Na tych giełdach króluje hossa. Czy warto tam inwestować?
Kraje Ameryki Łacińskiej są beneficjentami drożejących surowców. I choć na tamtejszych giełdach można sporo zarobić, to jednak zyski te mogą kosztować wiele nerwów.
W tym roku inwestorzy giełdowi nie mają wielu powodów do radości. Na rynkach akcji - od USA, przez Europę, po Chiny - panuje bowiem ogromna zmienność, napędzana doniesieniami z frontu wojny w Ukrainie. Okazuje się jednak, że na inwestycyjnej mapie świata pojawia się region, którego ten negatywny trend nie dotyczy. Od stycznia indeks MSCI EM Latin America wyrażony w dolarze wzrósł już o jedną czwartą, a MSCI Brazil o ponad 35 proc. W tym czasie MSCI All World oraz MSCI Emerging Markets znalazły się grubo pod kreską. Skąd ten rajd? Brazylia jest jednym z największych światowych eksporterów soi, kawy, kukurydzy i rudy żelaza. Argentyna jest światowym producentem pszenicy, a Chile to z kolei potentat miedziowy. Kraje Ameryki Łacińskiej są więc beneficjentami drożejących na skutek wojny surowców.
Reklama
Napięcia na rynku surowcowym w dalszym ciągu mogą sprzyjać tym gospodarkom, a niskie wyceny na tamtejszych giełdach jedynie zwiększają atrakcyjność inwestycyjną tego regionu. Dość powiedzieć, że indeks MSCI Latin America jest wyceniany na nieco ponad 8-krotność zysków, podczas gdy wskaźnik C/Z dla globalnych rynków akcji (MSCI All World) przekracza już 19. Poza ekonomicznymi skutkami wojny w Ukrainie, Ameryka Łacińska może również zyskać na zmianach w strukturze globalnego rynku. Eksperci szacują, że decyzja o wykluczeniu Rosji z indeksu rynków wschodzących MSCI może skierować w ten region świata nawet 2,1 mld USD dodatkowych napływów.
Eksperci ostrzegają jednak, że nie wszystkie kraje Ameryki Łacińskiej mają równie optymistyczne perspektywy. - Sytuacja gospodarcza krajów Ameryki Łacińskiej w obliczu wojny w Ukrainie jest dość zróżnicowana. Dosyć dobrze będą sobie radzić eksporterzy metali (Chile, Peru) lub ropy (Meksyk) natomiast negatywnie będzie działać importowana inflacja (wzrost cen żywności) oraz zacieśnianie polityki monetarnej w największych bankach centralnych regionu. Rynek brazylijski, choć dobrze sobie radzi od początku roku, to może być negatywnie eksponowany na ryzyko deficytu obrotów bieżących w warunkach słabych walut lokalnych względem dolara. Warto też pamiętać o ryzyku wysokiej inflacji, z którą historycznie kraje Ameryki Łacińskiej słabo sobie radziły. Szczególną uwagę należy zwrócić na zadłużenie zewnętrzne w dolarze, ponieważ kontynent ma bogatą historię bankructw w ostatnich latach (Argentyna, Wenezuela i Ekwador). Stopy procentowe w dolarze rosną, a Fed dodatkowo zacieśnia płynność. Będzie mieć to wpływ na finanse publiczne i stabilność ekonomiczną regionu. Ryzyko walutowe w tym kontekście oznacza dodatkowy czynnik ryzyka - wskazuje dr Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI.
Po bezprecedensowym łagodzeniu polityki pieniężnej w pierwszych miesiącach pandemii, główne banki centralne regionu szybko zmieniły retorykę, gdy tylko inflacja zaczęła rosnąć, napędzana początkowo zwyżkami cen żywności i energii, potem też indeksacją płac (umowy przewidują inflacyjne podwyżki), a teraz skutkami wojny w Ukrainie.
W Argentynie inflacja wynosi obecnie 50 procent i oczekuje się, że do końca roku sięgnie 60 proc. W Meksyku ceny konsumpcyjne rosną w 7-procnetowym tempie, a w Brazylii aż z 11-proc. dynamiką. W obliczu wysokiej inflacji, bank centralny Meksyku podniósł w marcu stopy procentowe po raz siódmy z rzędu, do 6,5 proc. Brazylijski bank centralny, który jest jednym z najbardziej jastrzębich banków na świecie, zwiększył koszt pieniądza do 11,75 procent. Realne stopy procentowe są zatem w Brazylii dodatnie i ekonomiści oczekują, że do końca roku jeszcze pójdą w górę.
Wzrost stóp procentowych, w połączeniu z drożejącymi paliwami i żywnością, mocno bije po kieszeni gospodarstw domowych, wpędzając je nierzadko w ubóstwo. To tworzy z kolei nie tylko wyzwanie gospodarcze, ale i też polityczne. Kraje regionu otrzymały w pandemii jeden z najpoważniejszych ciosów, który zahamował wzrost gospodarczy, zabił miejsca pracy, podsycił inflację i zwiększył nierówności społeczne. Wojna w Ukrainie tylko te problemy pogłębiła. Bo nawet jeśli wyższe dochody z eksportu surowców pomogą rządom zrównoważyć budżety, to konsumenci nadal będą płacić więcej za żywność i paliwo. A to będzie rodzić społeczną frustrację i wzmagać niepewność polityczną. Tymczasem w Brazylii zbliżają się wybory prezydenckie, a Chile jest w trakcie opracowywania nowej konstytucji.
To wszystko sprawia, że inwestycja w krajach Ameryki Łacińskiej obarczona jest bardzo wysokim ryzykiem, dlatego takie fundusze nie powinny zajmować zbyt wiele miejsca w portfelu. Eksperci wskazują, że optymalny udział to 5-10 proc. Na krajowym rynku dostępnych jest kilkanaście funduszy inwestujących w regionie Ameryki Łacińskiej. Większość z nich pochodzi jednak z oferty zagranicznych TFI. Wśród polskich powierników, taką strategię znajdziemy jedynie w ofercie MetLife TFI. Wszystkie fundusze z tej grupy, bez względu na walutę, w której wyrażona jest jednostka uczestnictwa, zyskują od początku roku od 15 do 36 proc. Dla większości tych funduszy benchmarkiem jest indeks MSCI EM Latin America, gdzie najwięcej, bo ponad 60 proc. stanowi Brazylia, a 25 proc. zajmuje Meksyk. Indeks dopełniają też spółki z Chile, Peru i Kolumbii. Największy udział w indeksie mają firmy z sektora surowcowego, energetycznego i finansowego.
20.04.2022

Źródło: shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania