Nowe obligacje zbrojeniowe nie kuszą zarządzających z TFI
24 października BGK wyemituje obligacje 6- i 10-letnie na rzecz Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Ich oprocentowanie będzie stałe i wyniesie 8,25 proc. w skali roku. Zarządzający z TFI zastanawiają się, kto miałby w nie zainwestować, bo sami mają na te papiery ograniczony apetyt. Powód? Niska płynność i niesprzyjające otoczenie rynkowe.
W poniedziałek, 24 października Bank Gospodarstwa Krajowego wyemituje 6- i 10-letnie obligacje na rzecz Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych (FWA0928 i FWA0932). Będą to papiery o stałym oprocentowaniu w wysokości 8,25 proc. w skali roku. Wartość emisji ma wynieść w tym roku 15,2 mld zł. Pozyskane w ten sposób środki mają stanowić dodatkowe źródło finansowania wydatków zbrojeniowych. Zdaniem zarządzających z TFI, emisja nowych papierów będzie swoistym testem dla rynku.
Reklama
- Rzeczone obligacje to papiery z gwarancją skarbu państwa, analogiczne jak wcześniej emitowane obligacje BGK na rzecz Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 czy obligacje Polskiego Funduszu Rozwoju. Wydaje się, że rynek kapitałowy finalnie jest rozczarowany emisjami powyższych instytucji z okresu pandemii głównie za sprawą wyraźnie niższej płynności w porównaniu z obligacjami skarbowymi i to może rzutować na popyt lokalnych inwestorów. Jeśli chodzi o ocenę ich atrakcyjności w kontekście obecnej sytuacji rynkowej, to w dalszym ciągu pozostajemy sceptyczni do obligacji stałokuponowych. Nie widzimy tutaj przesłanek do rozpoczęcia cyklu obniżek stóp procentowych w kolejnych kilku kwartałach, więc konsekwentnie unikamy istotnego zaangażowania w tym segmencie – mówi Filip Nowicki, zarządzający Superfund TFI.
- Formuła tych obligacji pewnie będzie zbliżona do poprzednich emisji BGK na rzecz funduszu Covid. W ostatnich miesiącach premia w stosunku do obligacji skarbowych o zbliżonym terminie do wykupu wynosiła w przypadku obligacji BGK-Covid 0.6-1 proc. W obecnych warunkach rynkowych będzie musiała być istotnie wyższa. W takim otoczeniu nie widzę dużych szans na uplasowanie większej kwoty, szczególnie że najbliższa oferta dotyczy wyłącznie długoterminowych obligacji. TFI będą aktywne na tym rynku, ale teraz bardziej spodziewałbym się partycypacji jedynie niektórych banków czy ubezpieczycieli, bądź spółek Skarbu Państwa - uważa z kolei Mikołaj Stępniewski, zarządzajacy funduszami Investors TFI.
Od wybuchu pandemii BGK wyemitował obligacje na rzecz Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 warte łącznie ponad 146 mld zł. Część tych papierów objęły fundusze inwestycyjne. Na koniec czerwca ich wartość nominalna szacowana była łącznie na 16,5 mld zł. Dodatkowo fundusze zainwestowały też ponad 7 mld zł w obligacje "covidowe" emitowane przez PFR.
- W obecnym otoczeniu nie widzimy miejsca na tego typu instrumenty wśród inwestorów instytucjonalnych. W sektorze TFI, który mierzy się z bezprecedensową falą umorzeń, kolejny instrument o ograniczonej płynności nie będzie się cieszył znacznym zainteresowaniem. Niestety z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że obie emisje będą się charakteryzowały bardzo ograniczoną płynnością, porównywalną do rynku wtórnego obligacji korporacyjnych — ocenia Fryderyk Krawczyk, Departament Zarządzania Aktywami VIG / C-Quadrat TFI.
Jego zdaniem, w takim przypadku nawet bardzo atrakcyjna premia względem obligacji skarbowych nie będzie skłaniała inwestorów do zakupu. - Niestety nie pomagają również wcześniejsze doświadczenia z obligacjami BGK i PFR, który w początkowej fazie cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, a emisje rozchodziły się jak cieple bułeczki. Jednak w warunkach stresu rynkowego instrumenty te nie zdały testu, a ich obrót stał się rachityczny. Płynność staje się obecnie kluczowym czynnikiem, który przemawia za atrakcyjnością inwestycji dłużnych. Co więcej, widzimy że reakcja rynków na tę informację była negatywna. Ponownie wraca jak bumerang pytanie, kto udźwignie ciężar finansowania przyszłorocznych potrzeb pożyczkowych państwa. Lokalni inwestorzy wyczerpują swoje możliwości — dodaje Fryderyk Krawczyk.
Po nieco lepszym dla branży TFI sierpniu, we wrześniu klienci znów zaczęli wypłacać pieniądze z funduszy dłużnych. Od października ubiegłego roku wypłacili z nich łącznie prawie 27 mld zł. Eksperci wskazują, że na razie nie ma szans na zmianę tej tendencji, bo otoczenie rynkowe nie sprzyja inwestowaniu na krajowym rynku długu. A to sugeruje, że popyt na obligacje zbrojeniowe może być ograniczony.
- Nie mam pojęcia, kto miałby kupować te nowe obligacje. Krajowy rynek finansowy kurczy się w zawrotnym tempie. Spadające aktywa w TFI doprowadziły do zapaści popytu na obligacje korporacyjne, a w szczególności na obligacje podporządkowane banków. Banki komercyjne nie mogły „rolować” plasowanych 5 lat temu emisji, co przełoży się na niższą zdolność banków do wtórnej kreacji pieniądza. Oliwy do ognia dolały wakacje kredytowe, które nie dość, że zabiły wyniki finansowe banków, to pod znakiem zapytania stawiają udzielanie kredytów hipotecznych w przyszłości (kto wykluczy kolejne wakacje?). Słabość krajowej waluty jeszcze silniej uderza w wyniki banków, którym zaczynają się wypłaty odszkodowań w wyniku decyzji sądów drugiej instancji w sprawach frankowych. Dodajmy straty na portfelu HTM banków, które kupowały przez ostatnie lata obligacje długoterminowe o stałym kuponie. A na końcu, jakby brakowało nam kłopotów, pojawiły się medialne doniesienia o konflikcie w RPP — wylicza Piotr Zagała, dyrektor departamentu inwestycji w BNP Paribas TFI.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu członkowie RPP (Kochalski, Janczyk, Dąbrowski, Wnorowski, a także sam szef NBP A. Glapiński) złożyli oficjalne oświadczenie o skrajnej dezaprobacie i rozważeniu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa w związku z ostatnimi wypowiedziami niektórych innych członków Rady, m.in. Joanny Tyrowicz, nawołującej do dalszych podwyżek stóp. Jej zdaniem, powrót do celu inflacyjnego jest niemożliwy przy ujemnych realnych stopach.
We wrześniu główna miara inflacji bazowej w Polsce (po wyłączeniu cen żywności, energii i paliw) wzrosła do 10,7 proc. r/r. Wskaźnik CPI przekroczył z kolei 17 proc. Wprawdzie ekonomiści wskazują, że pomimo wysokiej inflacji potencjalny zakres dalszych podwyżek stóp procentowych jest ograniczony, to jednak rentowności i tak są pod presją ze względu na ryzyko utraty przez Polskę dostępu do środków unijnych w ramach polityki spójności. Zablokowanie tych pieniędzy mogłoby znacząco ograniczyć zaufanie inwestorów zagranicznych, osłabić już i tak słabą walutę, co z kolei mogłoby skutkować dalszą presją inflacyjną.
- Czasy są niespokojne, ale z mojego punktu widzenia rynek obligacji przedsiębiorstw z Turcji (np. Arcelik) wydaje mi się oazą spokoju w porównaniu z rynkiem krajowym. Portfele funduszy, obligacje Skarbu Państwa przyniosą w skali roku (prędzej czy później) 10 proc. rocznie. Ale rachunek ten trzeba będzie zapłacić — zapłacą go wszyscy obywatele. Nie łudźmy się. Po wyborach nastąpi olbrzymie zaciskanie pasa, wzrost podatków, spadek wydatków. Bez względu na to, kto te wybory wygra. Bez reformy, bez oszczędności za kolejne 5 lat będziemy tam, gdzie teraz Turcja. Ale jeśli nic się nie zrobi tu i teraz (KPO, komunikacja z rynkiem, branżą finansową, bankami, a nie tylko z wyborcami) to do przyszłorocznych wyborów grono nabywców na nowe obligacje może składać się tylko i wyłącznie z firm państwowych — kwituje Piotr Zagała.
19.10.2022

Źródło: Shutterstock / fotodrobik
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania