Dla Unii to ostatni dzwonek, by się przebudzić
Raport przygotowany przez Mario Draghiego na temat innowacyjności w Europie ponownie podgrzał debatę na temat słabego wzrostu gospodarczego w krajach starej Unii i problemów, które ma europejska gospodarka. Pytanie tylko, czy Draghi wymienia wszystkie przyczyny tej słabości, a co ważniejsze, czy rozwiązanie przez niego proponowane uzdrowią Europę?
Od początku tego stulecia Unia Europejska ma problem z utrzymaniem wyższego tempa wzrostu gospodarczego i jeszcze większy z wydajnością pracy.
Reklama
Porównując produktywność w USA i w UE, widać, że do końca lat 90. kraje UE doganiały Stany. Od początku tego stulecia tendencja się odwróciła.
Różnica w wydajności pracy pomiędzy UE i USA to przede wszystkim obszar technologii. Unie przespała w latach 90. pierwszą falę innowacji związanych z internetem i później nie była w stanie dogonić USA. Porównując inne branże, to wydajność pracy pomiędzy obiema gospodarkami jest na podobnym poziomie. Oznacza to, że na wydajności pracy cieniem położyła się w UE innowacyjność, a raczej jej niski poziom.
Mario Draghi wskazuje, że relatywnie niższy wzrost wydajności w UE w dwóch pierwszych dekadach tego stulecia był kompensowany wzrostem eksportu, dzięki rozwojowi handlu międzynarodowego i zwiększeniu udziału kobiet w populacji pracujących. Obecnie pogorszenie dynamiki wzrostu handlu plus utracenie tanich źródeł energii (Rosja) sprawia, że Europa stoi na granicy popadnięcia w długoterminową stagnację.
Wyzwaniem jest również to, że UE musi przeznaczyć więcej na zbrojenia. Równocześnie dekarbonizacja gospodarki wymaga ogromnych nakładów, a wyścig technologiczny UE przegrała już dawno i by ponownie się liczyć w tej sferze, potrzebne są gigantyczne nakłady.
Draghi proponuje więc wydatki rzędu 800 miliardów euro roczne na wzrost innowacyjności, czyli również produkcyjności, które zostaną sfinansowane ze wspólnego unijnego budżetu finansowane wspólnym długiem.
I tu pojawiają się pytania
Jedną z przyczyn niskiej innowacyjności w UE są problemy z finansowaniem innowacyjnych projektów w Unii. Autor porównuje sytuację pomiędzy UE i USA. W Unii nie brakuje innowacyjnych pomysłów, ale gdy przychodzi do ich realizacji na poziomie biznesu, to pomysłodawcy sięgają po finansowanie z USA. Pytanie, czy dodatkowe pieniądze, które będą w gestii rządów, czy polityków faktycznie trafią do tych projektów, do których powinny?
Na razie różnica w finansowaniu innowacyjnych projektów w zaawansowanej fazie pomiędzy USA i UE jest porażająca:
Drugie wyzwanie to dekarbonizacja. Draghi jest przekonany, że w średniej perspektywie „czysta” energia będzie tania, ale na razie (również poprzez regulacje i rozwiązania podatkowe, europejskie firmy mają 2 albo trzy razy wyższe ceny energii, niż firmy amerykańskie). Rozwiązaniem ma być wspólna polityka krajów i obawiam się, że może to nie być właściwym remedium.
Trzeci obszar to bezpieczeństwo i zmniejszenie zależności UE od zewnętrznych dostaw. Szoki podażowe i przerwanie łańcuchów dostaw w czasie lockdownów pokazały, jak Europa jest wrażliwa na zaburzenia w handlu i dostawach. Po ataku Rosji na Ukrainę pojawił się temat wzrostu wydatków na zbrojenia i podniesienia sprawności armii. I znów bez ogromnych nakładów nie da się tej sytuacji zmienić. Pytanie tylko, kto będzie decydował o kierunku wydawania środków.
Generalnie można przyjąć, że diagnoza wyzwań jest świetna. Natomiast rozwiązania, które proponuje Mario Draghi, niekoniecznie się sprawdzą. Wspólny dług to pomysł, który przy każdym kryzysie zwolennicy federalizacji UE dopychają kolanem. Za tym oczywiście powinno pójść ujednolicenie polityki fiskalnej, a potem jeden budżet i rezygnacja krajów z ustalania własnej polityki gospodarczej. Za tym rozwiązaniem ma przemawiać efekt skali. Tylko połączone środki krajów UE pozwolą na konkurowanie z gigantami ze Stanów.
A może problemem nie jest to, że brakuje środków, tylko to, że biznes w Europie jest przeregulowany. Firmy boją się inwestować, ponieważ kolejne pomysły polityków (na przykład w kwestii „zielonej energii”) rozkładają całe branże. Różnica w inwestycjach w środki trwałe jako udział w PKB pomiędzy USA i UE jest duża, zwłaszcza jak weźmiemy pod uwagę, jak te inwestycje wyglądały na początku stulecia.
Mario Draghi na pewno ma rację, zwracając uwagę, że podatki wprowadzone w UE na produkcję energii elektrycznej, w założeniu miały sprzyjać dekarbonizacji. Stały się jednak źródłem dodatkowych dochodów rządów i w efekcie średnie koszty energii w UE są zabójcze w porównaniu z USA. W dodatku zróżnicowanie pomiędzy krajami UE jest duże, a różnice w cenach hurtowych energii i cenach detalicznych znacznie wyższe niż w USA.
Po przeczytaniu raportu mogę to skomentować: Nie sądziłem, że jest aż tak źle. To, że UE ma swoje zalety związane z jakością czy długością życia to fakt. Jeżeli jednak popatrzymy na konkurencyjność unijnej gospodarki, to na bazie raportu możemy stwierdzić, że dla Unii to ostatni dzwonek, by się przebudzić. Natomiast bazowanie na działaniach rządów, rządowych agend czy unijnych polityków raczej nie jest scenariuszem, który napawałby mnie optymizmem. W UE potrzeba mniej ideologii, a więc ekonomicznego rachunku, tak, by firmy przestały się bać inwestować. To, co rządy i UE powinny zrobić szybko, to zmniejszenie obciążeń podatkowych dla wszelkiego typu energii plus uwolnienie procesów instalacji nowych mocy, by nie były tak czasochłonne jak obecnie. Czy innowacyjne projekty będą realizowane w UE, znacznie mniej zależy od polityków, a dużo bardziej od firm. Może warto rozważyć inną drogę, niż „czysta” Unia, która równocześnie będzie skansenem gospodarczym.
09.09.2024
Źródło: Alexandros Michailidis / Shutterstock.com






Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania