PPF Generali: Przed nami pogorszenie koniunktury
Chcesz widzieć na rynkach coraz to wyższe wartości? Nie ma problemu, chociaż to, co ciągnie rynki w ostatnim czasie, może być absolutnie irracjonalne. Obecnie ta irracjonalność spowodowana jest przez banki centralne, które za wszelką cenę starają się utrzymać ceny ryzykownych aktywów na wysokim poziomie. Dlatego na całym świecie szefowie banków centralnych odkręcają kurek z płynnością, która kończy w bankach komercyjnych. Jeżeli banki mają płynność, mogą bez obaw kupować. Takie myślenie jest głównym czynnikiem przyczyniającym się do obecnego wzrostu ryzykownych aktywów. Kolejną składową tej sytuacji są inwestorzy-maruderzy, którzy boją się, że możliwości inwestycyjne „uciekną/uciekły“. Dlatego tłum wierzący w jeszcze wyższe ceny ryzykownych aktywów wskakuje do rozpędzonego pociągu, podgrzewając tylko trend wzrostowy. Kolejną grupą są spekulanci, którzy podejmują decyzje na podstawie analizy technicznej. Widzą oni pozytywny moment na rynku, dlatego tańczą z rynkiem póki gra muzyka (tańczą = kupują, muzyka gra = odkręcony kurek z płynnością). Do tego dodać trzeba nieznacznie polepszającą się sytuację amerykańskiej gospodarki. Ale jak miałaby się nie polepszać, gdy cztery lata temu doznała największego kryzysu w ostatnich osiemdziesięciu latach. Podstawa szeregów statystycznych jest bardzo niska. Ponadto na rynku finansowym pojawiła się informacja, że druga połowa roku będzie dla Europy pozytywna. Suma summarum, poglądy nawet największego pesymisty zostaną zachwiane i ostatecznie wskoczy on do pociągu jadącego „na północ”.
Sprzeczność między fundamentalnymi danymi a polityką banków centralnych można także nazwać rozbieżnością między gospodarką realną a rynkiem finansowym. Rynki finansowe poprzez banki komercyjne absorbują toksyczny materiał wytwarzany przez centralnych bankierów. Toksycznym materiałem można nazwać permanentny wzrost podaży pieniężnej, która w efekcie doprowadzi do złej alokacji kapitału. Jest to de facto gra, w której polegną także ci, którzy kierują się zdrowym rozsądkiem i twierdzą, że drukowanie pieniędzy nie tworzy dobrobytu. Ciągły wzrost podaży pieniądza i paniczny strach przed deflacją jest swego rodzaju fanatyzmem. A fanatycy nie są w stanie przyjąć innych poglądów i bardzo często postępując w dobrej wierze, przez swoje zaślepienie szkodzą.
Obecnie obserwuje się w skali globalnej polityczne próby wywierania wpływu na działanie rynków, który naszpikowany jest regulacjami, dotacjami, subwencjami, zakazami itp. Wszystkie te biurokratyczne twory prowadzą do zniekształcenia rynku (nie tylko kapitałowego). Jednym z książkowych przykładów jest europejski rynek energii elektrycznej. Pomału, ale systematycznie zapada się z powodu nadmiernych regulacji i nieuzasadnionych dotacji. Państwa oraz organizacje międzynarodowe takie jak Unia Europejska biorą odpowiedzialność za ludzkie życie, w konsekwencji czego stajemy się coraz bardziej zależni od tych instytucji (na przykład system emerytalny i związana z nim jakość życia w wieku nieproduktywnym). Jednym z czynników, który stoi za obecną bezprecedensową rozbudową aparatu państwowego, jest stały wzrost podaży pieniądza. Politycy przywykli do sytuacji, w której mogą się zadłużyć w momencie przekroczenia wpływów z podatków. Ważną rolę odgrywają tutaj banki centralne, które mają nieograniczony dostęp do nowych pieniędzy. Ale zadłużać nie można się w nieskończoność, a w ostatnim czasie na przykładzie Grecji, Irlandii czy Portugalii widać, że zadłużenie przynosi niszczące konsekwencje, za które ktoś będzie musiał zapłacić.
Zadłużenie się ciągle kumuluje, a stare długi spłaca się nowymi. Za nadmierne wydatki publiczne zapłaci następna generacja. W rzeczywistości następuje to już teraz. Wystarczy spojrzeć na bezrobocie młodych ludzi w Europie. W Hiszpanii jest ono niezwykle wysokie i przekracza już poziom 50%.
Dlatego czytając pomysły związane z większym ujednoliceniem regulacji i podatków, głównie w celu wsparcia gospodarki poprzez wydatki publiczna lub dodruk pieniędzy, kręcę głową. Czy politycy i centralni bankierzy nie rozumieją, że jedyna droga do wzbogacenia wiedzie tylko, naprawdę tylko przez ciężką pracę sektora prywatnego i postęp technologiczny/techniczny? Czy w ostatnim dziesięcioleciu znalazł się polityk, który wymyśliłby coś z korzyścią dla całej ludzkości? Na pewno znalazłyby się jakieś wyjątki, ale zdecydowana większość dobrobytu i postępu pochodzi z sektora prywatnego.
Wróćmy do rynków akcyjnych. Niezwykle luźna polityka monetarna nie pozwala na znaczne osłabienie rynków, ponieważ jakikolwiek spadek jest natychmiast „kupiony”. Teraz inwestorzy-maruderzy wykorzystują każde wahanie, aby uzyskać pozycję, w której żadna możliwość inwestycyjna im „nie ucieknie”. Kolejnym czynnikiem, o którym jeszcze nie wspomniałem jest handel na kredyt, czyli wykorzystanie dźwigni finansowej. Handel na kredyt przeżywa największy rozkwit przy szczytach baniek cenowych. Największe wartości obserwowano pod koniec lat trzydziestych poprzedniego stulecia oraz w roku 2007. Oba terminy poprzedzały największe spadki na rynkach akcyjnych. Obecnie wartość kredytów pomału zbliża się do poziomu z roku 2007.
Bardzo prawdopodobna jest sytuacja, że na rynkach będzie panowała jeszcze przez jakiś czas hossa. Istnieje wiele czynników, które przemawiają za „all time high“. Nie ma możliwości utrzymania długoterminowo takiej sytuacji, gdy głównym motorem rynków akcyjnych jest luźna polityka monetarna banków centralnych i zadłużanie przyszłych generacji przez rządy. Wcześniej czy później nastąpi pogorszenie na rynkach.
Michal Valentík, główny strateg inwestycyjny Generali PPF Invest
/ak
Sprzeczność między fundamentalnymi danymi a polityką banków centralnych można także nazwać rozbieżnością między gospodarką realną a rynkiem finansowym. Rynki finansowe poprzez banki komercyjne absorbują toksyczny materiał wytwarzany przez centralnych bankierów. Toksycznym materiałem można nazwać permanentny wzrost podaży pieniężnej, która w efekcie doprowadzi do złej alokacji kapitału. Jest to de facto gra, w której polegną także ci, którzy kierują się zdrowym rozsądkiem i twierdzą, że drukowanie pieniędzy nie tworzy dobrobytu. Ciągły wzrost podaży pieniądza i paniczny strach przed deflacją jest swego rodzaju fanatyzmem. A fanatycy nie są w stanie przyjąć innych poglądów i bardzo często postępując w dobrej wierze, przez swoje zaślepienie szkodzą.
Obecnie obserwuje się w skali globalnej polityczne próby wywierania wpływu na działanie rynków, który naszpikowany jest regulacjami, dotacjami, subwencjami, zakazami itp. Wszystkie te biurokratyczne twory prowadzą do zniekształcenia rynku (nie tylko kapitałowego). Jednym z książkowych przykładów jest europejski rynek energii elektrycznej. Pomału, ale systematycznie zapada się z powodu nadmiernych regulacji i nieuzasadnionych dotacji. Państwa oraz organizacje międzynarodowe takie jak Unia Europejska biorą odpowiedzialność za ludzkie życie, w konsekwencji czego stajemy się coraz bardziej zależni od tych instytucji (na przykład system emerytalny i związana z nim jakość życia w wieku nieproduktywnym). Jednym z czynników, który stoi za obecną bezprecedensową rozbudową aparatu państwowego, jest stały wzrost podaży pieniądza. Politycy przywykli do sytuacji, w której mogą się zadłużyć w momencie przekroczenia wpływów z podatków. Ważną rolę odgrywają tutaj banki centralne, które mają nieograniczony dostęp do nowych pieniędzy. Ale zadłużać nie można się w nieskończoność, a w ostatnim czasie na przykładzie Grecji, Irlandii czy Portugalii widać, że zadłużenie przynosi niszczące konsekwencje, za które ktoś będzie musiał zapłacić.
Zadłużenie się ciągle kumuluje, a stare długi spłaca się nowymi. Za nadmierne wydatki publiczne zapłaci następna generacja. W rzeczywistości następuje to już teraz. Wystarczy spojrzeć na bezrobocie młodych ludzi w Europie. W Hiszpanii jest ono niezwykle wysokie i przekracza już poziom 50%.
Dlatego czytając pomysły związane z większym ujednoliceniem regulacji i podatków, głównie w celu wsparcia gospodarki poprzez wydatki publiczna lub dodruk pieniędzy, kręcę głową. Czy politycy i centralni bankierzy nie rozumieją, że jedyna droga do wzbogacenia wiedzie tylko, naprawdę tylko przez ciężką pracę sektora prywatnego i postęp technologiczny/techniczny? Czy w ostatnim dziesięcioleciu znalazł się polityk, który wymyśliłby coś z korzyścią dla całej ludzkości? Na pewno znalazłyby się jakieś wyjątki, ale zdecydowana większość dobrobytu i postępu pochodzi z sektora prywatnego.
Wróćmy do rynków akcyjnych. Niezwykle luźna polityka monetarna nie pozwala na znaczne osłabienie rynków, ponieważ jakikolwiek spadek jest natychmiast „kupiony”. Teraz inwestorzy-maruderzy wykorzystują każde wahanie, aby uzyskać pozycję, w której żadna możliwość inwestycyjna im „nie ucieknie”. Kolejnym czynnikiem, o którym jeszcze nie wspomniałem jest handel na kredyt, czyli wykorzystanie dźwigni finansowej. Handel na kredyt przeżywa największy rozkwit przy szczytach baniek cenowych. Największe wartości obserwowano pod koniec lat trzydziestych poprzedniego stulecia oraz w roku 2007. Oba terminy poprzedzały największe spadki na rynkach akcyjnych. Obecnie wartość kredytów pomału zbliża się do poziomu z roku 2007.
Bardzo prawdopodobna jest sytuacja, że na rynkach będzie panowała jeszcze przez jakiś czas hossa. Istnieje wiele czynników, które przemawiają za „all time high“. Nie ma możliwości utrzymania długoterminowo takiej sytuacji, gdy głównym motorem rynków akcyjnych jest luźna polityka monetarna banków centralnych i zadłużanie przyszłych generacji przez rządy. Wcześniej czy później nastąpi pogorszenie na rynkach.
Michal Valentík, główny strateg inwestycyjny Generali PPF Invest
/ak
Rynek funduszy
Komentarze i prognozy
21.03.2013

Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania