E-sprzedaż robi krok wstecz?
W ubiegłym tygodniu sporo zamieszania na rynku wywołały słowa prezesa InPostu Rafała Brzoski o trwającym od listopada spowolnieniu na rynku e-commerce. Zdołowało to notowania zarówno jego firmy, jak i Allegro. Przyczyną ma być inflacja.
− Pracujemy właściwie ze 100% polskiego e-commerce z każdej branży i dobrze widzimy, jak ten rynek się zachowuje. W listopadzie zeszłego roku zaczęliśmy ostrzegać rynek, że e-commerce hamuje. Nasilająca się presja inflacyjna i rosnące stopy procentowe tylko wzmocniły nasze przekonanie, że rynek e-commerce w skali globalnej będzie hamować, ale na tym tle InPost wypadnie lepiej niż rynek − powiedział w wywiadzie dla PAP Biznes prezes Rafał Brzoska.
Reklama
Przytoczył przy tym dane firmy Salesforce, z których wynika, że w I kwartale globalnie i w naszym regionie e-sprzedaż spadła po 3%, zaś na zachodzie Europy aż o 13%. Nie jest to jeszcze kres spadków; dołek wypaść ma w II lub III kwartale roku. Powodem jest przyspieszająca w większości krajów inflacja, która prawdopodobnie właśnie do połowy roku będzie się nasilać. Takie są przynajmniej prognozy dla Polski i USA; według Goldmana Sachsa w strefie euro szczyt inflacji przypadnie na wrzesień i wyniesie 8,5%.
Jednak już w kwietniu wzrost cen w eurolandzie przyspieszył do 7,5%, a EBC jeszcze nie tylko zaczął podnosić stóp procentowych, ale jeszcze nawet nie zapowiedział, kiedy ten proces rozpocznie. Wprawdzie za gros kwietniowego, jak i wcześniej marcowego wzrostu odpowiadały ceny energii, ale nie jest powiedziane, że znowu nie wzrosną w razie eskalacji wojny Rosji z Ukrainą lub sankcji. Możliwe więc, że prognoza amerykańskiego banku inwestycyjnego jest zbyt ostrożna.
Problem istnieje zresztą po obu stronach Atlantyku, czego doświadczył w I kwartale Amazon. Amerykański gigant e-commerce odnotował pierwszą kwartalną stratę od siedmiu lat.
– Tuż po sesji były wyniki Amazona i było totalne rozczarowanie, bo nie dość, że im sprzedaż spadła kwartał do kwartału, to jeszcze ponieśli stratę, spowodowaną wprawdzie odpisaniem inwestycji w producenta samochodów eletrycznych – komentował w Analizach LIVE Rafał Bogusławski. – Spółka się przyznała do tego, że przeinwestowała w okresie pandemii, zbudowała zbyt duże moce i w tej chwili uderza w nich to, że jednak część ludzi wychodzi z sieci i wraca do normalnych zakupów. Swoje piętno na konsumemcie odciska też inflacja. Sposród FAANG-ów to może być ta spółka, która będzie miała problemy w najbliższych kilku kwartałach, żeby pokazać wysokie dodatnie cash-flowy.
Zysk na akcję Amazona w I kwartale br. (EPS) wyniósł w ostatnim kwartale -7,56 dol., podczas gdy przychody sięgnęły 116,44 mld dol. Analitycy pytani przez Investing.com, oczekiwali EPS w wysokości 8,37 dol., przy przychodach o wartości 116,46 mld dol. Amazon przedstawił również słabszą od oczekiwań prognozę na II kwartał, co rozczarowało inwestorów i spowodowało spadek kursu firmy o 10% w handlu posesyjnym po publikacji raportu. Wprwdzie za stratę w dużym stopniu odpowiadała strata spowodowana przez spółkę Revian produkującą samochody elektryczne, w którą Amazon zainwestował, jednak do myślenia dają słowa prezesa Amazona Andy'ego Jassy'ego:
– Nasza działalność konsumencka rosła o 23% rocznie w ciągu ostatnich dwóch lat, przy nadzwyczajnym wzroście w 2020 r. wynoszącym 39% rok do roku, co wymagało podwojenia rozmiaru naszej sieci realizacji zamówień, którą zbudowaliśmy w ciągu pierwszych 25 lat Amazona – i tak się stało w zaledwie 24 miesiące. Dzisiaj, ponieważ nie poszukujemy już zdolności fizycznych ani kadrowych, nasze zespoły są wprost skoncentrowane na poprawie produktywności i efektywności kosztowej w całej naszej sieci realizacji zamówień – czytamy w raporcie. – Może to zająć trochę czasu, zwłaszcza gdy pracujemy nad ciągłą presją inflacyjną i łańcuchów dostaw, ale widzimy zachęcający postęp w wielu wymiarach obsługi klienta, w tym wydajności szybkości dostaw, ponieważ obecnie zbliżamy się do poziomów niewidzianych od miesięcy bezpośrednio poprzedzających pandemię na początku 2020 roku.
Dlaczego inflacja miałaby się przekładać na sprzedaż internetową? Po pierwsze, powoduje ona realny spadek dochodów, którymi konsumenci rozporządzają, bo wszystko drożeje. Po drugie, coraz większą część budżetów domowych zjadają wówczas te wydatki, które są nie do uniknięcia: opłaty za mieszkanie i media, edukację, zdrowie czy produkty spożywcze; na produktach, bez których można się obejść, najłatwiej zaoszczędzić. A to właśnie te najczęściej zamawiane są zdalnie: odzież i obuwie, elektronika, akcesoria, dobra kultury.
W Polsce sprzedaż przez internet odpowiada za ok. 10% całego handlu. To mniej niż w takich krajach, jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania, więc spowolnienie powinno dotknąć naszą branżę e-commerce w mniejszym stopniu ze względu na wcześniejszy etap rozwoju. Według prognozy PwC, przedstawionej co prawda na początku 2021 roku, w 2026 roku wartość polskiego e-handlu sięgnie 162 mld złotych. Jeszcze w 2017 roku była to zaledwie jedna czwarta tej wartości, a w 2021 e-sprzedaż wyniosła ok. 100 mld zł, o kilka miliardów więcej niż prognozowało PwC.
Oczywiście polski konsument chętnie bywa w stacjonarnych sklepach. Widać to wyraźnie po porównaniu sprzedaży w lockdownach i w okresach poluzowania obostrzeń.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że tuż przed pandemią udział handlu internetowego w całkowitej sprzedaży detalicznej wynosił 5,6% (styczeń i luty 2020 r.). W marcu wzrósł do 11,9% i był to jak dotąd najwyższy pułap. Jeszcze dwa razy, w listopadzie 2020 r. (lockdown) i dokładnie 12 miesięcy później (omikron) osiągnął drugi wynik: 11,4%. W trzech pierwszych miesiącach 2022 r. wynosił odpowiednio 11,1%, 10% oraz 9,4%, czyli tendencja jest spadkowa.
Wcale nie musi to jednak być trwały trend. Jeśli spojrzeć na dynamiki przychodów ze sprzedaży internetowej (ceny są bieżące, a więc zawierają inflację) w kolejnych miesiącach, to największe skoki widać w marcu 2020 r. – 40,7% wobec lutego, oraz w kwietniu, gdy na ten marcowy skok nałożył się wzrost o kolejne 27,7%. Czyli w kwietniu e-sprzedaż była o 80% wyższa niż w lutym. Powody to lockdown oraz Wielkanoc.
Następnie, aż do sierpnia dynamiki były ujemne, na co wpływ miało zapewne poluzowanie obostrzeń, ale i pogoda, która zachęca do wyjścia z domu. Kolejny skok nastąpił w listopadzie – plus 47,9% wobec października, ale tu już mamy późną jesień i lockdown. W grudniu nastąpił spadek, ale niewielki; znacznie głębszy w styczniu, gdy zaostrzono przepisy sanitarne. To jednak prawdopodobnie efekt zaciskania pasa po świętach.
Potem znowu obserwujemy przyspieszenie w marcu i kwietniu (obostrzenia, Wielkanoc), spadki w ciepłych miesiącach i niewielkie wzrosty jesienią i zimą z bardzo dobrym listopadem 2021 r., gdyż przychody wystrzeliły o ponad jedną trzecią. W styczniu i lutym znowu nastąpiły spadki, ale już w marcu mieliśmy do czynienia ze wzrostem o niemal 15%.
Jak to wróży na przyszłość? Z lockdownami prawdopodobnie w Europie już nie będziemy mieć do czynienia (choć problem stanowić mogą przesyłki z Chin). Lato wpłynie na obniżenie udziału zakupów przez internet w sprzedaży ogółem. Są jednak dodatkowe czynniki, które utrudniają prognozy: wojna w Ukrainie, napływ uchodźców-konsumentów, niewidziana od niemal ćwierć wieku inflacja.
Jednak z badania Gemiusa wynika, że 77% osób korzystających z internetu w 2021 roku dokonało e-zakupów co najmniej raz. Ścieżki zostały więc przetarte.
30.04.2022

Źródło: PopTika/ Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania