Na obligacjach trudno będzie w tym roku stracić
Fundusze obligacji od lat pozostają jednym z najważniejszych elementów portfeli inwestorów w Polsce. Eksperci wskazują, jakie strategie mogą zapewnić rentowność w otoczeniu wciąż wysokiej nadpłynności w bankach, spodziewanych (prędzej czy później) obniżek stóp procentowych w Polsce i oczekiwanym ożywieniu w gospodarce.
Polacy kochają fundusze dłużne. W 2024 roku do tego segmentu napłynęło ok. 36 mld zł, a łączna wartość aktywów przekroczyła 150 mld zł. Najkorzystniejszą inwestycją okazały się fundusze obligacji krótkoterminowych i o zmiennym oprocentowaniu. Jak będzie w 2025 roku? Czy zmienny kupon to wciąż dobry pomysł? A może nadchodzi wreszcie czas na dług długoterminowy? Ile miejsca przeznaczyć w portfelu na dług korporacyjny i zagraniczny? No i wreszcie – na jakie stopy zwrotu można liczyć w tym roku zdaniem zarządzających?
Podczas 7. Forum Inwestycji Osobistych na ten temat rozmawiali Jarosław Leśniczak, wiceprezes TFI PZU, Tomasz Wronka, zarządzający w domu maklerskim Michael / Ström oraz Robert Stanilewicz z Analiz.pl.
Inflacja, stopy zwrotu i stopy procentowe
Średnia rentowność w funduszach obligacji krótkoterminowych w TFI PZU wynosi około 7%, jak ocenia Jarosław Leśniczak. Po odjęciu kosztów można się spodziewać stopy zwrotu rzędu 6,5-7%. Natomiast w przypadku obligacji długoterminowych zysk zależeć będzie od scenariuszy inflacyjnych i związanych z nimi stóp procentowych.
– Przy założeniu, że Rada Polityki Pieniężnej obniży w 2025 roku stopy procentowe o łącznie 1 pkt procentowy, fundusze obligacji długoterminowych powinny przynieść 8–9% zwrotu – ocenia wiceprezes TFI PZU.
Dla rynku obligacji najważniejszy jest nie tyle moment rozpoczęcia obniżek stóp czy głębokość cięcia (wyjątkiem był rok 2022, gdy na straty funduszy dłużnych wpłynęło wyjątkowo szybkie tempo podwyżek stóp procentowych), lecz sam kierunek spodziewanych zmian, czyli przekonanie rynku, że następnym krokiem RPP będą obniżki stóp, a nie ich podwyżki.
– Już bieżące rentowności są atrakcyjne, a oczekiwany spadek stóp da dodatkowo zarobić. Nie widać, żeby presja inflacyjna budowała się na nowo, inflacja zaskakuje pozytywnie, konsumpcja nie poraża siłą, przemysł ożywa powoli, to wszystko tworzy otoczenie sprzyjające obniżkom stóp – wskazuje Leśniczak.
Reklama
Czy można sobie wyobrazić sytuację, w której obligacje długoterminowe przyniosą straty? Żeby tak się stało, musiałaby zajść gwałtowna zmiana paradygmatu. Przegłosowane w Niemczech finansowanie inwestycji infrastrukturalnych i zbrojeniowych mogą wpłynąć w ocenie wiceprezesa TFI PZU na podwyższenie inflacji o najwyżej 1 pkt proc. i będzie to raczej kwestia dopiero 2027 roku. Żeby fundusze dłużne długoterminowe mogły w tym roku przynieść straty, to rentowności musiałyby pójść w górę o 200–250 pkt bazowe, co należy uznać za prawie nierealne.
Tomasz Wronka, zarządzający w domu maklerskim Michael / Ström szacuje potencjał tegorocznych zysków z funduszy papierów krótkoterminowych na 5,5–6,5%. Stopa zwrotu z obligacji długoterminowych zależeć będzie od perspektyw stóp procentowych w dłuższym terminie, lecz tu zarządzający liczy na pozytywne zaskoczenie w postaci blisko 10%.
– Rynek obecnie wycenia cztery obniżki stóp procentowych w 2025 roku i trzy w 2026 roku, każda po 25 pkt. Na koniec 2026 roku stopa referencyjna będzie więc w okolicach 4%. To racjonalny scenariusz – mówi Tomasz Wronka. – Trudno wymyślić realny scenariusz, w którym fundusze obligacji mogłyby w tym roku stracić.
WZ-ki i co jeszcze?
WZ-ki (wuzetki) to obligacje zmiennokuponowe emitowane lub gwarantowane przez skarb państwa, których oprocentowanie zmienia się co pół roku. Oprócz nich zarządzający funduszami obligacji mają do dyspozycji obligacje korporacyjne (w polskich warunkach także o zmiennym oprocentowaniu) i obligacje zagraniczne, gdzie na korzyść inwestorów działać może także zabezpieczenie kursu.
– Np. francuskie bony po uwzględnieniu kursu mają rentowności zbliżone do polskich dwulatek. Atrakcyjną ofertą bywają także zagraniczne korporaty, także te emitowane za granicą przez polskie firmy – wskazuje Jarosław Leśniczak.
Najwyższą premię płacą zazwyczaj obligacje wysokodochodowe, czyli emitowane przez firmy o ratingu nieinwestycyjnym (bardziej ryzykowne). W ostatnich latach jednak, w których nie było spektakularnych niewypłacalności, spready były niskie, a przez to atrakcyjność tych walorów spadła. Obecnie na rynku tym trwa korekta, która może zwiększyć atrakcyjność tej grupy aktywów.
– W przypadku obligacji wysokodochodowych (high yield, HY) mieliśmy rekordowo niską premię za ryzyko. Marże nas obecnie nie rozpieszczają, nie bez powodu. Jest spore zainteresowanie indywidualnych inwestorów, brakuje ostatnio głośnych niewypłacalności, także za granicą, w popandemicznych latach firmy mają stabilną sytuację finansową – dodaje Tomasz Wronka. – Mamy ryzyko kredytowe i stopy procentowej. W przypadku HY to drugie nie jest wysokie, bo są to zazwyczaj emisje o krótkiej zapadalności, natomiast pierwsze ma duże znaczenie
Jarosław Leśniczak zwraca uwagę, że obligacje korporacyjne są nieco zbliżone do akcji, ponieważ jej cena zależy nie tylko od stopy procentowej, ale i od kondycji firmy. W Polsce korporaty mają zmienny kupon, co obniża ich wrażliwość na zmiany stóp.
– Koniunktura w sektorze jest obecnie zdecydowanie korzystna, zwłaszcza w Polsce, gdzie mamy wzrost gospodarczy, także w Europie sytuacja powinna zacząć się poprawiać, nie obawiamy się o defaulty. Niektóre obligacje korporacyjne nie są już tanie. Atrakcyjny jest sektor banków w Polsce i szerzej w naszym regionie, banki muszą pozyskiwać kapitał, a są w dobrej kondycji finansowej. Raczej stawiałbym na firmy z oceną investment grade niż HY – mówi wiceprezes TFI PZU.
Jak zdywersyfikować portfel w czasach zmienności?
Inwestycja w obligacje korporacyjne zawsze wiąże się z większym ryzykiem (w polskich warunkach raczej kredytowym niż procentowym) niż w obligacje skarbowe. Ostatnio dużych bankructw emitentów nie było, wielu jednak jeszcze pamięta aferę GetBacku sprzed siedmiu lat. Poszkodowani w niej obligatariusze do dziś walczą o odzyskanie zainwestowanych środków. Zabezpieczeniem przed skutkami takiej sytuacji jest odpowiednia dywersyfikacja portfela, czy raczej znalezienie odpowiednio zdywersyfikowanego wewnętrznie funduszu, co powinno to ryzyko zminimalizować.
– Dziś dywersyfikacja w funduszach jest większa niż w czasach GetBacku, jako zarządzający mamy siatki limitów, emitent o dobrym ratingu może mieć maksymalnie 4 pkty proc. w jednym portfelu. Powinno w nim zatem być co najmniej 25-30 pozycji, to absolutne minimum – mówi Jarosław Leśniczak.
– Ja bym powiedział, że wskazane byłoby nawet 40-50 emitentów, to bezpieczniejszy portfel – dodaje Tomasz Wronka.
Zdaniem wiceprezesa TFI PZU rentowność portfela obligacji skarbowych to obecnie ok. 5%, a zarządzający towarzystwa szukają rentowności także za granicą, w inflacjach hurtowych inflacyjnych, w WZ-kach czy obligacjach korporacyjnych. Bieżąca rentowność portfela to 6,5-7% rentowność bieżąca portfela, w przypadku obligacji firm rośnie ona do 7,7%, a obligacje rynków wschodzących oferują nawet powyżej 8%.
Nieco trudniej jest oszacować obecnie zysk do ryzyka na obligacjach wysokodochodowych, a przyczyną tego są płynące wartkim strumieniem informacje zza oceanu, które (i których skutki) są trudno przewidywalne. Jednak i tu fundamenty emitentów wydają się zdrowe.
– Kondycja firm jest dobra, obecna zmienność to raczej korekta wywołana szumem informacyjnym – ocenia Tomasz Wronka, zarządzający Michael / Ström Domu Maklerskiego.
03.04.2025

Źródło: Funtap / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania