Nazwa ma znaczenie. Zwłaszcza w funduszach
Są na rynku przykłady funduszy, których nazwy nie mówią wprost w co inwestują. Są też takie, których nazwa wprowadza w błąd. Spytaliśmy ekspertów, co nie powinno się w nich znaleźć
- Cała branża zarządzania funduszami popełniła duży błąd, koncentrując się przez lata na oferowaniu produktów, a nie gotowych odpowiedzi na potrzeby klientów. Nie chcemy więcej sprzedawać inwestorom funduszu, na przykład akcji indyjskich czy jakichkolwiek innych, tylko zaoferować rozwiązanie konkretnego problemu - odłożenie pieniędzy na studia dziecka, uzbieranie dodatkowej emerytury – powiedziała Jennifer Johnson, prezes Franklin Resources w wywiadzie dla „Parkietu”.
To prawda, że większość nazw krajowych funduszy traktuje o klasie aktywów w jakie inwestują – fundusze akcji polskich, małych i średnich spółek, obligacji, nieruchomości itd. Ale już wyjątkiem od tej reguły jest grupa funduszy mieszanych, gdzie mamy klasyczne strategie stabilnego wzrostu, zrównoważone czy aktywnej alokacji, określające z grubsza, czego można się po nich spodziewać. Są również pojedyncze rozwiązania, które w myśl tego, co powiedziała prezes Franklin Resources są „gotową odpowiedzią” na potrzeby klientów. Z obecnie funkcjonujących można wymienić np. Eques Akumulacji Majątku FIZ czy Investor Zabezpieczenia Emerytalnego. Z nazw nie wynika w co inwestują te rozwiązania. Wiadomo jednak, jaki jest ich główny cel i co za tym idzie, do jakiego klienta są one skierowane.
Idąc dalej, są nazwy funduszy szyte na miarę ryzyka konkretnych inwestorów. Najświeższym przykładem są cztery nowe rozwiązania dystrybuowane w placówkach Alior Banku. Do wyboru jest strategia Aktywna, Dynamiczna, Ostrożna i Rozważna. Znamienne jest, że również inny bank - mBank zdecydował się nie oferować funduszy akcji czy mieszanych, a zaproponował mFundusz dla Aktywnych, dla Odważnych, a nawet dla Każdego.
Czy oferowanie produktu, którego nazwa nie mówi wprost, w co inwestowane są jego środki, to dobry kierunek? Według Łukasza Mickiewicza, starszego managera dystrybucji w NN Investment Partners TFI, to nie takie proste.
- To zależy od produktu. Przy specjalistycznych funduszach konkretnego rynku nazwa powinna w miarę precyzyjnie określać, co to za rynek - mówi ekspert.
Precyzyjna nazwa ułatwia doświadczonym inwestorom przeglądanie oferty. No właśnie – „doświadczonym”. Ci od razu wiedzą czego mogą się spodziewać po funduszu obligacji rynków wschodzących albo po funduszu europejskich spółek dywidendowych. Ale jest również druga strona medalu.
- Zdecydowana większość osób inwestujących w fundusze jest ekspertami w innych dziedzinach. Oczekują prostego wyboru konkretnego rozwiązania, które pasuje do ich profilu ryzyka, ma dużą szansę się sprawdzić w praktyce i którego wyników nie trzeba śledzić na bieżąco – tłumaczy Łukasz Mickiewicz.
Problemem są natomiast fundusze, których nazwy mogą wprowadzić w błąd. Przeciętny klient może być zaskoczony, gdy zobaczy, że jego fundusz „absolutnej stopy zwrotu” przynosi straty.
- Przez ostatnie kilka lat, u większości klientów i doradców utarło się błędne spojrzenie na tego typu fundusze, jako zapewniające comiesięczny wzrost wartości. Warto pamiętać, że nie ma zysku bez ryzyka i patentu na regularny wzrost wartości rynkowej – mówi Andrzej Czyrko, dyrektor Biura Sprzedaży w TFI PZU.
Specjalista wskazuje, że te fundusze dają szansę na wypracowanie zysku niezależnie od warunków rynkowych. Kluczowy jest jednak sposób w jaki mają to osiągnąć. Warto więc rozwiązać duży worek z napisem „absolutna stopa zwrotu” i podzielić go na kilka mniejszych, np. absolute return akcyjne, dłużne, global macro czy multiasset .
Na problematyczne nazwy funduszy można się natknąć w grupach dłużnych i pieniężnych. Jak wskazują eksperci, zwłaszcza w przypadku tych rozwiązań nie powinno zawierać się w nazwie pewnych sformułowań.
- Fundusze inwestycyjne zawsze zawierają jakieś ryzyko utraty kapitału, wobec czego nie powinny być „gwarantowane” czy „ochrony kapitału”. Nie są także lokatą bankową i używanie w nazwie „lokaty” podświadomie wprowadza wielu klientów w błąd – mówi Andrzej Czyrko.
Z kolei Łukasz Mickiewicz dorzuca do puli sformułowań „płynność”. - Nie powinno być o niej mowy, jeśli jakieś inwestycje w funduszu są niepłynne i mogą potencjalnie doprowadzić do zawieszenia wypłat z funduszu na przykład na okres kilku miesięcy – tłumacz ekspert.
Jednak według eksperta szczypta marketingu w nazywaniu funduszy jest nawet wskazana, oczywiście o ile jest ona zgodna z oczekiwaniami klienta. Lepiej przecież brzmi „fundusz akcji rynków wschodzących” niż „fundusz akcji rynków nierozwiniętych”.
Wojciech Kiermacz
Analizy Online
Reklama
18.07.2017

Źródło: ImageFlow / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania