NN IP: Do rynków wschodzących trzeba podchodzić selektywnie
Z rynków wschodzących preferujemy kraje azjatyckie, szczególnie te, które doświadczyły reform zdradza Maarten-Jan Bakkum, senior strategist Multi-Asset w NN Investment Partners. Słabo wyglądają m.in. Turcja i Brazylia.
Zdaniem holenderskiego specjalisty, który zjadł zęby na inwestycjach w krajach Emerging Markets, obecnie najlepiej prezentują się Indonezja i Filipiny, ale także Indie, czy Tajwan. Z pozostałych rynków wschodzących ciepło wypowiada się o Chile i … Polsce.
- Od pewnego czasu obserwujemy spowolnienie wzrostu gospodarczego na rynkach wschodzących. W 2015 średnia dynamika wyniesie 4,2%, podobnie w 2016 roku. Duży wpływ na wolniejszy wzrost mają Chiny, które są ważnym importerem dla wielu krajów regionu. Tymczasem w Państwie Środka spada popyt na surowce, co odbija się na międzynarodowym handlu - wyjaśnia ekspert. Nie pomagają również USA i Europa, które mniej importują.
Wzrost gospodarczy mocno utrudniają także niewystarczające reformy, negatywny klimat inwestycyjny oraz konieczne delewarowanie po latach nadmiernego wzrostu akcji kredytowej. Od 2008 roku, rozwój rynków wschodzących w dużym stopniu był napędzany kredytami. Udział długu w PKB wzrósł z 99% w 2008 roku do 125% obecnie. Niektóre kraje, jak Indie, Tajwan czy Meksyk miały niewielki wzrost akcji kredytowej, ale już w innych krajach (Tajlandia, Malezja, Brazylia, Turcja i Chiny) poziom zadłużenia w gospodarce wzrósł już znacząco. To oznacza poważne problemy, które mogą zaszkodzić sektorowi bankowemu w najbliższych latach, uważa specjalista. Szczególnym przypadkiem są Chiny. Gwałtowny wzrost zadłużenia wynika z poczynionych inwestycji infrastrukturalnych przez władze lokalne oraz inwestycji w sektorze semi-publicznym.
We wszystkich tych krajach, nadmierny wzrost zadłużenia wiąże się z silnym napływem kapitału zagranicznego. W obliczu niskich stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych i Europie i bardzo dobrymi perspektywami dla rynków wschodzących, inwestorzy zagraniczni masowo inwestowali tam swoje środki, co było szczególnie odczuwalne w latach 2006-2011. Tymczasem ostatnio kapitał zaczął odpływać. W ciągu ostatnich czterech kwartałów, inwestorzy wypłacili około 700 mld USD. Odwrót inwestorów to efekt rosnącej nerwowości związanej ze spodziewanym wzrostem stóp procentowych w USA oraz obaw o wzrost gospodarczy czy to w Chinach, czy innych ważnych rynkach wschodzących. W tej sytuacji trudno utrzymać akcję kredytową na wysokim poziomie. W Tajlandii korekta już się rozpoczęła, w pozostałych krajach jest tylko kwestią czasu.
Najbardziej wrażliwa jest Turcja, w której wzrost akcji kredytowej wynosi ok. 20%. Tymczasem deficyt na rachunku obrotów bieżących sięga 6% PKB. Najgorsze jest to, że turecki sektor bankowy finansowany jest głównie kapitałem zagranicznym. Biorąc pod uwagę ostatnie odpływy kapitału z rynków wschodzących i niepewność polityczną w Turcji, tureckie banki mogą mieć poważne trudności w pozyskaniu kapitału. Silna korekta kredytowa wydaje się nieunikniona.
Największym ryzykiem pozostaje niekontrolowana korekta chińskiego cudu gospodarczego. Dynamika PKB może spaść nawet do ok. 2%, a w kolejnych latach wyniesie ok. 3-4% (obecnie sięga 7%) - prognozuje specjalista. Mimo to, z rynków wschodzących preferuje kraje azjatyckie. - Inwestorzy wycofujący się z Emerging Markets, szybciej zabiorą swój kapitał z Europy Wschodniej, a w Azji pozostaną - uważa. Z naszego regionu pozytywną rekomendację ma jedynie Polska, o czym przesądziło ożywienie w gospodarce wspierane przez wydatki konsumentów i rosnący eksport. Główne ryzyka to osłabienie EUR/USD oraz zmiany w rządzie.
Anna Zalewska
Analizy Online
Reklama
01.07.2015

Źródło: media/images
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania