Prognozy Investors TFI na II półrocze 2020
Rok 2020 może zakończyć się tak, jak ubiegły, w którym można było zarobić praktycznie na wszystkim – uważa Jarosław Niedzielewski, szef działu inwestycji Investors TFI
Praktycznie wszystkie klasy aktywów dają szanse na zarobek – od obligacji, przez akcje, po złoto. Zdaniem Jarosława Niedzielewskiego, taki scenariusz jest bardziej prawdopodobny od tego, w którym obecna zapaść gospodarcza zmienia się w długotrwałą recesję, a trwający od końca marca wzrost indeksów akcji na Wall Street okazuje się iluzją.
Reklama
Szef działu inwestycji z Investors TFI uważa, że to co się dzieje w gospodarce, to nie recesja, ale krach. Różni się on tym, że trwa dużo krócej, a po takim krachu na rynku akcji następuje szybkie odreagowanie. Podczas gdy jeszcze w marcu niemal wszystkie klasy aktywów wyceniały recesję (akcje, surowce, obligacje korporacyjne, obligacje skarbowe), obecnie wyceniają ją tylko obligacje skarbowe. Mamy wciąż dużą rozbieżność między rynkiem akcji a rentownością obligacji, a to nie powinno mieć miejsca w takich momentach w historii, przy takiej słabości gospodarczej. – Być może zdefiniowanie obecnego stanu gospodarki jako recesja jest więc błędne, mamy „tylko” krach. I to rynki akcji miały rację, w końcu światowa gospodarka podnosi się z kolan nieco szybciej niż oczekiwano – mówi Niedzielewski. – Rynek akcji zdyskontował to, co będzie się działo, moim zdaniem słusznie – dodaje.
Zdaniem Niedzielewskiego, zachowanie indeksów akcji w drugiej połowie roku będzie w dużej mierze zależało od tego, czy stopniowe odmrażanie gospodarki nie zostanie przerwane w wyniku kolejnej fali pandemii. Uważa przy tym, że obserwowany obecnie przyrost nowych zakażeń (w USA, Indiach lub Ameryce Łacińskiej) nie jest jeszcze świadectwem takiego właśnie zjawiska. Wzrost liczby nowych przypadków COVID-19 ma bowiem miejsce głównie w stanach, które w marcu i kwietniu były relatywnie mniej dotknięte epidemią. Dopiero wczesną jesienią, gdy rozpocznie się tradycyjny coroczny cykl zachorowań na grypę, rynki zaczną mierzyć się z potencjalną groźbą prawdziwej drugiej fali. Potencjalne kolejne zamrożenie gospodarek pod koniec roku byłoby końcem snu o giełdowej hossie i szybkim wyjściu z gospodarczej zapaści. W takim scenariuszu w ostatnim kwartale tego roku lub w pierwszych miesiącach nowego roku indeks S&P500 musiałby się zmierzyć z marcowymi dołkami, a rynki obligacji ponownie wyszłyby zwycięsko z pojedynku. Zdaniem Niedzielewskiego do drugiego lockdownu nie powinno jednak dojść.
Prognozy Investors TFI dla głównych klas aktywów
Wall Street może liczyć na kontynuację trendu wzrostowego
Zakładając, że powtórki z marca tego roku nie będzie, a odmrażanie działalności będzie kontynuowane, wiosenna zapaść w gospodarce zostanie ostatecznie zdefiniowana jako krótkoterminowy krach, a formalna recesja w USA skończy się zaledwie kilka miesięcy po rozpoczęciu. W tym scenariuszu Wall Street w tym roku może liczyć na kontynuację trendu wzrostowego. Wzorem indeksu Nasdaq, reprezentujący szeroki rynek akcji w USA indeks S&P500 również powinien pobić lutowy rekord, kończąc rok 2020 na wyraźnym plusie (od 5 do 8%). Coraz więcej spółek powinno uczestniczyć we wzrostach, a pozostałe sektory powinny zacząć gonić niedoścignioną w tym roku branżę technologiczną. Tego, pozytywnego scenariusza nie powinny zmienić wyniki wyborów prezydenckich w USA, ale może na niego wpłynąć potencjalna jesienna druga fala pandemii koronawirusa. Zakładając jednak, że ponownego zamrożenia gospodarki w USA nie będzie, a większość zwolnionych wiosną pracowników powróci do pracy, ubocznym i zupełnie nieoczekiwanym efektem pandemicznego kryzysu może stać się narastanie spekulacyjnej euforii na Wall Street, wzorem bańki dotcomów, po kryzysie rosyjskim, w 1998 roku.
Europejskie indeksy nie powinny już pozostawać w tyle za Wall Street
Spółki przemysłowe i eksportowe powinny zacząć odżywać wraz z odmrażaniem gospodarek i międzynarodowego handlu. Wyraźne wygaszenie pandemii wirusa od Włoch po Niemcy powinno pozwolić też na szybszy niż w USA powrót do normalności w sektorze konsumpcji i usług. To, że w Europie nie doszło to gwałtownej fali zwolnień, z jaką muszą borykać się Amerykanie, również sprzyja szybszemu dochodzeniu do siebie po kryzysowej traumie. Prym w tym dziele wiodą Niemcy, gdzie sytuacja normalizuje się najszybciej. W tym też można upatrywać relatywnej siły parkietu we Frankfurcie w relacji do innych giełd Europy. Zakładając kontynuację procesu odmrażania gospodarek, przy równie silnym jak w USA wsparciu odbudowy ze strony EBC oraz budżetów poszczególnych państw, europejskie indeksy nie powinny już pozostawać w tyle za Wall Street.
Rynki wschodzące odrabiają straty względem rynków rozwiniętych
Indeks emerging markets zdołał prawie w całości odrobić straty liczone od lokalnego szczytu z połowy stycznia, czyli od momentu wprowadzenia lockdownu w chińskim Wuhan. Zakładając brak jesiennej fali epidemii i związanych z tym kolejnych ograniczeń, można uznać ostatni pokaz siły rynków wschodzących za dobrą monetę i oczekiwać, że w kolejnych tygodniach i miesiącach będą one kontynuować odrabianie strat względem rynków rozwiniętych.
Słabsze prognozy dla Polski
Gdyby nie trwająca wciąż zapaść notowań krajowego sektora finansowego, polski parkiet w oczach zagranicznych inwestorów nie odstawałby od innych rynków wschodzących. W perspektywie kolejnych miesięcy trudno jest liczyć na jakąś zmianę w ocenie krajowego rynku akcji przez zachodnich graczy, jednak przynajmniej nie powinniśmy kontynuować pokazu słabości z pierwszego półrocza.
Obligacje - nie będzie brakować okazji rynkowych
Wychodzenie z pandemii i spadek awersji do ryzyka będzie sprzyjał dalszemu wzrostowi cen obligacji korporacyjnych oraz zmniejszeniu różnicy oprocentowania obligacji skarbowych państw wschodzących i rozwiniętych. W tych segmentach rynku należy w konsekwencji upatrywać największych szans na uzyskanie satysfakcjonujących stóp zwrotu. Największym zagrożeniem dla takiego pozytywnego scenariusza pozostaje druga fala pandemii, jednak skala ewentualnej korekty może być nieporównywalnie mniejsza niż ta, którą obserwowaliśmy wiosną.
Złoto powinno dalej drożeć
W pierwszym półroczu 2020 r. złoto wyceniane w dolarze zyskało 17,4% i umocniło widoczny od ponad roku trend wzrostowy. Zarówno analiza techniczna, jak i argumenty fundamentalne wskazują na duże prawdopodobieństwo dalszego wzrostu cen. Najmocniej umacnianie złota wspierają niskie realne stopy zwrotu. Utrzymanie podobnej dynamiki aprecjacji złota do tej z 2008 roku (wtedy również Fed powiększał sumę bilansową), oznaczałoby, że jego cena może osiągnąć poziom 4000 dolarów za uncję w 2022/2023 r. nawet bez dodatkowej inflacji pieniądza.
15.07.2020

Źródło: Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania