Czy cena ropy sięgnęła już dna?
Ostatnie dni stycznia przyniosły urozmaicenie w tendencji spadkowej na rynku ropy naftowej. Czynniki stojące za próbami jej przełamania nie wydają się mieć trwałego charakteru. Niemniej jednak pojawiają się sygnały możliwego przesilenia
Przecena ropy naftowej trwa niemal nieprzerwanie już od połowy 2014 r. W jej wyniku notowania surowca obniżyły się ze 106 do poniżej 30 dolarów za baryłkę, czyli o niemal trzy czwarte. Od 20 stycznia, gdy cena zarówno amerykańskiej WTI, jak i surowca typu Brent, znalazła się w okolicy 28 dolarów, sytuacja zaczęła się jednak zmieniać. Zdecydowanie zwiększyła się dynamika wahań, a jednocześnie ich kierunek przestał być jednoznacznie zdeterminowany (sprawdź wyniki funduszy rynku surowców).
Reklama
W trakcie zaledwie dwóch dni notowania skoczyły o prawie +14%. Tak mocny ruch (z 39 do 48 dolarów) poprzednio miał miejsce pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Trwał jedynie trzy dni, ale poprawił nastroje inwestorów na prawie dwa miesiące, w trakcie których notowania trzymały się między 44 a 49 dolarów za baryłkę. Wówczas powodem bardziej optymistycznego nastawienia inwestorów były sygnały dotyczące gotowości krajów zrzeszonych w OPEC do działań, w wyniku których ceny surowca miałyby osiągnąć racjonalne poziomy. Skończyło się jednak tylko na deklaracjach. Cierpliwość graczy wyczerpała się w pierwszych dniach października 2015 r. i kolejna fala wyprzedaży obniżyła notowania o ponad 20 dolarów.
Obecna zwyżka ma równie kruche podstawy, sprowadzające się do stwierdzenia sekretarza generalnego OPEC o zasadności podjęcia przez kraje produkujące ropę współpracy zmierzającej do obniżenia zapasów surowca, czy wypowiedzi wiceprezesa Łukoilu o możliwości takiej współpracy. Pojawiły się także opinie, że do zwrotu mogły się przyczynić deklaracje Mario Draghiego, sugerujące dalsze luzowanie polityki pieniężnej EBC. Impulsem silnej zwyżki był także gwałtowny atak zimy na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Dynamiki nadawało jej również paniczne zamykanie krótkich pozycji przez inwestorów obstawiających spadek notowań.
Jednocześnie, mimo miażdżącej przewagi pesymistycznych prognoz, wskazujących możliwość spadku notowań ropy do 20 dolarów za baryłkę, a nawet niżej, pojawiają się pierwsze opinie, sygnalizujące zbliżające się przesilenie. Autorem jednej z nich jest znany z poprzednich trafnych przewidywań Pierre Anduard, zarządzający funduszem Anduard Capital Management. Uważa on, że na koniec roku cena baryłki surowca może sięgać 50 dol. Odmiennego zdania jest znany inwestor Dennis Gartman, który kilkanaście miesięcy temu prognozował spadek do 30 dolarów. Obecnie nie wyklucza spadku w okolice 15-18 dolarów. Wtóruje mu Aleksiej Kudrin, były minister finansów Rosji, który także obawia się, że notowania surowca mogą spaść do 16-18 dolarów, a inni przedstawiciele rosyjskich władz i koncernów naftowych sugerują, że niskie notowania ropy mogą utrzymywać się przez kilka lat.
W ostatnich tygodniach prognozy dla ropy obniżyły między innymi Moody’s i Credit Suisse. Z kolei analitycy Goldman Sachs, mający wcześniej negatywne opinie na temat surowca i zakładający spadek do 20 dolarów, skłaniają się do poglądu, że notowania surowca najgorsze mają już za sobą. Warto jednocześnie podkreślić, że w tych prognozach mowa jest o notowaniach giełdowych, podczas gdy rzeczywiste transakcje zawierane bywają już obecnie po cenach sięgających od kilkunastu do dwudziestu kilku dolarów, w zależności od producenta i jakości surowca. Jako ciekawostkę podawany jest przypadek sprzedającej ropę o dużej zawartości siarki amerykańskiej firmy Flint Hills Resources, która zaoferowała, że zapłaci jej odbiorcy 1,5 dolara za baryłkę. Firma należy do ekscentrycznych miliarderów, braci Davida i Charles’a Koch.
Przedłużająca się tendencja utrzymywania się niskich cen ropy stanowi jednak coraz bardziej poważny problem dla rosnącej grupy krajów, a jednocześnie zaczyna być odczuwalna na światowych rynkach finansowych. Do niedawna bardzo nerwowo na zmiany notowań surowca reagowały waluty i giełdy krajów będących głównymi producentami i eksporterami ropy. Ostatnio jednak dołączył do nich także parkiet w Nowym Jorku. Spadki cen budzą rosnące obawy o kondycję amerykańskich koncernów paliwowych, a na rynku obligacji korporacyjnych od pewnego czasu trwa wyprzedaż papierów firm tej branży.
W gorszej sytuacji znajdują się jednak takie kraje, jak Rosja, Wenezuela, Brazylia, ale mocno cierpią także Norwegia, Kanada, oraz większa część państw arabskich, z Arabią Saudyjską włącznie. Rosyjska gospodarka jest w stanie recesji, a rekordowo wysoki kurs dolara wobec rubla stał się kilka dni temu powodem niemałego niepokoju i nadzwyczajnego spotkania szefowej Banku Rosji z przedstawicielami największych instytucji finansowych kraju. Prezydent Wenezueli wydał w styczniu dekret wprowadzający stan nadzwyczajny w gospodarce. Indeks giełdy w Toronto od wiosny ubiegłego roku stracił ponad -20%, a kanadyjski dolar jest najsłabszy od 2003 r. Jeszcze gorzej wygląda kurs norweskiej korony, a mimo że gospodarka Norwegii notuje +3% dynamikę wzrostu, rząd tego kraju zwołał nadzwyczajne posiedzenie, zaś ministerstwo finansów rozważa możliwość sięgnięcia do funduszu rezerwowego. Arabia Saudyjska zdecydowała się na wdrożenie programu oszczędnościowego, a tegoroczny budżet ma zamknąć się rekordową kwotą 98 mld dol. deficytu. Spadki PKB zanotują między innymi Libia, Irak i Kuwejt.
Truizmem jest stwierdzenie, że na taniej ropie zyskują jej importerzy, a rzeczywiste korzyści bardzo trudno oszacować. Formułowane kilka miesięcy temu opinie, między innymi przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, czy Citiroup, według których największymi beneficjentami tej tendencji miała być globalna gospodarka, a w szczególności Europa, Azja i Stany Zjednoczone, ulegają obecnie ostrej weryfikacji. MFW oceniał, że światowy PKB zwiększy się w związku z przeceną ropy o 0,7 punktu proc., a analitycy Citigroup sądzili, że amerykański PKB wzrośnie w 2015 r. o 3,5%.
27.01.2016
Źródło: Shutterstock.com



Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania