Chiny – UE: wrogowie z wyboru czy przyjaciele z konieczności?
Wizyta Xi Jinpenga w krajach UE to próba ratowania stosunków gospodarczych pomiędzy Państwem Środka i Unią. Europa przebudziła się już w 2021, gdy w raporcie przygotowanym przez PE Chiny zostały nazwane gospodarczym konkurentem. Obecnie relacje są bardzo napięte, a zbliżenie UE ze Stanami to dla Chin czarny scenariusz. Jaka stawka jest w tej grze?
Jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. To stare powiedzenie dobrze się sprawdza w kontekście relacji UE – Chiny, choć warto jeszcze dodać, że Chinom równie mocno jak na pieniądzach zależy na strefach wpływu. Chiny są na kursie kolizyjnym z USA i neutralna Europa jest czymś, czego bardzo potrzebują. Pytanie, czy sprzeczne interesy gospodarcze nie pogrzebią relacji politycznych, zwłaszcza, że po ataku Rosji na Ukrainę Unia znacznie uważniej przygląda się działaniom Chin. Wspieranie Rosji przez Chiny nie jest tajemnicą, ale w obliczu coraz trudniejszej sytuacji Ukrainy na froncie współpraca gospodarcza Chin i Rosji coraz bardziej uwiera i Niemcy, i Francję, które decydują o zabarwieniu relacji pomiędzy UE i Chinami.
Chiny zainwestowały we współpracę z Europą, budując szlaki handlowe, wchodząc z bezpośrednimi inwestycjami, ale również wykorzystując EU jako duży rynek zbytu.
Źródło: Eurostat
Dane Eurostatu pokazują, jak dynamicznie rósł w UE import chińskich produktów. Ubiegły rok był jednak pierwszym, gdy nastąpił spadek importu z Chin, co oczywiście mocno zaniepokoiło Pekin. W ubiegłym roku Unia wdrożyła kilka rozwiązań, które mają ograniczyć nieuczciwą konkurencję cenową ze strony Chin. Przykładem może być kontrola chińskich firm biorących udział w przetargu na gigantyczną farmę fotowoltaiczną w Rumunii. Unia wprowadziła regulacje, które pozwalają przy inwestycjach o wartości powyżej 250 milionów euro kontrolować, czy firmy biorące udział w przetargu nie korzystają z niedozwolonej pomocy publicznej. Kwestie subsydiowania chińskich firm przez rząd pojawiają się nieustannie, a obecnie chyba największą kość niezgody stanowi przemysł samochodowy. Pytanie, czy Xi Jinpeng jest w stanie przekonać Komisję Europejską, że Chiny przestrzegają zasad fair play. Raczej wątpliwe.
Reklama
Konkurencja ze strony Chin od lat bazuje na przewadze kosztowej, więc w obecnej sytuacji zmiana tej strategii będzie dla Chin niewykonalna. Problemy z utrzymaniem odpowiedniego tempa wzrostu gospodarczego w Państwie Środka mocno ograniczają możliwość ustępstw w kontaktach handlowych z krajami UE. Chiński rząd od lipca ubiegłego roku stara się pobudzić chińską gospodarkę, a do tego silny eksport jest niezbędny.
Z drugiej strony dobre relacje z UE są Chinom potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. Wojna gospodarcza z USA jest kosztowna i ewentualne sankcje ze strony Unii mogłyby zepchnąć chińską gospodarkę w długotrwałe spowolnienie. Unia ma więc doskonały moment do wymuszenia na Chinach ustępstw. Tylko czy Chiny są skłonne do ustępstw?
Poniedziałkowe spotkanie prezydenta Xi, Emmanuela Macrona i Ursuli von der Leyen pozostawiło raczej wrażenie okopania się na swoich stanowiskach niż krok do rozwiązania problemów. Ursula von der Leyen wprost zagroziła wykorzystaniem ceł na chińskie towary jako broni przeciw zalewowi chińskimi tanimi produktami. Nie nastąpił również przełom w kwestii dostępu firm europejskich do chińskiego rynku. Oświadczenia, które wydały strony po spotkaniu, nie pozostawiają złudzeń, by osiągnięto jakiś sukces.
Możemy się więc przygotować na wprowadzanie ceł na kolejne produkty zarówno po stronie UE, jak i Chin. Przykład takiej eskalacji mieliśmy ostatnio, gdy UE wszczęła dochodzenie w kwestii subsydiowania chińskich samochodów elektrycznych, a Chiny odpowiedziały cłami na francuskie koniaki. Takich ruchów powinno być w najbliższym czasie więcej.
Dla obu stron napięcie w relacjach gospodarczych nie jest czymś pożądanym, wygląda jednak na to, że w obecnej sytuacji, gdy obie strony potrzebują poprawy koniunktury gospodarczej, o ustępstwa będzie trudno.
UE, podobnie jak Chiny, nie może wejść na ścieżkę szybszego wzrostu gospodarczego, co mocno ogranicza możliwość pogodzenia się z dumpingiem cenowym ze strony Chin. Dobrym przykładem mogą być producenci samochodów, którzy cierpią nie tylko z powodu mniejszego popytu na samochody, ale również ze względu na zalew rynku europejskiego przez tańsze samochody elektryczne wyprodukowane w Chinach. Dla gospodarki niemieckiej zapaść w sektorze motoryzacyjnym to może być koniec marzeń o ożywieniu gospodarczym. Jeżeli jednak Chiny odetną europejskim producentom dostęp do własnego rynku, to skutki mogą być równie opłakane jak konkurowanie na rynku europejskim z dotowanymi chińskimi konstrukcjami. Wygląda na to, że to „podwójny nelson” i żadna ze stron nie ma dobrego ruchu. Skutki zapewne będą takie, że w UE będziemy mieli niższy wzrost gospodarczy i nieco wyższą inflację, choć zarówno dla Chin, jak i UE nie będzie to oznaczało załamania gospodarki.
Na razie wygląda na to, że żadna ze stron nie może ogłosić sukcesu, a zadowoleni mogą być Amerykanie, bo do zbliżenia Chin i UE droga wydaje się jeszcze dłuższa niż przed wizytą prezydenta Xi.
07.05.2024

Źródło: Casablanca Stock/ Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania