Jak dziś zbudować portfel inwestycyjny
Portfel na ciekawe czasy, w jakich niewątpliwie przyszło nam żyć, nie powinien być ciekawy, ale skuteczny - zgodnie uznali eksperci podczas Fund Forum i przedstawili swoje pomysły inwestycyjne na najbliższe kilkanaście miesięcy.
Poszukiwanie ciekawych pomysłów inwestycyjnych na ciekawe czasy zaprowadzić nas może np. na turecką giełdę, która w złotych dała w tym roku zarobić 50 proc., a w przeliczeniu na dolary około 30 proc. Jak to możliwe, skoro Turcja boryka się z hiperinflacją, a na światowych giełdach rozgościła się bessa?
Reklama
- Przy 80-proc. inflacji przychody i zyski spółek rosną nominalnie po 100 czy 200 proc., co znajduje odzwierciedlenie w notowaniach akcji. Ale turecki inwestor, mimo rajdu indeksów, realnie jednak nie zarobił, ponieważ zyski „skonsumowała” inflacja. Zarobił natomiast zagraniczny inwestor, ponieważ okazało się, że z zupełnie niezrozumiałych powodów turecka lira nie osłabiła się tyle, ile w takim otoczeniu powinna się osłabić. Potaniała o 40 proc., a powinna o 70 proc. – wyjaśnia Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI. I dodaje, że nie dotyczy to wyłącznie Turcji. Podobnie sytuacja wygląda w innych gospodarkach gnębionych hiperinflacją.
- To samo dzieje się w Argentynie, Libanie, Sudanie, a nawet na Sri Lance, która ostatnio zbankrutowała – przez ostatnie pół roku tamtejsza giełda dała zarobić w dolarze 25 proc. Przy hiperinflacji wystarczy, że lokalna waluta się nie osłabi tak mocno jak się powinna osłabić, żeby zagraniczny inwestor mógł zarobić – zauważa Jarosław Niedzielewski.
Inwestycja na giełdach krajów z hiperinflacją to jednak nic innego, jak spekulacja na walucie. Eksperci podczas Fund Forum zgodzili się, że dla wielu inwestorów takie inwestycyjne kombinowanie może się skończyć bardzo niekorzystnie. Do inwestowania i budowy portfela lepiej podejść z rozwagą i ostrożnością, zwłaszcza w świecie naznaczonym wojną w Ukrainie i dużą nieprzewidywalnością. Jak zatem zbudować nieciekawy, ale skuteczny portfel na ciekawe czasy, w jakich przyszło nam obecnie żyć? Eksperci wskazali, jak zbudowaliby swój własny.
- Największym elementem portfela inwestycyjnego byłyby obligacje krótkoterminowe, ale paradoksalnie nie polskie, lecz zagraniczne, np. Hiszpanii czy Izraela. Papiery krótkie dają nieco większą płynność w sytuacji gdyby w Polsce zadziało się coś niepokojącego, a dodatkowo zyskać można na zabezpieczeniu walutowym (tzw. punkty swapowe – red.). Na takiej strategii można zarobić w złotych ok. 10 proc. Drugim elementem portfela byłyby amerykańskie obligacje indeksowane do inflacji, czyli tzw. TIPS-y (Treasury Inflation Protected Securities – red.), również hedgowane walutowo – mówi Piotr Dmuchowski, wiceprezes TFI PZU i wskazuje, że w tego typu papiery można zainwestować poprzez fundusze inwestycyjne.
- Z polskiego podwórka wybrałbym obligacje krótkoterminowe BGK, które oferują nieco spreadu do papierów skarbowych oraz obligacje zmiennokuponowe, czyli tzw. WZ-tki, które są obecnie na historycznie szerokich spreadach jeżeli chodzi o WIBOR, szerszych niż w czasie Lehmana (kryzys finansowy z 2008 r. – red.), więc oferują relatywnie atrakcyjne zwroty i dają zabezpieczenie przed dalszym wzrostem stóp procentowych. Jakąś część portfela warto też zainwestować w akcje rynków wschodzących (np. azjatyckie), które często w cyklach koniunkturalnych są nieco bardziej do przodu niż kraje Zachodu. Dobrym przykładem są chociażby Chiny – wskazuje Piotr Dmuchowski. Ekspert TFI PZU zaznacza, że część środków warto utrzymywać na krótkoterminowych depozytach, po to, aby mieć pod ręką gotówkę, gdy na horyzoncie pojawią się jakieś szanse inwestycyjne lub zwiększy nam się apetyt na ryzyko.
Konserwatywny portfel zaproponował też Piotr Minkina, dyrektor ds. produktów inwestycyjnych w Generali Investments TFI. - W obecnym otoczeniu makroekonomicznym królową jest gotówka, którą należy rozumieć jako krótkoterminowe instrumenty dłużne plus obligacje denominowane w dolarze i zahedgowane do złotego. Część portfelu ulokowałbym też w akcjach spółek, które są beneficjentami megatrendów. Przyjaznym okiem wciąż patrzyłbym też na rynek surowców – wskazuje Piotr Minkina.
Jarosław Niedzielewski z Investors TFI zbudowałby z kolei portfel „dynamiczny” - w ciągu 15 miesięcy jego struktura zmieni się z konserwatywnej na agresywną.
- Na początek 70 proc. portfela to fundusze płynnościowe (które inwestują w krótkie papiery, obligacje o zmiennym kuponie – red.), trochę obligacji i trochę walut – frank szwajcarski, dolar, euro. Dlaczego? Bo przez najbliższe 6-8 miesięcy obawiam się, że złoty może słabnąć. 10 proc. portfela ulokowałbym w złoto, które utrzymywałbym na takim poziomie alokacji do końca, czyli przez najbliższe 15 miesięcy. Na inne surowce również przeznaczyłbym 10 proc. portfela i tyle samo na akcje. Następnie przez najbliższe pół roku, co miesiąc przesuwałbym część kapitału z funduszy płynnościowych (obligacje WZ) na rynek obligacji skarbowych. Na niezmienionym poziomie utrzymywałbym do tego czasu pozycję akcyjną, walutową i surowcową. Na wiosnę przyszłego roku zacząłbym przesuwać pieniądze co miesiąc z rynku długu i walut na rynek akcji i surowców, po to, aby na koniec 2023 r. być gotowym na hossę roku 2024 – podpowiada Jarosław Niedzielewski. Ekspert przypomina bowiem, że po każdej recesji nadchodzi ekspansja, a po każdej bessie przychodzi hossa.
- Tak było zawsze i tak będzie i tym razem – podsumowuje ekspert Investors TFI.
11.10.2022

Źródło: Shutterstock / pathdoc
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania