Franklin Templeton wciąż widzi perspektywy wzrostu przed europejskimi akcjami
Inwestorzy przyzwyczaili się już do myśli o innowacyjnych Stanach i tkwiącej w marazmie Europie. Jednak od początku 2025 roku to Stary Kontynent przyciąga zarówno ich uwagę, jak i pieniądze. Czy ten trend ma szansę pozostać z nami na dłużej? Eksperci z Instytutu Franklina Templetona uważają, że tak. Jest jednak kilka "ale".
Od samego początku 2025 roku europejskie parkiety radzą sobie zdecydowanie lepiej niż indeksy z Wall Street. Te drugie na razie są niżej niż na początku roku.
Głównym powodem zmiany kierunku, w którym płynie kapitał, jest nadzieja na znaczną stymulację fiskalną – głównie na obronę narodową i infrastrukturę – i oczekiwanie, że podniesie ona cykliczny wzrost gospodarczy i perspektywy zysków w Europie.
Perspektywy wzrostu w Europie w istocie się poprawiły. A to dlatego, że zarówno bodźce polityki pieniężnej, jak i fiskalnej działają jak podwójne katalizatory. Spadająca inflacja w ciągu ostatnich dwóch lat umożliwiła Europejskiemu Bankowi Centralnemu obniżenie stóp procentowych sześć razy (o ćwierć punktu za każdym razem) od 2024 r. I wkrótce prawdopodobnie nadejdzie wielka bazooka w postaci luzowania fiskalnego, zarówno ze strony Niemiec, jak i całej Unii Europejskiej (UE) – piszą Stephen Dover, CFA, Larry Hatheway i Kim Catechish z Franklin Templeton Institute.
W odpowiedzi na naciski zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne, nowy rząd koalicyjny Niemiec [Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna Niemiec (CDU) / Unia Chrześcijańsko-Społeczna w Bawarii (CSU) i Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD)] wraz z Partią Zielonych, uchwalił ustawodawstwo w izbie niższej (Bundestag) i izbie wyższej (Bundesrat), które zmienia konstytucyjny „hamulec zadłużenia” Niemiec.
Zmieniając przepisy regulujące zadłużenie rządu, nowy rząd koalicyjny zamierza stworzyć znaczną swobodę w celu zwiększenia wydatków na obronę narodową i bezpieczeństwo, a także na infrastrukturę publiczną. Konkretnie, 500 miliardów euro, co odpowiada aż 11,6% produktu krajowego brutto (PKB), z czego 50 miliardów euro przeznaczono na transformację energetyczną Niemiec. Ponadto wydatki inwestycyjne na obronę przekraczające 1% PKB są trwale wyłączone z „hamulca zadłużenia”.
Reklama
Łączne szacunki sugerują, że na obronę narodową i europejską przeznaczonych zostanie około 400 miliardów euro (9,3% PKB). To już oszałamiająco duże źródło wydatków fiskalnych mniej więcej podwoi się na poziomie europejskim, o ile UE zobowiąże się do podobnej kwoty nowych wydatków na cele wojskowe, obronne i bezpieczeństwa narodowego. Planowane nowe wydatki powinny przyćmić wszelkie bodźce fiskalne widziane w okresie powojennym po obu stronach Atlantyku, z wyjątkiem tego, co miało miejsce podczas pandemii COVID-19.
Naszym zdaniem trudno przecenić historyczny i ekonomiczny wpływ tego, co potencjalnie czeka Europę. Ten przełomowy ruch Niemiec ma wsparcie Komisji Europejskiej, która naciska na państwa członkowskie UE, aby złagodziły swoje zasady dotyczące wydatków, aby umożliwić reszcie kontynentu zwiększenie inwestycji w obronę i infrastrukturę. Co więcej, wsparcie fiskalne UE zachęca do inwestowania w europejskie firmy, co odzwierciedla rosnącą świadomość, że Stany Zjednoczone (a w szczególności administracja Trumpa) stały się mniej niezawodnym sojusznikiem wojskowym.
Komisja Europejska ogłosiła również plan ReArm Europe, który zapewnia państwom członkowskim UE przestrzeń fiskalną na zwiększenie wydatków na obronę narodową o 1,5% rocznie, co odpowiada 650 miliardom euro w ciągu czterech lat. Zapewnia również nowy instrument pożyczkowy w wysokości kolejnych 150 miliardów euro na inwestycje w obronę pochodzące z UE.
Te inicjatywy, jeśli zostaną zrealizowane, będą promować znaczną aktywność sektora publicznego i prywatnego. W związku z tym różne podmioty sektora publicznego i prywatnego gwałtownie zrewidowały w górę swoje prognozy realnego PKB dla Niemiec i Europy, szczególnie na rok 2026. Na przykład Instytut w Kilonii spodziewa się, że niemiecki impuls fiskalny wynoszący ponad 1% PKB podniesie wzrost PKB Niemiec z prawie 0% w tym roku do 1,5% w przyszłym roku, co będzie jego największym przyspieszeniem od czasu pandemii.
W przypadku reszty strefy euro ożywienie w Niemczech powinno przynieść skutki uboczne w postaci dodatkowego prawie pół punktu procentowego do ogólnego wzrostu w Europie do 2026 roku.
Z kolei szacunki wzrostu PKB USA zostały ostatnio zrewidowane w dół z powodu gwałtownego wzrostu niepewności w polityce gospodarczej USA (np. niekonsekwentne zapowiedzi wprowadzenia ceł i zwolnienia w rządzie federalnym).
Wzrost PKB w Europie a inwestycje
Dla inwestorów podwyżki realnego wzrostu PKB w Europie są znaczące. Zyskowność jest wysoce cykliczna, poprawiając się wraz z przyspieszeniem realnej aktywności. Co więcej, prognozy zysków europejskich spółek rosną zarówno w ujęciu bezwzględnym jak i w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Na przykład w ciągu ostatniego miesiąca europejskie i niemieckie prognozy konsensusu zysków wzrosły z 5% do 12%. Tymczasem według FactSet rewizje zysków amerykańskich spółek (na podstawie indeksu S&P 500) generalnie przesunęły się w dół i to w szybszym tempie niż to zwykle obserwowane w pierwszym kwartale roku.
W tej sytuacji inwestorzy ponownie przeszacowują szanse i ryzyka inwestycji w europejskie rynki akcji. Długo pozostające w tyle pod względem wyników globalnych rynków akcji europejskie akcje były do niedawna notowane z dyskontem wynoszącym 30%-40% w stosunku do swoich amerykańskich odpowiedników.
Uważamy, że niższe wyceny w Europie zaczynają przyciągać łowców okazji. Nie jest zaskoczeniem, że europejskie sektory, które najprawdopodobniej skorzystają na zwiększonych wydatkach rządowych na obronę, bezpieczeństwo i infrastrukturę, gwałtownie wzrosły w tym roku. Obejmuje to firmy z branży lotniczej, kontraktów obronnych i technologii informatycznych. Odzwierciedla to również zmianę nastawienia inwestorów w Stanach Zjednoczonych i gdzie indziej na korzyść sektorów, stylów i firm, które w ostatnich latach nie radziły sobie najlepiej pozostając w cieniu rynkowej dominacji Magnificent Seven.
Europa tak, ale...
Głównym ryzykiem dla scenariusza dalszego wzrostu europejskich rynków jest eskalacja wojen celnych, która może potencjalnie podważyć zaufanie gospodarcze i finansowe, powodując znaczne spowolnienie gospodarcze, a nawet recesję.
Podobnie jak inni inwestorzy, mamy trudności z ilościowym określeniem prawdopodobieństwa eskalacji wojny handlowej. Obawą nie jest to, że Europa jest w dużym stopniu zależna od eksportu do Stanów Zjednoczonych (który stanowi mniej niż 10% całkowitego eksportu większości krajów europejskich). Obawą jest raczej niepewność, jaką wojna handlowa mogłaby spowodować we wszystkich gospodarkach – zwracają uwagę specjaliści z Franklin Templeton Institute.
Drugie ryzyko tkwi w gotowości Europy do wykorzystania nowo odkrytej luki fiskalnej w celu zwiększenia wydatków. W końcu politycy składają obietnice, których czasami nie dotrzymują. Jednak w tym przypadku ryzyko wydaje się mniejsze. Europejskie postrzeganie zagrożenia ze strony Rosji jest niewątpliwie dobrze ugruntowane przez wojnę rosyjsko-ukraińską, a dla Europy Stany Zjednoczone stały się mniej wiarygodnym partnerem obronnym.
Stąd wydaje nam się prawdopodobne, że Europa poważnie podchodzi do realizacji swojego zobowiązania do wspólnej obrony i bezpieczeństwa.
Efekt FOMO?
Tu rodzi się naturalne pytanie, czy nie jest już za późno, aby wykorzystać pozytywny zwrot na rynkach europejskich? W końcu Europa już wystrzeliła do przodu na początku 2025 r. W ciągu niecałych trzech miesięcy tego roku szeroki indeks akcji europejskich (Stoxx 600) wzrósł o 8,5%, podczas gdy S&P 500 spadł o 3,5%. Ta 12-punktowa różnica zwrotu jest duża i nietypowa.
Naszym zdaniem nie jest to wystarczający powód, aby powstrzymać inwestorów przed zmianą alokacji w stronę aktywów z Europy. Tegoroczne stopy zwrotu to efekt rzeczywistych czynników, które obecnie działają na korzyść Starego Kontynentu, w tym poprawy perspektyw wzrostu cyklicznego i zysków firm, korzystniejsze wyceny i większa pewność inwestorów. Wydaje nam się, że są to kluczowe zalety Europy w 2025 r. w porównaniu z tym, co oferują Stany Zjednoczone. Krótko mówiąc, stary świat staje się nowym celem dla inwestorów. W naszej analizie ta zmiana jest uzasadniona i wciąż znajduje się na wczesnym etapie. W przypadku inwestorów uważamy, że nadszedł czas, aby rozważyć Europę – konkludują prezes, szef badań i strateg inwestycyjny Franklin Templeton Institute.
27.03.2025

Źródło: CTatiana / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania