Gorący maj na rynkach wschodzących
Negocjacje amerykańsko-chińskie, niespodziewany obrót spraw w Malezji, problemy w Argentynie oraz interwencja banku centralnego w Turcji te wydarzenia przykuły uwagę inwestorów
Majowe podsumowanie wydarzeń na rynkach wschodzących zaczynamy od Chin. Głównym tematem mijającego miesiąca pozostaje wciąż nierozwiązana kwestia wojny handlowej między Państwem Środka a USA. Jest ona jednym z głównych czynników, które wpływają na nastroje na giełdach azjatyckich. W czasie polskiej „majówki” w Pekinie toczyły się rozmowy z przedstawicielami Stanów Zjednoczonych i Chin. Tak jak przewidywano spotkanie nie przyniosło żadnych kluczowych ustaleń, ani tym bardziej rozwiązania sporu. Strona chińska poinformowała, że w niektórych kwestiach udało się poczynić pewne postępy, jednak obie strony wciąż różnią się co do kluczowych kwestii. Na liście żądań Amerykanów kluczowym punktem jest bowiem obniżenie deficytu handlowego w stosunku do Chin o 200 mld dolarów w ciągu najbliższych dwóch lat oraz wstrzymanie subsydiowania przez ten kraj podmiotów z sektora przemysłowego.
Reklama
Kilka dni po zakończeniu negocjacji przedstawiciele chińskiej administracji ogłosili termin otwarcia sektora finansowego dla kapitału zagranicznego. Chodzi o zniesienie limitów w zakresie udziału firm zagranicznych w chińskich firmach finansowych. Termin liberalizacji przepisów wyznaczono na 30 czerwca br. Krok ten był zapowiadany już w ubiegłym roku, wskazuje się jednak, że złagodzenie przepisów ma również pomóc w rozmowach z USA. Jeden z amerykańskich podmiotów – J.P. Morgan Chase & Co – już złożył wniosek do urzędu o uruchomienie nowego podmiotu w Państwie Środka, w którym amerykański bank miałby 51% udziałów.
Rozmowy w sprawie wojny handlowej nie zakończyły się na jednym spotkaniu. W drugiej połowie maja odbyła się kolejna runda rozmów, tym razem w Waszyngtonie. Po ich zakończeniu przedstawiciele USA i Chin poinformowali, że udało im się osiągnąć porozumienie w sprawie deficytu handlowego. Według doniesień Państwo Środka miało zobowiązać się do „znaczącego” wzrostu importu produktów amerykańskich. Strony mają także zacieśnić współpracę w zakresie ochrony własności intelektualnej. To jednak nie koniec negocjacji – w czerwcu przedstawiciele USA mają ponownie przylecieć do Pekinu. Bez wątpienia nie będą one łatwe. W miniony czwartek administracja Donalda Trumpa poinformowała, że jeśli Chiny nie rozwiążą problemu kradzieży własności intelektualnej to USA nałożą cła w wysokości 50 mld dolarów na produkty importowane z Państwa Środka. Administracja w Chinach poinformowała, że w kontekście wypracowanego porozumienia komunikat ten jest zadziwiający i wierzy, że „USA nie będzie działać impulsywnie”. W efekcie po przejściowym wzroście entuzjazmu na chińskiej giełdzie znów zagościła nerwowość, a indeks CIS300 zyskał od początku miesiąca jedynie +1,0%.
Oprócz chińsko-amerykańskiego sporu w mijającym miesiącu rynki żyły także wyborami parlamentarnymi w Malezji. Głosowanie przyniosło spore zaskoczenie – zwycięzcą bowiem okazała się nie - jak zakładano - koalicja rządząca, która utrzymywała się u władzy od 1957 roku, lecz Pakatan Harapan, ugrupowanie opozycyjne przewodzone przez byłego premiera Mahathira Mohamada. 92-letni lider partii przerwał emeryturę, by „przywrócić w kraju praworządność”. Byłego premiera Najiba Razaba oskarża się bowiem o korupcję. Na nieoczekiwany przebieg zdarzeń rynki początkowo zareagowały niepokojem. Zburzony został bowiem dotychczasowy porządek. Co więcej Mohamad zapowiadał bowiem, że reforma z 2015 r. wprowadzająca ogólny podatek od dóbr i usług (ang. The Goods and Services Tax, GST) zostanie unieważniona, a kraj powróci do stosowania podatku od sprzedaży. Zmiana ta negatywnie wpłynęłaby na stan finansów publicznych. W środę 23 maja nowy premier zapowiedział, że jego rząd będzie dążył do ograniczenia zadłużenia, które wynosi 1 bilion ringittów, czyli ok. 250 mld dolarów. To ok 65% PKB Malezji. Wysokość zadłużenia okazała się wyższa niż przedstawiał to poprzedni premier – mówił on, ze poziom ten wynosi 55% PKB. Na informację o istotnie wyższym zadłużeniu rynki zareagowały spadkami. Kolejne spore spadki miały miejsce w tym tygodniu, po tym jak Mohamad zapowiedział, że projekt linii kolejowej do Singapuru (wart kilka miliardów dolarów) nie będzie realizowany. W ujęciu miesięcznym indeks KLCI spadł o przeszło -7,3%.
W trudnej sytuacji znalazła się też Argentyna. Po raz kolejny w historii sytuacja gospodarcza kraju pogorszyła się na tyle, że konieczne było wystosowanie prośby o pomoc do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). MFW oficjalnie potwierdził, że kraj zawnioskował o pomoc finansową. Według nieoficjalnych źródeł mowa o 30 mld dolarów. Pozyskane finansowanie ma pomóc ustabilizować kurs argentyńskiej waluty. Na przełomie kwietnia i maja stopy procentowe podnoszono trzykrotnie (obecnie poziom stawki referencyjnej to 40%), jednak to nie pomogło powstrzymać jej deprecjacji – od początku miesiąca jej wartość względem dolara spadła o przeszło -16,6%. Trudności gospodarcze są efektem wdrażanych reform gospodarczych prezydenta Mauricio Macriego, który dąży do ograniczenia protekcjonizmu i wysokich wydatków publicznych. Problemy wynikają także z suszy, która nawiedziła kraj w ostatnim czasie i uderzyła w sektor rolniczy (obok USA i Chin kraj ten jest jednym z czołowych eksporterów żywności).
Gwałtowny spadek wartości krajowej waluty to nie tylko problem Argentyny, zmaga się z nim także Turcja. W drugiej połowie miesiąca kurs liry względem dolara ustanowił nowy historyczny dołek – jego wartość spadła do 0,204 dolarów. Deprecjacja przyspieszyła m.in. w związku z zapowiedzią zwiększenia wpływu prezydenta Tayyipa Erdogana na politykę pieniężną. Prezydent zapowiedział, że jeśli wygra czerwcowe wybory, jego kompetencje wzrosną. W swoich wcześniejszych wypowiedziach wielokrotnie dawał do zrozumienia, że jest przeciwnikiem zaostrzania polityki monetarnej i opowiada się za większa akcją kredytową. Wobec coraz trudniejszej sytuacji na działanie zdecydował się turecki bank centralny. W środę 23 maja, podczas nadzwyczajnego posiedzenia, podniósł stopy procentowe z 13,5% do 16,5% (tygodniowa stopa repo). Od tego czasu kurs liry systematycznie rośnie – jest o blisko +1% wyższy niż tydzień temu. Mimo tego zwraca się uwagę, że działanie banku może być spóźnione i nie przyniesie pożądanego efektu.
W maju sporo działo się także w Rosji. Na początku miesiąca Władimir Putin oficjalnie objął urząd prezydenta, po raz czwarty. Przy tej okazji zapowiedział, że Rosja doświadczy „gospodarczego i technologicznego przełomu”. Na stanowisko premiera mianował Dmitrija Miedwiediewa, który funkcję tę sprawuje nieprzerwanie od 2012 r. Na ministra finansów wybrano Antona Siluanova, zwolennika dyscypliny budżetowej. W jednym z wystąpień w mediach zapowiedział on, że plan budżetowy zostanie skonstruowany w oparciu o cenę ropy w wysokości 40 dolarów za baryłkę. Jak wyjaśnił, władze chcą by Rosyjski budżet był niezależny od wahań cen ropy. Do planów decydentów na kolejną kadencję odniósł się rosyjski bank centralny. Jak powiedziała Elvira Nabiullina, szefowa Centralnego Banku Rosji, cel postawiony przez Władimira Putina jest ambitny, zakłada bowiem wzrost PKB na poziomie 4%, a to powyżej globalnej średniej. Równocześnie dodała, że władze monetarne oczekują, że w latach 2018-2020 produkcja krajowa będzie rosła w tempie oscylującym w granicach 1,5-2%. Podkreśliła, że pobudzenie dynamiki powinno wynikać z reform strukturalnych, a bank centralny nie pozwoli na poświęcenie stabilności finansowej by osiągnąć postawiony cel.
Zawirowania na rynkach wschodzących nie sprzyjały cenom aktywów. Sytuację dodatkowo pogarszał rosnący kurs dolara – od początku maja jego wartość względem euro wzrosła o blisko +4%. W efekcie wartość indeksu MSCI EM spadła w ciągu mijającego miesiąca o -3,3%.
30.05.2018

Źródło: shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania