Poznaj nowe rynki wschodzące
Na 12 Fund Forum nie mogło zabraknąć tematu rynków zagranicznych. Celownik został skierowany nie na popularne i silne ostatnio rynki rozwinięte, tylko na najmniejsze z rynków wschodzących. To uniwersum określane w świecie finansów jako Frontier Markets uczestnikom konferencji przybliżył Rami Sidani, Head of Frontier Investments w Schroders.
W swoim wystąpieniu Rami Sidani skupił się na szerszej grupie rynków, tzw. Frontier Emerging Markets, czyli miksu, w skład którego wchodzą "rynki graniczne" oraz mniejsze spośród rynków wschodzących. Nie znajdziemy tu zatem państw takich jak Chiny czy Polska, ale np. Wietnam, Bangladesz czy Kazachstan. Rami scharakteryzował tę grupę przez pryzmat następujących czynników:
- jest to grupa silnie niedoważana w portfelach globalnych, a zatem z dużym potencjałem,
- rynki kapitałowe tych państw są słabo rozwinięte oraz charakteryzują się nieefektywnością,
- niska płynność,
- niska korelacja z rynkami globalnymi, a zatem znaczne możliwości dywersyfikacji "standardowych" portfeli.
Frontier Emerging Markets mają kilka zalet z makroekonomicznego punktu widzenia. Przede wszystkim ich udział w globalnym PKB wynosi ok. 13% z tendencją wzrostową, a tymczasem udział w światowej kapitalizacji rynkowej to tylko 3%. Gdyby luka ta miałaby zostać zamknięta, oznaczałoby to dobre czasy dla tego obszaru rynku. Również dynamika wzrostu jest po stronie frontier markets. Co więcej, całkowita ludność tego uniwersum to blisko 1,5 mld ludzi, co ponownie oznacza znaczny potencjał, np. dla rynku wewnętrznego tych państw.
na zdjęciu: Rami Sidani, Schroders podczas 12. Fund Forum Analiz Online
Pomijając powyższe, prowadzący wyróżnił trzy przewagi Frontier Emerging Markets. Pierwszy z nich to bardzo niskie koszty pracy, co według Ramiego charakteryzowało wiele tygrysów lat 90., w tym wspomniane Chiny czy Polskę. Dla ilustracji koszt pracy za godzinę w Wietnamie to 1,7 USD, a Sri Lance - 60 centów amerykańskich. Na przeciwnym biegunie są Niemcy z wynikiem 54 USD oraz USA z 30 USD. Ilustruje to potencjał do przyciągania inwestycji zagranicznych, tak nowych jak i przenoszenia starych z Chin (gdzie koszt to 7 USD/h) czy Indii, głównie w "prostszych" gałęziach przemysłu, jak np. tekstylia. Może to oznaczać chińską drogę transformacji dla rynków granicznych, by w dalszej kolejności stać się domem dla bardziej złożonych branż – jak to się dzieje w np. Wietnamie, który pozyskuje kontrakty z branży elektronicznej. Drugim czynnikiem jest bardzo korzystny profil demograficzny – 1,5 mld względnie młodego społeczeństwa, gdy nowe-stare potęgi charakteryzują się gorszym profilem piramidy wieku. Znów przedstawiono tu przykład Chin, gdzie prowadzący zażartował, iż "China will get old, before it is rich". Na przeciwległym biegunie znajduje się Wietnam, którego sytuacja jest bardzo podobna do tej w Państwie Środka 30 lat temu. Finalnie, trzecim czynnikiem jest dostęp do surowców naturalnych, w tym przede wszystkim ropy i gazu. W tym kontekście Rami wymienił m.in. Algierię i Nigerię, przenosząc akcent na Afrykę.
Reklama
Motywem przewodnim prezentacji były zatem liczne zalety Frontier Emerging Markets, poczynając od czysto portfelowych, jak dyskonto wycen vs światowe rynki czy niska z nimi korelacja, kończąc na inherentnych przewagach demograficznych czy związanych z kosztami pracy. Trzeba jednak pamiętać o ryzykach, szczególnie ograniczonej płynności jak i słabościach poszczególnych Państw czy spółek, w obszarze np. regulacji czy ładu korporacyjnego. Pomimo to, jest to uniwersum, które warto brać pod uwagę, planując swoje inwestycje.
09.10.2024

Źródło: ymgerman / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania