Fundusznie opublikowałjeszcze strukturyaktywów9 copyikonaikonacheckrxFill 1filmIconinfografikaIconwywiadIconGroup 2!!whitesvg/lupaWhitewhitesvg/megafonWhiteGroup 3Page 1GroupGrouplocationcheckBigKontaktGroup 4Fill 1Group 2GroupDO GÓRYWfGroup 8iGroup 3rvxGroup 9

Reklama

Amundi Polska TFI zaprasza na Temat Tygodnia:

Tydzień z funduszami mieszanymi

Content 700x200
Content 300x250

Reklama

Notowania - Fundusze Inwestycyjne Otwarte Porównywarka funduszy i ETF-ów

Dawid Bąbol, BETA ETF: mam nadzieję, że polskie ETF-y przestaną być prawnie dyskryminowane

Czy łatwo zarządzać ETF-em w Polsce i czy rzeczywiście jest to zarządzanie pasywne? Który ETF podąża za najbardziej niepłynnym rynkiem akcji na świecie? Czy na każdy indeks można stworzyć fundusz pasywny? Jakie nowe ETF-y od Bety pojawią się w Polsce w tym roku? - m.in. o tym rozmawiamy z Dawidem Bąbolem, zarządzającym w BETA ETF.

Jagoda Fryc, analizy.pl: Czy zarządzanie polskim ETF-em, poruszającym się np. w segmencie akcji małych spółek, różni się od zarządzania ETF-em zagranicznym?

Dawid Bąbol, zarządzający BETA ETF: Aby właściwie odpowiedzieć na to pytanie, muszę zrobić pewien wstęp. ETF-y są funduszami notowanymi na giełdzie, gdzie inwestorzy zawierają między sobą transakcje. Pośredniczącym jest animator funduszu, który przenosi kreacje i umorzenia tytułów uczestnictwa z rynku giełdowego na rynek pierwotny. Zasadniczym zarobkiem animatora jest zarobek na spreadzie, a celem jest uzyskanie tego zarobku przy poniesieniu jak najmniejszego ryzyka inwestycyjnego. Na rynkach zagranicznych obroty i płynność są na tyle duże, że animatorzy, handlując tytułami uczestnictwa funduszu (sprzedając lub kupując je od inwestorów), swoją pozycję zabezpieczają najczęściej aktywami wchodzącymi w skład danego wskaźnika, za którym podąża ETF. Przykładowo, jeśli jest to indeks akcyjny, to kupują koszyk akcji, który następnie przenoszą do funduszu w zamian za tytuły uczestnictwa w momencie kreacji. Z tego powodu zarządzający zagranicznymi ETF-ami mają dużo mniej pracy, bo koszyki akcji de facto dostają lub oddają do animatora funduszu. Natomiast polski rynek wciąż jest mało rozwinięty, a obroty na giełdzie są stosunkowo niewielkie. Z tego powodu animator nie zabezpiecza się składnikami indeksów (akcje, obligacje), lecz kontraktami futures (o ile w ogóle zabezpiecza swoją pozycję), a kreacje i umorzenia realizuje za gotówkę. To sprawia, że przy replikacji fizycznej cały proces zakupów i sprzedaży papierów wartościowych (np. akcji) przenosi się na nas, jako zarządzających funduszem. Stąd rzeczywiście zarządzanie ETF-ami tutaj w Polsce wygląda inaczej niż za granicą.

Reklama

Dodatkowe wyzwanie stanowić mogą różnego rodzaju wydarzenia korporacyjne, jak np. wezwania czy procesy połączeniowe spółek. Takie zdarzenia mogą spowodować obniżenie płynności poszczególnych walorów, a często również doprowadzić do usunięcia danej spółki z indeksu. Wszelkie takie wydarzenia musimy więc „aktywnie” przeanalizować. Dobrym tego przykładem było ostatnio wezwanie na 100 proc. akcji TIM. Wzywający niejako rzutem na taśmę zakończył z powodzeniem to wezwanie i zebrał 96 proc. akcji. Free float spadł więc do zaledwie 4 proc. Tymczasem, zgodnie z metodyką indeksów z rodziny WIG, jeśli free float (akcje w wolnym obrocie – red) spada poniżej 10 proc., to wówczas taka spółka wypada z wszystkich indeksów z tej rodziny. W przypadku TIM wydarzy się to zapewne w ciągu najbliższych dni. Tego typu ciąg zdarzeń musimy przewidzieć, ocenić jego prawdopodobieństwo i podjąć odpowiednią decyzję inwestycyjną. Dlaczego? Z uwagi właśnie na płynność. Jeśli bowiem ten free float spadnie poniżej 10 proc., to taka spółka wypadnie w trybie zmiany nadzwyczajnej, a więc my musimy jej akcje sprzedać w ciągu 1-2 dni (a modelowo najlepiej tylko na zamknięciu w dniu opuszczenia indeksu). I teraz powstaje pytanie, czy nasze działanie nie wywrze zbyt dużego wpływu na kurs akcji tej spółki i czy w ogóle uda nam się nasz pakiet w miarę sprawnie sprzedać? Gdy prawdopodobieństwo spadku free float do poziomu poniżej 10 proc. w wyniku wezwania oceniamy jako wysokie, to w takich sytuacjach zwykle odpowiadamy w tym wezwaniu. Dzięki temu, niejako w imieniu uczestników naszego funduszu, sprzedajemy pakiet akcji danej spółki po cenie wyższej niż w alternatywnym scenariuszu. Choć akurat w przypadku TIM, z uwagi na mechanizm squeeze out (przymusowy wykup akcji – red), różnica nie powinna być aż tak znacząca w porównaniu do sytuacji gdyby akcjonariusz dominujący posiadał między 90 a 95 proc. akcji.

Zapisz się na Newsletter
Bądźmy w kontakcie! Prosto na Twojego maila będziemy wysyłać skrót najważniejszych informacji ze świata finansów, powiadomienia o nowościach rynkowych, najnowsze oceny i raporty oraz codzienne notowania wybranych przez Ciebie funduszy inwestycyjnych.
Newsletter

Oprócz takich zdarzeń, w przypadku funduszy pasywnych mamy oczywiście kwestie rebalancingu indeksów. Spółki do indeksów wchodzą i wychodzą. Część z akcji tych spółek może mieć ograniczoną płynność. Zatem tego typu transakcje również musimy przewidzieć i zaplanować, czasami nawet z kilkudniowym wyprzedzeniem. W szczególności w przypadku naszego funduszu odzwierciedlającego wyniki sWIG80TR. Podsumowując, w porównaniu do zagranicznych zarządzających ETF-ami mamy nieco więcej pracy. Odnosi się to jednak do ETF-ów, które poruszają się po polskim rynku.

Przeczytaj także: Co to jest ETF

Z Twojej wypowiedzi wynika, że największym problemem na polskim rynku jest płynność.

To prawda. Z pewnością problem płynności polskiego rynku akcji zauważamy nie tylko my, ale również inwestorzy instytucjonalni zarządzający w sposób aktywny, czy wykonujący ich zlecenia brokerzy. W ramach ciekawostki mogę tutaj dodać, że nasz ETF na sWIG80TR jest jedynym na świecie ETF-em naśladującym tak mało płynny indeks akcyjny.  

Naprawdę? Wśród tysięcy ETF-ów na świecie nie znajdzie się taki, który inwestuje na równie niepłynnym rynku?

Jest może kilkanaście ETF-ów, które naśladują indeksy o płynności zbliżonej do mWIG40TR, ale takich jak sWIG80TR nie ma. Mówimy oczywiście o rynku akcji, bo płynność rynku obligacji jest niemożliwa do prześledzenia. To pokazuje skalę wyzwań, jaka stoi przed nami - zarządzającymi polskimi ETF-ami oraz animatorem naszych funduszy - w porównaniu do kolegów z Zachodu.

Skoro małe spółki z GPW to aż tak niepłynny segment rynku, to pewnie nieprędko się doczekamy konkurencyjnego ETF-a na sWIG80, np. od zagranicznego dostawcy.

Zagraniczni dostawcy patrzą pod kątem swoich klientów. Statystycznie połowa aktywów globalnych funduszy ETF to aktywa inwestorów instytucjonalnych, a dokładniej funduszy aktywnie zarządzanych. Dostawcy ETF-ów muszą wiedzieć, na jakie benchmarki te fundusze patrzą. Jeśli chodzi o polski rynek akcyjny, to indeksy z rodziny WIG nie są punktem odniesienia dla zagranicznych zarządzających. Globalni gracze instytucjonalni najczęściej używają benchmarków MSCI, S&P czy FTSE. Biorąc to pod uwagę, zagraniczni dostawcy ETF-ów, jeżeli chcieliby tworzyć jakiś fundusz na GPW, to za pomocą tych właśnie indeksów. Przykładem jest iShares, który wykorzystuje wskaźniki z rodziny MSCI. Jednak dostawca ten tworzy produkty głównie w oparciu o akcje dużych i średnich spółek (z perspektywy inwestorów globalnych). I choć teoretycznie istnieje taki indeks jak MSCI Poland Small Cap, to w jego skład wchodzi zaledwie kilkanaście firm, z czego 1/3 to te znajdujące się w naszym WIG20, a pozostałe składają się na koszyk mWIG40. Widać na tym przykładzie, że coś, co dla nas jest duże, dla innych wcale takie duże nie jest.

Z uwagi na płynność, inwestor instytucjonalny raczej nie zainteresuje się samodzielnym inwestowaniem poza koszykiem spółek składających się na indeks MSCI Poland IMI i będącym połączeniem koszyków dużych, średnich i małych spółek według zachodnich standardów (polskim odpowiednikiem tego indeksu jest WIG30). A z punktu widzenia zagranicznego dostawcy ETF utworzenie funduszu na segment akcji spoza takiego koszyka, zarządzanie nim i animowanie przez zatrudnioną do tego wyspecjalizowaną firmę inwestycyjną, będzie bardziej uciążliwe niż przyniesie jakieś zauważalne w ich skali działalności korzyści.

W takich segmentach rynku powstaje zatem pewna nisza, którą lokalni dostawcy ETF-ów będą starali się zagospodarować. W przypadku polskiego rynku na razie jesteśmy jedyni, i dopóki nie osiągniemy wielkiego sukcesu pod względem wysokości zgromadzonych aktywów, to raczej nie widzę powodów, dla których inne, zwłaszcza duże TFI, miałyby być zainteresowane tworzeniem tego typu produktów. Na obecnym etapie rozwoju rynku polskich ETF-ów, trzeba byłoby dokonać rewolucji w sposobie dystrybucji produktów inwestycyjnych (zachęcanie oszczędzających do zakładania rachunków maklerskich zamiast lokat czy tradycyjnych funduszy inwestycyjnych) czy w sposobie rekomendowania inwestycji przez domy maklerskie (sprzedawanie strategii opartych nie na pojedynczych akcjach, lecz na całych indeksach).

Ale to, siłą rzeczy, preferowałoby produkty niskomarżowe lub generowałoby niższe obroty, czyli też niższe prowizje, czyli… po co to robić?

I z tego punktu widzenia ja całkowicie rozumiem podejście polskich instytucji finansowych, że nie interesują się w tym momencie tworzeniem czy wzmożonym oferowanie funduszy ETF. Choć warto tutaj zaznaczyć, że, w przypadku samych domów maklerskich, taka kalkulacja biznesowa powinna uwzględnić jednak również wpływ dokonywania transakcji tytułami ETF-ów na obroty na rynkach bazowych inwestycji tych ETF-ów. Przykładowo, zakup przez inwestora tytułów BETA ETF mWIG40TR od animatora spowoduje ruch na kontraktach futures (zabezpieczenie pozycji animatora), a w późniejszej fazie dnia kreację tytułów na rynku pierwotnym, co pociągnie za sobą wysłanie zleceń kupna akcji z mWIG40 przez nas jako zarządzających funduszem. O ile na transakcjach animatora kontraktami futures, z uwagi na bezpośrednie uczestnictwo animatora w systemie giełdowym, skorzystają w minimalnym stopniu jedynie GPW i KDPW, a nie broker (pomijając efekt zwiększenia płynności tych kontraktów i związany z tym potencjalnie większy obrót ze strony klientów domu maklerskiego), o tyle nawet w takiej sytuacji taki broker może zarobić potencjalnie nawet podwójnie – otrzymując prowizję maklerską raz od klienta za zakup tytułów ETF-a i dwa od naszego funduszu za pośrednictwo z zakupie akcji. Wskazany tutaj mechanizm transmisji płynności z rynku giełdowego ETF-a na rynki bazowe widzi doskonale polska giełda i dlatego stara się promować te rozwiązania. Liczymy, że i polscy brokerzy dostrzegą tego typu zależności i z czasem będą zwiększali ofertę rozwiązań opartych na polskich ETF-ach.

Wracając do tematu zarządzania funduszami pasywnymi... Które indeksy są najłatwiejsze do replikacji?

Tu znowu odwołam się do płynności i wielkości rynku. Łatwiej jest na giełdach rozwiniętych. Znaczenie ma też wielkość aktywów. Im są mniejsze, tym trudniej się zarządza portfelem takiego funduszu i tym trudniej naśladować dany indeks. Tak było w przypadku BETA WIGtech, którego wyniki były gorsze od indeksu o więcej niż TER funduszu (koszty całkowite obciążające fundusz – red). Przy małych aktywach sporo ważą koszty transakcyjne. Trudniej jest też przeprowadzić pełną replikację fizyczną (budowanie portfela w oparciu o wszystkie składniki benchmarku bazowego z identycznymi wagami – red.) indeksu. Problemy mieliśmy już z około 60 spółkami z WIGtech w funduszu o aktywach na poziomie 7 mln zł. Nie muszę więc wspominać o trudności w zreplikowaniu indeksu posiadającego setki czy tysiące składników, np. S&P 500 czy MSCI World. Czasami ciężko jest kupić tak dużą liczbę akcji nawet w przypadku funduszy o znacznie większych aktywach. 

Inaczej wygląda zarządzanie funduszem obligacji, co wynika ze sposobu przeprowadzania transakcji na obligacjach. Większość z nich odbywa się bowiem na OTC (rynek pozagiełdowy - red), za pośrednictwem banku czy brokera. Nasze działanie polega więc na tym, że wysyłamy zapytanie o kwotowania obligacji danej serii jednocześnie do kilku banków czy brokerów, następnie czekamy na ich odpowiedź, a na koniec wybieramy najlepszą ofertę kupna czy sprzedaży. Ceny uzyskiwane w ten sposób, choć czasami mogą być naprawdę korzystne, to niekoniecznie będą miały swoje odzwierciedlenie w kursach, na podstawie których określony zostaje poziom danego indeksu obligacyjnego. Zatem replikacja indeksów obligacyjnych może być nieco mniej dokładna i operacyjnie nieco trudniejsza do przeprowadzenia w porównaniu do rynku akcji, gdzie zlecenia wysyła się po prostu na giełdę i mają one bezpośrednie przełożenie na kursy będące podstawą do kalkulacji indeksu. Ten problem jest co prawda nieduży w przypadku indeksów obligacji skarbowych. Dla takich obligacji nietrudno jest bowiem znaleźć konkurencyjne oferty kupna i sprzedaży, które jednocześnie są zbliżone do kursów podawanych do publicznej wiadomości (w Polsce dla obligacji skarbowych takim rynkiem publicznym jest BondSpot). Jednak w przypadku replikowania indeksu obligacji korporacyjnych niedokładność w naśladowaniu indeksów może być nawet tylko z tytułu zawierania transakcji całkiem spora.

Czy na każdy indeks można stworzyć fundusz pasywny?

Krótka odpowiedź: nie. Pierwsza kwestia to są regulacje prawne. Przykładowo, w Polsce mamy zasadę odnośnie do funduszy indeksowych i ETF-ów, którą ja nazywam „35/20”.Oznacza ona, że jeden składnik nie może „ważyć” w portfelu funduszu więcej niż 35 proc., a każdy kolejny więcej niż 20 proc. Zatem każdy indeks, na który chcemy stworzyć ETF-a, musi spełniać te zasadę. Przykładowo w Polsce, spośród 14 indeksów sektorowych z rodziny WIG, może ze 2 spełniają te wymogi (na 1 lutego były to WIG-leki i WIG-nieruchomości – red). Nasz rynek jest po prostu bardzo skoncentrowany. Jest niewiele spółek, z których możemy wybierać. Ale nawet gdyby regulacje pozwalały tworzyć ETF-y na skoncentrowane indeksy, to – moim zdaniem – tworzenie takich ETF-ów w Polsce nie miałoby sensu. Bo jeśli jedna spółka waży w tym indeksie np. 80 proc., to jako inwestor po co miałbym kupić takiego ETF-a i płacić opłaty za zarządzanie, skoro mogę sobie kupić akcje tej spółki bezpośrednio? Żeby to miało sens z biznesowego punktu widzenia, z perspektywy dostawcy funduszu pasywnego, indeks musi być więc odpowiednio zdywersyfikowany.

Druga kwestia to płynność. Jak wspomniałem, sWIG80 to już jest wyzwanie. Zejście niżej w hierarchii indeksów publikowanych przez GPW Benchmark, np. do rynku NewConnect, jest w mojej opinii, przynajmniej na tym etapie rozwoju polskiego rynku kapitałowego i towarzyszącej temu niższej płynności polskiej giełdy, czystą fantastyką. No chyba, że nie zależy nam na jakiejkolwiek możliwości naśladowania wyników indeksu. Wtedy to co innego. Z tego samego punktu widzenia trudno byłoby też stworzyć ETF na polski rynek obligacji korporacyjnych. Nie bez kozery większość funduszy tam inwestujących ma formę FIZ-a. (choć złośliwi mogą powiedzieć, że polskie ETF-y to też FIZ-y. - w tym wypadku jednak jest to nietrafiony argument z uwagi na to, że słowo „portfelowy” przed słowem „FIZ” zmienia sytuację o 180 stopni, jeśli chodzi o sposób funkcjonowania takiego funduszu – wtrącenie autora wypowiedzi). Taka jest bowiem specyfika tego rynku. Jest on niepłynny, prawdopodobnie wymaga odpowiedniej selekcji i cierpliwości w przeprowadzaniu transakcji. Fundusze pasywne – modelowo – potrzebują natomiast zawierać transakcje w ściśle określonym czasie, bez zbędnej zwłoki. Na polskim rynku obligacji korporacyjnych, gdzie spora część obligacji jest zakupywana w momencie emisji i trzymana do wykupu, znalezienie drugiej strony transakcji jest trudne. Znalezienie tej drugiej strony transakcji na już, o ile w ogóle możliwe, musiałoby się więc odbyć po cenie odbiegającej znacznie na niekorzyść dla potrzebującego zawrzeć taką transakcję, czyli funduszu pasywnego. A to oznaczałoby, że wyniki takiego funduszu pasywnego mogłyby być wyraźnie gorsze od wyników naśladowanego indeksu. Nie ma to więc większego sensu.

Na jakich rynkach, Twoim zdaniem, funduszom aktywnych łatwiej bić benchmarki?

Uważam, że - z uwagi na swoją specyfikę – rynek długu daje zarządzającym aktywnie większe szanse na pobicie benchmarków. Ma to związek z możliwością łatwiejszego znajdowania instrumentów o podobnym poziomie ryzyka jak te znajdujące się w benchmarku, ale przynoszące pewną premię w stopie zwrotu. Istnienie wielu giełd, na których operują różne grupy inwestorów - jak np. w Polsce GPW Catalyst dla inwestorów indywidualnych i niefinansowych, a BondSpot i OTC dla inwestorów instytucjonalnych - dodatkowo zwiększają potencjał zarobku na arbitrażu. Zarządzający aktywnie mogą na tym skorzystać. Po części potwierdzają to globalne statystyki. Odsetek aktywnych funduszy bijących benchmarki jest wyższy na rynkach długu niż akcji. Przy czym cały czas, z uwagi na koszty, jest to wynik poniżej 50 proc. wszystkich funduszy obligacyjnych. Generalnie zatem odpowiednio zastosowane benchmarki są wymagające. Choć trzeba też uczciwie przyznać, że na każdym rynku można znaleźć pojedyncze fundusze wyróżniające się na tle swoich aktywnych konkurentów konsekwencją osiągania solidnym wyników inwestycyjnych.

W ostatnim czasie w mediach masowych, m.in. w radiu, usłyszeć można reklamy jednego z brokerów, który promuje w nich inwestowanie w ETF-y. To znak czasów, efekt tzw. pasywnej rewolucji, czy sprytny zabieg marketingowy? ETF-y mają bowiem ostatnio dobrą „prasę” i zdobywają coraz więcej zwolenników.

ETF-y mają wiele zalet. Są to transparentne, tanie produkty i dlatego zdobywają coraz więcej zwolenników. Ale wydaje mi się, że w tym przypadku, ETF-y są tylko wabikiem. Celem jest tak naprawdę zachęcenie inwestorów w ogóle do inwestowania, a w konsekwencji do otworzenia rachunku maklerskiego. A gdy się komuś znudzi proste inwestowanie w ETF, to może zawsze spróbować spekulacji (choć w wielu przypadkach, z uwagi na brak strategii inwestycyjnej, przyjmuje to formę tak naprawdę hazardu) i wykorzystać np. akcje czy kontrakty CFD. A na tych ostatnich broker może zarobić dużo więcej niż to, co straci oferując kupno akcji czy ETF-ów bez prowizji. Te reklamy i promocje opłat maklerskich to zatem bardzo dobrze przemyślana strategia biznesowa. Co nie umniejsza oczywiście faktowi, że inwestorzy mniej aktywni, oprócz samego brokera, są tutaj również beneficjentami.

Czy polskie fundusze pasywne są rzeczywiście tanie?

Ustalając poziom kosztów w naszych funduszach porównywaliśmy się do zagranicznych dostawców ETF-ów, w tym Lyxora (obecnie część Amundi - red), którego ETF-y są notowane na GPW. Chcieliśmy zrobić konkurencyjne opłaty i zrobiliśmy. Mieliśmy też od nich lepsze wyniki dzięki zastosowaniu optymalnej metody replikacji w postaci replikacji fizycznej. Teraz funduszu Lyxora na WIG20 nie ma, ale na świecie są notowane fundusze iShares, naśladujące indeksy MSCI Poland. I w tym porównaniu również wypadamy konkurencyjnie. I to pomimo tego, że iShares jest największym na świecie dostawcą ETF-ów z aktywami w nich ulokowanymi na poziomie 2,6 biliona USD. Dla porównania łączne aktywa polskich funduszy inwestycyjnych to 0,08 biliona USD.

Natomiast trzeba uczciwie też przyznać, że produkty oparte o polskie indeksy nigdy nie będą tak tanie, jak produkty zagranicznych dostawców oparte na uznanych indeksach, jak np. S&P 500. Powodem jest wskazany przed chwilą efekt skali. Aktywa większości funduszy pasywnych są naprawdę niewielkie, a przez to ich koszty relatywnie wysokie. Warto bowiem pamiętać, że gdy fundusz jest mały, to koszty stałe (m.in. koszty księgowości, depozytariusza czy prawne – red.) mogą stanowić nawet kilka procent wartości aktywów netto takiego funduszu. Z tego powodu, każdy nasz fundusz, dopóki nie osiągnie odpowiedniej masy, ma ustawiony limit kosztów, powyżej którego to my pokrywamy resztę z własnej kieszeni, a nie uczestnicy funduszu. Dzięki temu nie mamy sytuacji, w której nasze fundusze przynoszą inwestorom wyniki znacznie odbiegające od swoich benchmarków. Co ważne, koszty stałe są ze swej natury stałe w ujęciu nominalnym. Oznacza to, że wraz ze wzrostem aktywów ich udział relatywnie maleje. Dzięki limitowi kosztów, można powiedzieć, że nasze fundusze posiadają wbudowany mechanizm automatycznej obniżki opłat w przypadku wzrostu aktywów poszczególnych funduszy BETA ETF.

Rozmawiamy o tym, że fundusze byłyby tańsze, gdyby rynek się rozwijał. Czy w tym rozwoju pomogłyby zmiany regulacyjne? W świetle obowiązujących przepisów ETF-y działają jako fundusze zamknięte (FIZ). W SRRK pojawił się pomysł, by ETF-y mogły funkcjonować w formule funduszu otwartego, ale statecznie wycofano się z tych zmian. Czy to by w czymś pomogło?

Przywoływane przepisy wprowadziły pewne pozytywne zmiany. ETF-y w Polsce zostały wyłączone z obowiązku sporządzania i corocznej aktualizacji prospektu. Wciąż jednak muszą prowadzić działalność jako portfelowe fundusze inwestycyjne zamknięte, a to jest ogromna bariera rozwoju. Słowo „zamknięty” jest mylące, bo sugeruje ograniczoną płynność, tymczasem portfelowy FIZ to najbardziej otwarty fundusz inwestycyjny w świetle polskiego prawa: transakcji sprzedaży/kupna certyfikatów na giełdzie można dokonywać codziennie, nawet kilka razy w ciągu dnia. Tymczasem jednostki uczestnictwa funduszy otwartych można nabyć lub umorzyć raz dziennie, po cenie z końca dnia, nieznanej w momencie dokonywania transakcji, która w dodatku rozliczana jest z dwudniowym opóźnieniem lub nawet później.

Europejskie ETF-y, zgodnie z klasyfikacją unijną, zaliczane są do funduszy typu UCITS (Undertakings for Collective Investments in Transferable Securities – red.). Polskie ETF-y, jako że działają w formie (portfelowych) FIZ, klasyfikowane są przez unijnego ustawodawcę do AFI, czyli Alternative Investment Funds. Odmienna od europejskiej konstrukcja prawna polskich ETF-ów może nie stanowi bariery dla inwestorów indywidualnych (choć znamy przypadki inwestorów, którzy nie inwestowali w nas, bo myśleli, że działamy jak tradycyjne FIZ-y), ale dla inwestorów instytucjonalnych już tak, zwłaszcza tych zagranicznych. Podejrzewam, że większość funduszy zagranicznych nie ma możliwości inwestowania w AFI, a jeśli ma, to ograniczoną w porównaniu do inwestowania w UCITS.

Nie jesteśmy UCITS, to nie widać też nas w zestawieniach ETF-ów, z których tacy zagraniczni inwestorzy instytucjonalni korzystają, jak Morningstar czy Refinitiv. Bloomberg, który ma nas w swoim zestawieniu, jest niestety wyjątkiem, a nie regułą. Tym samym, nawet gdyby inwestorzy zagraniczni mogli inwestować w AFI, to i tak pozostajemy dla nich niewidoczni. A uważam, że takie produkty na sWIG80 czy mWIG40 mogłyby być dla nich atrakcyjne. Dzięki naszym ETF-om mogliby oni uzyskać ekspozycję na potencjalnie ciekawsze segmenty polskiej giełdy i, co najważniejsze biorąc pod uwagę płynność na polskiej giełdzie, wykonywalibyśmy za nich egzekucję zleceń w tych mało płynnych segmentach polskiego rynku. Dlatego mam nadzieję, że wrócimy do proponowanych wcześniej rozwiązań i wreszcie dojdzie do prawdziwej zmiany regulacji dla polskich ETF-ów, które przestaną być prawnie dyskryminowane. Skorzysta na tym cały polski rynek kapitałowy – GPW dzięki większym obrotom na średnich i małych spółkach, emitenci mający większą szansę na tańsze pozyskanie kapitału, brokerzy korzystający ze zwiększonych obrotów, a nawet aktywnie zarządzane fundusze inwestycyjne mogące pochwalić się lepszymi stopami zwrotu na swoich produktach opartych o polskie akcje z uwagi, że napływ kapitału zagranicznego do segmentu średnich i małych spółek mógłby wpłynąć na jeszcze lepsze zachowanie indeksów mWIG40TR i sWIG80TR, czyli w segmencie, w którym polscy zarządzający są przeważeni w stosunku do WIG.

Na koniec muszę zapytać: czy BETA zaskoczy inwestorów w tym roku nowymi ETF-ami?

Myślimy o kilku nowych produktach, m.in. o ETF-ach typowo tradingowych zarówno na akcje polskie, jak i zagraniczne. Co do innych rozwiązań, to nie ukrywamy, że wachlarz potencjalnych rozwiązań ogranicza nam konkurencja zagranicznych dostawców ETF. Polscy inwestorzy mogą bowiem z powodzeniem, dzięki polskim i zagranicznym brokerom, inwestować w ETF-y notowane na zagranicznych giełdach. Żeby się wyróżniać na tle innych dostawców – wiedząc że nie możemy konkurować z nimi cenowo – musimy zaoferować więc jakąś inną wartość dodaną. Tym jest m.in. zabezpieczenie walutowe do złotego w przypadku indeksów zagranicznych, czy też pokrywanie indeksów, których zagraniczni dostawcy raczej nie będą pokrywać, jak indeksy polskich akcji czy obligacji. I to jest dalszy kierunek rozwoju naszej oferty.

Tylko u nas

05.02.2024

Dawid Bąbol - wywiad

Źródło: BETA ETF

Napisz komentarz

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Przejdź do logowania

Wszystkie komentarze (0)

Polecamy

Inwestuj w IKE z KupFundusz.pl
Reklama
Ranking funduszy inwestycyjnych październik 2025
Reklama
Dbamy o twoją prywatność
Strona Analizy.pl używa plików cookies i przetwarza dane w celu zapewnienia prawidłowego działania serwisu i poprawy jakości świadczonych usług oraz w celach analitycznych, statystycznych i marketingowych. Szanujemy Twoją prywatność, dlatego używamy plików cookies tylko za Twoją zgodą. Wybierz Ustawienia, aby zapoznać się ze szczegółami i zarządzać opcjami. Możesz dostosować swoje preferencje w każdym momencie na stronie Ustawienia prywatności. Aby uzyskać więcej informacji zapoznaj się z naszą Polityką prywatności.

Rozdzielczość Twojego urządzenia jest zbyt niska.
Obróć ekran lub powiększ okno przeglądarki.