Akcje zagraniczne. Gdzie warto inwestować?
Perspektywy inwestycyjne na 2025 rok wyraźnie faworyzują amerykański rynek akcji. Zdaniem ekspertów z TFI, zapowiedzi deregulacji, obniżek podatków i wsparcia rozwoju AI pod rządami Donalda Trumpa, tworzą sprzyjające środowisko dla wzrostu spółek z Wall Street.
Rynek byka na Wall Street trwa już od IV kwartału 2022 r. i od tego czasu S&P 500 zyskał ok. 70 proc. Akcje amerykańskie do tanich nie należą, ale to - zdaniem ekspertów z TFI - nie przeszkadza w kontynuacji rajdu. Napędzać ma go polityka administracji Donalda Trumpa.
Reklama
- Na zagranicznych rynkach akcji największy potencjał widzimy w USA. Amerykańska gospodarka notuje solidny wzrost, który w kolejnych latach może być wspierany realizacją obietnic wyborczych Donalda Trumpa. Reformy zapowiadane przez przyszłego prezydenta są nakierowane na wsparcie biznesu i dalsze pobudzanie PKB. Na stole leżą m.in. propozycja obniżki podatku dochodowego dla firm oraz szeroko rozumiana deregulacja, w tym rezygnacja z polityki klimatycznej. Wprowadzenie tych obietnic w życie z pewnością ułatwi amerykańskim spółkom osiągnięcie prognozowanej dwucyfrowej dynamiki wzrostu EPS (zysków na akcję) - ocenia Tomasz Matras, dyrektor biura rynku akcji PZU TFI.
Trumpowski boom
Yardeni Research w artykule "In Bessent We Trust" wskazał, że polityka Donalda Trumpa może doprowadzić do boomu na rynku akcji porównywalnego z "Roaring Twenties" z lat 20. XX wieku. Ogromny optymizm widać też w prognozach innych strategów. Oppenheimer Asset Management przewiduje, że indeks S&P 500 na koniec 2025 r. sięgnie 7100 pkt. Wells Fargo zakłada, że dojdzie do 7007 pkt, a Deutsche Bank poziom docelowy dla indeksu ustalił na 7000 pkt. To oznaczałoby kilkunastoprocentowy wzrost z dzisiejszych poziomów (nieco ponad 6070 pkt). Po wyborach w USA inwestorzy wręcz rzucili się na amerykańskie akcje. Dość powiedzieć, że w listopadzie do funduszy inwestujących na Wall Street napłynęło aż 140 mld USD i był to najwyższy miesięczny wynik w historii. Giełdowi gracze liczą, że nowa administracja w USA wprowadzi radykalne obniżki podatków i reformy, które okażą się korzystne dla amerykańskich korporacji.
- Rynek amerykański ma przed sobą największy potencjał w 2025 roku. W szczególności podoba nam się pełna kontrola procesu decyzyjnego przez Republikanów w USA. Sprawi to, że administracja amerykańska może działać dużo sprawniej i szybciej niż można się spodziewać. Główne założenia agendy prezydenta-elekta dotyczą deregulacji wielu branż, kontynuacji procesu reindustrializacji przy jednoczesnym przyspieszeniu rozwoju i wdrożeń w obszarze AI. To wszystko powinno pozytywnie oddziaływać na amerykańskie spółki - ocenia Marek Kaźmierczak, starszy zarządzający funduszami VIG / C-QUADRAT TFI.
Eksperci Franklin Templeton zauważają jednak, że sytuacja budżetowa i rynkowa w Stanach Zjednoczonych jest dziś trudniejsza niż w 2016 r., czyli gdy aktywa o wyższym ryzyku były ostatnio poddane tzw. efektowi Trumpa. Dług publiczny w Stanach Zjednoczonych sięga obecnie 120 proc. produktu krajowego brutto (wobec 103 proc. PKB w 2016 r.), deficyt budżetowy jest większy (6,9 proc. PKB wobec 3 proc. PKB w 2016 r.), a stopa funduszy federalnych jest wyższa o 425 pkt bazowych i sięga 4,75 proc. Znacznie wyższe są też wyceny akcji.
- Ryzyka dla amerykańskiego rynku akcji dotyczą średnich wycen, które są 30-40 proc. powyżej długoterminowych średnich, co oznacza, że należy oczekiwać, iż 2025 rok nie będzie wolny od korekt. Niemniej, nie widzimy warunków do bessy wynikowej spółek (sytuacja jest dokładnie odwrotna – widzimy wiele pozytywnych zaskoczeń), więc trudno jest zakładać istotne załamanie na amerykańskich rynkach akcji - uważa Marek Kaźmierczak.
Piotr Miliński, menadżer rynków zagranicznych w QUERCUS TFI wskazuje, że prognozowana dynamika EPS (zysk na akcje) na rok 2025 r. to 12,5 proc. dla firm z indeksu S&P 500, 13 proc. dla średnich spółek i 17 proc. dla mniejszych przedsiębiorstw. Jego zdaniem oznacza to, że okazji do zarobku w 2025 r. szukać warto w segmencie mniejszych firm. Nie należy się jednak zupełnie odżegnywać od liderów hossy. Wręcz przeciwnie. Przewaga technologiczna USA pozostaje kluczowym atutem – amerykańskie spółki dominują w globalnym wyścigu w obszarze AI, a to zapewnia im dalszy wzrost zysków i efektywności.
- Istotnym, ale nie wyłącznym, paliwem dla Wall Street cały czas powinny być spółki technologiczne. W Stanach Zjednoczonych są notowane największe firmy grające pierwsze skrzypce w światowej rewolucji AI, które niezmiennie mają przed sobą dobre perspektywy. Zwłaszcza że ambicją amerykańskich władz jest zdobycie technologicznej przewagi nad Chinami, co znajduje odzwierciedlenie zarówno w decyzjach administracji Joe Bidena, w tym o ograniczeniu sprzedaży komponentów i narzędzi do produkcji chipów do Chin, jak i wypowiedziach prezydenta - elekta, w których przewija się zainteresowanie systemami AI związanymi z bezpieczeństwem narodowym - argumentuje Tomasz Matras z TFI PZU.
Wtóruje mu Dariusz Świniarski, zarządzający funduszami w Skarbiec TFI. - Amerykański rynek akcji będzie głównym beneficjentem probiznesowych i antyregulacyjnych reform, obiecanych w wyborach przez Trumpa i jego nową administrację. Rozwój sztucznej inteligencji i wzrost efektywności spółek wynikający z implementacji nowych rozwiązań, będzie wspierał dyscyplinę kosztową amerykańskich blue chipów oraz wpłynie na wzrost efektywności amerykańskich spółek. Zagregowana marża operacyjna dla S&P500 przesunie się z obecnych 15,5 proc. w okolice 18 proc. Realizacja tego scenariusza w naszej ocenie stoi za ekspansją mnożników, która miała miejsce w bieżącym roku - uzasadnia Dariusz Świniarski.
Europejski marazm
Warunki makroekonomiczne poza Ameryką Północną prezentują się mniej korzystne, w szczególności w Europie, gdzie prognozy wzrostu zysków i dynamiki w biznesie są słabe. Wstępne dane indeksu PMI dla przemysłu za grudzień też nie napawają optymizmem. W Niemczech wskaźnik spadł do 42,5 pkt, a we Francji wyniósł 41,9 pkt. W efekcie, PMI dla przemysłu w całej strefie euro utrzymał się na niskim poziomie 45,2 pkt, co potwierdza przedłużający się regres. Zarówno Francja, jak i Niemcy znajdują się na niepewnych politycznie wodach, co uniemożliwia wdrażanie koniecznych reform gospodarczych. Brak stabilności politycznej przekłada się na niską aktywność przemysłową i osłabienie perspektyw ożywienia gospodarczego w strefie euro.
- Ostatnie sprawozdanie Maria Draghiego, w którym były szef Europejskiego Banku Centralnego zwrócił uwagę na poważne problemy strukturalne w Unii Europejskiej, skłania nas do większej ostrożności. Draghi uważa, że wspólnota powinna inwestować 800 mld euro rocznie do 2030 r., aby napędzać wzrost i obronić konkurencyjną pozycję w stosunku do innych najważniejszych gospodarek. Niepewna bieżąca sytuacja polityczna w Niemczech i Francji sprawia, że trudno będzie doprowadzić do zaciągnięcia wspólnego zadłużenia niezbędnego do osiągnięcia tego celu. W takich warunkach podtrzymujemy pesymistyczne prognozy dla akcji spółek europejskich, które znajdują odzwierciedlenie w naszej niedoważonej ekspozycji na ten region - wskazują eksperci Franklin Templeton.
Na grudniowym posiedzeniu Europejski Bank Centralny ściął stopę depozytową o 25 pkt baz., do poziomu 3 proc. Była to czwarta obniżka stóp w Eurolandzie. Łącznie koszt pieniądza w strefie euro został obniżony już o 100 pkt baz. Balansowanie największych gospodarek europejskich na krawędzi recesji wzmacnia oczekiwania inwestorów, co do dalszego cyklu łagodzenia polityki monetarnej. Kontrakty terminowe wyceniają, spadek stóp EBC jeszcze kilka razy w najbliższych kwartałach. Na grudniowej konferencji prasowej szefowa EBC wskazała, że choć bank centralny nie ogłosił jeszcze zwycięstwa nad inflacją, to będzie kontynuował obniżki, by wspomóc gospodarkę. Zwłaszcza że polityka Donalda Trumpa w europejskim ożywieniu pomagać nie będzie. Mimo to określone sektory czy spółki mają szansę zachowywać się lepiej.
- Europa wciąż musi przezwyciężyć gospodarczą słabość, na co nakłada się groźba wprowadzenia przez administrację Donalda Trumpa ceł na europejskie towary. Może ona uderzyć w wiele spółek "starej ekonomii", a szczególnie w te, które znaczną część swoich towarów eksportują do USA. Łagodząco na to ryzyko powinno wpływać dalsze obniżanie stóp procentowych przez EBC. Ponadto nawet jeśli europejskie giełdy całościowo będę zachowywać się gorzej, to pewne sektory czy spółki mają szansę zachowywać się lepiej. Dowodem na to są ostatnie rekordy na DAX i dobre zachowanie spółek z niewielką ekspozycją na kondycję gospodarki starego kontynentu, banków i spółek przemysłowych, na czele z sektorem obronnym, korzystającym na zwiększeniu wydatków na obronność przez kraje NATO - wylicza Tomasz Matras z TFI PZU.
Przedstawiciele VIG / C-Quadrat TFI wskazują równocześnie, że w sytuacji jakiejkolwiek pozytywnej zmiany, np. braku nałożenia ceł przez USA na rynki UE czy zwiększenia konkurencyjności europejskiej gospodarki, możliwa jest poprawa perspektyw wzrostu dla spółek ze starego kontynentu.
- Europa ma strukturalne problemy ze wzrostem efektywności. Obserwujemy bardzo duże ryzyko problemów fiskalnych w wielu europejskich krajach, co już zaczyna się przekładać na dalszy wzrost podatków. Niestety, są to warunki, które podtrzymują niską awersję do ryzyka co przekłada się na strukturalny brak dużej liczby innowacyjnych spółek. Niemniej, spadające stopy procentowe powinny sukcesywnie przekładać się na wzrost aktywności w sektorze fuzji i przejęć, zwłaszcza przy bardzo dużej rozbieżności w wycenach pomiędzy amerykańskim a europejskim rynkiem akcji - zauważa Marek Kaźmierczak z VIG / C-Quadrat TFI.
W oczekiwaniu na chińskie ożywienie
Zakrojony na szeroką skalę pakiet działań stymulacyjnych w ramach polityki fiskalnej i pieniężnej ogłoszony we wrześniu przez Biuro Polityczne i Ludowy Bank Chin nie zdołał poprawić nastrojów inwestorów i prawdopodobnie w 2025 r. niewiele się w tej kwestii poprawi.
W listopadzie z chińskiego rynku kapitałowego wycofano środki o wartości 45,7 mld USD. To najwyższy miesięczny odpływ w historii, który znacznie przewyższył wynik październikowy na poziomie 25,8 mld USD. Zdaniem ekspertów, głównym powodem exodusu kapitału jest wynik wyborów prezydenckich w USA. Wygrana Donalda Trumpa, który zapowiada nowe cła na chińskie towary, zwiększyła obawy o eskalację wojny handlowej.
- Chiny wciąż zmagają się z problemami strukturalnymi, które odbijają się na popycie konsumenckim i osłabiają fundamenty przedsiębiorstw, co przekonuje nas o słuszności tezy zakładającej, że akcje chińskich spółek są tanie z określonej przyczyny, biorąc pod uwagę kontekst protekcjonizmu w Stanach Zjednoczonych - zauważają eksperci Franklin Templeton.
Odpływ kapitału z chińskiego rynku w ostatnich miesiącach świadczy też o rosnącym braku zaufania inwestorów do chińskiej gospodarki. Pomimo działań stymulacyjnych wprowadzonych przez Pekin od września, problemy strukturalne, takie jak kryzys na rynku nieruchomości czy słaba konsumpcja wciąż ciążą na perspektywach ożywienia gospodarczego. Mimo to, jak podaje Reuters, Chiny ponownie celują w 5-proc. wzrost PKB w 2025 r.
Marek Kaźmierczak z VIG / C-Quadrat TFI zauważa, że rynki wschodzące – pomimo swojej już tradycyjnej "taniości" - wyglądają na prawdopodobną ofiarę nie tylko nowej tury taryf i ceł, ale także szeroko rozumianego rozwoju AI (za sprawą zmniejszania outsourcingu na rzecz wdrożeń rozwiązań AI).
- Wydaje nam się, że obecne warunki rynkowe są zbliżone do końcówki lat 90-tych, które były pełne kryzysów gospodarczych na rynkach wschodzących (m.in.: kryzys azjatycki czy bankructwo Rosji) - uważa Marek Kaźmierczak. - Jedynym sensownym argumentem za rynkami wschodzącymi jest szansa na skorzystaniu z tylko częściowej rotacji z wysoko wycenionych rynków rozwiniętych do niżej wycenionych rynków. Dodatkowym elementem może być również możliwy stimulus fiskalny w Chinach, który może pozytywnie wpływać na europejskie spółki cykliczne, w tym polskie - dodaje.
Nieco innego zdania jest Filip Nowicki, członek zarządu Superfund TFI. - Na 2025 r. jesteśmy neutralni dla amerykańskich indeksów i nie zakładamy przeważania tego rynku, natomiast długoterminowi inwestorzy powinni konsekwentnie być tam obecni. Na 2025 rok sądzimy, że rynki wschodzące powinny zachowywać się lepiej. Docelowo widzimy przestrzeń do deprecjacji dolara w 2025 r., co z zadowoleniem powinna przyjąć administracja Donalda Trumpa i to powinno wspierać rynki wschodzące. Ponadto w Europie szczególnie pozytywnie patrzymy na rynki, gdzie energia elektryczna jest najtańsza, spółki z półwyspu iberyjskiego czy Skandynawii powinny radzić sobie relatywnie lepiej niż spółki Niemiec czy Wielkiej Brytanii - wskazuje Filip Nowicki.
18.12.2024

Źródło: Rizwan ullah khan / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania