Wielka bessa na chińskich akcjach
W czerwcu JP Morgan zachęcał do inwestowania na chińskim rynku akcji, argumentując, że Chiny mogą stanowić „bezpieczną przystań”, która jest wolna od większości zagrożeń, z którymi mierzą się Stany i UE. Dziś ten raport stanowi przykład, jak zdezaktualizowało się myślenie w kategoriach historycznych wzorców.
Jeszcze 5 lat temu rozumowanie stojące za rekomendacją JP Morgana miałoby rację bytu. Jednak po zmianie polityki gospodarczej w Chinach, która nastąpiła w ubiegłym roku, po rozpoczęciu wojny gospodarczej USA – Chiny, po ataku Rosji na Ukrainę i coraz wyraźniejszych zakusach Chin na przejęcie Tajwanu jest pozbawione sensu. XX Zjazd Komunistycznej Partii Chin tylko to uwypuklił.
ETF ISHARES MSCI CHINA odzwierciedlający indeks MSCI China wyceniany w USD prezentuje się tak:
W tym roku stracił 42%, a w ubiegłym – prawie 22%. W poniedziałek 24 października spadł prawie o 10% i była to reakcja na wnioski ze Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, a zwłaszcza obaw o prowadzenie przez Chiny konfrontacyjnej polityki wobec Stanów Zjednoczonych i zapowiedź polityki gospodarczej, która bardziej przypomina komunizm niż gospodarkę wolnorynkową.
Problemy Chin:
Komunizm 2.0.
W ubiegłym roku działania chińskiego rządu pokazały, że sposobem na odejście od modelu gospodarki, który dał Chinom wzrost w poprzedniej dekadzie, będzie „common prosperity”. „Wspólny dobrobyt” ma być oparty na transferze pieniędzy od najbogatszych, ale również od biznesu, do biedniejszych. Regulacje, które wprowadził rząd Chin, wymierzone w największe firmy, jednoznacznie pokazały, że zyski spółek są zależne od decyzji polityków, a ci mogą je ograniczyć w dowolnym momencie. Konsekwencją tych zmian była wyprzedaż na giełdach dużych firm chińskich. Takie podejście chińskiego rządu jest niebezpieczne dla zagranicznych inwestorów, nawet nie ze względu na potencjalną nacjonalizację firm, ale ze względu na to, że warunki prowadzenia biznesu mogą być zmienione w taki sposób, że jedynym sensownym działaniem będzie sprzedanie firmy chińskiemu rządowi, oczywiście za niewielką część jej obecnej wartości.
Reklama
Problem jest jednak głębszy. Chiński rząd stoi przed dylematem nie do rozwiązania. Zapowiedź wdrażania modelu „podwójnej cyrkulacji”, gdzie innowacje wprowadzane w gospodarce pobudzają popyt wewnętrzny, co pozwoli uniezależnić Chiny od eksportu, dla rządu opartego na dyktaturze jest nie do wykonania. Silny popyt wewnętrzny wymaga silnej i bogacącej się klasy średniej. Dla rządu, który chce kontrolować każdy aspekt życia swoich obywateli, klasa średnia stanowi śmiertelne zagrożenie. Ludzie, którzy mają własne firmy lub pracują dla prywatnych firm stają się niezależni od państwa mogą sprzeciwić się rządowi, a tego chińscy komuniści by nie chcieli.
Pomysł rządu wygląda więc w ten sposób: klasę średnią kontrolujemy i ograniczamy możliwości rozwoju, za to dbamy o najbiedniejszych i przeznaczamy środki na poprawę warunków ich życia, tak by wiedzieli, że to efekt działania partii. Problem polega na tym, że bez coraz silniejszej klasy średniej ten program doprowadzi do załamania wzrostu gospodarczego. Dodatkowo rząd chce coraz bardziej kontrolować inwestycje i kierunki rozwoju gospodarki. Wygląda więc na to, że w Chinach w perspektywie kilku lat pojawi się duży problem z utrzymaniem wzrostu gospodarczego, nie tylko powyżej 5%, ale nawet 2%. Kiedy polityka wygrywa z ekonomią, skutki są opłakane.
Wojna gospodarcza z USA
Amerykanie zorientowali się, że Chiny stały się zagrożeniem dla ich dominacji na świecie. Ostatnie ruchy administracji Bidena, czyli zakaz sprzedaży do Chin najbardziej zaawansowanych technologicznie mikroprocesorów i zakaz pracy amerykańskich managerów dla chińskich firm, są bardzo widocznym, ale nie jedynym dowodem na to, że konflikt gospodarczo-polityczny narasta.
W ubiegłym roku chiński rząd stoczył batalię o to, by chińskie firmy bez jego zgody nie wchodziły na giełdę w USA. Oczywiście tę potyczkę wygrał. Jednym z powodów takiego działania była chęć ograniczenia dostępu do danych „wrażliwych”, które są w posiadaniu chińskich firm, a w przypadku otwierania siedziby w USA lub notowania spółki na amerykańskiej giełdzie byłyby łatwiej dostępne dla amerykańskich służb wywiadowczych.
Przed nami dalsza eskalacja tego konfliktu i konsekwencje dla rynku akcji są już widoczne. To gospodarcze starcie będzie bardziej dotkliwe dla Chin niż dla USA po pierwsze dlatego, że USA i ich sojusznicy nadal mają przewagę w większości obszarów nowych technologii, a po drugie mają silniejszą klasę średnią, a więc są mniej zależne od wymiany handlowej. Obszarem dużych problemów dla świata (w tym dla USA) mogą być jednak surowce potrzebne do rozwoju nowoczesnych technologii. Na przykład Chiny kontrolują ponad 80% wydobycia niektórych metali ziem rzadkich. Co będzie, gdy przestaną je eksportować?
Tajwan
Wojna Rosji z Ukrainą i reakcja Zachodu, jak chociażby odcięcie Rosji od systemu SWIFT, uświadomiła Chinom, że w przypadku sięgnięcia przez nich po Tajwan zbrojnie, mogą oczekiwać podobnych sankcji. Mimo to wnioski z XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin są jednoznaczne. Tajwan jest wewnętrzną sprawą Chin i to Chiny zdecydują o przyłączeniu Tajwanu do Chin kontynentalnych.
Ta deklaracja to odpowiedź na zwiększenie militarnego zaangażowania USA na Tajwanie. Plany wspólnej produkcji uzbrojenia to sygnał, że USA chcą przygotować Tajwan do wojny. Chiny to widzą i już wiedzą, że w tym obszarze czas również przestaje działać na ich korzyść.
Konsekwencje rozpoczęcia działań zbrojnych przez Chiny będą dla gospodarki światowej bardzo złe. Światowa recesja jest wówczas niemal przesądzona, a relatywnie silniejsze będą kraje, które bazują na popycie wewnętrznym. Można również oczekiwać wzrostu inflacji spowodowanej wzrostem cen surowców i żywności, a z drugiej strony – zerwanymi łańcuchami dostaw. Jednak gospodarczo dla samych Chin to scenariusz bardziej negatywny niż dla USA.
Rynek nieruchomości
Kolejnym obszarem chińskich problemów jest rynek nieruchomości. Bankructwo Evergrande, gigantycznego chińskiego dewelopera, było preludium do ujawnienia kolejnych problemów. Ani chiński rząd, ani bank centralny nie są w stanie rozwiązać problemu przeinwestowania w tej branży. Według różnych szacunków chiński rynek nieruchomości stanowi od kilkunastu do dwudziestu kilku procent PKB. Rynek się schładza, co niesie ryzyka kolejnych upadłości, które będą wymagały interwencji państwa. Rząd nie chce jednak interweniować, by nie utwierdzać deweloperów w przekonaniu, że mogą podejmować duże ryzyko, bo rząd i tak im pomoże. Mimo to, ze względu na skalę problemów, wcześniej czy później rząd przejmie kontrolę nad deweloperami. Kolejna cegiełka do budowania centralnie planowanej gospodarki.
Wyceny
Według firmy Yardeni P/E na chińskim rynku dla prognozowanych wyników wynosi 9,2 i zbliża się do poziomów, z których historycznie następowały wzrosty.
Pytanie jednak brzmi: czy przy polityce gospodarczej, którą zamierza prowadzić chiński rząd, obecne prognozy zysków są aktualne i jak będą wyglądały zyski firm w kolejnych latach.
Świat od covidowych lockdownów bardzo się zmienił. Zachowanie i akcji, i obligacji pokazuje, że dziś większe znaczenie niż cokolwiek innego ma bezpieczeństwo inwestycji. Zakładanie, że wyceny chińskich akcji są atrakcyjne, bo są niskie, może być pułapką. Niskie wyceny akcji uwzględniają ryzyko polityczne, które jest bardzo wysokie. Użycie gospodarki przez USA jako broni w przypadku ataku Chin na Tajwan, jest dziś niemal pewne. To jedno ryzyko. Drugie ryzyko to zmiany w polityce gospodarczej zmierzające do wprowadzenia rozwiązań opartych na decyzjach urzędników.
Jeszcze kilka miesięcy temu uważałem, że inwestycje w chińskie akcje pozwalają zdywersyfikować portfel i, ze względu na mniejszą korelację tego rynku z rynkami europejskimi i amerykańskimi, ograniczyć ryzyko. Dziś uważam, że ryzyko takiej inwestycji jest znacznie wyższe. Krótkoterminowo wyzwaniem może być polityka Chin wobec Tajwanu i ewentualna wojna. Jednak według mnie dla długoterminowych inwestycji jeszcze groźniejsze jest to, że rząd chiński wybrał już ścieżkę prowadzącą do „komunizmu 2.0”. Spodziewam się, że w najbliższych latach Chiny zawrócą ze ścieżki otwierania rynków i gospodarki. Równocześnie ograniczą możliwości bogacenia się klasy średniej, ale również prywatnych firm i chińskich miliarderów. Taka mieszanka rozwiązań zaowocuje hamowaniem gospodarki i utratą konkurencyjności.
Podsumowując: wyceny wydają się atrakcyjne, ale według mnie poniedziałkowa panika na chińskich akcjach to przede wszystkim obawy o model wzrostu chińskiej gospodarki. Komunistyczne rozwiązania nigdy się w gospodarce nie sprawdziły.
25.10.2022

Źródło: paweenlum/ Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania