Fundusznie opublikowałjeszcze strukturyaktywów9 copyikonaikonacheckrxFill 1filmIconinfografikaIconwywiadIconGroup 2!!whitesvg/lupaWhitewhitesvg/megafonWhiteGroup 3Page 1GroupGrouplocationcheckBigKontaktGroup 4Fill 1Group 2GroupDO GÓRYWfGroup 8iGroup 3rvxGroup 9

Reklama

Fundusz pod lupą:

QUERCUS Global Balanced

Content 700x200
Content 300x250

Reklama

Notowania - Fundusze Inwestycyjne Otwarte Porównywarka funduszy i ETF-ów

Grzegorz Chłopek, Michael / Ström TFI: celujemy w 5 mld zł w 5 lat

Michael / Ström TFI niedawno otrzymało licencję KNF i nie traci czasu – w planach jest nowy fundusz zamknięty i parasol SFIO dla klientów detalicznych. Grzegorz Chłopek, prezes TFI, opowiada w rozmowie z analizy.pl o strategii budowy oferty, rygorystycznym podejściu do akcji, sile obligacji korporacyjnych oraz barierach dystrybucyjnych w Polsce.

Jagoda Fryc, analizy.pl: Michael / Ström TFI niedawno uzyskało tzw. licencję KNF na tworzenie i zarządzanie funduszami inwestycyjnymi. Jakie są najważniejsze cele biznesowe firmy na najbliższe miesiące?

Grzegorz Chłopek, prezes Michael / Ström TFI: Do końca roku chcemy osiągnąć poziom 1 mld zł aktywów pod zarządzaniem. To nasz podstawowy cel biznesowy na najbliższe miesiące. Obecnie w ramach grupy Michael / Ström zarządzamy aktywami o wartości około 700 mln zł – to zarówno fundusze inwestycyjne, jak i strategie modelowe oraz strategie indywidualne. Michael / Ström TFI jest częścią grupy Michael / Ström. Naturalne i bezpieczne – zarówno z naszej perspektywy, jak i z punktu widzenia klientów – jest to, by wszystkie aktywa znalazły się pod jednym dachem. Dlatego zaraz po uzyskaniu licencji na prowadzenie działalności TFI rozpoczęliśmy proces przenoszenia trzech FIZ-ów, które obecnie są zarządzane przez inne TFI. To wieloetapowy proces, który może potrwać jeszcze kilka miesięcy. Złożyliśmy też wniosek o rozszerzenie działalności o zarządzanie portfelami instrumentów finansowych (asset management), w planach mamy również utworzenie nowych funduszy.

Reklama

Jakie poziomy aktywów uważasz za realne do osiągnięcia w ciągu np. 3-5 lat działalności TFI?

Dynamika wzrostu aktywów w naszej grupie jest bardzo duża. W ciągu ostatnich 2 lat notowaliśmy przyrost na poziomie średnio około 120 mln zł miesięcznie. Dlatego wierzymy, że do końca roku uda nam się zrealizować cel 1 mld zł aktywów pod zarządzaniem w całej grupie. Kolejnym celem będzie osiągnięcie poziomu 5 mld zł do końca 2030 roku. To ambitne założenie, ale biorąc pod uwagę tempo, w jakim się rozwijamy, oraz zaufanie, jakim obdarzają nas klienci, uważam, że jest to realne.

Zapisz się na Newsletter
Bądźmy w kontakcie! Prosto na Twojego maila będziemy wysyłać skrót najważniejszych informacji ze świata finansów, powiadomienia o nowościach rynkowych, najnowsze oceny i raporty oraz codzienne notowania wybranych przez Ciebie funduszy inwestycyjnych.
Newsletter

A czy możesz uchylić rąbka tajemnicy, jakie nowe fundusze inwestycyjne są w planach? 

Na dziś najlepiej mówić o naszej ofercie w kontekście procesów, które właśnie prowadzimy. Do końca trzeciego kwartału planujemy przeniesienie dwóch funduszy zamkniętych: Michael / Strӧm Obligacji Korporacyjnych 2 FIZ  oraz Michael / Strӧm Obligacji Dużych Spółek FIZ. Więcej czasu zajmie przeniesienie pierwszego z naszych funduszy – Michael / Strӧm Obligacji Korporacyjnych FIZ. To fundusz publiczny, więc procedury z tym związane są bardziej złożone. Ten proces powinien jednak zakończyć się do końca roku. Równolegle z przenoszeniem funduszy zamkniętych chcemy rozbudować naszą ofertę produktową. Jednym z pierwszych kroków będzie uruchomienie nowego funduszu zamkniętego obligacji korporacyjnych o charakterze globalnym. Pracujemy nad tym, by udało się go postawić jeszcze do końca trzeciego kwartału – czyli w tym samym czasie, kiedy planujemy przeniesienie dwóch pierwszych FIZ-ów. Będzie to uzupełnienie naszej palety w obszarze funduszy zamkniętych. Równolegle pracujemy nad parasolem SFIO, w którym znajdą się cztery subfundusze dostępne dla szerokiego grona inwestorów detalicznych. Wszystkie będą aktywnie zarządzane. Docelowo więc nasza paleta produktowa będzie się opierać na dwóch filarach: funduszu parasolowym SFIO oraz czterech funduszach zamkniętych (FIZ). Dodatkowo oferujemy także strategie indywidualne – obecnie w grupie mamy ich już 12.

A jakie produkty znajdą się pod parasolem SFIO? Czy znane są już ich parametry? 

Parametry opłat są jeszcze w opracowaniu, dopracowujemy też założenia inwestycyjne. Pierwszy z funduszy to fundusz obligacji krótkoterminowych, gdzie dopuszczalna będzie nawet ujemna duracja. Drugi fundusz skoncentruje się na obligacjach korporacyjnych dużych spółek. Będzie to rozwinięcie filozofii stosowanej w naszym FIZ-ie. W tym funduszu celujemy w stopę zwrotu na poziomie WIBOR + 100 pb. W skład portfela mogą również wejść papiery bankowe, listy zastawne, obligacje samorządowe, a także obligacje uprzywilejowane – jeśli ich warunki będą atrakcyjne. Także tutaj duracja portfela pozostanie relatywnie krótsza. Naszym celem jest pozycjonowanie tego funduszu jako możliwej alternatywy wobec lokat, ale z istotnie wyższym potencjałem zysku. 

Trzeci fundusz będzie łączyć inwestycje w zagraniczne (USA, Europa) i krajowe obligacje korporacyjne. Chcemy skoncentrować się na papierach z raitingiem inwestycyjnym (investment grade), z pełnym zabezpieczeniem ryzyka walutowego. Problemem – charakterystycznym dla globalnych obligacji korporacyjnych – jest relatywnie długa duracja. W segmencie investment grade jest ona istotna, a w przypadku papierów high yield jest nieco niższa ale nadal duża. Dlatego kluczowym uzupełnieniem portfela tego funduszu będą właśnie obligacje krajowych emitentów, które pozwolą skrócić durację i lepiej dostosować profil ryzyka dla szerszego grona klientów. Czwarty fundusz będzie stosował strategię absolutnej stopy zwrotu. Tu bazą portfela pozostaną obligacje korporacyjne dużych spółek, z możliwością elastycznego dodania komponentu akcyjnego, ale wyłącznie w momentach, gdy premia za ryzyko będzie na odpowiednio wysokim poziomie. W praktyce oznacza to, że w określonych warunkach udział akcji może sięgać maksymalnego dopuszczlnego poziomu (jeszcze go nie ujawniamy), a w innych – akcje w ogóle nie będą obecne w portfelu.

W naszych nowych funduszach planujemy wprowadzenie success fee, ale na rozsądnych zasadach. Skoro zarządzanie będzie aktywne, to uzasadnione jest wynagradzanie za wynik – natomiast nie zamierzamy ustawiać progu zbyt nisko. To nie będzie model, w którym opłata za sukces naliczana jest od każdego dodatniego wyniku. Zawsze chcemy, żeby klient widział realną wartość dodaną względem alternatywnych form lokowania środków – np. depozytów bankowych. Dopiero po przekroczeniu takiego progu widzimy przestrzeń do naliczenia success fee.

Nowe fundusze będą inwestować głównie w obligacje korporacyjne – to obszar, w którym Michael / Ström zbudował silną pozycję. Czy w przyszłości planujecie poszerzenie oferty o inne klasy aktywów, np. klasycznych funduszy akcji? 

Tak naprawdę to wszystkie obligacje są naszą specjalnością. Np. nasze największe strategie indywidualne oparte są wyłącznie o obligacje skarbowe lub jest ich w danym portfelu najwięcej. Wszystko zależy od potrzeb i ograniczeń, które ustalamy indywidualnie z klientem.

Jeśli chodzi zaś o akcje to  dziś oferujemy klientom strategie modelowe, które mogą zawierać komponenty akcyjne – zarówno krajowe, jak i zagraniczne. Nie musimy więc tworzyć osobnych funduszy, aby zapewnić inwestorom dostęp do rynku akcji. Moje własne analizy wielokrotnie pokazywały, że warto inwestować w akcje – ale tylko w określonych momentach, przy odpowiednim potencjale wzrostu i odpowiednim poziomie premii za ryzyko. W moim modelu analitycznym od lat porównuję potencjał rynku akcji do rynku obligacji skarbowych, analizując tzw. equity risk premium. Historycznie – na przestrzeni ponad 20 lat – przeciętna premia za ryzyko akcji względem obligacji wynosiła ponad 570 pkt baz. To był poziom, który uzasadniał budowanie ekspozycji akcyjnej w portfelach. Dziś jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W moim aktualnym modelu equity risk premium jest bardzo niskie, a wręcz ujemne. Po ostatnim rajdzie akcje są drogie. Gdybym miał w obecnych warunkach rynkowych uruchamiać fundusz oparty na takiej analizie, nie miałbym żadnych akcji w portfelu – po prostu obecne stopy procentowe nie uzasadniają takiego ryzyka. Dlatego w przypadku naszego funduszu absolutnej stopy zwrotu część akcyjna będzie odpowiadać za wypracowanie realnych zysków, o ile rynek stwarza ku temu odpowiednie warunki. W innym przypadku ekspozycja na akcje będzie ograniczana nawet do zera. Inne podejście generuje tylko niepotrzebną zmienność wyniku, a klienci w Polsce bardzo negatywnie podchodzą do ujemnych stóp zwrotu.

Z podobnego powodu nie planujemy otwierać funduszu papierów długoterminowych. Głównie dlatego, że dodatkowa premia za ryzyko, jaką dziś można uzyskać z takich inwestycji, nie jest wystarczająco atrakcyjna. Ryzyko stopy procentowej w aktualnych warunkach może nie być wystarczająco rekompensowane. Bardzo podobne stopy zwrotu przy dużo niższej zmienności można uzyskać dzięki atrakcyjnemu spreadowi kredytowemu.

Z obligacjami korporacyjnymi wiąże się natomiast ryzyko kredytowe.

Nasi klienci, którzy inwestują w obligacje korporacyjne, są przyzwyczajeni do rentowności rzędu WIBOR plus 4 pkt proc. Budują bardzo dobrze zdywersyfikowane portfele – często składające się z 20–30 emitentów – co znacząco ogranicza ryzyko koncentracji. To nie są portfele oparte na kilku emisjach jednego podmiotu. W ciągu ostatnich 10 lat odnotowaliśmy trzy problematyczne emisje – z czego dwie udało się skutecznie restrukturyzować przy zaangażowaniu domu maklerskiego. Ostatecznie wskaźnik szkodowości w tych portfelach wyniósł poniżej 1 proc., co – jak na skalę i specyfikę rynku obligacji korporacyjnych – jest bardzo dobrym wynikiem. Z perspektywy naszych doświadczeń można powiedzieć, że "spread kredytowy" w długim terminie rzeczywiście spełnia swoją funkcję – pokrywa ryzyko kredytowe, które powinien, przy relatywnie niskiej zmienności portfeli. I nasi klienci są do tego przyzwyczajeni.

Dla mnie samego było to swego rodzaju odkrycie i ciekawa nauka. Przez 30-lat zawsze alternatywą dla akcji były dla mnie obligacje skarbowe lub WIBOR. Dla naszych klientów alternatywą są obligacje korporacyjne a one dla segmentu średnich i małych spółek płacą wspomniane 4 pkt proc. Ponad WIBOR. W Michael / Ström poprzeczkę stawiamy więc sobie dużo wyżej. Dlatego mimo, że początkowo zakładaliśmy, że warto byłoby zaoferować klientom również ekspozycję na długoterminowe obligacje skarbowe nie zdecydowaliśmy się na oferowanie kolejnego na rynku funduszu dłużnego opartego np. o indeks TBSP z duracją ok. 4 lat. Praktyka pokazuje nam co innego. Klienci po prostu nie chcą brać na siebie ryzyka związanego z dużą wrażliwością na zmiany stóp procentowych. Wzrost zmienności wycen przy dłuższych duracjach byłby dla nich nieakceptowalny. Trzymamy się więc naszej specjalizacji – obligacji korporacyjnych. To one są wpisane w DNA Michael / Ström i tego właśnie najczęściej oczekują nasi klienci.

Podkreślę, że  nasze DNA to oczywiście cały rynek obligacji. Dla wielu klientów, aby spełnić ich wymagania, stosujemy również strategie oparte o aktywnie zarządzany portfel obligacji skarbowych z krótszą lub dłuższą duracją. Dobre rozpoznanie potrzeb i ograniczeń klienta jest kluczem do doboru właściwych obligacji i właściwej strategii.   

Czy fundusze Michael / Ström TFI będą inwestować głównie w obligacje emitentów, których emisje współorganizuje Wasz dom maklerski? Jeśli tak, to jak zapewniacie obiektywność selekcji, zarządzania ryzykiem i konfliktem interesów?

Kwestia potencjalnego konfliktu interesów w tym zakresie już obowiązuje  w Michael / Ström Dom Maklerski. Obecne FIZ-y nie mogą nabyć na rynku pierwotnym łącznie więcej niż 15 proc. danej emisji obligacji, niezależnie od tego, kto jest jej organizatorem – czy to nasz dom maklerski, czy jakikolwiek inny podmiot. Ten limit obowiązywać będzie również w TFI po przejęciu i utworzeniu nowych funduszy W praktyce oznacza to, że nie jesteśmy "game changerem" dla żadnej emisji – to, czy się powiedzie, nie zależy od naszego udziału. To ważne, bo chcemy zachować pełną transparentność i unikać sytuacji, w których nasza obecność byłaby postrzegana jako przesądzająca o sukcesie oferty. Dodatkowo bardzo ostrożnie podchodzimy do selekcji emisji. Płynność papierów oraz ich wiarygodna wycena są dla nas kluczowe. To fundament zarówno dla jakości zarządzania portfelem, jak i dla zaufania klientów.

Inwestorzy detaliczni mają niską skłonność do ryzyka i wolą obecnie obligacje skarbowe. Co miałoby ich skłonić do inwestycji w papiery korporacyjne?

Właśnie dlatego, że inwestorzy detaliczni mają niski apetyt na ryzyko – podobnie jak nasi klienci – wierzę, że można ich przekonać do funduszy opartych na obligacjach korporacyjnych. Oczywiście zdarzają się sytuacje problematyczne, takie jak niewypłacenie odsetek czy brak wykupu emisji, co wpływa na nastroje i wyceny. Ale przy odpowiedniej dywersyfikacji portfela, ta klasa aktywów oferuje wyższą premię za ryzyko niż obligacje skarbowe, co może być atrakcyjne nawet dla ostrożnych inwestorów.

Widzimy, gdzie dziś płyną środki – niemal wyłącznie do funduszy krótkoterminowych obligacji skarbowych. Jednak w miarę spadku stóp procentowych stopy zwrotu z takich funduszy będą coraz niższe – a to może rozczarować inwestorów. Tymczasem fundusze obligacji korporacyjnych oferują znacznie wyższą premię za ryzyko. W wielu przypadkach sięga ona 200 pkt bazowych ponad WIBOR, a my celujemy nawet w okolice 250 pb. I o ile przy WIBOR-ze na poziomie 5 proc. różnica może nie robić dużego wrażenia, to przy stawkach rzędu 3 proc. dodatkowe 2,5 pkt procentowego staje się już bardzo atrakcyjne.

Chcę jasno powiedzieć: my nie mamy dziś problemu z popytem na obligacje korporacyjne. Wręcz przeciwnie – jest on bardzo wysoki, zwłaszcza wśród naszych klientów. Mamy do czynienia z naturalnym marketingiem szeptanym – wielu inwestorów trafia do nas z polecenia. To osoby, które dobrze rozumieją ten rynek i są przyzwyczajone do tej klasy aktywów. Nowy klient musi być jednak gotowy na to, że indywidualny portfel dobrze zdywersyfikowanych emitentów buduje się nawet dwa lata. Oczywiście kupując fundusz ta dywersyfikacja jest dostępna natychmiast.

Mamy też silną pozycję rynkową – w emisjach obligacji średnich i mniejszych emitentów mamy udział przekraczający 40 proc. w emisjach do 50 milionów złotych To także doceniają emitenci, którzy chętnie z nami współpracują. Dlatego jestem przekonany, że popyt na fundusze korporacyjne będzie rósł – zwłaszcza ze strony klientów banków, którzy wkrótce przekonają się, że fundusze krótkoterminowe przestają oferować satysfakcjonujące stopy zwrotu.

Mimo wysokich stóp zwrotu z indeksów akcji, inwestorzy nadal niechętnie angażują się w ryzykowne aktywa.

I słusznie – to naturalne przy tak wysokich rentownościach obligacji. Gdybym dziś miał podjąć decyzję o inwestycji na najbliższe pięć lat, wybrałbym wyłącznie obligacje. Wystarczy spojrzeć na to, jakie warunki rynkowe mieli nasi klienci zaledwie dwa lata temu. W drugiej połowie 2022 roku średnia rentowność nowych emisji obligacji korporacyjnych średnich i małych emitentów, liczona jako marża ponad WIBOR, wynosiła 550 punktów bazowych. Obecnie – mimo lekkiego spadku stóp procentowych – to nadal ponad 400 pb. W praktyce oznacza to, że klienci mogą dziś uzyskać rentowność rzędu WIBOR + 400 pb, minus opłata za zarządzanie. I stąd pytanie: dlaczego miałbym ryzykować inwestycję w akcje, które w długim terminie powinny dawać 6–7 proc. rocznie – czyli bardzo zbliżony poziom, ale przy znacznie większej zmienności? Żeby inwestowanie w akcje miało dziś sens, modelowo powinniśmy oczekiwać średniej rocznej stopy zwrotu na poziomie około 11 proc. w horyzoncie pięcioletnim. Takie warunki uzasadniałyby ekspozycję na rynek akcji – ale przy obecnych wycenach ten poziom po prostu się nie domyka.

Największym problemem polskiej giełdy nie jest sam rynek, ale jakość spółek. Dopóki nie będziemy mieli silnych emitentów generujących wysoką stopę zwrotu na kapitale własnym, trudno będzie zbudować długoterminowe zaangażowanie w akcje. Dlatego moim zdaniem w Polsce inwestowanie na rynku akcji powinno być selektywne i dobrze wyważone czasowo. Stąd właśnie pomysł na fundusz absolutnej stopy zwrotu – taki, który może włączać komponent akcyjny wtedy, gdy premia za ryzyko akcyjne jest naprawdę atrakcyjna (7-8 pkt proc. ponad WIBOR).

W 2022 roku mój model wskazywał oczekiwaną stopę zwrotu z akcji na poziomie aż 14,6 proc. średniorocznie w horyzoncie pięciu lat. To nie była spekulacja – to jest model oparty na danych. I w rzeczywistości duża część tego wzrostu zrealizowała się bardzo szybko. Problem polega na tym, że zyski spółek w tym czasie nie wzrosły proporcjonalnie. Ten wzrost wartości indeksów to efekt rosnących wskaźników wyceny – ceny do zysku, ceny do wartości księgowej, ceny do sprzedaży. Akcje stały się po prostu drogie. I dziś nie widzę fundamentalnego uzasadnienia dla kontynuacji tak dużego wzrostu cen, biorąc pod uwagę strukturę sektorową polskiej giełdy. W tamtym czasie rynek był niedowartościowany i mówiłem o tym publicznie. Dziś sytuacja jest inna. 

W ostatnim czasie w przestrzeni publicznej wybrzmiewa temat modelu dystrybucji funduszy inwestycyjnych w Polsce – opartym głównie na bankach, które sprzedają swoje fundusze, przede wszystkim dłużne.

Obecny model dystrybucji nie opiera się na pogłębionej analizie potrzeb klienta. Jeśli zakładamy, że każdy z nas powinien inwestować długoterminowo – choćby po to, by zabezpieczyć się na emeryturę – to trudno uznać, że lokowanie środków wyłącznie w depozyty bankowe czy fundusze krótkoterminowych obligacji jest strategią właściwą. To nie są instrumenty, które pozwolą zbudować realny kapitał na przyszłość. Jeśli ta sytuacja się nie zmieni, czeka nas poważny problem społeczny. Jednocześnie trzeba przyznać, że obecny model dystrybucji oparty jest niemal wyłącznie na bankach. To one mają największy udział w sprzedaży funduszy – i to one kształtują sposób, w jaki klienci inwestują. Problem polega na tym, że fundusze inwestycyjne generują relatywnie niewielki udział w zyskach grup bankowych czy ubezpieczeniowych. Dlatego z perspektywy zarządów tych instytucji naturalne jest ograniczanie ekspozycji na ryzyko – również reputacyjne. Jako prezes banku zapewne też wolałbym, żeby moja sieć nie ponosiła nadmiernego ryzyka związanego z oferowaniem bardziej zmiennych produktów, skoro one nie mają istotnego wpływu na wynik grupy. To zrozumiałe. Ale z punktu widzenia klienta i całego systemu emerytalnego – inwestowanie tylko w krótkoterminowe obligacje skarbowe to nie jest żadna długoterminowa strategia. To rozwiązanie tymczasowe, które nie zbuduje przyszłych zasobów finansowych.

Czy rozwiązaniem byłoby otwarcie architektury?

Dla dużych grup finansowych kluczowe jest nie tylko to, czy dana usługa wnosi istotny przyrost przychodów, ale także to, czy pełni rolę komplementarną wobec innych produktów i utrzymuje klienta w ekosystemie. Wiele usług bankowych funkcjonuje właśnie dlatego, że wpisują się w tę strategię – nawet jeśli same w sobie nie są głównym źródłem wzrostu biznesu. To całkowicie uzasadnione podejście. Nie twierdzę, że banki popełniają tu jakikolwiek błąd – przeciwnie, budowanie spójnej oferty in-house i ochrona reputacji instytucji to zupełnie naturalna strategia. Jednak właśnie z tego powodu mniejsze, niezależne podmioty mają bardzo ograniczone możliwości wejścia do systemów dystrybucji w bankach. 

Ale to nie jest wyłącznie kwestia otwartości architektury – to raczej pytanie o to, którzy klienci powinni mieć dostęp do jakich produktów i w jakich warunkach. W praktyce banki dzielą klientów przynajmniej na trzy poziomy: klientów private banking, średniozamożnych oraz masowy segment detaliczny. I to właśnie dla tego ostatniego poziomu oferta jest zwykle najmocniej uproszczona – dominują produkty o niskim ryzyku, krótkim horyzoncie i przewidywalnym charakterze. Kluczowe pytanie powinno więc brzmieć: jaki jest cel inwestycyjny danego klienta i co chcemy tym produktem osiągnąć? Bank, mając szeroką ofertę wewnętrzną, rzeczywiście może to łatwiej poukładać – ale to nadal nie jest proces prosty. Patrząc z perspektywy osoby, która zasiadała w radzie nadzorczej banku i analizowała ryzyka dla całej grupy, mogę powiedzieć, że takie decyzje podejmowane są z dużą ostrożnością.

Dlatego nie spodziewam się szerokiego otwarcia architektury. I nie mam też złudzeń, że będziemy wchodzić w bezpośrednią konkurencję z dużymi graczami na masowym rynku. Zdecydowanie bardziej efektywne – i realistyczne – jest budowanie przewagi przez oferowanie czegoś unikalnego. Czegoś, czego dana grupa bankowa nie ma w swojej ofercie. Bo jeżeli mamy konkurować z kolejnym funduszem obligacji skarbowych krótkoterminowych lub skonstruowanym dokładnie na tym samym indeksie TBSP z podobną polityką inwestycyjną – to naprawdę trudno uzasadnić, dlaczego doradca miałby proponować klientowi produkt zewnętrzny. 

W ostatnim raporcie o stabilności systemu finansowego NBP ostrzegał przed ryzykiem związanym z niedopasowaniem płynności i zalecił TFI zwiększoną ostrożność w obliczu ryzyk geopolitycznych i koncentracji inwestycji gospodarstw domowych na funduszach dłużnych. 

Dostrzegam jeszcze jedno ryzyko, które być może nie zostało w pełni zauważone. Obligacje detaliczne emitowane przez Ministerstwo Finansów mają charakter specyficzny – zawierają opcję wcześniejszego wykupu (tzw. opcję put), która z punktu widzenia klienta detalicznego jest niezwykle korzystna i – co ważne – tania. W przypadku kryzysu płynnościowego lub zwiększonej potrzeby dostępu do gotówki, inwestorzy mogą masowo korzystać z tej opcji i zwracać obligacje do wykupu. To oznacza, że w sytuacji napięć rynkowych Ministerstwo Finansów może zostać postawione przed realnym problemem – koniecznością szybkiej wypłaty dużych kwot. A należy pamiętać, że obligacje detaliczne stanowią dziś znaczący segment długu publicznego i do tego najdroższy z punktu widzenia budżetu państwa. 

Grzegorz Chłopek – prezes zarządu Michael / Ström TFI. Doświadczony menedżer rynku kapitałowego z ponad 25-letnią praktyką w zarządzaniu aktywami i rozwoju instytucji finansowych. Przez wiele lat związany z Nationale-Nederlanden PTE, gdzie pełnił funkcję prezesa. Później współtworzył i rozwijał ofertę funduszy inwestycyjnych w ramach PKO TFI, pełniąc m.in. funkcję członka zarządu. W 2025 roku dołączył do grupy Michael / Ström, gdzie odpowiada za budowę niezależnego TFI i rozwój specjalistycznych strategii opartych na rynku długu. Komentator i aktywny uczestnik debat o przyszłości systemu emerytalnego i inwestowaniu długoterminowym.

Tylko u nas

23.07.2025

Grzegorz Chłopek - wywiad

Źródło: Michael / Ström

Napisz komentarz

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.

Przejdź do logowania

Wszystkie komentarze (0)

Marzyć wolno wszystkim - obyś (cie) nie skończyli jak Caspar

Zuzia | 24.07.2025

Twój komentarz został dodany

albo jak iWealth :) ...

Królu | 25.07.2025

Twój skomentarz został dodany

Zobacz więcej odpowiedzi

Przyznam że nadzieje są naprawdę duże. Może w końcu ktoś coś z prawdziwego zdarzenia. Mocno kibicuję (nie tylko jako obecny klient ich DM). Na pewno trzymam kciuki 👍

DobryTrader | 23.07.2025

Twój komentarz został dodany

Ciekawe, będziemy obserwować. Jakoś lubię tego gościa, nie pie... farmazonów, jak większość tych pseudo finansistów.

Jaś_P | 23.07.2025

Twój komentarz został dodany

Polecamy

Co wybrać - Ike czy Ikze?
Reklama
Ranking funduszy inwestycyjnych wrzesień 2025
Reklama
Dbamy o twoją prywatność
Strona Analizy.pl używa plików cookies i przetwarza dane w celu zapewnienia prawidłowego działania serwisu i poprawy jakości świadczonych usług oraz w celach analitycznych, statystycznych i marketingowych. Szanujemy Twoją prywatność, dlatego używamy plików cookies tylko za Twoją zgodą. Wybierz Ustawienia, aby zapoznać się ze szczegółami i zarządzać opcjami. Możesz dostosować swoje preferencje w każdym momencie na stronie Ustawienia prywatności. Aby uzyskać więcej informacji zapoznaj się z naszą Polityką prywatności.
×

7 października 2025

Fund Forum
2025

Rozdzielczość Twojego urządzenia jest zbyt niska.
Obróć ekran lub powiększ okno przeglądarki.