Do funduszy dłużnych trzeba dziś podejść kontrariańsko
Polskie obligacje krótkoterminowe już dziś wyglądają całkiem atrakcyjnie. W przypadku papierów długoterminowych, moment zakupu wskaże inflacja, a dokładnie jej szczyt.
Niedawno bijące rekordy popularności, dziś fundusze dłużne przeżywają najgorszy okres w swojej historii. Ubiegłoroczna bessa na rynku obligacji wpędziła inwestorów w ogromne straty, a wybuch wojny w Ukrainie tylko je pogłębił. Eksperci uważają jednak, że większość złego już jest uwzględniona w cenach.
Czytaj także: Jest najnowszy odczyt inflacji w Polsce
Reklama
Podczas gdy rynki rozwinięte (USA, Europa) dopiero rozpoczynają walkę z inflacją, banki centralne krajów wschodzących już od kilku miesięcy podnoszą stopy procentowe. To było zresztą powodem ubiegłorocznej przeceny na rynkach obligacji skarbowych w takich krajach jak Polska, Czechy, Węgry czy Rumunia. Zdaniem ekspertów, to właśnie na tych rynkach obligacje skarbowe mają największy potencjał.
Wojna w Ukrainie i zamrożenie rosyjskich aktywów przypomniało jednak, że obligacje nie zawsze są bezpieczne, a nawet mogą doprowadzić do bolesnych strat. Teraz zaczęły pojawiać się też pytania natury etycznej: czy powinniśmy w ogóle inwestować w niedemokratycznych krajach, skoro - na przykładzie Rosji - wiemy już, że pieniądze te mogą posłużyć do finansowania np. wojny.
- W przypadku obligacji, podstawowych kryterium jest wiarygodność emitenta (kraju, firmy). Wątek demokratycznego mandatu rządu w danym kraju jest niewątpliwie elementem istotnym, ale bardziej natury etycznej. Pytanie, czy jesteśmy gotowi tę etykę postawić w inwestycjach na pierwszym miejscu? Pytanie, czy bezpieczniej pieniądze pożyczyć niedemokratycznej Arabii Saudyjskiej czy demokratyczne Argentynie? – zastanawia się Zbigniew Wójtowicz.
Czytaj także: Morawski: Wojna w Ukrainie tylko wzmogła wiele problemów, z którymi się zmagaliśmy
Historia pokazuje, że inwestorzy są w stanie zaakceptować rządy autorytarne, jeśli gwarantują one stabilność i przewidywalność w wyznaczonym horyzoncie inwestycyjnym. Bo choć brzmi to brutalnie, to pieniądze przede wszystkim lubią spokój i jasne perspektywy. - Nie jest tak, że każdy kraj autorytarny będzie wykluczony. Hipotetycznie kraj naftowy z reżimem autorytarnym, który jest przyjacielem USA może być lepszy niż demokratyczna Argentyna, czy Grecja - konkluduje Michał Oleszkiewicz z Templeton AM TFI.
Dobry przykład płynie z demokratycznej Turcji, która od lat jest ofiarą nieprzewidywalnej polityki Recepa Erdogana. W przeciwieństwie do Rosji, Turcja nie ma prawie żadnych surowców i jest w związku z tym uzależniona od inwestycji. A to sprawia, że nagła zmiana apetytu na ryzyko inwestorów ma ogromny wpływ na wskaźniki makroekonomiczne. Ilustracją problemu niechaj będzie to, że w 2018 roku, kiedy prezydent USA Trump na Twitterze zagroził Ankarze sankcjami, doprowadziło to do gwałtownej deprecjacji liry, po której gospodarka popadła w stagnację.
25.03.2022

Źródło: analizy.pl
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania