Co zmienił Fed?
W ostatnich dniach rynki żyły posiedzeniem FEDu. O ile sama podwyżka nie budziła najmniejszych emocji i od dłuższego czasu była w cenach , tak inwestorzy ekscytowali się planowaną na 2017 r. skalą zacieśniania polityki monetarnej. Co zmienił FED?
Ostatnie tygodnie upłynęły pod znakiem dwóch ważnych posiedzeń: europejskiego i amerykańskiego banku centralnego. EBC pozostawił stopy procentowe w strefie euro na niezmienionym poziomie (główna stopa nadal wynosi 0%, stopa kredytu 0,25%, a stopa depozytowa -0,40%) i przedłużył program skupu aktywów o 9 miesięcy licząc od marca 2017 r., a nie o 6, jak oczekiwano. Jednocześnie, ku zaskoczeniu inwestorów, zmniejszył miesięczną skalę zakupów z 80 mld do 60 mld euro. Jednak per saldo EBC skupi więcej niż się spodziewano, a prezes Mario Draghi zostawił dodatkowo otwartą furtkę, by w razie potrzeby zwiększyć skalę wsparcia.
Z kolei, amerykańska Rezerwa Federalna - zgodnie z oczekiwaniami - podniosła stopy procentowe o 25 punktów bazowych, do 0,50-0,75%. Dodatkowo, członkowie władz monetarnych, po raz pierwszy od długiego czasu, podnieśli swe oczekiwania odnośnie poziomu stóp w kolejnych latach. Obecnie spodziewają się trzech podwyżek w 2017 roku, co by oznaczało, że mogą wzrosnąć nawet o 0,75 pkt. proc.
Zdaniem Pawła Wróbla, dyrektora Departamentu Doradztwa Inwestycyjnego i Analiz w RDM Wealth Management, ewentualne przyspieszenie tempa podwyżek stóp procentowych byłoby znakiem, że po pierwsze inflacja ma trwały charakter, po drugie wzrost gospodarczy ma się dobrze (w tym zapewne i globalny wzrost). - Teoretycznie zatem mamy dość dobre warunki do inwestycji w akcje na rynkach rozwiniętych i przede wszystkim utrzymuje się bardzo dobre otoczenie dla inwestycji w surowce – mówi Paweł Wróbel.
Pozostaje problem emerging markets. To one mogą najbardziej stracić na zacieśnianiu polityki monetarnej w USA. - Argumenty za i przeciw są trochę jak „walka postu z karnawałem”. Z jednej strony zacieśnianie polityki monetarnej w USA to przynajmniej teoretycznie droższy dolar, tym samym droższe finansowanie w twardych walutach, potencjalne (jak w Turcji) problemy firm ze spłatą zobowiązań w dolarze i dalsze kłopoty z inflacją. Niemniej jednak z drugiej strony wszystkie te ryzyka, w tym umocnienie dolara, są już w jakiejś mierze zmaterializowane – mówi Wróbel.
Jego zdaniem podwyżki stóp w USA implikują ucieczkę kapitału z rynków długu, głównie amerykańskiego, ale nie tylko. Część pieniędzy ze sprzedaży obligacji trafi do wciąż relatywnie tanich emerging markets. Tym bardziej, że przyszłoroczne prognozy wzrostu PKB dla rynków rozwijających się są najlepsze od 2013 roku. Szacuje się, że gospodarki te będą rozwijać się średnio w tempie 4,7%. Zdaniem eksperta to ten drugi scenariusz, również ze względu na ożywienie w USA, ma większą szansę na realizację. - Tym samym po pierwszej, zapewne negatywnej reakcji (korekcie) spodziewamy się dalszych wzrostów na emerging markets - mówi.
A co decyzje EBC i Fed oznaczają dla rynków obligacji?
Zdaniem Dariusza Laska, dyrektora inwestycyjnego ds. papierów dłużnych Union Investment TFI, do końca 2016 r. na rynkach obligacji powinno być spokojnie. W przyszłym roku najważniejsze będzie tempo podwyżek stóp procentowych w USA. Dane napływające z amerykańskiej gospodarki są dobre, a stopy procentowe wciąż bardzo niskie, jak na tę fazę cyklu koniunkturalnego. Za takim scenariuszem przemawiają też polityczne zapowiedzi Donalda Trumpa. Rynki lubią jednak zaskakiwać, a „czarne łabędzie” (jak Brexit) pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Może się więc okazać, że również w 2017 r. Fed będzie zwlekał z podwyżkami lub ograniczy ich skalę.
/az
Reklama
15.12.2016

Źródło: Lucky_Li / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania