Tu i teraz inflacji pokonać się nie da
W tym roku inflacji pokonać się nie da. W terminie 2-3 lat mamy na to większe szanse, jednak musimy zaakceptować też wyższe ryzyko. Najlepszą strategią tej nierównej walki pozostaje dywersyfikacja − uważają eksperci.
Jedyna recepta na ochronę pieniędzy przed inflacją to inwestycja w aktywa bardziej ryzykowne – zgodnie uznali eksperci. Ale i one w tym roku nie ocalą kapitału przed jej niszczycielską siłą. Zadanie to jest dużo łatwiejsze w horyzoncie 2-3 lat. Wciąż jednak strategia walki pozostaje niezmienna.
Reklama
- Ostatnie wydarzenia dowodzą, że najlepszą strategią na każde czasy jest solidna dywersyfikacja portfela, zarówno pod względem klas aktywów, jak i geograficznym. Od wybuchu wojny ryzyko geopolityczne zaczyna dawać osobie przypominać. Pieniądze warto częściowo ulokować na najważniejszym rynku na świecie, czyli w USA, ale także w Europie czy Azji. Na koniec warto pamiętać, że cierpliwość popłaca. Dlatego nie należy w panice zbaczać z obranego kursu. Jeszcze się wiele może wydarzyć i będzie to z pewnością rok zmienności. Ale w dłuższym terminie rynki powrócą do normalności – wskazuje Anna Bąkała, członek zarządu TFI Allianz.
Eksperci są zgodni, że konsekwencje wojny w Ukrainie dla globalnej gospodarki przejawiać się będą w najbliższych kwartałach w postaci presji inflacyjnej oraz spowolnienia dynamiki PKB. A gdy do tego dodamy zaostrzanie polityki monetarnej przez banki centralne, to okazuje się, że środowisko makroekonomiczne i rynkowe łatwe nie będzie. Co gorsza, mimo podwyżek, ujemne realne stopy procentowe pozostaną z nami na dłużej. W co w takim otoczeniu inwestować?
- Na obecnym etapie cyklu koniunkturalnego najlepiej zachowują się akcje i surowce. A im dłuższy horyzont, tym lepiej. Warto jednak pamiętać o ryzyku. Jeśli inwestor chce zarobić 10 proc., musi się liczyć również ze stratą np. o tej samej wielkości. Ujemne realne stopy procentowe są paliwem do wzrostu cen złota. Ten metal dobrze zachowuje się w portfelu również dlatego, że ma ujemną korelację z innymi klasami aktywów – Dariusz Świniarski ze Skarbiec TFI.
W dłuższym terminie warto jednak pamiętać, że Rosja zgromadziła w złocie około 20 proc. swoich rezerw. Kraj będzie potrzebował wielu lat i pieniędzy, aby odbudować się gospodarczo po wojnie, bez względu na jej wynik. Tymczasem, nawet po odmrożeniu rezerw w bankach centralnych, dostęp do finansowania zewnętrznego Rosji będzie znikomy.
- Wenezuela, również ukarana sankcjami − aby sfinansować potrzeby gospodarcze − sprzedawała złoto na czarnym rynku, co osłabiało ceny. Rosja też ma duże rezerwy złota, które może upłynniać – dodaje Dariusz Świniarski.
W ostatnich latach wielokrotnie spekulowano, że rząd pogrążonej w zapaści gospodarczej Wenezueli sprzedaje na czarnym rynku złoto, aby pozyskać dolary. Zresztą kraj od lat toczył spór z Bankiem Anglii, domagając się wydania zdeponowanych tam 31 ton złota. Wielka Brytania, podobnie jak większość świata, nie uznaje bowiem Nicolasa Maduro jako prezydenta i w ramach sankcji zamroziła rezerwy tego kruszcu.
- Przez ostatnie dwa lata metal podrożał o 19 proc., a fundusze rynku złota zyskały dużo więcej. I jest to wzrost wyższy niż dynamika inflacji. Uważam, że warto zdywersyfikować portfel również o złoto – przekonuje Anna Bąkała.
Nie wszyscy eksperci podzielają jednak ten „złoty entuzjazm”. Błażej Bogdziewicz z Caspar TFI nie kwestionuje wprawdzie inwestycji w ten metal szlachetny, ale preferuje jednak inne klasy aktywów. - Nie ma dziś komfortu zarabiania bez ryzyka. Przy tak wysokiej inflacji, pieniądze zdeponowane na lokacie w banku po pięciu latach realnie stracą połowę wartości. Uważam, że w portfelu nie powinno zabraknąć miejsca na spółki z sektora energetycznego, w tym zwłaszcza firmy wydobywające ropę i gaz. Poza tym, choć stopy procentowe mogą iść jeszcze w górę, to jednak papiery o krótkim duration już wydają się atrakcyjnie oprocentowane. Gdy kupimy 2-letnie obligacje zmiennokuponowe, które mają obecnie rentowność do wykupu na poziomie około 5 proc., to po tych 2 latach tyle właśnie zarobimy – wskazuje Błażej Bogdziewicz z Caspar TFI.
Jego zdaniem, warto też dorzucić do portfela obligacje inflacyjne. W Polsce inwestorzy detaliczni mogą kupić cztero-, sześcio-, dziesięcio- i dwunastoletnie obligacje indeksowane wskaźnikiem CPI. Na rynku wtórnym z kolei dostępna jest tylko jedna seria (IZO823). Dużo większy wybór tego typu obligacji oferują rynki zagraniczne, ale wówczas jedyną możliwością ekspozycji jest inwestycja za pośrednictwem funduszy. Tych w ofercie krajowych TFI jest zaledwie dwa.
Czytaj także: Te obligacje mają dziś na świecie wzięcie. W Polsce jest ich jak na lekarstwo
- W Polsce nie ma tak naprawdę rynku obligacji inflacyjnych. Papiery detaliczne czteroletnie również nie zapewnią nam w pierwszym roku ochrony przed inflacją – zauważa Andrzej Nowak z Uniqa TFI. Ekspert również dostrzega potencjał złota. Ostrożnie radzi natomiast podejść do innych surowców, zwłaszcza energetycznych, które w największym stopniu narażone są na ryzyko polityczne.
- W przypadku surowców wiele zależy od tego, co siedzi w głowie byłego agenta KGB. Tymczasem jestem zarządzającym, nie wróżbitą. W długim terminie to są bardzo nieefektywne klasy aktywów. Akcji z kolei powinniśmy mieć w portfelu tyle, aby móc spokojnie spać – dodaje Andrzej Nowak.
28.03.2022

Źródło: analizy.pl
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania