Dwa pytania o przyszłość amerykańskiego giganta – prognozy JP Morgan AM
- Amerykańscy konsumenci nigdy nie mieli się lepiej – twierdzi David Stubbs, strateg J.P. Morgan Asset Management. Podczas gdy Europa wciąż stara się przyspieszyć tempo wzrostu, a Japonia zmaga się z niską inflacją, gospodarka zza oceanu Atlantyckiego nabiera wiatru w żagle, a spadki cen ropy nie są jej tak straszne, jak się obawiano. To tylko niektóre konkluzje z ostatniej konferencji J.P. Morgan Asset Management na temat perspektyw dla europejskiego i amerykańskiego rynku akcji po pierwszym kwartale 2015 r.
Gdyby spojrzeć na szeroko zdywersyfikowaną, globalną mapę indeksów PMI dla przemysłu, Stany Zjednoczone z majową wartością wskaźnika wynoszącą 54,9 (gdzie 50 to poziom graniczny między rozwojem a regresem) plasują się wśród liderów pod względem perspektyw dalszego wzrostu. Chociaż mierzony przyrostem PKB pierwszy kwartał nie był dla amerykańskiej machiny gospodarczej udany (m.in. z powodu niesprzyjających warunków pogodowych), jej przyszłość jest daleka od malowania jej w czarnych barwach. Silnik napędowy, którym są krajowi konsumenci, znajduje się w świetnej kondycji, która powinna stopniowo przekładać się na coraz lepszy krajobraz gospodarczy. Majątek netto przypadający na pojedyncze gospodarstwo domowe nigdy nie był wyższy, a jeśli dodać do tego niski stosunek zadłużenia do dochodu rozporządzalnego obywateli państwa Kolumba, to trudno powstrzymać się od optymizmu. Sytuacja ta stwarza bowiem solidny impuls do wyruszenia konsumentów na zakupy. Znajdujące się w trendzie wzrostowym ceny na rynku mieszkaniowym to także oznaka pozytywnych zjawisk w gospodarce.
W ostatnim czasie pojawiają się jednak dwa pytania, które w kluczowym stopniu dotykają zarówno kraju amerykańskiego giganta, jak i regionów reszty świata. Pierwsze z nich to wpływ znaczących spadków cen ropy na tempo rozwoju gospodarczego w poszczególnych obszarach globu. Kwestia ta jest o tyle zasadna w przypadku USA, iż państwo to w ciągu kilku minionych lat istotnie zwiększyło swoją produkcję ropy, przy czym dynamika tego wzrostu była wyższa zarówno od tej notowanej przez Arabię Saudyjską, jak i przez Rosję. Niemniej jednak liczba zatrudnionych związanych bezpośrednio z przemysłem wydobywczym ropy i gazu łupkowego w Stanach Zjednoczonych to wciąż tylko ok. 2% wszystkich miejsc pracy. Z tego punktu widzenia niższe przychody spółek z branży wydobywczej nie mają dużego przełożenia na wzrost PKB w USA, choć pod względem udziału w kapitalizacji rynkowej indeksu S&P (ponad 8%) jest to już bardziej istotny czynnik. Jak jednak wynika z badań J.P. Morgan Asset Management w sumarycznym rozliczeniu spadek cen ropy powinien mieć nieznaczne, ale pozytywne konsekwencje dla przychodów firm spośród różnych segmentów działalności. Podczas gdy przedsiębiorstwo naftowe Halliburton nie ma powodów do zadowolenia z powodu załamania na rynku swojego surowca, linie lotnicze Delta Airlines, dla których paliwo to jeden z podstawowych kosztów, przyjmują tę sytuację z dużą dozą sympatii. Wypadkowa zysków i strat pozostaje korzystna, dlatego analitycy J.P. Morgan nie wskazują omawianego zjawiska jako istotnego zagrożenia.
Drugie pytanie wynikające z bieżących warunków rynkowych, to aspekt umacniającego się dolara. Wizja podwyżek stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych w kontraście do luzowania ilościowego w strefie euro i niepewności związanych z Grecją niewątpliwie działa stymulująco na siłę amerykańskiej waluty. Nie dziwi też fakt, iż spośród przedsiębiorstw, które ponad 50% swoich przychodów generują w kraju (USA), aż 57% przekroczyło pod tym względem swoje prognozy dotyczące czwartego kwartału 2014 r., podczas gdy wśród eksporterów było to już tylko 49%. W strefie euro relacja ta miała odwrotny wyraz (wykres poniżej). Jak zauważyli eksperci z J.P. Morgan AM nie dla wszystkich amerykańskich eksporterów mocny dolar oznacza automatycznie straty. Przykładowo choć aż 60% wartości sprzedaży branży informatycznej w USA pochodzi z zagranicy, rozliczania transakcji dokonuje się w znacznej mierze w dolarze. Kurs walutowy nie jest tu zatem palącym problemem. Ponadto przychody spółek z indeksu S&P500 są w większym stopniu oparte o popyt wewnętrzny niż ma to miejsce w przypadku firm w Europie (z indeksu MSCI Europe), co dodatkowo ogranicza negatywne efekty mocnego dolara.
W efekcie, chociaż niektóre branże (jak sektor naftowy) muszą zmagać się z dużymi trudnościami, a inne są beneficjentami niskich cen ropy i silnego dolara, bilans korzyści i strat wydaje się dodatni. Według prognoz J.P. Morgan AM przychody spółek wchodzących w skład S&P500 w bieżącym roku powinny wzrosnąć o ok. +4% w relacji do roku 2014. Gdyby wykluczyć sektor energetyczny, to liczba ta przybiera jeszcze bardziej pozytywny wymiar, bo aż +11%.
Ewa Przygodzka
Analizy Online
Reklama
19.06.2015

Źródło: Songquan Deng / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania