Mądre ETF-y podbijają światowe rynki
Za granicą fundusze ETF typu smart beta zyskują coraz większe zainteresowanie w grudniu ubiegłego roku wartość ich aktywów przekroczyła 1 bilion dolarów. Jakie korzyści niosą dla inwestorów?
ETF-y smart beta to jedne z najmłodszych produktów na rynku – pierwsze tego typu rozwiązania były uruchamiane na początku nowego tysiąclecia. Ich popularność zaczęła gwałtownie rosnąć tuż po kryzysie finansowym – w ciągu niespełna dekady wartość zgromadzonego kapitału wzrosła blisko 20-krotnie.
Reklama
Czym właściwie są ETF-y smart beta? Zgodnie z definicją to fundusze, których zadaniem jest odwzorowanie indeksów, które są zbudowane w oparciu o inne kryteria niż (jedynie) kapitalizacja. Koncepcja smart beta to połączenie pasywnego i aktywnego podejścia do zarządzania aktywami. Pasywnego, ponieważ portfel funduszu jest konstruowany tak, by odzwierciedlał konkretny benchmark. Aktywnego, bowiem tradycyjnie stosowane indeksy, w których o udziale poszczególnych papierów decyduje wyłącznie kapitalizacja, są modyfikowane zgodnie z przyjętymi kryteriami. Chodzi o wyselekcjonowanie papierów o pożądanych cechach oraz zbudowanie portfolio, które ma realizować wyznaczone cele, np. ograniczyć zmienność czy dać ekspozycję na spółki wzrostowe. Przekładając to na nieco bardziej specjalistyczny język, celem jest dostarczenie alfy (wynik powyżej benchmarku) poprzez odpowiednie kształtowanie bety (wrażliwości papieru/portfolio na zmiany rynkowe). Stąd określenie smart beta lub stosując nomenklaturę firmy analitycznej Morningstar „strategic beta” (uzasadnia się, że określenie „smart” sugeruje, że rozwiązanie to jest lepsze od innych).
W praktyce wygląda to tak, że z danego indeksu wybierane są konkretne papiery lub zmieniane są ich wagi tak, by po odpowiednich modyfikacjach spełniał on postawione założenia. Dobrym przykładem jest tu S&P 500 Growth Index, który powstał na bazie S&P500. Spółki wchodzące w jego skład zostały poddane analizie pod kątem m.in. dynamiki wzrostu sprzedaży i relacji zmian zysku do ceny. Uwzględniając te kryteria spółki dzielone są na wzrostowe oraz te dedykowane klientom inwestującym w wartość, stanowiąc podstawę dla indeksów odpowiednio S&P 500 Growth Index i S&P 500 Value Index. Fundusze ETF bazujące na tak skonstruowanych indeksach możemy określić mianem „smart beta”.
Mimo krótkiej historii działalności tych rozwiązań paleta produktowa instytucji zagranicznych w tym segmencie jest już dość bogata. ETF-y tego typu oferują nie tylko liderzy funduszy pasywnych czyli Vanguard i BlackRock, ale także m.in. Franklin Templeton czy Fidelity. Jeśli chodzi o BlackRock koncepcja smart beta wykorzystywana jest nie tylko w funduszach ETF, ale także indeksowych funduszach cyklu życia (LifePath Smart Beta Funds).
W związku z tym, że fundusze realizujące koncepcję smart beta są rozwiązaniem pośrednim między zarządzaniem aktywnym a pasywnym, pobierane opłaty są wyższe niż w przypadku tradycyjnych ETF-ów. Dla przykładu opłata za zarządzanie tradycyjnego iShares Core S&P 500 ETF wynosi 0,04%, a iShares S&P 500 Growth ETF 0,18%. Jednak w związku z potencjalnymi korzyściami jakie niesie to rozwiązanie, kwestia kosztów wydaje się nie stanowić problemu dla inwestorów. Jak wynika z ankiety FTSE Russell przeprowadzonej wśród 194 podmiotów zarządzających aktywami, w 2017 r. blisko połowa z nich ulokowała środki w te produkty (w 2016 r. taką odpowiedź udzieliło 36% ankietowanych). Szczególnie dużą popularnością rozwiązania te cieszą się w Europie – tutaj wartość współczynnika wyniosła 65% (w 2016 r. było to 52%).
Fundusze ETF typu smart beta mogą stanowić atrakcyjne rozwiązanie także dla polskich towarzystw. Produkty pasywne są bowiem chętnie wykorzystywane w portfelach funduszy – na koniec czerwca ub. r. wartość inwestycji w ETF-y wyniosła 1,13 mld zł, to o +3,6% więcej niż pół roku wcześniej i ponad 6-krotnie więcej niż w 2011 r. Krajowe towarzystwa mogą skorzystać z palety funduszy zagranicznych – podmioty instytucjonalne mogą skorzystać z ETF-ów smart beta oferowanych np. przez Fidelity.
Mimo sporego potencjału i rosnącej popularności za granicą zainteresowanie tworzeniem tego typu produktów w Polsce jest niewielkie . Wskazuje się na brak ekspertyzy w tym obszarze oraz relatywnie niski wolumen transakcji w porównaniu z tradycyjnymi ETF-ami. Barierę stanowią także koszty – na rynku krajowym fundusze pasywne stosowane są, by zyskać ekspozycję na daną kategorię papierów zagranicznych. Fakt, że koncepcja smart beta umożliwia osiągnięcie dodatkowych celów inwestycyjnych ma - póki co - znaczenie drugorzędne.
Ponadto jak zwraca uwagę Lech Mularzuk, zarządzający w PKO TFI, duża część produktów typu smart beta powstała w ostatnich kwartałach i wykorzystują one strategie, które dawały zarabiać w ostatnich latach, więc ich tzw. backtest będzie wyglądał zachęcająco.
– Aby produkty te stały się bardziej popularne na rynku polskim potrzebna jest dłuższa historia ich zachowania i udowodnienie, że wbudowany algorytm rzeczywiście jest w stanie na tyle pobić swój indeks referencyjny, że warto będzie zapłacić za niego więcej niż za produkt pasywnie odwzorowujący benchmark – dodaje.
05.04.2018

Źródło: red mango / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania