Wypychamy inwestorów poza rynek regulowany
Efekt odwrotny do zamierzonego może osiągnąć regulator wdrażając dyrektywy i rozporządzania jedno za drugim, mówili eksperci podczas panelu na XIII Forum Funduszy Inwestycyjnych IZFiA
MiFID II, RODO, FATCA, CRS, ASI, PRIIPs - to tylko niektóre regulacje unijne, z których wdrożeniem mierzyła lub wciąż mierzy się branża finansowa, w tym inwestycyjna. Nowe przepisy mają za zadanie ujednolicić rynek europejski i zwiększyć bezpieczeństwo klientów. Problem polega na tym, że regulator mierzy wszystkie kraje jedną miarą, nie zawsze biorąc pod uwagę specyfikę każdego z rynków. Przykład - coraz częściej dyrektywy zastępuję rozporządzeniami. Pierwsze z nich każdy mógł próbować wdrożyć po swojemu, elastycznie. Drugie trzeba implementować wprost. Na te i inne problemy zwracali uwagę uczestnicy debaty o proporcjonalności przepisów unijnych, podczas XIII Forum Funduszy Inwestycyjnych IZFiA.
Reklama
– W ostatnich kilku latach koszty prowadzenia TFI wzrosły znacznie. To nie tylko jednorazowe wydatki związane z wdrożeniem regulacji, ale także związane z rozbudowaniem działów i systemów do spraw zarządzaniem ryzykiem i compliance. W świetle wszystkich regulacji, stają się coraz bardziej istotnym elementem prowadzenia działalności TFI. Wzrost kosztów to pewnie jeden z elementów, dla których opłaty w funduszach nie spadają (...). Konsolidacja branży to również efekt rosnących kosztów stałych prowadzenia tego biznesu – przyznała Ewa Radkowska-Świętoń, prezes Skarbiec TFI.
Uczestniczka debaty postawiła tezę, że to nawet nie proporcjonalność przepisów jest dla branży TFI najważniejsza, a jasność przepisów. W toku ich wdrażania towarzystwa muszą ponosić coraz większe ryzyko ich interpretacji.
Na nieproporcjonalność przepisów zwracał również uwagę mec. Artur Zapała, partner SPCG.
- Ustawodawca unijny zmienił taktykę. Przestał regulować świat dyrektywami, a zaczął rozporządzeniami. Zaobserwował, że jeżeli używał tych pierwszych, to ustawodawcy lokalni bawili się z implementacją. W efekcie rynek europejski, który miał być jednolity przestawał taki być. Zaczął więc stosować rozporządzenia, co do których nie mamy nic do powiedzenia - mówił mec. Zapała.
Jak mówił mecenas regulacje unijne nakładają się dodatkowo na specyfikę polskiego prawa. Przytoczył anachroniczny i niejasny zapis z ustawy o funduszach dotyczący "interesu uczestników funduszy", za niedopilnowanie którego TFI zawsze może ponieść konsekwencje. W ustawie o obrocie z kolei mamy sformułowanie "zasady uczciwego obrotu", który również można interpretować dowolnie.
- Mamy więc problem nie tylko z nieproporcjonalnością regulacji z Unii Europejskiej, ale też z tymi krajowymi. Osiągnęliśmy chyba już taki poziom nasycenia, że dalsze grzebanie w przepisach może przynieść skutki odwrotne do zamierzonych, a tymczasem Komisja zapowiada kolejne zmiany i przykręcanie śruby - mówił mec. Zapała, przytaczając przykład planowanych po aferze z GetBackiem zmian w zakresie ofert niepublicznych, które mogą stać się "małą bombą atomową", która "zniszczy" cały, dobrze rozwijający się segment rynku.
- Oczekiwałbym, żeby instytucje nadzorujące rynek stosowały te narzędzia, które już mają. Tych jest naprawdę dużo - stwierdził mec. Zapała.
Ewa Radkowska-Świętoń stwierdziła, że nieoczekiwanym skutkiem kolejnych regulacji jest wypychanie klienta z rynku produktów regulowanych.
- Coraz trudniej jest oferować produkty inwestycyjne, bo coraz wyższe są koszty ich sprzedaży, a klient musi podpisać coraz więcej papierków - mówiła prezes Skarbca TFI.
Zdaniem Radkowskiej-Świętoń niedługo trzeba będzie walczyć o klientów, którzy zamiast regulowanych produktów inwestycyjnych zainwestowali np. w kryptowaluty. W erze globalizacji i upowszechnienia się kanałów internetowych, inwestorzy pójdą tam, gdzie będzie łatwiej coś kupić.
Wtórował jej Paweł Sujecki, prezes ProService Finteco, który stwierdził, że może nam grozić powstanie wielu nieregulowanych instytucji, w których niekontrolowani przez KNF doradcy będą oferować produkty z rękojmią olbrzymich zarobków.
Uczestnicy debaty kilkakrotnie odnieśli się do sprawy GetBack, w której poszkodowanych zostało ponad 9 tys. klientów, którzy nabyli wysoko oprocentowane obligacje lub certyfikaty funduszy wierzytelności. Większość z nich zgodziła się, że już w obecnym środowisku regulacyjnym, taka sprawa nie powinna się wydarzyć. Zdaniem Bartosza Klimczaka, zastępcy dyrektora departamentu funduszy inwestycyjnych i emerytalnych w KNF, zawiódł w pierwszej kolejności nie nadzorca, ale osoby i firmy bezpośrednio zaangażowane w sprzedaż tych produktów, które niezachowały elementarnych zasad etyki.
15.06.2018

Źródło: analizy.pl
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania