NN (L) Globalny Długu Korporacyjnego - z wizą za ocean
Reklama
Dla kogo jest ten fundusz?
NN (L) Globalny Długu Korporacyjnego w ostatnim czasie odzyskał wśród inwestorów część dawnej popularności. Po burzliwym 2015 r., kiedy światowe rynki obligacji o podwyższonym ryzyku kredytowym (ang. high-yield) odnotowały głębokie straty, rok 2016 r. przyniósł bardzo wyraźne odreagowanie, któremu towarzyszył napływ środków do funduszu z oferty NN Investment Partners TFI. W konsekwencji tych dwóch czynników na koniec marca br. zgromadzone w nim aktywa sięgnęły blisko 600 mln zł (429 mln zł na koniec stycznia 2016 r. oraz 914 mln zł na koniec stycznia 2015 r.), a pod względem wartości środków produkt ustępuje jednemu rywalowi w grupie. Kontynuując wątek konkurencji, to warto odnotować, że w minionym roku liczba rozwiązań umożliwiających krajowym inwestorom budowanie ekspozycji na zagraniczne rynki obligacji korporacyjnych istotnie się rozszerzyła. Pojawienie się nowych rozwiązań nie zmniejszyło jednak wyraźnych przewag NN Globalny Długu Korporacyjnego, a sam produkt wciąż stanowi ciekawą propozycję na krajowym rynku i pozytywnie wyróżnia się na tle rywali.Niezmiennie za trzon portfela odpowiadają jednostki zagranicznego funduszu NN (L) Global High Yield. W rezultacie krajowi inwestorzy dysponują możliwością uczestniczenia w światowych trendach na rynku obligacji o podwyższonym ryzyku kredytowym, acz w podziale geograficznym stale dominującą kategorią są papiery emitentów ze Stanów Zjednoczonych (67% aktywów netto na koniec marca 2017 r.). Poza USA silną reprezentację posiadają także instrumenty firm ze Starego Kontynentu (Niemcy 4,3%, Luksemburg 4,0%, Francja 3,8%, Włochy 3,1%), a zarządzający chętnie sięgają także po obligacje high yield z Chin (1,4%). Wykorzystując nadarzające się okazje rynkowe dołączają do portfela również instrumenty z niszowych z perspektywy polskiego inwestora kierunków takich jak Meksyk czy Kanada. Cechą charakterystyczną produktu pozostaje również szeroka dywersyfikacja inwestycji, co znacznie ogranicza wpływ, jaki na kieszeń inwestora miałyby ewentualne trudności któregoś z emitentów z terminowym regulowaniem zobowiązań. Na koniec lutego 2017 r. w portfelu znajdowały się obligacje 221 emitentów (374 emisji), a największa ekspozycja kredytowa odpowiadała za 1,45% aktywów netto. Na krajowym rynku osiągnięcie takich parametrów byłoby w praktyce bardzo trudne do zrealizowania z racji relatywnie płytkiego rynku instrumentów korporacyjnych. Odmienna od polskiego rynku jest nie tylko liczba emitentów, ale również sposób wyceny obligacji i rodzaj oprocentowania. Za granicą przeważają bowiem papiery o stałym kuponie i wyceniane na aktywnym rynku, podczas w Polsce często wykorzystywana jest efektywna stopa procentowa, a zdecydowana większość instrumentów posiada zmienne oprocentowanie. Wszystkie te czynniki sprawiają, że część polskich inwestorów może nie czuć się komfortowo z poziomem zmienności wartości jednostki (wyższym niż na krajowym rynku) oraz okresowymi spadkami notowań na większą skalę.Chociaż nie sposób przemilczeć wyjątkowo korzystnej stopy zwrotu przy wzrostowym rynku w 2016 r. (+16,0%, +9,3 pkt proc. powyżej średniego wyniku w grupie), to jednak na uwagę zasługuje zestawienie stóp zwrotu obejmujące także i kapryśny 2015 r. Zarówno w horyzoncie minionych 24 jak i 36 miesięcy wypracowane wyniki (+8,6% oraz 9,1%) przewyższały dokonania rywali (odpowiednio o +3,9 pkt proc. oraz o +1,2 pkt proc.). Przytoczone stopy zwrotu zostały wygenerowane przy relatywnie niższym odchyleniu standardowym, a potwierdzeniem korzystnej na tle konkurencji relacji zysku do ryzyka może być ranking (konstruowany w oparciu o miarę IR - information ratio), który w tym przypadku przyjmuje obecnie najwyższą wartość 5a. Mając na uwadze powyższe utrzymujemy naszą dotychczasową wysoką notę 4 gwiazdek, konsekwentnie zaznaczając, że pewną rysą na tym funduszu są koszty, które TFI nakłada na krajowego inwestora.Paweł Bystrek, Marcin RóżowskiAnalizy Online
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania