Ważą się losy Turcji
Już niebawem, bo 14 maja w Turcji odbędą się wybory prezydenckie. Sondaże wskazują na przewagę kandydata opozycji. Jego wygrana stworzyłaby szansę na realne zmiany w kraju, który od lat znajduje się w matni wywołanej wysoką inflacją, za którą nie nadążają stopy procentowe.
Turcja od lat znajduje się w matni wywołanej wysoką inflacją, za którą nie nadążają stopy procentowe, co powoduje presję na walutę, ta z kolei wzmaga inflację. Sposób prowadzenia polityki monetarnej jest chaotyczny, niespójny i uzależniony od władzy, przez co inwestorzy nie mają zaufania do działań banku centralnego. To spuścizna obecnego prezydenta Recepa Erdoğana, który już od dwóch dekad rządzi krajem nad Bosforem. Ale jego dni mogą być policzone.
Reklama
14 maja odbędą się bowiem wybory prezydenckie. Sondaże wskazują na sporą przewagę Kemala Kılıçdaroğlu, lidera centrolewicowej Republikańskiej Partii Ludowej (CHP) uznawanej za strażnika spuścizny kemalistów i wspólnego kandydat sześciopartyjnego bloku opozycyjnego. Jego wygrana stworzyłaby szansę na realne zmiany w Turcji. Popiera go obecnie niemal 54 proc. społeczeństwa.
- Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) pod wodzą prezydenta Erdoğana startuje w koalicji z współrządzącą Partią Ruchu Nacjonalistycznego (MHP). Na poparciu dla nich odbija się zła sytuacja gospodarcza i zmęczenie dwoma dekadami rządów AKP. Obóz rządzący może dodatkowo osłabić krytyka przebiegu akcji ratowniczych i zwalczania skutków trzęsienia ziemi, które dotknęło południowo-wschodnie regiony kraju 6 lutego. Wygrana w wyborach prezydenckich, a nie tylko parlamentarnych, jest kluczowa dla przejęcia przez opozycję władzy w kraju ze względu na panujący w Turcji system prezydencki - wskazuje Zuzanna Krzyżanowska, specjalistka Ośrodka Studiów Wschodnich.
Opozycja obiecuje, że jeśli Kılıçdaroğlu wygra wybory, wprowadzony w referendum w 2017 r. system prezydencki zostanie zlikwidowany, a w kraju ponownie zapanuje demokracja parlamentarna. Ale Recep Erdoğan łatwo się nie poddaje i usiłuje przekonać do siebie wyborców kolejnymi obietnicami. Po tym, jak w styczniu podniósł płacę minimalną o 55 proc., teraz zapowiada kolejną podwyżkę od lipca, a także podwyższenie emerytur, obniżenie cen energii dla gospodarstw domowych i przemysłu, a także obniżenie wieku emerytalnego. Ubiegający się o trzecią kadencję Erdoğan usiłuje też pobudzić gospodarkę poprzez zachęcanie banków do udzielania tanich pożyczek.
W lutym inflacja konsumencka w Turcji wyniosła oficjalnie 55 proc. To dużo, ale znacznie mniej niż jeszcze w październiku, kiedy przekraczała 80 proc. Kryzys pogłębia prowadzenie przez władze gołębiej polityki monetarnej. W ubiegłym tygodniu turecki bank centralny utrzymał koszt pieniądza na poziomie 8,5 proc.
Zmiana władzy jest szansą na realną zmianę w Turcji, która po wygranej opozycji powinna przejść gruntowne reformy gospodarcze Pojawia się jednak pytanie, na ile wybory te będą sprawiedliwe i wolne. Wszak Erdogan już raz zarządził powtórkę w głosowaniu na burmistrza Stambułu w 2019 r., bo nie podobał mu się wynik.
W całym 2022 r. turecka giełda dała zarobić niemal 200 proc., co było najlepszym wynikiem na świecie. Ale turecki inwestor, mimo rajdu indeksów, realnie nie zarobił, ponieważ zyski "skonsumowała" inflacja. Zarobił natomiast zagraniczny inwestor, ponieważ okazało się, że z zupełnie niezrozumiałych powodów turecka lira nie osłabiła się tyle, ile w takim otoczeniu powinna się osłabić. W efekcie inwestujące na tym rynku fundusz Investor Turcja oraz BNP Paribas Turkey Equity zyskał w ubiegłym roku ponad 100 proc. W tym roku inwestorzy zarządzili jednak ewakuację. W efekcie główny indeks w Stambule zanurkował od stycznia o niemal 10 proc. i z podobną dynamiką tracą też fundusze.
30.03.2023

Źródło: Shutterstock
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania