M.Staniszewski: Jesteśmy w przededniu pozytywnej zmiany na rynku funduszy
O dekadzie zmian na krajowym rynku funduszy, a także o procesie przejęcia Open TFI rozmawialiśmy z Mariuszem Staniszewskim, prezesem Noble Funds TFI
Na początku – spóźnione gratulacje. Jesienią ubiegłego roku Noble Funds TFI świętowało dziesięciolecie działalności. Jak patrzy Pan z perspektywy dekady na ten biznes? Teraz jest łatwiej, trudniej go prowadzić?
Przede wszystkim jestem bardzo zadowolony. Wydaje mi się, że jesteśmy postrzegani jako solidne TFI. Co do samego biznesu, to zawsze jest trudno. Widzę jednak parę zmian na plus w samej branży. Na przykład przeszliśmy przez falę agresywnego missellingu, mam tu na myśli szczególnie ubezpieczeniowe fundusze kapitałowe. Teraz bardziej patrzy się branży finansowej na ręce – przez wszystkich – regulatorów, UOKiK-u i samych klientów. I to jest najważniejsza sprawa, która przez tę dekadę się zmieniła.
Jakie przełożenie ma to na branżę funduszy?
Po upadku Lehman Brothers przestały się kompletnie sprzedawać fundusze akcyjne, typu long-only. W ich miejsce powstały produkty strukturyzowane, bo była gwarancja utrzymania wpłaconego kapitału itd. Teraz pomału okazuje się, że ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę, że te struktury nie były najlepszym rozwiązaniem i być może znacznie lepsze jest budowanie zdywersyfikowanego portfela. Moim zdaniem taka świadomość coraz częściej gości w głowach nie tylko klientów, ale i banków i innych dystrybutorów. Pomału zauważają, że warto jest budować portfel funduszy, a nie brać jednorazową opłatę za produkt strukturyzowany. To się bardzo mocno zmieniło. Moim zdaniem jesteśmy w przededniu bardzo pozytywnej zmiany w sieci dystrybucji.
Uważa Pan w takim razie, że wzrośnie sprzedaż „czystych” funduszy, bez żadnego opakowania?
Tak może być. Proszę zauważyć, że od kryzysu finansowego każdy bank i większość dystrybutorów rozpaczliwie szukało przychodu, bo narastały problemy w różnych liniach biznesowych. Zaczęli więc sprzedawać struktury, które płaciły np. 9% z góry, ale czas inwestycji wynosił 10 lat i oprócz opłaty na wejście później nic się z punktu widzenia przychodowego nie działo z tym produktem. Motywacja do serwisowania klienta szybko spadała. Uważam, że potrzeba było czasu, żeby to dostrzec. Proszę nie zrozumieć mnie źle. Nie ma co demonizować produktów strukturyzowanych, ale zawsze jest niedobrze jak sprzedaż pewnej klasy aktywów czy grupy produktów znacznie przeważa nad innymi. W zarządzaniu aktywami rzeczą podstawową jest dywersyfikacja. To samo dotyczy klientów. Oni potrzebują zdywersyfikowanego portfela aktywów, ale również zdywersyfikowanego portfela zarządzających. Jeśli klient kupuje nawet najprostszy produkt (np. fundusz akcji), nie powinien inwestować wyłącznie w jedno takie rozwiązanie. Powinien wybrać dwa lub trzy podobne produkty, każdy zarządzany przez inne TFI. Być może powinienem namawiać do kupowania wyłącznie moich funduszy, ponieważ jak każdy w mojej branży wierzę, że będę w stanie zarządzać najlepiej, ale nie zawsze tak jest. Choć w zeszłym roku dostaliśmy nagrodę „Parkietu” dla najlepszego TFI 2015 r., to już 2016 był dla nas średni. W 2017 wystartowaliśmy z kolei w dobrym stylu. W naszym biznesie jedną z ważniejszych rzeczy jest świadomość, że w pogoni za wynikiem nie można robić głupot, trzeba się skupić na powtarzalności, a nie na miejscach w tabelkach. Oczywiście konkurencja jest ważna, napędza cały świat, ale w tej konkurencji zwycięzcą się tylko bywa.
To chyba w ogóle był bardzo pracowity okres dla Pana towarzystwa. Na jakim etapie jest połączenie Noble Funds z Open Finance TFI?
Dokumenty są w KNF i czekamy na pozwolenie. Na tym etapie nic więcej nie mogę niestety powiedzieć, poza tym, że kosztowało nas to mnóstwo wysiłku. Zwróćmy uwagę - branża TFI, podobnie jak cała branża finansowa przechodzi teraz fazę ogólnego, totalnego przeregulowania. Nadzorca próbuje regulować właściwie wszystko od systemów informatycznych, przez operacje, aż po raportowanie. Takie środowisko to wyzwanie dla każdego TFI, nawet jeśli nie przechodzi procesu łączenia. A w naszym wypadku jest trudniej, bo nasza praca jest zwielokrotniona – musimy skompilować procesy, przeprowadzić je w sposób bezpieczny. W każdym razie już jesteśmy gotowi, czekamy spokojnie na decyzję Komisji.
Robienie większych TFI w ogóle w moim mniemaniu ma teraz większy sens, przede wszystkim w kontekście MiFID II. Czysto teoretycznie, jeżeli wprowadzony byłby całkowity zakaz dzielenia się opłatą za zarządzanie z dystrybutorem, to trudno mi sobie wyobrazić, co się stanie na rynku. Wiem natomiast, że większe TFI to większa wytrzymałość na tego typu wydarzenia. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że przy różnych proponowanych zmianach związanych z mifidem, proces przejęć i połączeń to jest coś, co nas w Polsce czeka.
Co się zmieni z punktu widzenia klienta po połączeniu dwóch TFI?
Odpowiem pytaniem na pytanie – czy to jest lepiej, że powstanie większe, stabilniejsze TFI? Połączenie dwóch TFI jest korzystne i abstrahuję tu nawet od planu poprawy rentowności grupy. A w przypadku Noble Funds i Open TFI otrzymamy dodatkowo dobrą synergię dwóch różnych biznesów. My mamy rozbudowaną zewnętrzną sieć dystrybucji, a sprzedaż Open odbywa się głównie kanałami wewnętrznymi w ramach grupy. Co do oferty, to Open ma np. fundusze wierzytelności, których my nie mamy i mocno rozbudowaną część dłużną. Nie ma więc czegoś takiego, że przejmujemy tylko fundusze otwarte i gdy nagle na rynku okazałoby się, że z jakiś względów MiFID wywraca FIO do góry nogami (np. poprzez całkowity zakaz dzielenia się opłatą za zarządzanie z dystrybutorami, przyp. red.) to my dostajemy dwa razy po głowie. Przy tym projekcie o tyle jest sensowność biznesowa, że po połączeniu dwóch firm ryzyko nie jest jeszcze bardziej skoncentrowane w pewnej klasie aktywów, ale równomiernie się rozchodzi. Jeżeli jeszcze dołożymy do tego synergie kosztowe – jest jedno biuro, jeden dział sprzedaży …
Dwa zespoły zarządzających?
Trzeba zobaczyć, gdzie stanowiska się pokrywają. Ostatecznie zawsze jest tak, że zostają najlepsi. Na tematy kadrowe nie chciałbym się jednak na razie wypowiadać. Co prawda, każda kwestia została już zaadresowana, ale nie mogę wyprzedzać biegu wydarzeń.
Od tematów kadrowych nie da się uciec. W ubiegłym roku z zespołu odszedł Andrzej Domański, zasilając szeregi Eques Investment TFI, gdzie objął m.in. funkcję członka zarządu. Czy ta decyzja pomieszała szyki Pana towarzystwu?
Zacznę od tego, że życzę Andrzejowi jak najlepiej. Uważam, że trzeba było dużo odwagi do podjęcia takiej decyzji i bardzo ją szanuję. Jednak mam w zespole bardzo dobre osoby, w których pokładam nie mniejsze nadzieje – Ryszard Miodoński, Tomasz Manowiec czy Mikołaj Raczyński. To wspaniały zespół, młodzi ale już całkiem doświadczeni zarządzający, którzy świetnie przejęli pałeczkę po Andrzeju. Dodatkowo mają fantastyczne wsparcie analityczne zespołu Andrzeja Kubackiego. Teraz mają szansę się sprawdzić. Ostatecznie, zawsze mamy bufor bezpieczeństwa w postaci Pawła Homińskiego, który jest odpowiedzialny za inwestycje. Gdyby coś wydarzyło na którymś z funduszy, Paweł ciągle jest z zespołem i może realnie zarządzać.
Zmieniając temat, udziela się Panu atmosfera zjednoczenia w branży TFI? W ostatnim czasie 11 towarzystw przystąpiło do IZFiA. Czy Noble Funds TFI też rozważa taki krok?
Zawszę będę bronił naszej branży, ale trzeba przede wszystkim być zdroworozsądkowym. Obecnie toczy się mniej więcej taka dyskusja – czy płacenie wysokich kick-backów (prowizji dla dystrybutorów pobieranych z części opłat za zarządzanie, przyp. red.) powoduje pewne skrzywienie w branży. Trzeba być mało rozeznanym w temacie, żeby temu zaprzeczyć. Nie można wylać dziecka z kąpielą. Co do naszego uczestnictwa, to proszę zauważyć, że Open TFI już tam jest, więc po połączeniu wraz z „dobrodziejstwem inwentarza” my również staniemy się jej członkiem, na szczęście więc nie muszę teraz decydować.
Jakie jest Pana zdanie na temat kick-backów?
W idealnym świecie nie powinno ich być. Dystrybutor powinien pójść do klienta i powiedzieć, że za moje doradztwo mi płacisz. Ale to idealny świat. W tym prawdziwym, jeżeli klient nie akceptuje faktu, że ma zapłacić, to jeżeli zlikwidujemy kick-backi, to na zarobek dla dystrybutora nie ma miejsca. Kolejna sprawa to jak i kto będzie doradzał temu klientowi. Biorąc zatem takie argumenty pod uwagę, można się zastanawiać, czy nie bronić kick-backów. Najważniejsze jest jednak chyba to, że w porównaniu do funduszy zachodnich, które zarządzają miliardami euro i mają np. na funduszach akcyjnych opłaty 1,8%, polskie fundusze są nieporównywalnie mniejsze. Jak będziemy chcieli na siłę wprowadzać takie same opłaty jak na zachodzie, to nasza branża stanie się nierentowna, w konsekwencji będzie zatrudniać słabe osoby, osiągać słabe wyniki, a to prosta droga do jej upadku. Więc moim zdaniem, w sprawie kick-backów trzeba znaleźć złoty środek.
Poza finalizacją procesu połączenia, jakie są plany Noble Funds TFI na ten rok?
Teraz jest czas, żeby zainteresować się projektami mniej standardowymi. Interesują mnie takie działania, których efekty pozwolą stwierdzić, że polskie TFI nie odstają od zachodnich. Oczywiście to jest bardzo trudne, bo tamci mają wielokrotnie większe aktywa …
Jakiś przykład?
Pracujemy nad funduszem private equity z prawdziwego zdarzenia. Mamy przewagę konkurencyjną i wiemy gdzie kupować dobre spółki. Razem z Rafałem Lisem i Credit Value Investments jesteśmy największym analitycznym zespołem private debt w Polsce. Po połączeniu TFI w naszej ofercie będą trzy kategorie aktywów w tym obszarze. Fundusze obligacji korporacyjnych o aktywach ok. 3 mld zł. Fundusz Distressed Asset i Mezzanine.
Przeglądamy tysiące przedsiębiorstw, które emitują nam obligacje. Jak widzimy, że są dobre, to je nam rolują. My znamy ich modele biznesowe. W wielu przypadkach robiliśmy więcej niż raz due dilligence. W pewnym momencie zarówno my jak i właściciele wspomnianych przedsiębiorstw dochodzimy do wniosku, że możemy wejść do akcjonariatu na equity. Chcą z nami rozmawiać, bo współpraca przy emisjach obligacji dobrze się układała. To bez wątpienia na starcie daje nam przewagę nad klasycznymi funduszami private equity, które w normalnych wypadkach walczą o kupno udziałów w przedsiębiorstwie. Jedyny problem jest taki, że trudno mimo wszystko od razu zbudować zdywersyfikowany portfel private equity. Na początku będą więc w nim tytuły uczestnictwa zachodnich funduszy private equity. To będą płynne, notowane produkty, ale krok po kroku będziemy przechodzić do inwestycji w krajowe spółki. Fundusz będzie zarządzany do spółki z Credit Value Investments.
Rozmawiał Wojciech Kiermacz
Reklama
25.01.2017
Źródło: analizy.pl



Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania