Rynki rozwinięte nie do zatrzymania - opinie zarządzających
Pierwsza połowa tego roku nie była łaskawa dla inwestujących na rynkach wschodzących. Posiadacze jednostek funduszy akcji emerging markets od początku roku stracili średnio ponad -5%. Nerwy udzieliły się w szczególności inwestorom lokującym kapitał w Turcji. Miesięczne straty w tym roku potrafiły momentami przekraczać tam nawet -15%. Zdaniem wielu ekspertów, podczas gdy rynki wschodzące nie rozpieszczają inwestorów, na rynkach rozwiniętych hossa trwa w najlepsze. Zarządzający funduszami coraz śmielej mówią o odradzającej się sile takich gospodarek jak Stany Zjednoczone czy Japonia. Zauważają to również klienci krajowych TFI, którzy w pierwszym półroczu br. wpłacili do funduszy globalnych rynków rozwiniętych blisko +140 mln zł – to największy napływ w historii.
Niecałe dwa miesiące temu, światowe giełdy silnie zareagowały na zapowiedź szefa Fedu o możliwym, stopniowym wycofywaniu się z programu luzowania polityki pieniężnej w USA. Ta wiadomość zmroziła krew w żyłach wielu inwestorów, a na głównych giełdach świata królowała czerwień. Amerykański rynek, którego ta informacja najbardziej powinna dotyczyć, zdołał już jednak odrobić z nawiązką majowo-czerwcowe przeceny. Keith Wade, główny ekonomista Schroders zwraca uwagę, że polityka Fedu będzie w dalszym stopniu determinowała koniunkturę na światowych giełdach. Inwestorzy szukają obecnie miejsca, gdzie najlepiej ulokować kapitał. Wszystko wskazuje, że wybór padł na rozwinięte rynki. Z uwagi na tegoroczne przeceny ceny surowców, nie ma co liczyć na rychłą poprawę koniunktury na rynkach wschodzących, co tym bardziej powinno zachęcać do inwestycji w akcje japońskich czy amerykańskich przedsiębiorstw.
W podobnym tonie wypowiada się także Russ Koesterich, główny strateg inwestycyjny BlackRock. Ekspert zauważa jednak, że dane makro napływające z amerykańskiej gospodarki nie są do końca satysfakcjonujące. Rozczarował głównie wskaźnik sprzedaży detalicznej, a pomimo tworzenia nowych miejsc pracy przyrost PKB jest też wciąż zbyt wolny. Mimo to główne indeksy z Wall Street biją historyczne rekordy. Zdaniem Russa Koesterich’a inwestorzy będą dalej wierzyć w amerykańskie akcje, dopóki nie zostaną kolejny raz postraszeni przez Rezerwę Federalną. Jego zdaniem hossa na Wall Street potrwa jeszcze od 6 do 12 miesięcy.
Lisa Myers z Franklin Templeton Global Equity Group, zauważa z kolei potencjał jaki rodzi się na rozwiniętych rynkach Europy Zachodniej. Jej zdaniem wyraźnie widać polepszenie się nastrojów inwestycyjnych w strefie euro. Poszczególne rządy muszą zrobić wszystko, aby pobudzić wzrost – to pomoże w redukcji deficytów budżetowych i pomoże gospodarkom. Inwestorzy będą mogli wtedy liczyć na duże zyski wielu nisko wycenianych dzisiaj akcji europejskich firm.
Zarządzający HSBC uważnie przyglądają się akcjom japońskim. Ich zdaniem giełda w Tokio nadal będzie napędzana luźną polityką pieniężną prowadzoną przez Bank Japonii. Spodziewają się więc trwałego wzrostu cen japońskich akcji w długim okresie. Ich zdaniem inwestując w Japonii, możemy spodziewać się zysku sięgającego nawet +30% w ciągu najbliższego roku.
W chwili obecnej polscy inwestorzy mogą inwestować na globalnych rynkach gospodarek rozwiniętych za pośrednictwem 8 funduszy z oferty krajowych TFI i 33 produktów zarządzanych przez zagraniczne instytucje.

Niecałe dwa miesiące temu, światowe giełdy silnie zareagowały na zapowiedź szefa Fedu o możliwym, stopniowym wycofywaniu się z programu luzowania polityki pieniężnej w USA. Ta wiadomość zmroziła krew w żyłach wielu inwestorów, a na głównych giełdach świata królowała czerwień. Amerykański rynek, którego ta informacja najbardziej powinna dotyczyć, zdołał już jednak odrobić z nawiązką majowo-czerwcowe przeceny. Keith Wade, główny ekonomista Schroders zwraca uwagę, że polityka Fedu będzie w dalszym stopniu determinowała koniunkturę na światowych giełdach. Inwestorzy szukają obecnie miejsca, gdzie najlepiej ulokować kapitał. Wszystko wskazuje, że wybór padł na rozwinięte rynki. Z uwagi na tegoroczne przeceny ceny surowców, nie ma co liczyć na rychłą poprawę koniunktury na rynkach wschodzących, co tym bardziej powinno zachęcać do inwestycji w akcje japońskich czy amerykańskich przedsiębiorstw.
W podobnym tonie wypowiada się także Russ Koesterich, główny strateg inwestycyjny BlackRock. Ekspert zauważa jednak, że dane makro napływające z amerykańskiej gospodarki nie są do końca satysfakcjonujące. Rozczarował głównie wskaźnik sprzedaży detalicznej, a pomimo tworzenia nowych miejsc pracy przyrost PKB jest też wciąż zbyt wolny. Mimo to główne indeksy z Wall Street biją historyczne rekordy. Zdaniem Russa Koesterich’a inwestorzy będą dalej wierzyć w amerykańskie akcje, dopóki nie zostaną kolejny raz postraszeni przez Rezerwę Federalną. Jego zdaniem hossa na Wall Street potrwa jeszcze od 6 do 12 miesięcy.
Lisa Myers z Franklin Templeton Global Equity Group, zauważa z kolei potencjał jaki rodzi się na rozwiniętych rynkach Europy Zachodniej. Jej zdaniem wyraźnie widać polepszenie się nastrojów inwestycyjnych w strefie euro. Poszczególne rządy muszą zrobić wszystko, aby pobudzić wzrost – to pomoże w redukcji deficytów budżetowych i pomoże gospodarkom. Inwestorzy będą mogli wtedy liczyć na duże zyski wielu nisko wycenianych dzisiaj akcji europejskich firm.
Zarządzający HSBC uważnie przyglądają się akcjom japońskim. Ich zdaniem giełda w Tokio nadal będzie napędzana luźną polityką pieniężną prowadzoną przez Bank Japonii. Spodziewają się więc trwałego wzrostu cen japońskich akcji w długim okresie. Ich zdaniem inwestując w Japonii, możemy spodziewać się zysku sięgającego nawet +30% w ciągu najbliższego roku.
W chwili obecnej polscy inwestorzy mogą inwestować na globalnych rynkach gospodarek rozwiniętych za pośrednictwem 8 funduszy z oferty krajowych TFI i 33 produktów zarządzanych przez zagraniczne instytucje.
Piotr Kawala, asystent analityka
Analizy Online
Rynek funduszy
Komentarze i prognozy
26.07.2013

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania