NN IP TFI: euroland z niepokojem patrzy na Włochy
Jeszcze w połowie maja inwestorzy żyli problemami rynków wschodzących, związanymi z umacniającym się dolarem i rosnącą rentownością obligacji amerykańskich
Tymczasem niespodziewany cios przyszedł od strony trzeciej co do wielkości gospodarki strefy euro. Właściwie nie był to cios, tylko… kopniak wymierzony przez włoski kozak w Brukselę, Frankfurt, Berlin, Paryż i inne ośrodki unijnego establishmentu.
Znani ze swojego antysystemowego nastawienia Włosi, tym razem poszli jednak o krok za daleko, przynajmniej sądząc po reakcji rynków finansowych.
Reklama
Sprawdź wyniki funduszy dłużnych europejskich
W ciągu miesiąca rentowność dziesięcioletnich obligacji tego kraju wzrosła z 1,75% do 3,25%, a więc prawie o 100%. Tak dużego wyskoku oprocentowania (spadku cen) w tak krótkim czasie nie było nawet w 2011 r., czyli podczas tzw. kryzysu zadłużenia w strefie euro.
W tym samym czasie główny indeksy giełdy w Mediolanie, FTSE MIB, zanurkował o 11%.
Commedia dell’arte już nie tylko w polityce, ale i na rynkach finansowych
Inwestorzy zorientowali się, że w Italii coś jest nie tak, gdy w połowie maja Ruch Pięciu Gwiazd i Liga Północna, mimo dużych rozbieżności światopoglądowych, postanowiły zawiązać koalicję rządową. Do mediów wyciekło porozumienie koalicyjne („Umowa na rzecz Rządu Zmian”), w którym znalazły się m. in. takie postulaty, jak zwrócenie się do Europejskiego Banku Centralnego (EBC) o „anulowanie” obligacji o wartości 250 mld euro. To aktywa, które EBC kupił w ramach programu skupu obligacji, wymyślonego, żeby sfinansować najbardziej zadłużone kraje posługujące się wspólną walutą.
„Anulowanie” długu jest w praktyce równoznaczne z niewypłacalnością państwa, nic więc dziwnego, że ceny włoskich aktywów, zarówno akcji, jak i obligacji, zaczęły spadać. Szybko jednak okazało się, że pomysł umorzenia obligacji był dopiero pierwszym kamyczkiem osuwającej się lawiny.
Wkrótce później Matteo Salvini, lider Ligi Północnej, stwierdził, że albo zasady Unii się zmienią, albo nie ma sensu, by Włochy w niej pozostały, a prezydent kraju, Sergio Mattarrella, nie zgodził się, żeby ministrem finansów został Paolo Savona. Prawnik Giuseppe Conte, który miał być premierem, zrezygnował więc z misji tworzenia rządu.
Początkowo rynki zareagowały na tę informację z ulgą – Savona jest znany z eurosceptycznych poglądów. Prezydent powołał własnego, „technicznego” premiera – Carlo Cottarelliego, któremu powierzył utworzenie rządu. Gdy stało się oczywiste, że ten ekonomista, były pracownik Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ma znikome szanse na poparcie koalicji złożonej z dwóch najbardziej antysystemowych partii we Włoszech, krótkotrwała ulga szybko przerodziła się w panikę. Powód? Pat między prezydentem, a większością parlamentarną był tak naprawdę zapowiedzią przedterminowych wyborów, a z sondaży wynikało, że Ruch Pięciu Gwiazd i Liga Północna mogą w nich zdobyć jeszcze więcej głosów.
Sprawdź wyniki funduszy akcji europejskich rynków rozwiniętych
Ostatecznie (stan z piątku 1 czerwca) Ruchowi i Lidze udało się przekonać Giuseppe Conte do tego, aby jednak został premierem. Wobec takiego obrotu spraw, rezygnację złożył Carlo Cottarelli. Eurosceptyk Paolo Savona ostatecznie został „przemycony” do rządu, ale nie jako minister finansów, tylko… minister ds. europejskich. Liderzy ugrupowań – Luigi di Maio (Ruch Pięciu Gwiazd) i Matteo Salvini (Liga Pólnocna) będą wicepremierami.
Problem zamiatany pod dywan
Uważni czytelnicy newslettera NN Investment Partners TFI zapewne pamiętają, że w wydaniu marcowym niepokoił nas trochę fakt, że rynki finansowe niespecjalnie przejęły się wynikami wyborów parlamentarnych w Italii. Zwróciliśmy uwagę, że nieodpowiedzialna polityka fiskalna Ruchu Pięciu Gwiazd i Ligi Północnej może zaprzepaścić efekty sześciu lat zaciskania pasa przez Włochów, które poskutkowało powrotem kraju na ścieżkę wzrostu gospodarczego.
Dziś uważamy, że opuszczenie strefy euro przez Italię jest mało prawdopodobne, a rynki zdążyły już przetrawić pierwszy szok, związany z przebudzeniem demonów rozpadu eurolandu.
Co nie zmienia faktu, że inwestorom trudno będzie przechodzić obojętnie wobec buńczucznych deklaracji czołowych włoskich polityków o konieczności „zmian zasad Unii” i wpływu szczodrej polityki społecznej na budżet kraju. Ruch i Liga planują wypłacić sowite zasiłki najuboższym, wprowadzenie tylko dwóch progów podatkowych PIT i jednego CIT, cofnięcie reformy emerytalnej. To tylko niektóre z pomysłów.
Dlatego w najbliższym czasie na rynkach zaobserwujemy prawdopodobnie jeszcze spore wahania i nie dotyczy to tylko włoskich aktywów. Za pośrednictwem euro rynki finansowe Starego Kontynentu, w tym Polski, są systemem naczyń połączonych.
W długim terminie problem Włoch pozostanie niestety nierozwiązany. Wskaźnik długu publicznego do PKB tego kraju wynosi 132% (dla porównania Polska ma 51%). Realizacja obietnic wyborczych może doprowadzić do wzrostu i tak sporego zadłużenia, co w połączeniu z zakończeniem programu skupu obligacji przez EBC (prawdopodobnie w tym roku) zwiększy koszty obsługi długu.
Europa znów będzie musiała wybrać jedną z opcji – pozwolić Włochom zbankrutować (nierealne, dopóki są w eurolandzie), wypuścić ich ze strefy euro (byłby to początek końca wspólnej waluty), albo od nowa zacząć ich finansować tak, jak to w ostatnich latach robił EBC.
Jan Morbiato, mendżer komunikacji inwestycyjnej w NN Investment Partners TFI
07.06.2018
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania