Giełdy Bliskiego Wschodu dają zarobić, ale wcale nie na akcjach spółek surowcowych
Gospodarcza pomyślność krajów Bliskiego Wschodu rzeczywiście zależy od eksportu i cen węglowodorów, ale na tamtejszych rynkach akcji zyski płyną z zupełnie innych źródeł.
Droga ropa naftowa znacząco poprawia perspektywy gospodarcze państw Bliskiego Wschodu, a to z kolei już od kilkunastu miesięcy przyciąga kapitał na tamtejszy rynek. Wojna w Ukrainie i usunięcie Rosji z globalnych indeksów giełdowych jedynie wzmocniła ten trend.
Reklama
- Jedno pewne, co można powiedzieć o inwestowaniu na rynkach Bliskiego Wschodu to to, że był to bardzo dobry pomysł inwestycyjny w ciągu ostatniego roku. Praktycznie wszystkie największe giełdy (poza egipską) tego regionu mogą pochwalić się ponad 30-proc. (a zwycięzcy nawet 60-proc.) stopą zwrotu (i to w dolarze), deklasując zdecydowaną większość rynków wschodzących i rozwiniętych. Jednak to, czy taka sytuacja jest do powtórzenia w perspektywie kolejnych 12 miesięcy, a przynajmniej, czy trend wzrostowy na giełdach MENA (Region Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej - red.) zostanie utrzymany, już takie pewne nie jest - wskazuje Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI.
Ropa ma znaczenie, ale nie tylko
Bank Centralny Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA) przewiduje, że dynamika PKB w całym 2022 r. przekroczy 4 proc. r/r. W ubiegłym roku gospodarka tego kraju rozwijała się w tempie 3,8 proc. W przypadku Arabii Saudyjskiej, tempo wzrostu PKB jedynie w czwartym kwartale 2021 r. wyniosło 6,8 proc., a w całym zeszłym roku sięgnęło 3,3 proc., po spadku o 4,1 proc. w 2020 r., kiedy notowania ropy załamały się, a świat musiał mierzyć się z pandemią koronawirusa. Oczekiwania Królestwa dotyczące nadwyżki budżetowej były widoczne już pod koniec ubiegłego roku, kiedy kraj podniósł prognozę wzrostu dochodów, jeszcze zanim wojna w Ukrainie wywindowała notowania ropy powyżej 100 dolarów za baryłkę.
Pod koniec marca agencja ratingowa S&P zmieniła ocenę perspektyw gospodarczych Arabii Saudyjskiej ze „stabilnej” na „pozytywną”, argumentując to właśnie oczekiwaną poprawą wzrostu w średnim okresie. Dochody z surowców energetycznych nadal bowiem dominują w gospodarce Arabii Saudyjskiej i jej sąsiadów z Zatoki Perskiej. Na giełdach jest jednak przewrotnie. Tam bowiem króluje... sektor finansowy.
- Biorąc pod uwagę kapitalizację rynków, ich płynność i udział w indeksach, tak naprawdę liczą się cztery kraje tego regionu: Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kuwejt oraz Katar. I co najważniejsze, są to rynki bardzo jednorodne gospodarczo i inwestycyjne. Ich gospodarcza pomyślność, wciąż zależy od eksportu i cen węglowodorów, choć udział tego czynnika jest dziś istotnie mniejszy niż kilkanaście lat temu. Natomiast ich giełdy, nie są - jakby się mogło wydawać - przepełnione spółkami energetycznymi (surowcowymi), lecz finansowymi. Udział banków w indeksach giełdowych waha się od niemal 40 proc. w przypadku ZEA, do prawie 60 proc. na katarskim parkiecie, plasując te bliskowschodnie giełdy w światowej czołówce w rankingu uzależnienia od jednego sektora i to jeszcze sektora finansowego. Pozostałe branże to głównie nieruchomości, telekomunikacja oraz segment przemysłowy skoncentrowany na petrochemii, rafineriach, przemyśle chemicznym (nawozy) i wydobywczym - wylicza Jarosław Niedzielewski.
Eksperci Franklin Templeton wskazują, że rynki Bliskiego Wschodu coraz bardziej otwierają się na zachodni kapitał, wzmacniając wysiłki na rzecz sprzedaży akcji prywatnych firm i zwiększenia płynności na tamtejszych giełdach. Arabia Saudyjska jest liderem w tym boomie IPO. Królestwo dostosowywuje też swoją politykę pieniężną do tej, prowadzonej przez amerykańską Rezerwą Federalną, ponieważ wiąże swoją walutę, rial, z dolarem amerykańskim. Korzyści płynące z tej względnej stabilności są oczywiste, biorąc pod uwagę powszechne ryzyko walutowe na rynkach wschodzących.
Daleko od demokracji
Nie należy jednak zapominać, że państwom tego regionu daleko do standardów znanych z demokratycznych krajów Zachodu, a wciąż ogromne uzależnienie tamtejszych gospodarek od cen ropy powoduje, iż każdy znaczący spadek notowań tego surowca negatywnie wpływa na ich perspektywy.
- Bardzo silne wzrosty sektora bankowego biorą się nie tylko z ostatniej fali podwyżek stóp procentowych (powiązanie waluty Arabii Saudyjskiej z amerykańskim dolarem niejako wymusza podobne trendy w stopach procentowych), ale także z wysokiego popytu na kredyt i niskiego ryzyka niewypłacalności w gospodarce korzystającej na surowcowej hossie ostatnich dwóch lat. Dlatego, jakby nie patrzeć na giełdy regionu MENA, ich zachowanie było, jest i będzie bezpośrednio i pośrednio zależne od zachowania się cen surowców energetycznych, a związek między cenami ropy i zachowaniem tych rynków jest bardzo silny. Chcąc inwestować w tym regionie trzeba zdawać sobie sprawę z tej zależności. Nie jest to zakład bezpośredni jak było w przypadku Rosji, gdzie na giełdzie królowały firmy wydobywające ropę i gaz, ale pośredni, gdzie co prawda inwestujemy w bliskowschodnie banki, ale z kolei ich zyskowność jest mocno uzależniona od cen surowców - zaznacza Jarosław Niedzielewski.
Eksperci Franklin Templeton zwracają jednak uwagę, że państwa MENA coraz bardziej dywersyfikują źródła dochodów budżetowych, a także próbują się "reformować".
- Jednym z obszarów pozytywnych zmian są trwające reformy społeczne w Arabii Saudyjskiej. Odkąd Mohammed bin Salman został księciem koronnym w 2017 roku, królestwo przywróciło koncerty i otworzyło kina oraz zniosło zakaz prowadzenia pojazdów przez kobiety. Te są również zachęcane do wejścia na rynek pracy, ponieważ w ostatnich latach powstało duże zapotrzebowanie w różnych sektorach, w tym w budownictwie, produkcji, hotelarstwie i gastronomii. Ostatnio saudyjskie ministerstwo obrony otworzyło też rekrutację wojskową dla kobiet - wylicza Dina Ting, dyrektor ds. zarządzania globalnymi portfelami w Franklin Templeton.
Działania rządu w Arabii Saudyjskiej zmierzają nie tylko w stronę reform społecznych, ale również zmiany profilu gospodarki. Przykładem jest inwestycja w produkcję żywności - owoce i warzywa są produkowane w szklarniach na pustyni. Otwarcie na kapital zagraniczny i technologię sprawia, że w okresie wzrostu cen żywności, Arabia Saudyjska odniesie z takich inwestycji podwójne korzyści. Tymczasem kraje regionu będą mocno dotknięte przez obecny wzrost żywności, bo są jej importerami.
- Prognozy zakładają, że obecne ceny ropy naftowej powyżej 100 dolarów za baryłkę nie utrzymają się dłużej. Ja jednak z takimi prognozoami się nie zgadzam. Ograniczenia w inwestycje w produkcję ropy, wymuszone na firmach europejskich i amerykańskich, będą skutkowały brakiem tego surowca w kolejnych latach. To prawdopodobnie wywinduje ceny ropy na nowe historyczne szczyty - poziom 180 dol. jest możliwy do osiągnięcia w perspektywie 3 lat. Jednak kraje MENA wyciągnęły lekcję z załamań cen ropy w poprzedniej dekadzie i w roku 2020. Działania zmierzające w stronę zmiany profilu gospodarki mogą sprawić, że gdy nadejdzie czas odwrotu od ropy, kraje regionu będą gotowe na budowanie potęgi gospodarki, choćby właśnie jako producenci żywności. Branż rozwijanych w MENA jest jednak więcej - wskazuje Rafał Bogusławski główny stratek KupFundusz.
Ekspert dodaje, że na razie kraje te mają pieniądze i pomysły (przynajmniej niektóre z nich) na wchodzenie z inwestycjami w nowe branże.
- Ożywienie na rynku IPO to nie przypadek. Wygląda na to, że w tej dekadzie to właśnie ten region będzie przyciągał zagraniczny kapitał. Łyżką dziegdziu jest jednak sytuacja polityczna, a głównie mało demokratyczne systemy polityczne. Jak duże niesie to ryzyko, zobaczyliśmy po ataku Rosji na Ukrainę. A na Bliskim Wschodzie, Izrael pozostaje w konflikcie z krajami arabskimi od momentu powstania tego państwa. To ryzyko trzeba uwzględnić, ale nie można ignorować, że większość krajów MENA zmienia się na korzyść - zauważa Rafał Bogusławski.
13.05.2022

Źródło: shutterstock.com / ilolab
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania