Rekordowe wzrosty na Wall Street. Czy w ślad za nimi idą wyniki funduszy?

S&P 500 po raz pierwszy w historii przekroczył poziom 2200 pkt., a Dow Jones Industrial – 19 000 pkt. Wartość indeksu Nasdaq Comp. na zamknięciu wyniosła 5 386,35 pkt., co również jest wynikiem rekordowym. W sumie, od wyborów 8 listopada indeksy rosną od +3,0% (S&P 500) do +3,8% (DJI). W ślad za nimi poszły wyniki funduszy akcji amerykańskich, oferowanych przez krajowe TFI. Te wyceniane w PLN w tym samym czasie urosły średnio o +5,9%, co wynika z jednej strony z wyników samych składników portfeli funduszy, jak i ze znacznego osłabienia się polskiego złotego względem dolara. W dniu wyborów płaciliśmy za niego ok. 3,92 PLN - obecnie już 4,16 PLN.  

 

Najwięcej w tym krótkim czasie zyskał Pioneer Akcji Amerykańskich (+10,1%) oraz Legg Mason Okazji Rynkowych (+9,9%). Zwłaszcza wyniki pierwszego z nich bardzo dynamicznie zareagowały na wygraną Trumpa. Do czasu wyborów w tym roku zyskiwał tylko skromne +0,3%.

 

Co teraz czeka giełdę amerykańską? Jak mówi Radosław Piotrowski, zarządzający funduszami w Union Investment TFI, wybór republikanina na najważniejszy urząd w USA może być pozytywny dla gospodarki oraz części sektorów reprezentowanych na amerykańskiej giełdzie. Ekspert wskazuje banki oraz inne spółki finansowe, które zazwyczaj zyskiwały, gdy republikanie dochodzili do władzy (zazwyczaj oznaczało to zmniejszenie stopnia regulacji amerykańskiego sektora finansowego). Poza tym, zapowiadany wzrost wydatków na infrastrukturę prawdopodobnie będzie sprzyjał spółkom budowlanym. Zarządzający tonuje jednak nastroje na przyszłość. 
 

- Uważam, że teraz amerykańskiej giełdzie należy się chwila oddechu. Później dużo będzie zależało od tego, co Donald Trump zrobi po styczniowym zaprzysiężeniu. Jeśli zacznie od obniżenia podatków, deregulacji sektora finansowego oraz inwestycji infrastrukturalnych, wzrosty na Wall Street mogą być kontynuowane. Jeśli jednak w pierwszej kolejności skupi się na protekcjonizmie oraz wydaleniu imigrantów poza granice USA, rynki mogą to odebrać negatywnie – mówi Radosław Piotrowski.