Private debt w praktyce
Private debt to nie tylko alternatywa wobec banków i rynków publicznych, ale też narzędzie, które – przy odpowiedniej selekcji i zabezpieczeniach – potrafi generować stabilne, ponadprzeciętne stopy zwrotu - uważa Michał Ferenc, członek zarządu Mount TFI.
Private debt to dziś jedna z najszybciej rozwijających się klas aktywów alternatywnych, o wartości szacowanej między 2 a 3 bln USD. Jej dynamiczny rozwój rozpoczął się po kryzysie finansowym z 2008 r., kiedy sektor bankowy został objęty restrykcyjnymi regulacjami. Reguła Volckera ograniczyła bankom możliwość angażowania się w fundusze hedgingowe czy private equity i handel na własny rachunek, a Bazylea III znacząco podniosła wymogi kapitałowe. W efekcie banki zaczęły ograniczać swoją aktywność kredytową, a ich miejsce zajęły fundusze private debt. Na dobrej koniunkturze dla tej klasy aktywów zaważyła także dekada niskich stóp procentowych, która skłoniła inwestorów do poszukiwania wyższych rentowności.
Reklama
- Ostatecznym sprawdzianem dla tej klasy aktywów był okres pandemii COVID-19 oraz wybuchu wojny w Ukrainie. Banki ponownie ograniczyły finansowanie, a fundusze długu prywatnego przejęły ich rolę. Co więcej, private debt okazał się odporny na zmienność rynkową i inflację, pokazując niską korelację z rynkiem publicznym - zauważa Michał Ferenc. - Wszystkie te wydarzenia sprawiły, że private debt – jako alternatywna klasa aktywów – stał się de facto uczestnikiem głównego nurtu rynku finansowego - dodaje.
Według analizy BlackRock, wśród spółek osiągających powyżej 100 mln dolarów przychodów w USA i Europie, więcej działa w sektorze niepublicznym niż na giełdzie. To pokazuje znaczenie zarówno długu prywatnego, jak i całego sektora prywatnego.
- Kiedyś status spółki publicznej dawał łatwy dostęp do dużego i taniego finansowania. Dziś podobne warunki mogą uzyskać również spółki pozostając na rynku prywatnym. To tłumaczy rosnącą liczbę delistingów oraz opóźnianie decyzji o debiucie giełdowym - zauważa Michał Ferenc.
Jak wyliczył McKinsey, w 2024 r. globalne pozyskiwanie kapitału przez fundusze private debt spadło o 22 proc. r/r, do 166 mld USD, a mimo to był to piąty największy rok fundraisingu w historii tej klasy aktywów. Na tle ogólnego spadku wyróżniało się direct lending – największa strategia w segmencie private credit. Tu wartość pozyskanych środków wzrosła rok do roku o 2 proc., do 122 mld USD, co było trzecim najwyższym wynikiem w historii.
Choć wartość fundraisingu w 2024 r. spadła, badanie McKinseya z 2025 r. wśród inwestorów instytucjonalnych pokazuje, że zainteresowanie private debt wciąż jest silne. Aż 43 proc. respondentów zadeklarowało, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy planuje zwiększyć docelowe alokacje w tę klasę aktywów – więcej niż w przypadku private equity czy nieruchomości. Zainteresowanie inwestorów wynika przede wszystkim z postrzeganej przewagi private debt pod względem stóp zwrotu skorygowanych o ryzyko, chęci zwiększenia dywersyfikacji portfela i ochrony przed ryzykiem dzięki senioralnej pozycji w strukturze finansowania. Dane dotyczące defaultów w private debt (choć często niepełne) wskazują, że historycznie ten segment charakteryzował się niskim poziomem niewypłacalności.
Dominującym rynkiem private debt pozostają Stany Zjednoczone – 17 z 20 największych funduszy private debt działa właśnie tam. Najwięksi gracze, tacy jak Apollo, Blackstone i Ares, zarządzają setkami miliardów dolarów aktywów. Polska skala jest nieporównywalnie mniejsza – dla przykładu, największy krajowy gracz, CVI, jest ok. 500 razy mniejszy niż Ares. To pokazuje jednak, jak duży potencjał wzrostu wciąż drzemie w regionie.
Polski rynek private debt
W porównaniu z bardziej rozwiniętymi rynkami zagranicznymi, polski private debt ma krótszą historię i mniej uczestników, ale stopniowo zyskuje na znaczeniu. Najstarszym graczem jest ACP, obecny od ponad 25 lat, początkowo skoncentrowany na mezzaninie, a od trzech lat również aktywny w finansowaniu senioralnym. Największym podmiotem pozostaje CVI Dom Maklerski, który w ośmiu funduszach zgromadził już ponad 4 mld zł. Firma działa od 14 lat i oferuje pełne spektrum instrumentów – finansowanie senioralne, unitranche i mezaninowe.
Na mapie rynku pojawiają się też młodsi gracze. Mount TFI, stworzone osiem lat temu m.in. przez Mikołaja Motza, rozwija działalność obok CVI. Cztery lata temu powstało też TYR TFI, wyspecjalizowane w finansowaniu projektów nieruchomościowych i deweloperskich. W tym samym czasie do Polski wszedł również kapitał izraelski – IBI, koncentrujący się na finansowaniu hipotecznym.
- Mount TFI działa w obszarze private debt od ośmiu lat, zarządzając obecnie 240 mln zł i realizując transakcje w przedziale od 5 do 25 mln zł, na okres od roku do pięciu lat - wskazuje Michał Ferenc, członek zarządu Mount TFI.
Jak wygląda proces inwestycyjny?
Jednym z flagowych produktów Mount TFI jest fundusz Mount Finansowania Przedsiębiorstw FIZAN. Michał Ferenc ujawnił, że w ciągu blisko ośmiu lat działalności zrealizował on 66 transakcji w 10 sektorach polskiej gospodarki, alokując łącznie 425 mln zł.
- W tym okresie wypracowane stopy zwrotu dla inwestorów sięgnęły 65 proc., co na tle innych rozwiązań dłużnych dostępnych publicznie – funduszy obligacji skarbowych czy korporacyjnych – wygląda bardzo atrakcyjnie, zwłaszcza w długim horyzoncie inwestycyjnym - zaznacza Michał Ferenc. - To właśnie wysokie i powtarzalne wyniki przyciągają inwestorów do tej klasy aktywów - dodaje.
Jak wskazuje, zarządzając funduszem private debt, kluczowe znaczenie ma przede wszystkim "sourcing" transakcji, a następnie ich rzetelna analiza. Kolejnym elementem jest strukturyzowanie transakcji.
- Rocznie analizujemy około 130 projektów. W ciągu 7,5 roku przeanalizowaliśmy łącznie 930 projektów o wartości 9,5 mld zł, przyjmując zaledwie 7 proc. z nich. Każda transakcja przechodzi due diligence operacyjne i finansowe, a strukturyzowanie odbywa się we współpracy z wyspecjalizowanymi kancelariami prawnymi. Obszarem, w którym private debt jest w stanie konkurować z bankami, jest przede wszystkim finansowanie mezaninowe – w mniejszych transakcjach, rzędu 5–25 mln zł. Dzieje się tak dlatego, że są one zbyt skomplikowane dla regionalnych oddziałów banków, a jednocześnie zbyt małe, aby zainteresowały duże departamenty kredytów strukturyzowanych - wyjaśnia Michał Ferenc.
Członek zarządu Mount TFI ilustruje swoje podejście do private debt konkretnymi transakcjami. Towarzystwo angażowało się m.in. w finansowanie zakupu hotelu w Zakopanem, gdzie – obok kapitału własnego sponsorów – fundusz zapewnił 8 mln zł finansowania mezzaninowego. Dzięki niskiemu poziomowi LTV i solidnym zabezpieczeniom inwestycja przeszła pomyślnie, a ostatecznie została refinansowana przez zagranicznego inwestora prywatnego. Fundusz wspierał także spółki produkcyjne – jak firma kolejowa, która po pandemii potrzebowała uzupełnienia kapitału obrotowego. Otrzymała 8 mln zł finansowania mezzaninowego, a kilka lat później została przejęta przez strategicznego inwestora z Austrii. W sektorze handlowym Mount TFI zrealizowało transakcję typu unitranche dla spółki odzieżowej, która przejmowała nowy brand i rozwijała sieć franczyzową. Na rynku lokalnym ciekawym przykładem była też Ostróda, gdzie rodzinny producent mebli ogrodowych – zatrudniający kilkadziesiąt osób i dysponujący nieruchomościami – nie mógł liczyć na bankowe finansowanie ze względu na zbyt krótką historię sprawozdawczą. Mount TFI udzieliło mu finansowania senioralnego, zabezpieczonego na aktywach i poręczeniu właściciela, co stało się jedną z najbezpieczniejszych transakcji w portfelu funduszu.
- Jak widać, polski private debt oferuje atrakcyjny profil stopy zwrotu względem ryzyka. Odpowiednio wyselekcjonowane i dobrze zabezpieczone transakcje pozwalają powtarzalnie generować ponadprzeciętne stopy zwrotu - zauważa Michał Ferenc.
13.10.2025

Źródło: analizy.pl
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania