Spektakularne odbicie na Wall Street bez prawdziwego przekonania inwestorów
Spektakularne odbicie na Wall Street nie szło w parze z rzeczywistym przekonaniem inwestorów. Głębsza analiza ujawnia, że za wzrostami stało przede wszystkim agresywne zamykanie krótkich pozycji - zauważa Bloomberg.
Środowa sesja na giełdach amerykańskich przyniosła spektakularne odbicie – indeks S&P 500 zyskał aż 9,5 proc., co było jego najlepszym jednodniowym wynikiem od października 2008 roku. Odbicie nie było jednak wynikiem napływu nowych pieniędzy ani wiary w poprawę gospodarki. Główna siła napędowa to tzw. short covering - inwestorzy, którzy wcześniej grali na spadki (shorty), zaczęli masowo zamykać swoje pozycje, odkupując akcje, co dodatkowo podbiło ceny.
Reklama
Jak zauważa Bloomberg, powołując się na dane Goldman Sachs, "top-of-book liquidity" (ilość aktywów dostępnych do kupna lub sprzedaży po cenach z pierwszego poziomu księgi zleceń) dla kontraktów terminowych na S&P 500 osiągnęła historyczne minimum. To znaczy, mimo dużej liczby transakcji, trudno było handlować większymi pakietami akcji bez wpływu na cenę, co zwiększa zmienność. Innymi słowy, jeśli top-of-book liquidity jest niska, oznacza to, że nawet niewielkie zlecenia mogą ruszyć cenę, bo po drugiej stronie rynku jest mało chętnych do transakcji w danym momencie.
Na giełdach w USA w środę wymieniono około 30 mld akcji – to najwyższy dzienny wolumen w historii, odkąd Bloomberg prowadzi swoje statystyki (czyli od niemal 17 lat). W poprzednim tygodniu fundusze hedgingowe postawiły rekordowe zakłady na spadki (shorty) na indeksach i ETF-ach. W środę, gdy rynek zaczął gwałtownie rosnąć, fundusze te musiały zamykać swoje krótkie pozycje (czyli odkupywać akcje, które wcześniej sprzedały), co jeszcze mocniej podbiło ceny. Goldman Sachs prowadzi specjalny koszyk akcji najmocniej shortowanych (czyli takich, które najwięcej inwestorów typuje do spadku). W środę ten koszyk wzrósł o ponad 12 proc., czyli więcej niż sam indeks S&P 500.
- To odbicie było dodatkowo wzmocnione przez czynniki techniczne i zamykanie krótkich pozycji, szczególnie po głębokiej przecenie, jaka miała miejsce od 2 kwietnia – komentują analitycy JPMorgan Market Intelligence. Ostrzegają przy tym, że przejrzystość sytuacji rynkowej nadal jest bardzo niska, a kolejne zaostrzenie konfliktu handlowego USA–Chiny oraz nowe cła, np. na sektor farmaceutyczny czy półprzewodniki, pozostają realnym ryzykiem.
Dzięki złagodzeniu groźby pełnoskalowej wojny handlowej z Chinami (przynajmniej chwilowo), pojawiło się mniej strachu przed recesją i stagflacją, pojawił się też optymizm, że finalne taryfy będą niższe niż obecnie grożono. Ale choć część firm może odetchnąć z ulgą, że wojna handlowa nie przybrała najgorszego scenariusza, to niepewność polityczna nadal będzie ciążyła na decyzjach inwestycyjnych w kolejnych miesiącach. Zwłaszcza jeśli część ceł – np. 125 proc. na import z Chin – zostanie utrzymana.
10.04.2025

Źródło: SuriyaPhoto/ Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania