Trump wygrał, rentowności obligacji w górę. Co dalej?
Rynek długu jednomyślnie ocenił zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach. Rentowności amerykańskich obligacji podskoczyły, mimo że Fed będzie ciął stopy procentowe.
Donald Trump ponownie został prezydentem USA. Jego sukces w Białym Domu został wzmocniony przez triumf Republikanów w Senacie, gdzie zdobyli 52 miejsca. W Izbie Reprezentantów przewaga Republikanów była mniej wyraźna, ale są spore szanse, że Trump będzie miał sprzyjający mu Kongres, a to oznacza, że do czasu tzw. wyborów połówkowych (za 2 lata), może sporo zrobić w kwestii ceł, obniżki podatków czy działań antyimigracyjnych.
Reklama
Rynek długu jednomyślnie ocenił to zwycięstwo - rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych USA zbliża się do 4,5 proc., najwyższego poziomu od lipca. Zresztą rajd rentowności w USA trwa już od kilku tygodni, i jest elementem tzw. Trump trade. Inwestorzy pozycjonowali się na politykę wprowadzania ceł i ekspansję fiskalną, a tym samym wyższą inflację i mniejsze obniżki stóp procentowych. Rajd rentowności w USA pomagał "wypychać" w górę rentowności także polskich papierów skarbowych. Pod koniec października dochodowość krajowej 10-latki przekraczała chwilowo nawet 6 proc. Obecnie oscyluje w okolicach 5,85 proc., ale po ogłoszeniu rezultatu wyborów w USA, ponownie skierowała się na północ.
Trump podbije inflację w USA
Jak zauważają analitycy Franklin Templeton, rynek coraz bardziej zakłada, że polityka Trumpa przyczyni się do wzrostu gospodarczego, ale również podwyższy inflację. W efekcie Fed może przyjąć bardziej jastrzębie stanowisko, ograniczając lub nawet wstrzymując się z redukcją stóp procentowych.
- Donald Trump relatywnie większy akcent kładł na obniżki podatków dla firm, co potencjalnie oznacza ich wyższe zyski przekładające się na lepsze wyceny akcji. Jednocześnie zapowiadał wprowadzenie szeregu ceł, a to może stymulować inflację. Jest to kluczowe o tyle, że ocena, jaka będzie ścieżka obniżek stóp procentowych przez amerykański bank centralny, będzie silnie kształtowała koniunkturę zarówno na rynku akcji i obligacji - wskazuje Michał Szymański, prezes VIG / C-QUADRAT TFI.
Jutrzejsze posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC) przyciąga szczególną uwagę. Eksperci spodziewają się bardziej zdecydowanej retoryki, sygnalizującej gotowość do podjęcia działań mających na celu stabilizację inflacji.
- Na razie rynek zakłada, że Fed obniży stopy procentowe już w ten czwartek (7 listopada) o 25 punktów baz. - zauważa Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. Ścieżka przyszłych oczekiwań zmieniła się jednak w ostatnich tygodniach - Do grudnia rynek widzi spadek stóp o 42 pkt baz., ale do stycznia zaledwie 55 pkt baz., a do marca 72 pkt baz. To oznacza, że brany jest pod uwagę scenariusz, w którym Fed nie dokonuje ruchów na każdym posiedzeniu! - dodaje.
Analityk DM BOŚ zwraca uwagę, że cięcia podatków, wyższe cła i zaostrzenie polityki antyimigracyjnej (czyli docelowo też wyższe płace), to przepis, przynajmniej na czasowe podbicie inflacji. A przede wszystkim, to sytuacja niepewności dla Fed, której decydenci nie lubią.
- W dłuższej perspektywie polityka Trumpa może podbić ryzyka negatywnych scenariuszy dla globalnego wzrostu gospodarczego. Tym samym Fed, który załóżmy, że zacznie teraz bardziej koncentrować się na wyższej inflacji, może zbyt późno dojść do wniosku, że prowadzona przez niego polityka jest nazbyt restrykcyjna. A to może doprowadzić do poważniejszego kryzysu - nie za parę miesięcy, ale za 1-2 lata już tak - uważa Marek Rogalski.
W środę rentowności obligacji amerykańskich, mimo spodziewanych cięć stóp przez Fed, rosły, zbliżając się do poziomu 4,5 proc. Co dalej na rynkach długu w USA?
- Kontrariańsko uważamy, że szczyty rentowności amerykańskiego długu skarbowego zostaną wyznaczone w ciągu trzech najbliższych sesji, być może jeszcze dzisiaj. Wiele będzie oczywiście zależało od pierwszych powyborczych wypowiedzi Trumpa i spekulacji na temat członków jego gabinetu, ale nie spodziewamy się, by na pierwszym planie znalazły się na razie kwestie ceł, których szczególnie obawia się rynek, a raczej problemy migracji, obniżek podatków, a geopolitycznie tematy Izraela i Ukrainy - wskazuje Kamil Cisowski z DI Xelion.
Emocje studzą też ekonomiści Pekao, zwracając uwagę, że Fed w przeszłości nie reagował na podwyżki ceł. Z kolei kwestia polityki fiskalnej powinna być postrzegana przez pryzmat faktycznego jej wpływu na inflację.
- Fed będzie robił swoje. Jesteśmy w środku globalnego cyklu łagodzenia polityki pieniężnej. Przed nami cięcia stóp Fed i BoE, a to nie koniec w tym roku, bo grudzień przyniesie kolejne takie ruchy, m.in. ze strony Fed i EBC. Argumenty są wszędzie te same: inflacja w zasadzie wróciła do celu (a jeśli nie, to jest bardzo blisko niego) i nie ma już potrzeby utrzymywać stóp tak wysoko. Co więcej, stopy na takim poziomie generują własny zestaw ryzyk, któremu banki centralne chcą przeciwdziałać. Nie sądzimy przy tym, aby wybory prezydenckie w USA zmieniały tutaj aż tak dużo, jak rynkom się wydaje - wskazują eksperci Pekao.
Głębsze ciecia w Europie
Polityka handlowa Trumpa, oparta na protekcjonistycznym podejściu, ma bezpośredni wpływ na gospodarki europejskie. Analitycy Goldman Sachs wskazują, że odnowione napięcia handlowe prawdopodobnie znacząco obciążą wzrost gospodarczy.
- Chociaż propozycja wprowadzenia 10-proc. ceł na wszystkie towary importowane stanowi istotne ryzyko, zakładamy w scenariuszu bazowym, że Trump ograniczy się do bardziej selektywnego zestawu taryf, głównie na eksport samochodów z Europy. Niemniej jednak nasze analizy pokazują, że niepewność związana z polityką handlową może mieć większy wpływ na wzrost gospodarczy niż sama skala wprowadzonych ceł - zaznaczają eksperci Goldmana.
Zauważają oni jednocześnie, że reelekcja Trumpa najpewniej doprowadzi też do wzmożonych wydatków na obronność i presji na bezpieczeństwo w Europie. Wpływ tych działań na wzrost gospodarczy będzie jednak ograniczony m.in. z powodu niskiej efektywności mnożników wydatków wojskowych w Europie.
- Prognozujemy wzrost gospodarczy w strefie euro na poziomie 0,8 proc. w 2025 roku (spadek z 1,1 proc. i poniżej konsensusu na poziomie 1,2 proc.) oraz 1 proc. w 2026 roku (spadek z 1,1 proc. przy konsensusie wynoszącym 1,4 proc.) - wskazują eksperci Goldmana.
Wpływ polityki Trumpa na inflację w Europie ma być ograniczony. - Zakładamy, że europejskie gospodarki odpowiedzą na amerykańskie cła w sposób ograniczony, a osłabienie popytu zniweluje presję inflacyjną. W szczególności szacujemy, że polityka Trumpa podniesie inflację w strefie euro o jedynie 6 pkt baz., co skutkuje jedynie nieznaczną korektą prognoz inflacji dla poszczególnych krajów - argumentują.
Ekonomiści oczekują, że polityka Trumpa wzmocni argumenty za dalszym obniżaniem stóp procentowych w strefie euro, i to głębszym niż dotychczas oczekiwano. - Zmiana warty w Białym Domu pogłębi różnice między Europą i Stanami Zjednoczonymi, na niekorzyść tej pierwszej. EBC nie tylko nie ma powodu reagować na zmiany w polityce handlowej i fiskalnej USA tak, jak miałby to robić Fed, ale wręcz może mieć więcej powodów, by politykę monetarną łagodzić - wskazują ekonomiści Pekao.
Analitycy Goldmana obniżyli swoją prognozę docelowej stopy depozytowej Europejskiego Banku Centralnego z 2 proc. do 1,75 proc., uwzględniając dodatkowe cięcie o 25 pkt baz. w lipcu 2025 roku.
- Rentowności 10-letnich obligacji w USA rosną, w Niemczech spadają. Dlaczego? - ujemny szok podażowy w USA (cła, emigranci), luźniejsza polityka fiskalna - ujemny szok popytowy w EMU, pogłębienie problemów strukturalnych - wyliczają na platformie X ekonomiści mBanku.
Polskie aktywa oberwały zbyt mocno
Ekonomiści Pekao zauważają, że październik nie był łaskawy dla polskiej waluty, akcji i obligacji. Na fali wyprzedaży aktywów emerging markets, polskie aktywa traciły nie mniej niż typowy przedstawiciel koszyka EM.
- Naszym zdaniem to przesada i przereagowanie: nie ma żadnego idiosynkratycznego (specyficznego dla Polski) czynnika, który czyniłby naszą ekspozycję na zmiany w polityce zagranicznej, handlowej i gospodarczej w USA większą niż średnia europejska lub średnia z koszyka EM. Są też solidne argumenty za tym, że Polska może być relatywnym beneficjentem ewentualnego powrotu kapitału na rynki wschodzące m.in. z uwagi na bilateralny bilans handlowy z USA, relacje wojskowe czy strukturę i wielkość zadłużenia zagranicznego - wskazują ekonomiści Pekao.
Michał Szymański prezes VIG / C-QUADRAT TFI wskazuje jednak, że powrót protekcjonizmu i spór celny pomiędzy USA a Unią Europejską może osłabiać waluty krajów rozwijających się Europy, takich jak Polska. Szczególnie jeśli nałoży się to na dalsze zaostrzenie relacji USA – Chiny wpływające na ogólną ocenę krajów rozwijających się na świecie przy obecnej niestabilnej sytuacji geopolitycznej.
- W przypadku geopolityki to tu z punktu widzenia naszego rynku ma miejsce jedna z największych różnic pomiędzy kandydatami. Z deklaracji kampanijnych ocenia się, że Donald Trump relatywnie w większym stopniu chce skupić zaangażowanie USA na relacjach z Chinami oraz na Bliskim Wschodzie, natomiast zmniejszyć w Europie Środkowej z istotnym ograniczeniem wsparcia dla Ukrainy włącznie. Jeśli faktycznie miałoby to miejsce, oznaczałoby to dalsze zwiększenie ryzyka geopolitycznego naszego regionu z perspektywy inwestorów zagranicznych. Zazwyczaj jego wzrost oznacza zwiększenie tzw. wymaganej premii za ryzyko, co często prowadzi do spadku kursu waluty oraz wzrostu rentowności obligacji. Ponieważ są to kwestie strategiczne, po pierwszych emocjonalnych reakcjach bardziej należy oczekiwać przejście rynku w stan wyczekiwania na faktyczną realizację programu niż poleganie na przedwyborczej retoryce - wskazuje Michał Szymański.
06.11.2024

Źródło: Joseph Sohm / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania