Jak oszczędzają polscy zarządzający?
Nadwyżki finansowe powinniśmy lokować z wykorzystaniem różnych instrumentów. To obniży ryzyko i da szanse na zysk, wskazują polscy zarządzający w Rzeczpospolitej
Zarządzający z kilku polskich TFI zostali zapytani przez redakcję „Rzeczpospolitej” jaki jest ich sposób na pomnażanie nadwyżek finansowych. Ich wskazania okazały się dość zbieżne – wskazują przede wszystkim na dywersyfikację portfela.
Jego podstawę stanowić powinna lokata bankowa, pełniąca funkcję tzw. poduszki płynnościowej. Ta część majątku, powinna być ulokowana bezpiecznie, tak by była wolna od jakiegokolwiek ryzyka (lokaty bankowe bądź rachunki bankowe). Zapewnia to płynność, bo takie środki łatwo wycofać w dowolnym momencie bez utraty znaczących zysków. Lokaty bankowe są też bezpieczne. W razie upadłości banku Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłaca w całości kwotę do równowartości 100 tys. euro.
Takie rozwiązanie stosuje Dominik Gaworecki, zarządzający funduszem Excalibur FIZ, który podkreśla, że jest to podejście podręcznikowe.
– Część majątku ulokowałem w bezpieczny sposób, wybierając lokaty bankowe. Traktuję te środki jako zabezpieczenie na czarną godzinę, na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń losowych – wyjaśnia.
Zarządzających funduszami raczej nie traktują nieruchomości jako lokaty kapitału. Jak mówi Adam Łukojć, dyrektor w TFI Allianz, nie jest to najlepsza inwestycja.
– Trzeba o nich myśleć, pilnować ich, dbać, remontować. Rentowność takiej inwestycji jest niska, płynność - fatalna, a wkładany wysiłek wysoki. Dlatego nie chcę mieć innych nieruchomości poza własnym mieszkaniem – mówi.
Co ciekawe, dużą popularnością cieszą się indywidualne konta emerytalne (IKE) oraz indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE). Wynika to z korzyści podatkowych jakie oferują.
Grzegorz Ziobro, zarządzający portfelami aktywów w DM BOŚ, powiedział, że inwestując poprzez IKZE stawia zawsze na akcje polskich spółek dywidendowych z mWIG40 i bardziej niż na wzrost wartości akcji liczy właśnie na cykliczną dywidendę.
Według zarządzających, trzeci filar oszczędności powinny stanowić ryzykowne aktywa, w tym przede wszystkim akcje i fundusze akcyjne. Zalety takiego podejścia wskazuje Grzegorz Ziobro.
– Zarządzając własnymi finansami staram się trzymać zasady zapoczątkowanej bodajże przez Benjamina Grahama, czyli w akcje lokuję od 25 do 75% całości swoich aktywów, w zależności od sytuacji rynkowej. Obecnie jest to ok. 70%. Nie wykorzystuję do tego funduszy inwestycyjnych. Inwestuję samodzielnie, bezpośrednio na giełdzie. Kieruję się przy tym prostymi, wypracowanymi przeze mnie metodami wchodzenia i wychodzenia z inwestycji, opartymi o kilkunastoprocentowy wzrost lub spadek indeksu WIG (odpowiednio od szczytu lub dołka). Dzięki takiemu podejściu przeprowadzam transakcje zazwyczaj raz na kilka-, kilkanaście miesięcy, więc koszty transakcyjne nie są zbyt wysokie – tłumaczy.
Oczywiście, nie jest to rozwiązanie dla każdego. Wiele zależy na przykład od wieku oszczędzającego i od jego skłonności do ryzyka. Im bliżej jesteśmy końca naszej aktywności zawodowej, tym mniej pieniędzy powinniśmy lokować w funduszach akcji. Najlepiej też odpowiedzieć sobie na pytanie, jaką część swojego majątku jesteśmy gotowi ulokować ryzykownie (mówiąc wprost - pogodzimy się ze stratą). I nie powinniśmy przekraczać tej granicy.
Za: Rzeczpospolita dodatek Moje Pieniądze (2017-05-25), Jan Morbiato, s. G1, Jak oszczędzają zawodowi inwestorzy
Reklama
25.05.2017

Źródło: Micolas / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania