Wybory, w czasie których Europa wstrzyma oddech
Prezydent Macron, po słabym wyniku jego ugrupowania w wyborach do europarlamentu, zdecydował o rozwiązaniu francuskiego parlamentu. 30 czerwca i 7 lipca odbędą się dwie tury wyborów. Pytanie, czy Marine Le Pen może te wybory wygrać, tak by utworzyć większościowy rząd, a gdyby tak się stało, jak zareagują rynki finansowe?
Pozostaje jeszcze kwestia słabego wyniku ugrupowania prezydenta Macrona i tendencji, które w Europie będą się nasilać.
Reklama
Wybory dotyczą niższej izby parlamentu. W 577 okręgach będzie wybierany jeden kandydat, czyli mamy do czynienia z jednomandatowymi okręgami. Jeżeli 30 czerwca żaden kandydat w okręgu nie uzyska 50%, to odbędzie się druga tura 7 lipca. Takie zasady wyborów premiują zwycięską partię, a tą może zostać Zjednoczenie Narodowe Le Pen.
Prawicowe Zjednoczenie Narodowe (RN), czyli partia Marine Le Pen, w ostatnich sondażach uzyskało 35,5% oraz 36% poparcia. Nowy Front Ludowy, czyli koalicja lewicy, może uzyskać od 27% do 29,5% głosów. Partia Emmanuela Macrona – Odrodzenie może uzyskać 19,5 do 20% poparcia. Większość to 289 posłów. Szacunki mówią, że Zjednoczenie Narodowe może uzyskać pomiędzy 270–280 miejsc w parlamencie. Pytanie, czy mogą zdobyć więcej miejsc lub czy mogą utworzyć koalicję.
Obecnie we Francji mamy trzy liczące się bloki polityczne. Prawica, lewica i ugrupowanie prezydenta Macrona, którego on sam nie zalicza ani do lewicy, ani do prawicy. Jeżeli sondaże potwierdzą się w wyborach, to głównym przegranym będzie właśnie Macron. Natomiast trudno w tej chwili powiedzieć, kto będzie wygranym. Jeżeli Zjednoczenie Narodowe uzyska parlamentarną większość, to oczywiście oni, jeżeli zabraknie im jednak miejsc, to może okazać się, że nie są w stanie stworzyć koalicji, która miałaby większość. Pojawia się pytanie, czy w ogóle jakaś większościowa koalicja może powstać?
Czego obawiają się rynki? Przede wszystkim wygranej Le Pen, choć warto zaznaczyć, że program Zjednoczenia Narodowego jest zdecydowanie (przynajmniej w deklaracjach) łagodniejszy niż program, który był przedstawiany przez prawicę jeszcze kilka lat temu. Dziś nie mówią już o wychodzeniu z Unii, ale o renegocjacjach warunków. Oczywiście prawdziwe oblicze poznamy po wyborach, gdyby zdobyli większość, ale raczej Zjednoczenie będzie chciało utrzymać władzę, mierząc się z problemem imigrantów i zwiększając socjal, niż wyprowadzając Francję z Unii.
Francuski rynek akcji już całkiem dużo negatywów zdyskontował.
CAC-40, główny indeks francuskiej giełdy po nieoczekiwanej deklaracji prezydenta Macrona o rozwiązaniu parlamentu w ciągu tygodnia stracił ponad 6%. Ostatni tydzień to próby odzyskania pola przez „byki”. Po tej decyzji prezydenta ucierpiały również obligacje i euro, więc można przyjąć, że wygrana Le Pen nie byłaby totalnym szokiem, co nie znaczy, że rynki by nie traciły.
Ciekawiej wygląda sytuacja, jeżeli spojrzymy na tendencje, które pojawiają się w polityce europejskiej. We Francji mamy zwrot na prawo i można przyjąć, że w takich krajach jak Niemcy czy Austria również partie prawicowe będą miały więcej do powiedzenia. Natomiast w Wielkiej Brytanii, według sondaży, torysi oddadzą władzę, co oznacza zwrot na lewo. Czy to sprzeczność? Nie, jeżeli weźmiemy pod uwagę niezadowolenie społeczeństw, które narasta od czasów lockdownów. Rosnące koszty życia sprawiają, że wyborcy chcą zmian. Takich zmian w perspektywie kilku lat będzie zapewne więcej, tylko że rynki interesuje to, co wydarzy się w ciągu kilku miesięcy.
Wybory we Francji poruszą rynkami, ale raczej nie spowodują trwałej ucieczki kapitału z Francji. Coraz mniej stabilna sytuacja polityczna w Europie takie zniechęcenie kapitału może wywołać, ale skutki tego zobaczymy za kilka lat.
24.06.2024

Źródło: Antonin Albert / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania