ING TFI: Europejski rynek długu staje się jeszcze bardziej ciekawy
Na rynkach obligacji, w centrum zainteresowania pozostają banki centralne. Europejski Bank Centralny, zgodnie z zapowiedzią, rozpoczął 9 marca skup obligacji. Już pierwsze transakcje pokazały, że zapowiedziane 60 mld EUR miesięcznie to nie czcze obietnice. Nawet dla dużego rynku strefy euro to znaczna kwota. Wielu inwestorów obawiało się wiec, że wygenerowany w ten sposób, popyt nie znajdzie odpowiednio dużej podaży. Jak na razie EBC nie ma problemów ze znalezieniem papierów spełniających założone warunki, co nie oznacza, że pozostaje to bez wpływu na ceny obligacji. Mimo, że o europejskim QE wiadomo było już od stycznia to jednak rynek winduje ceny długu na coraz wyższe poziomy. Termin „historyczne minima rentowności” na nikim nie robią już większego wrażenia. Na (najczęściej omawianym) niemieckim rynku długu, rentowności obniżyły się o 20-30pb, sprowadzając dziesięcioletniego Bunda do poziomu 0,15%. Warto zauważyć ponadto, że dodatnią rentowność wśród niemieckich obligacji rządowych oferują już tylko papiery o zapadalności dłuższej niż 7 lat.
Przykłady świadczące o niezwykłości tej sytuacji można by mnożyć, ale dość powiedzieć, że obligacji w strefie euro są po prostu drogie. Co wcale nie oznacza, że nie będą jeszcze droższe. W ostatnich kwartałach zarządzający funduszami dłużnymi wielokrotnie, i często boleśnie, przekonywali się, że ich wyobraźnia co do minimalnego poziomu rentowności jest zbyt ograniczona. Obecnie limes inferior to -0,20 %. Jest to oficjalna stopa depozytowa EBC i jednocześnie dolny poziom rentowności dla zakupów w ramach programu QE. Ten poziom może stać się „swoistym” magnesem dla europejskich rentowności wspierając rynek długu. Z drugiej strony, w sposób jednoznaczny stanowi granicę dla potencjał aprecjacji cen obligacji.
Przykłady świadczące o niezwykłości tej sytuacji można by mnożyć, ale dość powiedzieć, że obligacji w strefie euro są po prostu drogie. Co wcale nie oznacza, że nie będą jeszcze droższe. W ostatnich kwartałach zarządzający funduszami dłużnymi wielokrotnie, i często boleśnie, przekonywali się, że ich wyobraźnia co do minimalnego poziomu rentowności jest zbyt ograniczona. Obecnie limes inferior to -0,20 %. Jest to oficjalna stopa depozytowa EBC i jednocześnie dolny poziom rentowności dla zakupów w ramach programu QE. Ten poziom może stać się „swoistym” magnesem dla europejskich rentowności wspierając rynek długu. Z drugiej strony, w sposób jednoznaczny stanowi granicę dla potencjał aprecjacji cen obligacji.
Wzrosty cen obligacji mają miejsce w otoczeniu lekko poprawiającej się sytuacji makroekonomicznej strefy euro. W części jest to zasługa osłabiającego się kursu eurodolara, który osiągnął nowe lokalne minimum na poziomie 1,05. Słabe euro wpływa na opłacalność europejskiego eksportu oraz pomaga „importować” inflację z zewnątrz. Modelowo powinno mieć to negatywny wpływ na ceny obligacji. Tak się jednak nie dzieje. Europejski rynek długu staje się jeszcze bardziej ciekawy.
Podczas gdy EBC wyruszył na zakupy, amerykańska Rezerwa Federalna przygotowuje grunt do podwyżek stóp procentowych. Do tej pory w komunikatach FEDu pojawiał się zwrot, że Rezerwa Federalna będzie „cierpliwa” odnośnie podnoszenia stóp. W ostatnim komunikacie usunięto to stwierdzenie otwierając tym samym drogę do zmiany stóp w tym roku. Jednocześnie jednak Janet Yellen stwierdziła, że brak cierpliwości nie oznacza niecierpliwości. Ta próba uspokojenia rynku okazała się skuteczna tym bardziej, że zbiegła się z serią słabszych danych makro. Zarówno historyczne odczyty za luty jak i wskaźniki wyprzedzające za marzec rozczarowały. Efektem było umocnienie się amerykańskich obligacji. Obligacja dziesięcioletnia notowana jest z rentownością około 1,90%.
W Polsce również mieliśmy sporo emocji. Na początku marca Rada Polityki Pieniężnej niespodziewanie obniżyła stopy o 50pb i zakończyła cykl luzowania polityki monetarnej. Ten ruch umocnił złotego i osłabił rynek długu. Najbardziej ucierpiały obligacje o najdłuższych terminach wykupu, których rentowności wzrosły w marcu o 10pb. Ceny obligacji spadły mimo, że odczyt inflacji za luty okazał się ponownie rekordowo niski. Spadek cen w skali roku wyniósł 1,6% co było sporym zaskoczeniem. Słabość polskiego rynku długu spowodowała, że spread rentowności polskich „dziesiątek” do niemieckich bundów powrócił do ponad 200pb. Ten poziom to jednocześnie średni poziom tego wskaźnika z ostatnich 12 miesiącach. Powinien więc działać jako naturalne wsparcie dla polskich obligacji w najbliższych tygodniach. Na koniec należy wspomnieć o rynku obligacji korporacyjnych, który jest wciąż miejscem gdzie inwestorzy szukają alternatyw dla depozytów bankowych oraz rentowności obligacji skarbowych. Ten trend będzie, naszym zdaniem, kontynuowany.
Wojciech Górny
Zarządzający funduszami ING TFI
Rynek funduszy
Komentarze i prognozy
09.04.2015

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania