Baltic Capital TFI: stawiamy na fundusze otwarte po tym, co stało się z rynkiem FIZ-ów
Jedno z najmłodszych towarzystw funduszy w Polsce w wakacje wystartuje z parasolem funduszy otwartych. Będzie bezpieczna przystań, fundusz absolutnej stopy zwrotu i dwa fundusze z domieszką akcji
Rozmawiamy z Arkadiuszem Boguszem, współzałożycielem, prezesem i dyrektorem inwestycyjnym Baltic Capital TFI oraz Marcinem Wińskim, członkiem zarządu.
Analizy.pl (AOL): Podobno jesteście już na ostatniej prostej do uruchomienia zapowiadanego parasola otwartych funduszy SFIO.
Reklama
Arkadiusz Bogusz (AB): Zgadza się, Komisja Nadzoru Finansowego zatwierdziła nam prospekt emisyjny parasola funduszy SFIO. Najważniejszy krok za nami. Jesteśmy na zaawansowanym etapie ustaleń z agentem transferowym i depozytariuszem. Będziemy się starali, żeby wystartować z pierwszą wyceną subfunduszy 30 lipca. Cieszymy się, że zielone światło od KNF dostaliśmy stosunkowo szybko, bo po okresie roku.
AOL: Ile będzie subfunduszy w ramach parasola?
AB: Mamy zgodę na sześć, ale zaczynamy na razie z czterema. Baltic Konserwatywny – to fundusz obligacji polskich, ale i zagranicznych z ratingiem inwestycyjnym, w którym duration (średnia zapadalność instrumentów w portfelu, przyp.) nie przekracza 3 lat. Kolejny fundusz to Baltic Makro Alokacji, w którym będziemy kontynuować to, co robiliśmy w ostatnich pięciu latach w jego zamkniętym odpowiedniku Baltic Macro FIZ. Będzie to więc fundusz absolutnej stopy zwrotu, w którym będą różne klasy aktywów i dynamiczna alokacja. Dwa pozostałe to Baltic Stabilnego Dochodu i Baltic Zrównoważony. One będą nieco bardziej agresywne w stosunku do poprzedniego i będą do pewnego stopnia skorelowane z rynkiem akcji. W ich przypadku w grę również wchodzi nie tylko rynek polski, ale i zagraniczne – w statutach zapisaliśmy sobie proporcję pół na pół, więc mamy dużą elastyczność.
Marcin Wiński (MW): Chcemy się skoncentrować na funduszach otwartych, bo widzimy, jak trudny zrobił się rynek dla funduszy zamkniętych i ze względu reputacyjnych jak i kosztowych. Zostaliśmy niesłusznie umieszczeni w „jednym worku” z pozostałymi zarządzającymi funduszami zamkniętymi, którzy stracili reputację i w końcu zezwolenie na prowadzenie działalności. To było dla nas niesprawiedliwe, gdyż na każdym kroku udowadnialiśmy, że nasz proces inwestycyjny jest zupełnie inny. Stawiamy na płynność, rzetelność i wysoką jakość. Ograniczenia związane z funduszami zamkniętymi nie pozwalały nam na zaprezentowanie sukcesów wynikowych. Teraz chcemy więc przenieść to, co robiliśmy w funduszach zamkniętych na fundusze otwarte, które są w opinii nadzorcy, dystrybutorów i klientów bardziej transparentne i o których informacje są ogólnodostępne. W efekcie to, co dotychczas było dostępne dla wybranych, często zamożnych osób, chcemy udostępnić teraz możliwie szeroko, by każdy mógł skorzystać z naszych najlepszych praktyk.
AOL: Czy planujecie uruchomić „czysty” fundusz akcji?
AB: To jeden z tych dwóch, które czekają na swoją kolej. Najpierw chcemy zobaczyć, jakie będzie zainteresowanie szczególnie funduszem zrównoważonym. Jeżeli apetyt na produkty akcyjne okaże się duży, to nie będziemy się wahać.
AOL: W branży finansowej, a inwestycyjnej zwłaszcza, żeby się utrzymać trzeba mieć albo skalę, albo być w czymś wyspecjalizowanym. Gdzie w tej układance będzie Baltic Capital TFI ze swoim parasolem SFIO?
AB: Chcemy konkurować jakością. Na podstawie wyników naszych funduszy zamkniętych, uważamy, że będziemy mogli mocno zaistnieć również w funduszach SFIO w konkurencyjnych peer grupach, bo w dużej mierze będziemy korzystać z rozwiązań już sprawdzonych. Szczególnie duże nadzieje wiążemy z Baltic Makro Alokacji. Naszym celem jest to, żeby stopa zwrotu z funduszy nie była skorelowana z żadnym rynkiem. To jest trudny fundusz do zarządzania, bo wymaga ogromnej wiedzy o zarządzaniu ryzykiem. Udało się nam taką strategię zbudować w funduszu zamkniętym.
AOL: Jak będzie wyglądać sieć dystrybucji nowych funduszy, zwłaszcza w kontekście zamykania się banków na szeroką dystrybucję funduszy niezależnych TFI?
AB: Rzeczywistość rynkowa jest trudna. Pewnie zaczniemy od domów maklerskich i family office. Dobrze byłoby jednak porozumieć się z bankową siecią dystrybucji. Ale zdajemy sobie też sprawę, że dużych dystrybutorów trzeba najpierw przekonać do siebie historią stóp zwrotu. Uważam jednak, że prędzej czy później banki będą musiały otworzyć się nieco na szerszą dystrybucję funduszy i podmioty zewnętrzne, ze względu na niskie oprocentowanie depozytów, jak i ze względu na to, że tego oczekiwałby KNF w procesie doradztwa, prowadzonym przez banki.
MW: Mamy nadzieję, że rynek zostanie w końcu unormowany w kwestii rozliczeń i tzw. zachęt. Ten temat wciąż nie jest zamknięty. W dużym stopniu paraliżuje dystrybutorów przed podejmowaniem jakichś długoterminowych zobowiązań. Bierzemy to pod uwagę i będziemy cierpliwe czekać na rozstrzygnięcie. Gdy tak się stanie, pojawi się większe pole dla nas, jeżeli chodzi o szeroką dystrybucję. Na chwilę obecną jesteśmy zadowoleni z faktu, że mamy już co raz liczniejszą grupę partnerów, którzy będą uczestniczyć w procesie dystrybucji od samego początku istnienia funduszy. To podmioty, które charakteryzują się dużą odpowiedzialnością w budowaniu własnej oferty produktowej, cenią jakość i weryfikują niezawodność funduszy. To dla nas wiele znaczy.
AOL: Co z internetowym kanałem dystrybucji i dotarciem do klienta masowego? Pokładacie w nim nadzieję?
AB: Jak najbardziej, choć ten kanał rozwija się wolno. Wielu oczekiwało internetowej rewolucji w sprzedaży funduszy już dawno, ale ona cały czas przed nami. Być może to będzie jak efekt kuli śnieżnej, że z czasem trend coraz szybciej będzie przybierać na sile. Myślę jednak, że pandemia do pewnego stopnia przyczyni się do zwiększenia popularności tego internetowego kanału sprzedaży. Z naszego punktu widzenia, bardzo byśmy tego chcieli.
MW: Oczywiście przygotowujemy również własny, internetowy kanał dystrybucji dostępny na stronie towarzystwa. Sądzimy, że będzie gotowy niedługo po uruchomieniu funduszy.
AOL: Coraz więcej TFI, również tych mniejszych, zaczyna publikować składy portfeli częściej niż tylko przy okazji sprawozdań dwa razy do roku z dużym opóźnieniem. Czy też macie to z tyłu głowy?
MW: Na razie nie, ale jeżeli to będzie tzw. „game changer”, a więc jeśli faktycznie dystrybutorzy i klienci zaczną bardzo na to zwracać uwagę i determinować decyzje inwestycyjne na bazie tego, czy ktoś publikuje składy portfeli czy nie, to na pewno będzie to dla nas zachęta, żeby zacząć to robić. Jeżeli jednak to ma być dodatkowe działanie, z którego nic nie wynika, bo mało kto zagląda do składu portfeli, no to zastanawiam się na ile takie działanie, przynajmniej na dziś, jest dla nas uzasadnione.
AOL: Za nami szalony kwartał na globalnych rynkach. Co Państwa zaskoczyło najbardziej?
AB: Przede wszystkim działania banków centralnych. Nie spodziewaliśmy się, że te instytucje w tak krótkim czasie zdecydują się na tak mocny impuls. Wydawało nam się, że ten powinien być rozłożony na miesiące. Banki centralne zapewniają nas, że jeszcze mają amunicję. I rzeczywiście wymyślają kolejne pomysły mające na celu dostarczenie paliwa do gospodarki, zapewnienie płynności, ale ciekawe jest to, że reakcja rynkowa jest już inna niż jeszcze parę lat temu. Już na S&P 500 nie robi się +4% tylko dlatego, że szef Fed wyjdzie i coś powie. Jasne, wciąż rynki reagują, ale widać, że już są trochę mniej wrażliwe na tę amunicję.
AOL: W jakich branżach, sektorach upatrujecie inwestycyjnych okazji teraz?
AB: Ciekawy jest sektor bankowy. Uważamy, że jesteśmy gdzieś w okolicy dna, mając na uwadze ostatnie obniżki stóp procentowych. Oczywiście nie sądzimy, że banki centralne już za parę miesięcy będą podwyższać stopy procentowe, natomiast widzimy zarówno dużą efektywność kosztową banków jak i mamy nadzieję na brak dalszej presji regulacyjnej. A w końcu stopy procentowe będą musiały pójść do góry. Naturalne będzie odbicie w gospodarce w 2021 r. i stworzą się warunki do tego, żeby banki centralne przynajmniej były mniej ekspansywne w swoje polityce. To może spowodować wzrost oczekiwań co do podwyżki stóp procentowych, a to już będzie działało na wyceny w sektorze bankowym. Podobnie, jeśli chodzi o sektor budowlany, również w Polsce. Wiemy, że rząd przeznaczy duże kwoty na inwestycje w związku też z dotacjami unijnymi. Dodatkowo, gorsza sytuacja na rynku pracy spowoduje, że zasób siły roboczej będzie nieco tańszy dla firm budowlanych, co powinno wpłynąć na poprawę marży.
AOL: A co z inflacją? We wtorek mieliśmy szybki odczyt na poziomie znacznie wyższym niż tzw. konsensus rynkowy.
AB: Cóż, mamy jedne z najniższych ujemnych realnych stóp procentowych na świecie. Rzeczywiście ta sytuacja jest niekomfortowa dla inwestorów na rynku obligacji i oszczędzających na lokatach. Myślę, że te wtorkowe dane nie są wielkim zaskoczeniem w tym sensie, że już przed pandemią odczyty inflacji były już wysokie. To nie jest tak, że ta presja stworzyła się teraz naturalnie w ciągu miesiąca. Oczywiście było uderzenie deflacyjne po pandemii, bo ludzie przestali chodzić do restauracji i sklepów, natomiast wydaje mi się, że podwyższona ścieżka inflacji, wyższa niż dziś zakłada rynek, jest absolutnie realna, bo za chwilę wrócimy do, pracy do sklepów i do wydawania. Luźna polityka naszego banku centralnego plus programy unijne, a do tego depozyty na zero, które skłonią ludzi do większej konsumpcji, to wszystko może wywołać jeszcze większą presję inflacyjną. Tłumić będzie to pogarszająca się sytuacja się na rynku pracy. W sumie, wyższe odczyty inflacji mogą więc nam towarzyszyć w okresie wakacji, ale od września pewnie ta presja zacznie spadać.
01.07.2020

Źródło: Arkadiusz Bogusz
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania