Wygrana Donalda Trumpa sieje postrach w Europie
Skłonność Donalda Trumpa do wszczynania nowych wojen handlowych niesie ze sobą nieuchronne konsekwencje dla Europy, która znajduje się teraz w znacznie słabszej pozycji niż wcześniej.
Po raz pierwszy z taką intensywnością rozgrywamy wybory w Stanach Zjednoczonych: kurs EUR-USD poleciał w dół o ponad pół centa, a rentowności amerykańskich obligacji skoczyły w górę o 10-12 pkt baz., i to wbrew trendom globalnym – zauważają w porannym komentarzu analitycy Banku Pekao. - Ruchy te są zasadniczo zgodne z tym, czego możemy się spodziewać w polityce gospodarczej drugiej administracji Trumpa (przede wszystkim protekcjonizmu) – dodają.
Reklama
Zaledwie kilka dni po tym, jak Donald Trump zasugerował, że amerykańskie cła mogą być wymierzone nie tylko w Chiny, ale również w Europę, prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde ostrzegła, że wszelkie bariery handlowe stanowią "ryzyko spadkowe" dla borykającej się z problemami gospodarki strefy euro.
Bloomberg wskazuje, że jeśli cła na europejskie towary zostałyby wprowadzone, wywołałyby największy wstrząs handlowy od czasu ustawy Smoota-Hawleya, która pogłębiła Wielki Kryzys lat 30. XX wieku, znacznie przewyższając skutki działań Trumpa podczas jego czteroletniej kadencji, która rozpoczęła się w 2017 roku.
Europa jest bowiem obecnie znacznie słabsza. W 2017 roku nie toczyła się wojna w Ukrainie, a strefa euro cieszyła się najsilniejszym rocznym wzrostem od dekady (wzrost PKB wyniósł 2,7 proc., najwięcej od 2007 r.). Obecnie Niemcy, największa gospodarka strefy euro, przygotowują się do drugiego z rzędu rocznego spadku gospodarczego, podczas gdy francuskie firmy i gospodarstwa domowe stoją w obliczu cięć wydatków i podwyżek podatków o wartości około 60 mld euro.
Inwestorzy są świadomi tych zagrożeń, a stratedzy rynkowi ostrzegają, że zwycięstwo Donalda Trumpa mogłoby zepchnąć euro do poziomu parytetu wobec dolara. Większość analityków zgadza się, że choć nowa wojna handlowa pod rządami Trumpa mogłaby podsycać presję inflacyjną w USA, większym zagrożeniem dla strefy euro jest potencjalne zahamowanie wzrostu gospodarczego.
Ekonomiści z ABN Amro szacują, że cło w wysokości 10 proc. zmniejszyłoby roczny eksport strefy euro do USA, który obecnie wynosi 460 mld euro, o prawie jedną trzecią, co w ciągu trzech lat obniżyłoby wzrost gospodarczy o 1,5 pkt proc., co skalą można porównać do skutków niedawnego kryzysu energetycznego.
Część ekspertów wskazuje jednak, że groźby Trumpa mogą okazać się bezpodstawne, a wygrana Kamali Harris nie gwarantowałaby lepszego środowiska handlowego. Wręcz przeciwnie. Jak przypomina Bloomberg, Kamala Harris wyraziła zamiar kontynuowania polityki Joe Bidena, który utrzymał cła na towary z Chin warte miliardy dolarów, a nawet je rozszerzył na początku tego roku.
Eksperci Pekao wskazują, że rynki nie zaliczają polskich aktywów do grona wygranych amerykańskich wyborów, bo mocny dolar i wysokie stopy w dolarze to problem dla wszystkich emerging markets. - Dodatkowo, Europa jako całość będzie negatywnie dotknięta przez wzrost protekcjonizmu w USA, bo znaczenie Stanów Zjednoczonych jako rynku zbytu europejskich eksporterów w ostatnich latach rosło – zauważają. - Im bardziej pewna stanie się druga prezydentura Donalda Trumpa, tym bardziej się przesuniemy w dół w wycenach polskich aktywów – dodają.
Dziś rentowności polskich obligacji spadają (po wzroście w poniedziałek o 15 pkt baz. na długim końcu krzywej), w reakcji na fatalne dane o sprzedaży detalicznej, która nieoczekiwanie spadła we wrześniu. WIG traci przed południem 0,5 proc., a WIG20 spada o 0,9 proc.
22.10.2024

Źródło: Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania