Od handlu kasetami z muzyką Britney Spears po fundusz autorski [WYWIAD]
Z Dominikiem Gaworeckim i Michałem Szpinem, założycielami i zarządzającymi autorskim funduszem Excalibur FIZ rozmawiały Analizy Online
Analizy Online (AOL): Dlaczego Excalibur? Pana brat Kamil wybrał skojarzenie z nieco nowocześniejszą bronią (Sniper FIZ, przyp. red.)
Dominik Gaworecki (DG): Faktycznie tak się złożyło (śmiech). Nie jestem jakimś specjalnym fanem legend o królu Arturze, choć je oczywiście znam i czytałem w dzieciństwie. Nazwa ma odzwierciedlać naszą determinację do walki o ponadprzeciętne stopy zwrotu.
AOL: Poszliście swoją drogą i otworzyliście fundusz autorski. W ostatnich latach na polskim rynku pojawiło się ich dużo, ale większość z nich to tzw. fundusze absolutnej stopy zwrotu. Waszemu funduszowi znacznie bliżej do tradycyjnego segmentu akcji polskich.
DG: Dokładnie tak. Był ostatnio na waszym serwisie artykuł o najlepiej sprzedających się funduszach ubiegłego roku i w pierwszej dziesiątce nie było żadnego funduszu akcji. Gdybyśmy zdecydowali uruchomić absolute return, to prawdopodobnie zebralibyśmy większe aktywa. Obecnie potencjalnym klientom trudno jest zaakceptować dużą zmienność wyników w krótkim terminie, my jednak uważamy że warto zapłacić tę cenę za wyższe prawdopodobieństwo osiągania ponadprzeciętnych stóp zwrotu w dłuższym horyzoncie. Poza tym Excalibur jest „uszyty” zgodnie z naszą filozofią inwestycyjną, a zarówno ja, jak i Michał przez całą naszą karierę zajmowaliśmy się produktami typu long-only i ten styl zarządzania jest nam najbliższy.
AOL: Inwestujecie wyłącznie w polskie akcje?
DG: Zakładając fundusz z Michałem wyszliśmy z założenia, że będziemy robić to, na czym się najbardziej znamy. Więc tak, to jest rynek polski.
Michał Szpin (MS): Na naszym rynku modne było w ostatnich latach wychodzenie z inwestycjami za granicę. Z technicznego punktu widzenia to bardzo proste. Jednak tak naprawdę trudno jest konkurować z zagranicznymi inwestorami mającymi nieraz po kilkadziesiąt lat doświadczenia na rodzimych rynkach będąc tu, w Polsce. My takich kompetencji nie posiadamy dlatego skupiamy się na rynku, który dobrze znamy i rozumiemy. Aczkolwiek znamy polskich zarządzających, którzy dobrze radzą sobie inwestując za granicą. Przykładem może być Rafał Dobrowolski, który wiele lat z sukcesami zarządzał funduszami technologicznymi w ramach PKO TFI o obecnie tworzy autorski fundusz w grupie Tar Heel Capital.
DG: Znowu – pewnie łatwiej byłoby nam sprzedać fundusz akcji zagranicznych. Większość inwestorów patrzy na historyczne stopy zwrotu. Produkty inwestujące w zagraniczne spółki dobrze się sprzedawały, bo polska giełda nie rozpieszczała inwestorów przez ostatnie 5 lat, a zagraniczne parkiety, w szczególności z rynków rozwiniętych, rosły jak od linijki. Jednak w inwestycjach przeszłość nie ma żadnego znaczenia. Liczy się jedynie przyszły potencjał.
AOL: Czy chodzicie na rozmowy z zarządami wszystkich spółek, których akcje macie w portfelu?
MS: W miarę możliwości staramy się ze wszystkimi poznać, bo czynnik ludzki ma coraz większe znaczenie. Zresztą widać, że zarządy zaczynają się coraz bardziej profesjonalizować i zdarza się tak, że znajdujemy spółkę zapomnianą przez inwestorów, ale w której właśnie zmienił się zarząd na zdecydowanie lepszy. Dobrze o tym wiedzieć zawczasu, bo za świetny zarząd płaci się duże premie.
AOL: Jak was przyjmują? Nie patrzą na was trochę z góry w związku z tym, że zarządzacie małym funduszem?
DG: Mieliśmy takie obawy, ale do tej pory ani razu nie mieliśmy problemu z umówieniem spotkania i z samą rozmową. Profesjonalizacja zarządów przejawia się również tym, że są one coraz bardziej świadome, że potrzebna jest otwartość na inwestorów finansowych, bo przy małej aktywności inwestorów indywidualnych, małym udziale inwestorów zagranicznych i przy relatywnej bierności OFE, to my tak naprawdę jesteśmy głównym wyborem.
AOL: Wielokrotnie podkreślaliście, że w Excaliburze są wasze życiowe oszczędności. Pan Dominik nawet sprzedał mieszkanie, żeby zainwestować w fundusz. Czy zarządzanie kosztuje was mnóstwo stresu? Mówimy w końcu o ryzykownym funduszu akcji.
MS: To jest pytanie o to, jak sobie człowiek radzi w warunkach paniki na rynku. Jak ceny na początku wielkiego kryzysu mocno spadły na giełdzie to w realnej gospodarce tego nie było widać. Na przykład ceny nieruchomości nie spadły, choć gdyby tak jak akcje były wyceniane na bieżąco, to tak by się stało. Jeżeli ja wiem, że to jest przejściowe, a to zawsze jest przejściowe, i znam realną wartość spółki, którą mam w portfelu to godzę się na to, że krótko i średnioterminowe wahania mogą się zdarzyć. Zazwyczaj nie wynikają one z fundamentalnych czynników a jedynie emocji a te bardzo często zmieniają się ze skrajności w skrajność.
AOL: Opłatę zmienną będziecie pobierać w wypadku gdy osiągnięta roczna stopa zwrotu w skali netto przekroczy +8%. Trzeba przyznać, że to bardzo wysoki poziom. W Polsce aktualnie nie ma funduszu akcji polskich, któremu udałaby się taka sztuka 3 ostatnie lata z rzędu. Czy poprzeczka nie jest nieco za wysoko?
MS: Dla klientów to dobrze. Robimy produkt, który jest ambitny. Chcemy pobierać success fee za to, że coś osiągniemy.
AOL: Ile wynosi opłata zmienna i stała za zarządzanie?
DG: 20% zmienna i 2,9% stała.
AOL: Wygląda więc na to, że nie bylibyście najbardziej poszkodowani, gdyby zdecydowano się odgórnie ograniczyć opłaty za zarządzanie do 2%, tak jak ostatnio zaproponował KNF.
DG: No tak, nasza opłata stała jest zdecydowanie poniżej średniej dla funduszu akcji polskich Z drugiej strony nie wiemy czy do odgórnych zmian w opłatach w ogóle dojdzie.
MS: Wydaje się, że byłaby to zbyt drastyczna zmiana i bardzo trudna do przeprowadzenia. Tak czy inaczej my się zajmujemy rzeczami, na które mamy wpływ.
AOL: Ja idzie zbieranie aktywów do funduszu?
DG: Dotychczas przeprowadziliśmy dwie emisje. Łącznie mamy zgromadzone 30 mln zł aktywów. Nie mamy jednak ustalonych harmonogramów. Kolejne emisje uzależniamy po pierwsze od popytu ze strony inwestorów, a po drugie od sytuacji rynkowej. Jeśli będziemy mieć do czynienia z ewidentnym przegrzaniem rynku, czyli nie będziemy widzieć atrakcyjnych inwestycyjnie spółek, to nie będziemy robić emisji, dodatkowo będziemy starali się zmniejszać alokację funduszu. Naszym priorytetem jest płynność aktywów oraz taki ich poziom aby nie wpływać negatywnie na możliwą do osiągnięcia stopę zwrotu. Nie chcemy funduszu bardzo szybko napełnić, zresztą ma on ograniczenie statutowe do 200 mln zł.
MS: Nadrzędnym celem są wyniki, a nie aktywa. Jeżeli zobaczymy, że zbieranie aktywów nam przeszkadza w zarządzaniu, to możemy szybciej podjąć decyzję o tym, żeby przestać go budować dalej. W funduszu mamy nasz prywatny majątek dlatego ma on przede wszystkim wypracowywać dobre wyniki, a nie zarabiać pieniądze z tytułu coraz większych aktywów.
AOL: Jak z perspektywy czasu oceniacie decyzję o przejściu „na swoje” i założeniu funduszu autorskiego? W końcu porzuciliście karierę korporacyjną na rzecz czegoś znacznie bardziej ryzykownego.
DG: To był nasz zawodowy cel już od wielu lat. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim chęć zarządzania własnym majątkiem w sposób całkowicie zgodny ze swoją filozofią inwestowania i odcięcie się od korporacyjnego schematu, który często utrudniał elastyczne zarządzanie.
AOL: Czy pod względem formalnym proces decyzyjny w funduszu zamkniętym różni się od tego, co jest w tradycyjnych FIO?
MS: Cały proces jest taki sam, są komitety inwestycyjne, procedury, limity itd. Tylko, że on może trwać dwa tygodnie, a może dwie godziny, to kwestia ustalenia priorytetów. Analizujemy rynek i jeśli znajdujemy rewelacyjnie wycenioną spółkę to oczywiste jest, że czas gra na naszą niekorzyść. Szybkość podejmowania decyzji jest dla nas szalenie ważna i my dzięki takiej formie funduszu skracamy go do minimum.
AOL: Czy w zespole jest was tylko dwóch czy macie jeszcze np. analityka do pomocy?
DG: Jest nas dwóch i wydaje nam się, że nie ma potrzeby zatrudniania kolejnej osoby. Biorąc pod uwagę, że w portfelu funduszu jest ok. 30 spółek, to w zupełności wystarczę ja i Michał. W poprzedniej pracy miałem trzyosobowy zespół akcyjny, a produktów było kilkanaście.
AOL: Jak z punktu widzenia kosztowego wygląda założenie funduszu autorskiego?
MS: Dokładnych kwot nie możemy zdradzić, to kwestia indywidualnych negocjacji. Myślę, że największym kosztem mimo wszystko jest ten alternatywny. Musimy zrezygnować ze wszystkich innych możliwości zarobku. Nie da się rozwijać funduszu autorskiego i pracować w korporacji. Mamy zakaz konkurencji. Poza tym podejmujemy ryzyko znalezienia klienta. My nie mieliśmy tzw. „anchora” czyli dużego inwestora, który zdjąłby z nas ryzyko finansowe całego projektu.
AOL: Czy według was będzie coraz więcej funduszy autorskich na rynku?
DG: Oczywiście. Już to widać. Moim zdaniem te fundusze mają większe szanse na osiągnięcie wyższych stóp zwrotu – to kwestia znacznie mniejszych aktywów, czyli elastyczności i zdecydowanie większej motywacji zarządzających. Zresztą widać to po sukcesach takich towarzystw jak Altus, Quercus czy Trigon.
MS: Motywacja jest ekstremalna. Pracujemy na swoje, zarządzamy własnym majątkiem i majątkiem ludzi, których osobiście znamy.
DG: Większość funduszy autorskich powstaje na takiej zasadzie, że zarządzający kontaktują się z zamożnymi ludźmi i oferują im udziały w success fee i opłacie stałej za zarządzanie w zamian za kapitał założycielski. My tak mocno wierzyliśmy w cały projekt, że zrobiliśmy wszystko własnym sumptem. Tym bardziej zależy nam więc na jak najlepszych wynikach. Wracając jednak do wzrostu popularności takich funduszy jak nasz, to jest ona wprost proporcjonalna do wzrostu majątku Polaków. Jest coraz więcej osób, które są w stanie tą minimalną ustawową wpłatę w wysokości 40 tys. euro zainwestować. Poza tym, ludzie stają się coraz bardziej świadomi. Przed kryzysem finansowym byli oni mówiąc wprost często naganiani na pierwszy lepszy fundusz akcyjny. Obecnie są bardziej świadomi, robią research. Idą za zarządzającymi, patrzą na ich track record i filozofię inwestycyjną.
AOL: Nie obawiacie się zbyt dużej konkurencji?
DG: Rzeczywiście na początku trochę się tego obawiałem. Ale uświadomiłem sobie, że z drugiej strony im jest więcej funduszy autorskich, tym ludzie coraz rzadziej postrzegają je jako coś egzotycznego, a zaczynają traktować je jako normalny produkt inwestycyjny.
AOL: Jak wygląda wasz normalny dzień w pracy? Od czego zaczynacie?
MS: Szukanie spółek, przeglądanie komunikatów bieżących, prasy, chodzenie na konferencje wynikowe, konferencje brokerów, rozmowy z analitykami itd. To oczywiście nie brzmi fascynująco. Fajnie byłoby opowiadać o tym, jak próbujemy przewidzieć zachowania rynków, lawirować pomiędzy akcjami, surowcami a walutami w zależności od tego, gdzie teraz można wypracować najwyższe stopy zwrotu, ale to nie na tym polega, a na czasochłonnej selekcji spółek.
AOL: Czy to przypadek, że w tym samym roku dwaj bracia otwierają swoje fundusze autorskie (Kamil Gaworecki w czerwcu ub. r. uruchomił Sniper FIZ, przyp. red.)?
DG: Obaj mieliśmy już więcej niż 10 lat doświadczenia na rynku kapitałowym i pozytywnie ocenialiśmy jego perspektywy. Widzieliśmy po prostu miejsce dla tego typu funduszy. Z drugiej strony, jeśli chodzi o sam timing to był czysty przypadek, jednak takie kroki były kwestią czasu zarówno w moim jak i Kamila przypadku. Poza tym chyba mamy trochę ducha przedsiębiorczości-przejawiało się to już w szkole podstawowej czy średniej gdzie handlowaliśmy m.in. rakietkami i piłeczkami do ping ponga czy kupowanymi na bazarze w Lublinie kasetami z muzyką Britney Spears, dr Albana czy Backstreet Boys.
AOL: Rywalizujecie na stopy zwrotu?
DG: Wiadomo, że jest jakiś element rywalizacji, aczkolwiek on walczy w zupełnie innej kategorii, bo prowadzi fundusz absolute return.
AOL: Czego wam życzyć? Dojścia do pułapu 200 mln zł aktywów?
DG: Tak, ale w taki sposób, że zbierzemy 100 mln zł i zarobimy dla klientów drugie tyle
AOL: W takim razie życzymy powodzenia!
Rozmawiał Wojciech Kiermacz
--------------
Dominik Gaworecki w latach 2011-2016 zatrudniony był w BRE Wealth Management (obecnie mBank), gdzie zarządzał m.in. Strategią Agresywną Akcji. Wcześniej zdobywał doświadczenie w instytucjach finansowych w Polsce i za granicą m.in. w Superfund TFI w Warszawie oraz KBL European Private Bankers w Luksemburgu i Genewie.
Michał Szpin w latach 2011-2016 związany z PZU TFI, gdzie zdobywał doświadczenie kolejno jako Analityk Akcji, Kierownik Zespołu Analiz, a od kwietnia 2015 roku zarządzał funduszem Małych i Średnich Spółek. W latach 2008-2011 pracował w Pioneer Pekao Investment Management na stanowiskach Młodszy Analityk Akcji oraz Analityk Akcji.
Reklama
10.03.2017

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania