Saturn TFI: „wycięcie” FIZ-ów byłoby niekorzystne dla rynku kapitałowego
Inwestorzy, wycofując kapitał z FIZ-ów, przenoszą środki za granicę. To ogranicza źródło finansowania dla polskich podmiotów, uważa Sławomir Kamiński, prezes Saturn TFI
Analizy Online (AOL): Od połowy ubiegłego roku obserwujemy zmianę sentymentu na rynku FIZ-ów. Po długim okresie rosnącej popularności i wysokich napływów, klienci zaczęli wycofywać środki. Co za tym stoi?
Reklama
Sławomir Kamiński (SK): Mamy dwie grupy klientów. Dedykowanych, którzy zaczęli odchodzić od FIZ-ów w wyniku zmian przepisów podatkowych, które uchwalono 2 lata temu. Środków nie wycofano w jednym momencie, trend ten był rozłożony w czasie i dalej trwa. Widać tendencję do likwidacji takich struktur w Polsce, a kapitał jest przenoszony za granicę, ze szkodą dla polskiego rynku funduszy. To też wiąże się z niepewnością polityczną. Jeśli chodzi o produkty określane mianem „detalicznych”, które nie są „szyte na miarę”, to ten segment w ostatnich latach rozwijał się bardzo dynamicznie. Zamożni inwestorzy doceniali zalety tego typu funduszy. Jednak przypadki niepłynności, czy spadków wycen, tak jak miało to miejsce w funduszach nieruchomościowych, przełożyły się na postrzeganie wszystkich produktów, a w konsekwencji odpływ środków. Pomimo że inwestorzy są świadomi specyfiki funduszu zamkniętego, to okazało się, że wszyscy są zdziwieni, że taki produkt może być niepłynny. A to przecież podstawowa cecha tych rozwiązań. Jeden niepłynny fundusz w jednym TFI wpływa na cały rynek – produkty o dobrej i stabilnej strukturze również zanotowały odpływy.
AOL: Czy można jakoś z tym walczyć?
SK: Potrzebna jest edukacja i dostęp do rzetelnej informacji dla potencjalnych i obecnych uczestników funduszu. Informacja powinna być pełna – emitent powinien niejako „rozebrać” się przed inwestorem i pokazać kompleksowo swoją sytuację, by pozyskać pieniądze. Jednocześnie wadliwe i błędnie skonstruowane produkty powinny zniknąć z rynku.
AOL: Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) przypominała, że w przypadku emisji niepublicznych dostęp do informacji powinny mieć tylko osoby, do których skierowana jest oferta. Argumentowano, że podawane informacje mogły wpływać na decyzje inwestycyjne i prowadzić do tzw. missellingu.
SK: Misselling jest zjawiskiem, z którym spotykamy się nie tylko na rynku finansowym. Jeśli jednak mówimy o misselingu w tym obszarze, to powinniśmy zwrócić szczególną uwagę na fakt, że to zjawisko dotyczy wszystkich proponowanych produktów inwestycyjnych, które dają sprzedawcy wysoką prowizję. Pełna informacja o funduszu likwiduje misselling. Oczywiście czasem klient nie czyta wszystkich materiałów i polega na rekomendacji doradcy, ale to co my możemy zrobić, to podać wszelkie możliwe informacje. Chcielibyśmy pokazywać wszystko. Wszystkie informacje dotyczące funduszy, nawet te, które nie stanowią podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej, bo to daje transparentność. Klient może porównywać różne rozwiązania, sprawdzić różnice w płynności czy stopach zwrotu między poszczególnymi produktami. Jesteśmy w stanie mu to wytłumaczyć. Wtedy możemy mówić o świadomej decyzji inwestora. Jeżeli na rynku nie ma transparentności, informacja przekazywana z ust do ust poza krąg uczestników może zostać zniekształcona. Co więcej, takie wiadomości nie mogą być sprostowane, a brak rzetelnych informacji może spowodować, że klient podejmie decyzję inwestycyjną na podstawie choćby opinii znajomych, a nie profesjonalistów.
AOL: Jak zatem wygląda proces dystrybucji FIZ-ów?
SK: Klient zanim się zdecyduje się na ulokowanie środków w fundusz zamknięty otrzymuje komplet informacji: numerowaną, imienną propozycję nabycia, następnie statut, warunki emisji, PRIIP, i inne niezbędne dokumenty. To całe kompendium wiedzy. Informacje, które jak wskazywała KNF, pojawiały się w różnych serwisach, wcale nie stanowiły podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej, tylko do porównywania produktów. Co więcej, w każdej instytucji, z którą współpracujemy robiony jest profil klienta. Nie ma takiej sytuacji, że produkt jest do niego niedopasowany. Nie dostajemy uwag, że produkt został źle dobrany. Są to raczej pytania o płynność czy politykę inwestycyjną. Misselling się zdarza, i będzie się zdarzać, jednak w przypadku FIZ-ów zjawisko to jest ograniczone. Ten proces sprzedażowy wygląda inaczej – FIZ-y to produkty proMiFID-owe, których konstrukcja wymusza pełne informowanie klienta o ryzyku, wadach i zaletach.
AOL: Jak w to wszystko wpisują się ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe oparte na FIZ-ach?
SK: Fundusz jako taki powinien być otwarty na każdego klienta, który wyrazi chęć i zainteresowanie takim rozwiązaniem inwestycyjnym. Tu problem leży raczej po stronie produktów ubezpieczeniowych, czy one mają być stricte ubezpieczeniowe, czy ubezpieczeniowo-kapitałowe. Akceptując formę kapitałową, pozwalamy inwestować we wszystkie dostępne instrumenty, także FIZ-y. Fundusz zamknięty dawał wyższą stopę zwrotu dla klienta niż otwarty. Płynność nie była aż tak istotna, bowiem UFK to produkt długoterminowy. W tym przypadku kluczowe znaczenie ma dystrybucja. UFK-i sprzedawane są jako ubezpieczenia, a nie produkty inwestycyjne. Tam nie ma profilowania klienta, wyjaśniania ryzyka funduszu bazowego.
AOL: KNF zaproponowała również ograniczenie liczby osób uczestniczących w emisjach – do 149 osób rocznie. Co Pan o tym sądzi?
SK: Jako wadę podawano przykład funduszu, który miał 2 tys. uczestników. Dlaczego ma to być wada? Czasami jest to niezależne od TFI – certyfikaty mogą być sprzedane na rynku wtórnym, podlegają też dziedziczeniu i pojawiają się spadkobiercy. Wiemy, że prawdopodobnie obejmą nas przepisy dotyczące ograniczeń w emisjach. Rozumiemy ideę. Jednak, jest to sztuczna regulacja rynku. Czy to będzie 149 osób, które objęły certyfikaty, czy osoby, którym przedstawiono ofertę? Czy 149 osób po 200 tys. zł czy po 1 mln zł każda? A jeśli fundusz, aby zrealizować cel inwestycyjny, potrzebuje 149 mln zł? Przy 149 osobach po 200 tys. zł go nie osiągnie. Jakieś ograniczenia są potrzebne, by nie było jak w GetBacku – emisja za emisją. Z drugiej strony, propozycja tego limitu jest zbyt restrykcyjna. Jest wiele przykładów funduszy, które co kwartał czy nawet miesiąc robiły emisje i mają wielu uczestników. Planowane regulacje utrudniać będą realizację obranego celu inwestycyjnego. FIZ-y służą pomnażaniu kapitału klientów, a trudno to robić bez cyklicznego pozyskiwaniu środków.
AOL: Czy rynek funduszy podejmuje jakieś działania w celu zmian propozycji KNF?
SK: Z inicjatywy Saturn TFI Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami koresponduje z Komisją, by podjąć dialog w sprawie prezentacji informacji na stronach towarzystw w zakresie FIZ-ów. Wystosowaliśmy pismo z propozycją w zakresie rynkowego standardu. Od dwóch miesięcy czekamy na odpowiedź. Przyjmujemy z pokorą optykę Komisji, że nie można pokazywać za dużo informacji, bo to nie będzie produkt zamknięty. Natomiast nie może być to produkt tak zamknięty, żeby sam uczestnik nie mógł się dowiedzieć, co dzieje się z jego funduszem. Do tego inwestorzy powinni mieć możliwość porównania tego produktu z innymi rozwiązaniami.
AOL: Krok KNF można postrzegać jako porządkowanie rynku – rozgraniczenie, że dla klientów detalicznych są fundusze otwarte, a dla dedykowanych FIZ-y, na wzór amerykańskich funduszy hedgingowych, gdzie trudno o jakąkolwiek informację…
SK: Unijne przepisy pozwalają na to, by FIZ-y jako alternatywne fundusze inwestycyjne działały z jakąś barierą wejścia. Nie ma innych ograniczeń. Skoro inne kraje w Unii Europejskiej mogą mieć tego typu instrumenty, to dlaczego my sami siebie ograniczamy. Ten krok może natomiast ograniczyć dostęp do finansowania dla małych i średnich przedsiębiorstw. Rynek FIZ-ów się rozwinął nie tylko na funduszach dedykowanych – tak było na początku. Miliardy w tych funduszach świadczą o tym, że te produkty są potrzebne i są korzystne dla gospodarki.
AOL: Jak Komisja może eliminować zachowania missellingowe?
SK: Konieczny jest większy nadzór nad dystrybucją. W związku z tym, że jest mało kontroli, sprzedawcy mają tak naprawdę wolną rękę we wstawianiu produktów na półkę i rekomendowaniu ich klientowi. Problemem jest również sprzedaż wyłącznie własnych funduszy przez grupy bankowe. Staje się to coraz częstsze, między innymi w związku z MiFID-em II. Regulacje w sprawie zachęt sprawiają, że banki wolą oferować produkty własnych TFI i przekazać sobie kick-back w formie dywidendy, zamiast przedstawiać listę działań uzasadniających ich pobranie. Może trzeba jednak wprowadzić zasadę, by wachlarz produktów dostępnych u dystrybutora (banku, domu maklerskiego) był szerszy niż własne produkty, bo jest to ograniczenie konkurencji i trudno uzasadnić, że jest to działanie w interesie klienta.
AOL: Jakie reperkusje będzie miał rządowy projekt zakładający dematerializację certyfikatów FIZ? Podkreślano, że krok ten ma służyć zwiększeniu transparentności na rynku.
SK: Z jednej strony jest to dobry pomysł, ponieważ klient może wszystkie instrumenty zapisać na jednym rachunku maklerskim i je obserwować. Jednak trochę stoi to w sprzeczności z wcześniejszym przekazem KNF. Bo każdy dom maklerski, by dać klientowi pełną informację o instrumentach zapisanych na rachunku, będzie musiał zgłosić się do emitenta danego papieru po aktualną wycenę certyfikatu. A skoro wszystkie domy maklerskie (i ich klienci) będą miały te informacje, to może lepiej, by i cały rynek je miał. Co więcej z punktu widzenia inwestora udział Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych (KDPW) podnosi koszty i utrudnia kontakt z klientem. KDPW oraz dom maklerski, w którym mamy zapisane instrumenty finansowe, są kolejnymi pośrednikami, co sprawia, że relacja z domem maklerskim sprzedającym certyfikaty, nie jest już tak bliska. Trudno będzie tu też mówić o jakichś zachętach, ponieważ przez dodanie kolejnego ogniwa trudno będzie weryfikować, czy zachęta jest uzasadniona. Możliwe, że nie będziemy w stanie płacić żadnych kick-backów. Rewolucja związana z dematerializacją będzie większa niż ta związana z MiFID-em II.
Co więcej, jeżeli proponowane rozwiązanie wejdzie w życie, część zapisów statutowych w funduszach nie będzie mogła być wykonywana. Tak może być chociażby w przypadku umorzeń. Czasem w statutach znajduje się zapis, że umarzane są ostatnio nabyte certyfikaty. Jeśli odpowiedzialna będzie za to KDPW, nie mamy na to wpływu, które certyfikaty faktycznie będą umorzone. W efekcie, jeśli zapisy te nie zostaną zmienione, a to wymaga zgody zgromadzenia inwestorów, naruszymy statuty. Jedyne co możemy zrobić, to nie robić kolejnych emisji i zamknąć produkt.
AOL: Certyfikaty FIZ-ów publicznych są zdematerializowane, czy tam nie ma problemów z wynagradzaniem?
SK: Przy FIZ-ach publicznych model jest inny. Tych funduszy jest mało i z reguły oferują ekspozycję na bardziej płynne papiery. Tam ta rola kick-backów była marginalna. To jedna z przyczyn, dlaczego FIZ-y publiczne nie rozwinęły się na szerszą skalę.
AOL: Z nakreślonego obrazu wynika, że działalność FIZ-ów zostanie dość mocno ograniczona. Jakie będą reperkusje?
SK: Jeśli dojdzie do wyeliminowania tego typu funduszy, odbędzie się to ze szkodą dla rynku. Fundusze nieruchomościowe nie będą mogły funkcjonować w formule funduszy otwartych ze względu na płynność. Tak samo sytuacja wygląda w przypadku obligacji o dłuższym terminie zapadalności. W efekcie w pewnych segmentach rynku zniknie ważne źródło finansowania, co doprowadzi do wzrostu kosztu kapitału dla części emitentów. Pamiętajmy, że gdyby klienci nie byli zainteresowani taką formą inwestowania, to FIZ-y nie zgromadziłyby takich aktywów. Dla inwestorów jest ważne, że wspierają konkretny biznes, wiedzą, ile mogą zarobić, biorąc pod uwagę potencjalne ryzyka. FIZ-y to produkty odpowiadające na potrzeby klientów o trochę bardziej zasobnych portfelach. Ponadto, rynek nie zna próżni, jeśli znikną FIZ-y pojawią się inne rozwiązania, nad którymi KNF nie będzie miała kontroli, a inwestorzy nie będą znali realnego poziomu ryzyka. Ponadto, jeśli mocno ograniczymy rynek FIZ-ów, to uderzymy w prywatne TFI. Rynek się skonsoliduje i spadnie liczba produktów. Istnieje też ryzyko, że polski kapitał odpłynie za granicę, która jest bardziej otwarta na tego typu produkty. To uderzy też w polską giełdę.
AOL: Wydźwięk naszej rozmowy jest raczej pesymistyczny. Jaka przyszłość stoi przed FIZ-ami?
SK: Rynek sam by sobie poradził, gdyby nie regulacyjna śruba. Przeregulowanie zabije rynek funduszy prowadzonych przez TFI niezależne. Podmioty z grup kapitałowych poradzą sobie w każdych warunkach, najwyżej gama ich produktów się zmniejszy. Pokłosie GetBack nie powinno przełożyć się na rynek funduszy – tu problem był znikomy. Osoby, które zainwestowały w papiery windykatora za pośrednictwem funduszy, są w dużo lepszej sytuacji. To powinniśmy podkreślać. Do tego większy nacisk trzeba kłaść na kontrolę procesu sprzedażowego. Tu są największe nieprawidłowości.
Rozmawiała Katarzyna Czupa
30.10.2018

Źródło: Saturn TFI
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania