Przegląd prasy (2025-09-15)
TFI rosną jak na drożdżach, złote czasy obligacji długoterminowych są za nami, dobrze zarządzane fundusze aktywne będą pokonywać ETF-y, maklerzy poszli na wojnę, zbrojeniowa hossa coraz bardziej rozlewa się po rynku, pierwszy test ESG spółki mają już za sobą, Bloomberg zachwala polską gospodarkę, a portal DOM znalazł się pod ostrzałem ekspertów.
TFI rosną jak na drożdżach
Nadpłynność w bankach i niskie oprocentowanie lokat kierują klientów do funduszy inwestycyjnych. W efekcie aktywa wszystkich 20 największych TFI urosły w ostatnich 12 miesiącach średnio o blisko 30 proc. Najszybciej zwiększali skalę mali bankowi asset managerowie – mTFI i Alior TFI, których aktywa powiększyły się o ponad 60 proc. mTFI, kierowane przez Bartosza Pawłowskiego, nie miało jeszcze trzy lata temu licencji KNF, a dziś zarządza już 4,5 mld zł, głównie dzięki klientom mBanku. Mocno przybyło też Amundi Polska TFI, Millennium TFI, Quercus TFI, Generali Investments, Ipopemie czy AgioFunds (związane z ETF-ami Beta). Popularność ETF-ów rośnie – obroty na nich w rok się podwoiły, a aktywa sięgają 1,2 mld zł. Dynamicznie rozwija się też lider – PKO TFI – którego aktywa netto funduszy przekroczyły 70 mld zł, ponad dwukrotnie więcej niż w momencie odejścia z firmy Piotra Żochowskiego w 2022 r. Wysokie napływy zapewniają m.in. fundusze obligacyjne, takie jak PKO Obligacji Skarbowych Krótkoterminowy, pozyskujący ponad 1 mld zł miesięcznie. Według Sebastiana Buczka (Quercus TFI) i Bartosza Pawłowskiego (mTFI) sprzyjające warunki dla rynku TFI – nadpłynność w bankach i atrakcyjna realna rentowność obligacji – powinny się utrzymać, choć ryzykiem pozostaje polityka i budżet na 2026 r.
Reklama
Za: Puls Biznesu (2025-09-14) Kamil Kosiński, TFI rosną jak na drożdżach
Złote czasy obligacji długoterminowych są za nami
Według Fryderyka Krawczyka, dyrektora inwestycyjnego VIG / C-QUADRAT TFI, inwestorzy nie powinni liczyć na wysokie stopy zwrotu z polskich obligacji długoterminowych. Choć rynek FRA zakłada obniżki stóp do 3,75 proc. w III kw. 2026 r., to rosnąca premia terminowa (obecnie 0,4 proc.) i wyższe wymagania inwestorów zagranicznych mogą utrzymywać rentowności powyżej 5 proc. Negatywnie działa też szybki przyrost długu publicznego (+17 proc. w trzy lata) i deficyt budżetowy (7,3 proc. PKB w 2025, 6,5 proc. w 2026), co grozi zadłużeniem na poziomie ponad 80 proc. PKB w 2028 r. Krawczyk uważa, że napięty kalendarz polityczny wyklucza konsolidację fiskalną. Jego opinia stoi w kontrze do części zarządzających, którzy wskazują na korzystny wpływ cyklu obniżek stóp na papiery długoterminowe. Mariusz Zaród z QUERCUS TFI przypomina, że QUERCUS Obligacji Skarbowych zarobił od początku roku 7,75 proc., a inne fundusze długoterminowe – jak Rockbridge Obligacji Aktywny 2, Ipopema Obligacji Uniwersalny czy Pekao Dłużny Aktywny – osiągnęły nawet ponad 8 proc. Podobnie Piotr Zygmunt z Esaliens TFI ocenia, że niższa inflacja mogłaby wspierać dłuższe papiery, choć ostrzega przed niechęcią inwestorów zagranicznych do polskiego długu. Na koniec sierpnia fundusze obligacji miały 188,7 mld zł aktywów (+5 mld zł m/m), z czego ponad 60 proc. w funduszach krótkoterminowych, które tylko w sierpniu przyciągnęły 2,6 mld zł nowych wpłat.
Za: Puls Biznesu (2025-09-14), Stanisław Borawski, Złote czasy obligacji długoterminowych są za nami
Rozmowa z Sebastianem Buczkiem
Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, wskazuje, że dzięki rekordowej nadpłynności w bankach i niskim stopom depozytów pieniądze szerokim strumieniem płyną do funduszy – głównie dłużnych, które w tym roku mogą dać 6-7 proc. zysku. Mimo trzyletniej hossy na GPW inwestorzy indywidualni wciąż nie kupują funduszy akcji, choć indeksy rosną o ponad 30 proc., a IPO Diagnostyki dało już ponad 100 proc. Buczek wskazuje dwa główne ryzyka dla rynku: eskalację geopolityczną (wojna w Ukrainie, incydent z dronami nad Polską) i wewnętrzne tarcia polityczne po wyborach; trzecim jest stan finansów publicznych (deficyt rzędu 300 mld zł rocznie), który w dłuższym terminie obciąża gospodarkę i przyszłe pokolenia. Wyceny polskich spółek określa jako umiarkowane, obligacje – nadal atrakcyjne, złoto zaś jego zdaniem weszło w fazę spekulacyjnej bańki. Podkreśla, że ETF-y w Polsce mają skromną skalę (ok. 10 mld zł aktywów), a inwestowanie w nie to de facto "eksport kapitału", podczas gdy krajowe oszczędności powinny wspierać polskie akcje i obligacje. Od strony biznesowej QUERCUS TFI akcentuje sukces funduszy dłużnych (łączne aktywa blisko 6 mld zł) i długofalowe podejście do wzrostu wartości spółki; w Xelion utrzymuje szeroką ofertę TFI, a zakończenie współpracy z Esaliens tłumaczy niskim wolumenem sprzedaży.
Za: Parkiet (2025-09-14), Andrzej Pałasz, Dobrze zarządzane fundusze aktywne będą pokonywać ETF-y
Maklerzy poszli na wojnę, a inwestorzy zacierają ręce
Na polskim rynku maklerskim trwa wojna o klienta. BM mBanku ogłosił, że do końca lutego 2026 r. handel ETF-ami w ramach IKE i IKZE będzie całkowicie zwolniony z prowizji (zostaje tylko koszt przewalutowania 0,1 proc.), co oznacza, że przy inwestycji 10 tys. zł klient zapłaci jedynie 10 zł. Na odpowiedź konkurencji nie trzeba było długo czekać – w piątek identyczną promocję uruchomił DM BOŚ. Broker zaznacza jednak, że oprócz atrakcyjnych warunków trzeba pamiętać o ryzykach globalnych trendów – konsolidacji, jakości usług i transparentności modeli biznesowych. Sytuację komplikuje też wejście do Polski niemieckiego brokera Trade Republic, który oferuje prowizję 4 zł za transakcję ETF-ami i akcjami (bez kosztów przewalutowania i bez ograniczeń czasowych), a także agresywna ofensywa XTB (ponad 615 tys. rachunków) i rosnąca obecność Revoluta (590 tys. kont inwestycyjnych). Konkurencja o inwestora indywidualnego staje się coraz ostrzejsza, a klienci korzystają z rekordowo taniego dostępu do giełdy.
Za: Parkiet (2025-09-14) Przemysław Tychmanowicz, Maklerzy poszli na wojnę, a inwestorzy zacierają ręce
Akcje beneficjentów wzrostu wydatków na zbrojenia znów na fali
Utrzymujące się ryzyko geopolityczne i miliardowe środki do wydania na obronność w Europie powodują, że uwagę inwestorów przykuwają spółki z warszawskiej giełdy, które mogą zyskać dzięki zamówieniom dla wojska. Na celowniku inwestorów ponownie znalazły się akcje firm zarówno już działających w sektorze obronnym, jak i dopiero przymierzających się do wejścia w ten sektor. Wzrosty cen akcji tych firm były efektowne. – Na rynkach finansowych trwa obecnie boom inwestycyjny związany z branżą obronną, napędzany przede wszystkim geopolityką, rosnącymi budżetami państw oraz ostatnim naruszeniem polskiej granicy przez rosyjskie drony. Na rynku obserwowane są spektakularne rajdy kursów akcji spółek określanych jako „aspiranci zbrojeniowi”. Przykładem jest Bumech czy Grenevia. Podobne zrywy pojawiły się w przypadku The Farm51, Sygnisa, Wieltonu czy Unimotu. Część z tych wzrostów ma jednak charakter spekulacyjny i nie znajduje jeszcze potwierdzenia w fundamentach biznesowych – mówi Krzysztof Kamiński, analityk TMS Brokers. Na fali zbrojeniowej hossy jak dotąd najwięcej zyskały akcje dostawców sprzętu wojskowego: Lubawy, Zrembu- -Chojnice czy Protektora. Od początku stycznia ich papiery przyniosły trzycyfrowe stopy zwrotu.
Za: Parkiet (2025-09-15), Jacek Mysior, Zbrojeniowa hossa coraz bardziej rozlewa się po rynku
Pierwszy test raportowania ESG za spółkami z GPW
Rok 2024 był pierwszym, w którym duże spółki musiały obowiązkowo przygotować raporty ESG i poddać je audytowi. Jak wynika z analizy Grant Thornton, spośród 407 notowanych firm swoje raporty opublikowało 154, z czego aż 96 proc. uzyskało "czystą" opinię audytora. To dobry sygnał, choć eksperci przestrzegają przed nadmiernym optymizmem – wciąż wiele firm traktuje ESG jako koszt, a nie inwestycję. W raportach najczęściej znalazły się tabele taksonomiczne (97 proc.) i informacje o analizie minimalnych gwarancji (94 proc.), choć część spółek przyznała, że nie sprawdza przestrzegania np. praw pracowniczych. Koszty audytów ESG mocno się różniły – od 48 tys. zł (Mirbud) do 850 tys. zł (KGHM), średnio 168 tys. zł. Najwięcej badań przeprowadził Grant Thornton (18 proc. rynku), przed PwC (14 proc.) i EY, BDO, PKF, KPMG czy Forvis Mazars. Eksperci ostrzegają, że zmiany w pakiecie Omnibus mogą ograniczyć sens raportowania, jeśli obowiązek zostanie uzależniony od liczby pracowników. Jednocześnie instytucje finansowe podkreślają, że dobrze zarządzane spółki ESG stają się liderami branż dzięki większej odporności i innowacyjności.
Za: Parkiet (2025-09-15), Katarzyna Kucharczyk, Pierwszy test spółki mają za sobą. Jak poradziły sobie z raportowaniem ESG?
Rząd zaskoczy płacą minimalną na 2026 r.? 5 tys. zł coraz bliżej
Do poniedziałku rząd musi ogłosić wysokość płacy minimalnej na 2026 r. W czerwcu zaproponował 4806 zł brutto (o 140 zł więcej niż obecnie), ale rok temu w ostatniej chwili kwota została podbita. Według Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich, tym razem niespodzianki raczej nie będzie, bo inflacja została opanowana i nie było potrzeby rewizji budżetowych wskaźników. Minimalne wynagrodzenie w Polsce pobiera ok. 3 mln osób (15 proc. pracowników). Dla nich 4806 zł brutto oznacza nieco ponad 3600 zł "na rękę". Podwyżka płacy minimalnej pociąga za sobą także inne konsekwencje – wyższe odprawy przy zwolnieniach grupowych (limit 15-krotności), większe składki ZUS dla przedsiębiorców na małym ZUS-ie oraz wyższe wynagrodzenia w okresach przestoju.
Za: Business Insider Polska (2025-09-15), Jakub Ceglarz, Rząd zaskoczy płacą minimalną na 2026 r.? 5 tys. zł coraz bliżej
Wywiad z Ludwikiem Koteckim
Członek RPP Ludwik Kotecki uważa, że bez nadzwyczajnego podatku na zbrojenia (najlepiej majątkowego) i czasowego zawieszenia części transferów socjalnych (m.in. 800+, "babciowe", renta wdowia) Polska nie utrzyma deficytu blisko 7 proc. PKB w ryzach - a zwycięzca wyborów w 2027 r. "wyciągnie Czarnego Piotrusia". Podkreśla, że mamy "szwedzkie wydatki i irlandzkie podatki": socjał ok. 18 proc. PKB przy niskich podatkach, zwłaszcza majątkowych; sugeruje choćby podwyżkę podatku od nieruchomości jako pomost do ewentualnego katastru. - Katastralnego podatku od nieruchomości nie wprowadzimy, bo na to potrzeba kilku lat, by to dobrze przygotować. To nie jest łatwe do wprowadzenia. Natomiast w międzyczasie, zanim do tego katastru dojdziemy, może trzeba by było się zastanowić nad prostym podwyższeniem podatku od nieruchomości - mówi. Krótkoterminowo rynki są spokojne (NATO/UE, brak reakcji złotego i rentowności na incydent z dronami), ale w dłuższym horyzoncie brak konsolidacji fiskalnej - w warunkach sporów politycznych i wet - zwiększa ryzyko. Kotecki chce ponadpartyjnego "pakietu bezpieczeństwa" (podatek wojenny na 5 lat, zawieszenia świadczeń, aktualizacja planu budżetowego w procedurze nadmiernego deficytu). Uszczelnianie VAT/CIT nie wystarczy wobec luki rzędu setek mld zł; niższa inflacja ogranicza dochody. W polityce pieniężnej widzi jeszcze ostrożną przestrzeń do cięć (stopy 4,75 proc. przy inflacji 2,8 proc.), a strata NBP to efekt silnego złotego i kosztu bonów pieniężnych.
Za: money.pl (2025-09-12), Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, Ludwik Kotecki: trzeba wprowadzić podatek wojenny, zawiesić świadczenia
Polska liderem wzrostu w UE mimo zagrożeń ze Wschodu
Bloomberg zwraca uwagę, że Polska, mimo granicy z ogarniętą wojną Ukrainą i Białorusią, stała się jednym z filarów gospodarczych Europy. Od 2017 r. jej PKB wzrósł o 93 proc., bijąc na głowę m.in. Wielką Brytanię (+35 proc.). W latach 2026–2027 gospodarka ma rosnąć o 3,3–3,2 proc. rocznie, podczas gdy średnia UE wyniesie 1,4–1,7 proc. Silna pozycja Polski to efekt m.in. rekordowej konsumpcji gospodarstw domowych (od Brexitu +125 proc., trzykrotnie szybciej niż w strefie euro), powrotu emigrantów z Wielkiej Brytanii oraz inwestycji unijnych. Złoty od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę (luty 2022) umocnił się o 14 proc. wobec dolara, najwięcej wśród walut rynków wschodzących. Polskie obligacje przyniosły 31 proc. łącznego zwrotu (dochód + aprecjacja), najwięcej w Europie, a indeks WIG w dolarach urósł w 2025 r. o 49 proc. Zdaniem Bloomberga, Polska staje się "gospodarczym filarem Europy" i jednocześnie dowodem, że integracja UE działa – w kontraście do Brexitu, który osłabił Wielką Brytanię i przyspieszył powrót Polaków do kraju.
Za: Bloomberg Opinion (2025-09-15), Matthew A. Winkler, „Poland’s Economy Defies Putin’s Threats and Keeps Growing”
Jawne ceny mieszkań: tak ma działać Portal DOM
Rząd chce wprowadzić pełną przejrzystość na rynku mieszkaniowym. Od 11 września deweloperzy muszą publikować ceny ofertowe mieszkań i domów, a docelowo powstać ma Portal DOM – ogólnopolska baza rzeczywistych cen transakcyjnych. Dane mają pochodzić z aktów notarialnych, banków i deweloperów, a system uśredni transakcje, by chronić prywatność kupujących. Użytkownicy będą mogli filtrować ceny po lokalizacji (nawet na poziomie ulicy), metrażu czy liczbie pokoi, a także porównywać otoczenie inwestycji. Koszt budowy systemu szacuje się na 21–26 mln zł (finansowanie z UE), roczne utrzymanie 4–5,7 mln zł. Start przewidziano najwcześniej w 2027 r., gdy gotowe będą moduły rynku pierwotnego i wtórnego. Operatorem będzie Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który prowadzi już Deweloperski Fundusz Gwarancyjny. Dzięki temu państwo zyska narzędzie do polityki mieszkaniowej, a nabywcy – wiarygodne informacje o cenach. Portal nie pokaże standardu wykończenia czy jakości inwestycji, ale ma zwiększyć jawność i ograniczyć ryzyko sztucznego zawyżania cen.
Coraz więcej ekspertów kwestionuje jednak sens projektu. Zdaniem prof. Waldemara Izdebskiego, byłego Głównego Geodety Kraju, portal nigdy nie powstanie, bo prace przeciągną się na lata, a dane zamiast rozjaśniać rynek mogą go zaciemnić. Powód? Do systemu trafiałyby wielokrotnie te same informacje – najpierw z umów deweloperskich, potem ponownie z aktów notarialnych. Wątpliwości budzi też sposób prezentacji danych. – Średnie ceny niczego nam nie powiedzą – wskazuje Michał Kubicki z KIG, przypominając, że różnice w cenach w jednej inwestycji mogą sięgać kilkudziesięciu procent. Eksperci, jak Marcin Jańczuk z Metrohouse, postulują stosowanie median zamiast średnich oraz dodawanie liczby transakcji. Alternatywą może być bezpłatne uwolnienie danych z Rejestru Cen Nieruchomości. Wystarczyłaby nowelizacja prawa geodezyjnego, a koszty byłyby niższe niż w przypadku budowy Portalu DOM, na który rząd planuje wydać ponad 20 mln zł i kolejne miliony rocznie na utrzymanie. Problemem pozostaje jednak niejednolity sposób raportowania danych przez powiaty i ryzyko luk w bazie.
Za: Bankier.pl (2025-09-15), Marcin Kaźmierczak, „Do DOM-u daleko. ‘Rządowy portal z cenami mieszkań nigdy nie powstanie. To utylizacja pieniędzy’”
Za: money.pl (2025-09-13), Karolina Wysota, „Jawność cen mieszkań i domów. Tak ma działać Portal DOM”
15.09.2025

Źródło: Red_Baron / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania