. To najwięcej od roku. Ole Hansen z Saxo Bank wskazuje, że ceny złota, które są wrażliwe na zmiany kursu dolara i rentowności, uzyskały wsparcie w postaci deprecjacji dolara o 3,5 proc., spadku rentowności dwuletnich amerykańskich obligacji skarbowych aż o 110 punktów bazowych oraz zmian prognozy dla stóp procentowych Fed. Rynek przewiduje obecnie, że do maja przyszłego roku stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych zostaną obniżone o 150 pkt baz.
- Rzadko ma miejsce sytuacja, że w tym samym momencie pojawia się wsparcie z tak wielu różnych stron i w tym kontekście ostatni rajd jest logiczny, zwiększając równocześnie prawdopodobieństwo jeszcze wyższych cen złota w nadchodzących miesiącach - uważa Ole Hansen, dyrektor ds. strategii rynku surowców w Saxo Bank. - Sektor funduszy notowanych na giełdzie (ETF), który w ciągu ostatnich jedenastu miesięcy sprzedał 465 ton złota, w końcu doczekał się powrotu nabywców. Jednak zaledwie 33 tony zakupione w ciągu ostatnich kilku tygodni podkreślają obecny poziom niedoinwestowania na rynku tego metalu. W nadchodzącym czasie prognozy dla złota i srebra pozostają korzystne, wspierane przez spadające rentowności i popyt na bezpieczne inwestycje wywołany obawami dotyczącymi sektora bankowego i branży nieruchomości - dodaje.
Podobnego zdania jest Tomasz Tarczyński, prezes Opoka TFI. - Niezależnie od oczekiwań recesyjnych, w II połowie ubiegłego roku sformułowaliśmy tezę, że na metalach szlachetnych formuje się długoterminowe dno. Pomimo wzrostów w ostatnich miesiącach, zarówno pozycjonowanie inwestorów, sentyment jak i napływy do ETF-ów nie wskazują w żaden sposób na przegrzanie tego rynku. Tym samym nasza hipoteza, że powinniśmy mieć do czynienia ze wzrostem o trwalszym charakterze, zyskuje kolejne potwierdzenie i jesteśmy pozytywnie nastawieni do tego sektora - ocenia prezes Opoka TFI. - Wychodzimy z założenia, że jesteśmy w długoterminowym impulsie inflacyjnym, który zaczął się w 2020 r. Jest to niestabilne otoczenie wzmacniane zmianami geopolitycznymi, widocznymi od 2018 r. Nie pomaga też fakt, iż bessa zapoczątkowana w 2021 i 2022 trafiła na podłoże bardzo wysokich wycen na najważniejszym giełdowym rynku świata w USA. W takim otoczeniu dobrze, żeby portfel inwestycyjny oprócz obligacji i akcji zawierał również ekspozycję na surowce, metale szlachetne oraz zmienność – np. poprzez strategie alternatywne. I to niezależnie od faktu, czy prognozuje się nadejście recesji czy nie - radzi Tomasz Tarczyński.
Czytaj także: Fundusze, które się nie zabezpieczają
Jarosław Niedzielewski wskazuje, że dobrym uzupełnieniem portfela na recesyjne czasy mogą być waluty obce. - Z perspektywy polskiego inwestora (i rynku wciąż traktowanego jak emerging market), szczególnie w czasie gospodarczej dekoniunktury, można pokusić się o zainwestowanie części kapitału w koszyk walut obcych (amerykański dolar, euro i frank szwajcarski). Generalnie wejście na zagraniczne rynki, czyli dywersyfikacja geograficzna, szczególnie na rynkach akcji (ale nawet na obligacjach skarbowych), jest bardzo wskazanym kierunkiem w konstruowaniu dobrze skrojonego na różne (nawet te gorsze) czasy portfela inwestycyjnego - uważa Jarosław Niedzielewski z Investors TFI.
Nieco innego zdania w kwestii dolara jest Tomasz Tarczyński. - Ponieważ uważamy, że dolar kształtuje wieloletni szczyt do innych walut niekoniecznie musi być tak, że podczas recesji będzie się on wykazywał znaczącą siłą. Dla tych którzy chcą mieć ekspozycję na inne waluty niż złoty rozsądniejszym wyborem wydaje się koszyk obcych walut + złoto, a nie sam dolar - radzi prezes Opoka TFI.
27.03.2023

Źródło: gguy / Shuterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania