Czy Europa podoła wyzwaniom? Prognozy ekspertów Schroders
Przed globalną gospodarką szereg znaków zapytania. Jakie czynniki mogą zaważyć na jej wzroście, jakiego tempa rozwoju można się spodziewać oraz czy luzowanie ilościowe w Europie jest lekarstwem na wszystkie bolączki o tych kwestiach dyskutowano podczas Schroders Media Conference
Podczas listopadowej konferencji analizowano warunki, w jakich funkcjonują obecnie globalne rynki finansowe oraz to, przed jakimi wyzwaniami stoją. Zbyt dużym optymizmem co do perspektyw wzrostu w światowych gospodarkach nie napawało pojawiające się pojęcie tzw. „stagnacji sekularnej”, czyli przewlekłej, niskiej dynamiki PKB w pokryzysowych czasach. Keith Wade, ekonomista i strateg Schroders, tę nową normalność porównał do wykresu pierwiastka kwadratowego – z uwagi na fakt, że po recesyjnych latach 2008-2009 r. mimo wstępnego, wyraźnego odbicia, globalna gospodarka utkwiła na poziomie ok. +2,4% rocznego wzrostu PKB.
Chociaż nie brakuje obecnie okazji do inwestowania, podczas konferencji zwracano uwagę na dużą niepewność, która panuje dziś na rynkach. Z przeprowadzonego jeszcze we wrześniu przez firmę Schroders badania wynikało, że największe obawy uczestników rynku budzi groźba silnego spowolnienia w Chinach. Natomiast zaledwie 2 miesiące po pierwotnej ankiecie w trakcie konferencji jej uczestnicy wskazywali już dużo częściej plany podwyżek stóp przez Fed jako najistotniejsze zagrożenie dla globalnej gospodarki.
Zarówno eksperci Schroders, jak i goście byli zgodni co do jednego – Europę w przyszłym roku czeka umiarkowany wzrost, który zdaniem specjalistów wyniesie ok. +1,7%. Nie oznacza to jednak, że Stary Kontynent nie będzie musiał borykać się z pewnymi problemami, i to na licznych frontach.
Wbrew pozorom wśród niebezpieczeństw, jakie mogłyby grozić europejskim gospodarkom nie wymieniano deflacji, choć to z nią walczą banki centralne. W przyszłym roku inflacja powinna przyspieszyć choćby z powodów czysto statystycznych (tj. z uwagi na topniejący „efekt bazy”). Ponadto zwrócono uwagę, że źródłem spadających cen są głównie niższe ceny energii, której Europa jest importerem netto. Działa to zatem z korzyścią dla obywateli, gdyż skutkuje większą zasobnością ich portfeli i możliwością zwiększenia wydatków na inne cele. Lionel Rayon, zarządzający w funduszach akcyjnych Schroders, nazwał nawet zjawisko niższych cen w Europie „dobrą deflacją”.
Pod znakiem zapytania stoją jednak dalsze, wspierające europejski rynek efekty luzowania ilościowego (QE), prowadzonego przez Europejski Bank Centralny (EBC). Za pomocą tego mechanizmu zdołano częściowo zachęcić banki do zwiększania akcji kredytowej, zarówno jeśli chodzi o firmy, jak i gospodarstwa domowe (patrz rysunek poniżej, lewa strona), co stanowi dodatni impuls dla wzrostu w Europie. Niepewność dotyczy jednak tego, czy dodruk euro będzie dalej przyczyniał się do osłabienia wspólnej waluty, a przez to wspierał pozycję konkurencyjną Starego Kontynentu w ramach wymiany handlowej z innymi krajami (wykres po prawej). Wymagałoby to zwiększenia skali QE, co w opinii specjalistów Schroders może nie być łatwe i stwarzać konieczność nabywania przez EBC już nie tylko obligacji skarbowych, ale i korporacyjnych. Jeśli chodzi o kurs EUR/USD, podwyżki stóp procentowych w USA, które mogłyby wywierać presję na spadek kursu euro, w dużej mierze są już odzwierciedlone w notowaniach walut. Warto podkreślić, że z uwagi na spowolnienie w Chinach, niektóre kraje europejskie (przykładowo Niemcy) dążą do zwiększenia eksportu m.in. do Stanów Zjednoczonych, stąd duże znaczenie względnej atrakcyjności cenowej europejskich wyrobów sprzedawanych za oceanem. W dyskusji o ograniczonym ożywieniu, jakie ma czekać Europę, jeden z zarządzających funduszami Schroders - Gareth Issac - podkreślał też, że to nie luźna polityka monetarna, a polityka fiskalna i reformy strukturalne powinny teraz znaleźć się w centrum zainteresowania władz europejskich.
Zmorą dla finansów publicznych i przeszkodą dla możliwości przyszłego wzrostu wśród europejskich gospodarek może okazać się demografia. Relacja liczby osób w wieku pozaprodukcyjnym do tych w wieku produkcyjnym będzie się powoli pogarszać (patrz wykres poniżej). Oznacza to, że bez proporcjonalnego wzrostu produktywności coraz trudniej będzie o rozwój gospodarki.
Wśród zagrożeń nie pomięto również ryzyk związanych z zyskującymi na popularności partiami politycznymi o skrajnych poglądach oraz z kryzysem migracyjnym. Przyszłość jednak wcale nie musi rysować się w czarnych barwach – Martin Skanberg zwracał przykładowo uwagę na spektakularne odrodzenie wzrostu w Hiszpanii po kryzysie zadłużenia i trudnych czasach „zaciągania pasa”, a na tę samą drogę ożywienia mają szansę obecnie wejść Włochy.
Ewa Przygodzka
Analizy Online
Reklama
26.11.2015

Źródło: shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania