Dni tych funduszy mogą być policzone
Fundusze europejskich rynków wschodzących straciły swój urok, bo po wyłączeniu Rosji i Turcji, ich spektrum inwestycyjne ogranicza się dziś do podmiotów z Polski i kilku spółek z innych krajów regionu. Czy fundusze te podzielą los słynnych BRIC-ów?
Fundusze europejskich rynków wschodzących straciły swój urok, bo po wyłączeniu Rosji i Turcji, ich spektrum inwestycyjne ogranicza się dziś w zasadzie tylko do podmiotów z Polski i kilku spółek z innych krajów regionu. Czy to oznacza, że ich dni są policzone?
Reklama
- W przypadku funduszy Emerging Europe dominujący udział Rosji w portfelach już spowodował, że większość, jeśli nie wszystkie, zastały ostatnio zawieszone w związku z brakiem możliwości handlu akcjami rosyjskimi. Można domniemywać, że ich dalszy los (po ewentualnym odwieszeniu) stoi pod znakiem zapytania właśnie ze względu na bardzo duży udział rosyjskich aktywów. Domyślam się, że ostatecznie zostaną one albo wcielone do innych funduszy rynków wschodzących, albo ich aktywa spieniężone, a środki zwrócone uczestnikom - uważa Jarosław Niedzielewski, dyrektor departamentu inwestycji w Investors TFI.
Teoretycznie można sobie wyobrazić, że fundusze europejskich rynków wschodzących pozostaną w Turcji i Polsce z dodatkiem znacznie mniejszych Węgier i Czech. Ekspert Investors TFI wskazuje jednak, że biorąc pod uwagę doświadczenia ostatnich lat z turecką walutą, czy dość ograniczoną płynność na giełdach naszego regionu, decyzja o rezygnacji z inwestowania w tym regionie świata może okazać się bardziej zasadna z perspektywy zachodnich firm zarządzających aktywami.
- W sytuacji zawieszenia notowań rosyjskich GDR-ów z Londynu, problematycznej inwestowalności dla przedsiębiorców zagranicznych w samej Rosji i jednocześnie relatywnie wysokiego udziału rosyjskich spółek w benchmarkach, nie sądzimy, aby prostym remedium była korekta polegająca na zmniejszeniu udziału rosyjskich spółek do zera przy jednoczesnym zwiększeniu udziału pozostałych rynków (w szczególności Polski). W praktyce fundusze musiałyby założyć, że np. inwestycje w polskie banki, mające największy udział w WIG20, są bezpośrednim substytutem inwestycji w rosyjskie spółki surowcowe. Zdecydowanie lepszą alternatywą dla inwestycji w Rosji są inne spółki o podobnym charakterze np. Saudi Aramco - wskazuje Michał Szymański, prezes VIG / C-Quadrat TFI.
Ekspert zwraca jednak uwagę, że w skali globalnej aktywa funduszy koncentrujących się na Europie Środkowej i Wschodniej są relatywnie niewielkie w stosunku do całego rynku, więc negatywny wpływ dalszego ograniczenia skali ich działania, nie powinien spowodować jakiegoś trwałego obniżenia wycen. W Polsce działa 6 funduszy europejskich rynków wschodzących. Na koniec lutego w ich portfelach zgromadzone było nieco ponad 250 mln zł. Aktywa funduszy akcji zagranicznych przekraczały w tym czasie łącznie 15 mld zł.
- Fundusze inwestujące w cały blok „BRIC” zniknęły, ale skupione na „I” i „C” wciąż istnieją. Fundusze „nowej Europy” spotkał podobny los: praktycznie przestały istnieć, lecz nie zaszkodziło to funduszom polskich akcji – polskie fundusze „nowej Europy” łącznie mają aktywa takie, jak jeden średniej wielkości fundusz akcji polskich. Dlatego nie przeceniałbym znaczenia funduszy regionalnych, zwłaszcza w czasie, gdy produktów inwestycyjnych przybywa, a inwestorzy mogą wybierać między wieloma funduszami lokującymi w konkretnych krajach czy sektorach – w coraz węższych wycinkach całego rynku - uważa Adam Łukojć z TFI Allianz.
Eksperci wskazują też, że problem ten w istotnym stopniu nie dotyka funduszy akcji globalnych rynków rozwijających się, gdzie udział w benchmarkach rosyjskich spółek notowanych w Moskwie i Londynie (GDR- y) nie przekracza niskich kilku procent. W Polsce aktywa tych funduszy na koniec lutego wynosiły 560 mln zł.
- Znaczący spadek skali aktywów funduszy koncentrujących się na naszym regionie jest dla polskiego rynku negatywny, choć należy też pamiętać, że nie musi to być wpływ istotny. Udział Polski w benchmarkach globalnych funduszy rynków rozwijających się jest niski, a w przypadku funduszy rynków rozwiniętych i globalnych - wręcz śladowy. Fundusze dedykowane danemu regionowi stabilizują rynek. Dlatego tak ważny dla jego rozwoju jest m.in. udział krajowych inwestorów, jako poświęcających najwięcej uwagi lokalnemu rynkowi. Sprzedaż całości inwestycji na rynku o znikomym udziale w benchmarku jest bardzo łatwą decyzją. I często optymalną, gdy z rynkiem tym wiąże się konieczność zbyt absorbujących analiz w relacji do jego udziału w portfelu, zwłaszcza przy wzroście ryzyka. Jeżeli na danym rynku jest niewielki udział dedykowanych inwestorów, najczęściej powoduje to także zmniejszenie płynności i jego spłycenie, tj. ograniczanie rynku do niewielkiej liczby największych spółek - wskazuje Michał Szymański.
Jarosław Niedzielewski uważa z kolei, że w grupie funduszy EMEA, gdzie główne skrzypce grają Arabia Saudyjska i RPA , a gdzie Rosja była istotnym, ale nie najważniejszym składnikiem lokat, udział m.in. Polski, Węgier i Czech powinien w nich wzrosnąć w wyniku wyeliminowania Rosji z indeksów. - Dlatego, choć generalnie całe zamieszanie z rosyjskimi aktywami w funduszach może zniechęcać do inwestowania na rynkach naszego regionu (w tym w Polsce), to realna skala ucieczki zagranicznych inwestorów z krajowych akcji nie musi być aż tak znacząca - dodaje.
05.04.2022

Źródło: Pincasso / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania