Smyk wskakuje na giełdę. Co na to zarządzający funduszami?
Smyk wraca na warszawski parkiet po niemal dekadzie przerwy. Choć spółka przegapiła najlepszy moment na debiut giełdowy, inwestorów może przyciągnąć atrakcyjna cena w ofercie, rozpoznawalna marka i długi lock-up prezesa.
Smyk, który przez lata należał do grupy Empik Media & Fashion, notowanej niegdyś na GPW, wraca na warszawski parkiet. W ofercie publicznej inwestorzy mogą objąć do 13,6 mln nowych akcji oraz do 18,4 mln walorów sprzedawanych przez głównego akcjonariusza – AMC V Gandalf. Przy cenie maksymalnej 13 zł za akcję wartość całej oferty sięga 390 mln zł. W ramach nowej emisji Smyk planuje pozyskać 150 mln zł brutto.
Reklama
Zapisy dla inwestorów indywidualnych już się zaczęły i potrwają do 29 października, równolegle z budową księgi popytu wśród inwestorów instytucjonalnych. Ci ostatni będą mogli składać zapisy od 30 października do 3 listopada, a tego samego dnia, 30 października, poznamy ostateczną cenę emisyjną. Debiut na GPW zaplanowano na ok. 7 listopada 2025 r. Będzie to trzecia oferta publiczna (IPO) na rynku głównym w tym roku i 409. spółka notowana na głównym warszawskim parkiecie.
Smyk rośnie, ale...
Zapytaliśmy, co o ofercie Smyka myślą zarządzający funduszami. - Mam mieszane uczucia wobec debiutu Smyka. Z jednej strony spółka systematycznie zwiększa swoje udziały w rynku, co zasługuje na uwagę, ale z drugiej – prognozy wzrostu branży w Polsce nie wyglądają imponująco. Zgodnie z prospektem mówimy o średnim tempie wzrostu rzędu 3 proc. rocznie do 2029 roku, co mocno ogranicza potencjał. Ekspansja zagraniczna zawsze jest szansą, ale – jak pokazało już wiele przykładów polskich spółek – to kierunek trudny i kapitałochłonny - mówi Marek Olewiecki, zarządzający funduszami BNP Paribas TFI.
Smyk działa obecnie w czterech krajach – Polsce, Rumunii, Słowacji i Ukrainie, przy czym rynki zagraniczne odpowiadają za około 11 proc. sprzedaży. W najbliższych latach spółka zamierza zwiększać ten udział, rozwijając sieć w Europie Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza w Czechach i Bułgarii. Do końca 2026 r. spółka planuje otwarcie 35 nowych sklepów. W Polsce sieć liczy obecnie około 250 placówek. Blisko trzy czwarte sprzedaży Smyka przypada na sklepy stacjonarne, a pozostała część na kanał internetowy, który od kilku lat konsekwentnie zwiększa swój udział w przychodach.
Środki pozyskane z emisji spółka przeznaczy jednak przede wszystkim na spłatę części zadłużenia i refinansowanie istniejących zobowiązań, a dopiero w dalszej kolejności – na rozwój zagraniczny. Zgodnie z prospektem, 70-90 proc. wpływów netto z emisji ma zostać wykorzystane na spłatę kredytów objętych tzw. Umową Kredytów Nadrzędnych, co ma ograniczyć ryzyko naruszenia kowenantów i obniżyć wskaźnik dług netto/EBITDA do 1,6x. Na koniec czerwca 2025 r. dług netto spółki sięgał 865 mln zł. Choć spółka nie wypłaca obecnie dywidendy i nie posiada formalnie przyjętej polityki dywidendowej, w prospekcie zapowiada, że w przyszłości zamierza dzielić się zyskiem z akcjonariuszami. Pierwsze wypłaty mogłyby nastąpić w 2027 r., z zysku za 2026 r., a planowany poziom dystrybucji to 30-50 proc. zysku netto.
- Pozytywnie wyróżnia się całkiem atrakcyjna cena akcji w ofercie, dobre momentum w trzecim i czwartym kwartale 2025 roku. Potencjalna dywidenda w 2027 roku to raczej obowiązek, niż wyróżnik, szczególnie że najbliższy konkurent, Pepco, po raz pierwszy podzielił się w tym roku z inwestorami zyskami. Warto też zwrócić uwagę na wysokie oprocentowanie długu, sięgające około 9 proc. zgodnie z prospektem. Część zadłużenia ma zostać spłacona z wpływów z emisji, co powinno pozytywnie przełożyć się na wyniki. Dla porównania, wspomniane już Pepco emituje obecnie obligacje prawdopodobnie na dużo niższych poziomach – rzędu 6-7 proc. - zauważa Marek Olewiecki. - Historia emitenta jest dość burzliwa: sprzedaż Smyka w 2016 r. za ponad 1 mld zł (drożej, niż w obecnej ofercie), zastanawiające wycofanie się z procedury IPO kilka lat temu, upadłość konkurenta - sieci 5-10-15 w podobnym okresie oraz zawirowania wokół poprzednich właścicieli - dodaje.
W 2024 r. przychody spółki przekroczyły 2,2 mld zł, a zysk netto wyniósł 30,1 mln zł, podczas gdy jeszcze dwa lata wcześniej firma notowała ponad 70 mln zł straty. W pierwszym półroczu 2025 r. Smyk osiągnął niemal 1 mld zł przychodów, przy 24 mln zł straty netto. Zarząd podkreśla, że działalność spółki ma charakter sezonowy, a największe zyski generowane są w czwartym kwartale, w okresie wzmożonych zakupów świątecznych. W długim terminie wzrost przychodów spółki ma się opierać na rosnącej zamożności gospodarstw domowych i nadrabianiu dystansu konsumpcyjnego względem Europy Zachodniej, mimo niekorzystnych trendów demograficznych w Polsce.
- Smyk przegapił idealny moment na debiut na warszawskiej giełdzie. W 2016 roku, gdy Empik Media & Fashion sprzedawał spółkę, jej wycena sięgała 1,06 mld zł. Obecnie Smyk jest wyceniany na około 755-865 mln zł, co oznacza spadek o ponad 20 proc. w ciągu dziewięciu lat. W mojej ocenie jest to konsekwencja dynamicznego przeniesienia handlu do Internetu, gdzie konkurencja jest znacznie silniejsza. Nie bez znaczenia pozostaje również pogarszająca się sytuacja demograficzna w Polsce oraz niski wskaźnik urodzeń – zauważa Konrad Ogrodowicz, zarządzający funduszami SUPERFUND TFI. - Z drugiej strony, rosnący poziom zamożności społeczeństwa może sprzyjać wzrostowi wydatków na dzieci. Z danych prezentowanych przez Spółkę wynika, że w tym obszarze Polska nadal ma wiele do nadrobienia względem krajów Europy Zachodniej. Na uwagę zasługuje również czteroletni lock-up prezesa spółki, co na polskim rynku nie jest standardem i może być postrzegane jako pozytywny sygnał dla inwestorów - dodaje.
Czy zarządzający kupują akcje w IPO?
W latach 2020-2025 na głównym rynku GPW przeprowadzono ponad 20 ofert publicznych o łącznej wartości ok. 28 mld zł. Rok 2020 przyniósł pięć debiutów, w tym rekordowe IPO Allegro.eu o wartości 9,2 mld zł – największe w historii warszawskiej giełdy. W 2021 r. nastąpił prawdziwy wysyp ofert, bo aż 12 spółek zadebiutowało na parkiecie, w tym m.in. Pepco Group, Grupa Pracuj, STS Holding, Huuuge i Shoper. Potem rynek gwałtownie wyhamował: w 2022 r. nie odbyło się ani jedno IPO, a w 2023 r. nowym emitentem został jedynie Murapol. W 2024 r. na GPW zadebiutowała tylko Grupa Żabka, której oferta sięgnęła 6,45 mld zł. W 2025 r. przeprowadzono dotąd zaledwie dwa IPO – Diagnostyki i Arlen – o łącznej wartości niespełna 2 mld zł.
- Obecne wyceny akcji na polskiej giełdzie oraz moment jest świetny dla debiutujących spółek. Jeżeli tych debiutów teraz nie widzimy, to mam wątpliwości czy wzrośnie ich liczba w przyszłości. Pewnie katalizatorem mógłby być udany debiut dużej, powszechnie znanej marki, czyli coś, czego nie dostarczyła inwestorom Żabka - mówi Marek Olewiecki z BNP Paribas TFI.
Eksperci PwC zwracają jednak uwagę, że mimo słabszego trzeciego kwartału 2025 r. i sezonowej przerwy wakacyjnej, "okno transakcyjne w Polsce nie jest zamknięte". Zainteresowanie emitentów, takich jak Smyk, a w przyszłym roku prawdopodobnie również Empik, wskazuje, że rynek IPO w Polsce może wracać do gry.
Choć krajowi zarządzający funduszami inwestycyjnymi często z rezerwą oceniają perspektywy i wyceny spółek debiutujących na warszawskiej giełdzie, w praktyce niemal zawsze biorą udział w ich ofertach publicznych. Od 2021 r. krajowe TFI uczestniczyły we wszystkich 16 IPO przeprowadzonych w tym okresie na GPW. Co istotne, każda z tych spółek wciąż znajduje się w portfelach przynajmniej części funduszy. Na koniec czerwca 2025 r. łączna wartość ich akcji sięgała niemal 2,5 mld zł. Największe pozycje to Diagnostyka (499 mln zł), Żabka (450 mln zł), Shoper (398 mln zł) oraz Vercom (347 mln zł).
23.10.2025

Źródło: Smyk / materiały pasowe
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania