Pęka bańka?
W internecie można znaleźć setki komentarzy o tym, że w Stanach Zjednoczonych właśnie pęka bańka na rynku akcji i będzie to bessa potężniejsza niż ta, która rozpoczęła się w 1929 roku.
Inni porównują sytuację do pęknięcia bańki internetowej, które rozpoczęło się w 2000 roku. Niektórzy dodają jeszcze załamanie na rynku japońskim rozpoczęte w 1989 roku. I może mają rację, tylko że tamte bessy były spowodowane innymi czynnikami. Załamania rynków akcji w 1929 i 1989 były skutkiem nie tylko wewnętrznej polityki monetarnej i fiskalnej, ale również efektem rządowych manipulacji kursami walutowymi, a jedynie załamanie bańki internetowej było konsekwencją napływu kapitałów do nowego sektora gospodarki, który nie dorósł jeszcze, by spełnić oczekiwania inwestorów.
Przeczytaj także: RAPORT - Prognozy rynkowe na 2022 Rafała Bogusławskiego
Większość tych komentarzy jest pisana przez ludzi, którzy uważają, że to polityka monetarna (zwłaszcza Fedu) decyduje o tworzeniu i przekłuciu baniek na rynku akcji. Stąd już jeden krok do stwierdzenia, że obecnie na amerykańskim rynku akcji mamy bańkę (bo jest drogo), tę bańkę stworzył Fed (tu setki screenów pokazujących jak rósł indeks S&P 500 i jak zwiększała się suma bilansowa Fedu), a teraz ją przekłuje, bo, o zgrozo, zapowiada podwyżki stóp procentowych i ograniczenie skupu aktywów.
Może więc kilka luźnych uwag na temat prognoz opartych na jednym wskaźniku lub czynniku. Rynek akcji podlega różnorodnym oddziaływaniom i znaczenie ma nie tylko poziom stóp procentowych czy skup aktywów, ale globalne przepływy kapitałów, a więc i zmiany kursów walutowych.
Reklama
Hossa na rynku akcji w Japonii w latach 80. była powiązaną z hossą na rynku nieruchomości. Późniejsze negatywne skutki gospodarcze to również efekt błędnej polityki w radzeniu sobie z załamaniem na rynku nieruchomości. Zwróciłbym jednak uwagę na istotny czynnik, który wspierał tworzenie się bańki na rynku akcji, o którym niewielu analityków wspomina.
W 1985 roku przedstawiciele grupy G5 (czyli wówczas najbogatszych krajów) spotkali się w hotelu Plaza i zdecydowali, że dzięki manipulacjom na rynku walutowym doprowadzą do obniżenia o 30% kursu dolara wobec jena i niemieckiej marki. Pomysł został zrealizowany i dolar, który w 1985 roku kosztował ponad 262 jeny, pod koniec 1987 już tylko niecałe 122 jeny. Lata 1988-1989 to umocnienie dolara, które zbiegło się z końcówką hossy na rynku akcji.
Kiedy mówimy o zachowaniu jakiegoś konkretnego rynku w oderwaniu od sytuacji międzynarodowej, to nigdy nie będziemy mieli pełnego obrazu sytuacji. Dla inwestorów amerykańskich japoński rynek akcji po 1985 roku stał się bardziej atrakcyjny, bo zyskiwali nie tylko na wzroście indeksu, ale również na umocnieniu jena, co doprowadziło bańkę na rynku akcji do poziomów, których wcześniej nikt nie oczekiwał. Co ciekawe, ostatnie dwa lata przed pęknięciem bańki to umocnienie dolara, które zmniejszyło atrakcyjność tego rynku dla inwestorów amerykańskich.
Dla odmiany w latach dwudziestych ubiegłego stulecia mieliśmy do czynienia z odbudową gospodarki europejskiej po I Wojnie Światowej. Amerykańska gospodarka, która zyskała na sile w czasie wojny, przyciągała kapitał z całego świata i to również był czynnik, który sprawił, że kapitał szukający atrakcyjnych inwestycji wybierał Stany. Przepływy kapitału miały więc znaczenie, natomiast tu faktycznie podwyżki stóp procentowych i ograniczenie ilości pieniądza w systemie finansowym spowodowały zakończenie hossy. Warto jednak pamiętać, że Fed zaczął podwyższać stopy na początku 1928 roku, a hossa trwała jeszcze ponad 1,5 roku.
Podwyżki stóp miały również znaczenie dla załamania rynków akcji w 2008 roku. Jednak głównym problemem nie były zbyt wysokie wyceny akcji na amerykańskim rynku, a spekulacyjna bańka na rynku nieruchomości.
Fed podnosił stopy 16 razy i gdy w końcu osiągnął swój cel, okazało się, że rynek nieruchomości został tak dobrze schłodzony, że mieliśmy recesję stulecia.
Efektywna stopa procentowa pokazuje, jak rynek reagował na podwyżki stóp. Wzrost stóp rozpoczął się już w 2004 roku, a rynek akcji zakończył wzrosty w 2007. Hossa trwała więc jeszcze trzy lata.
Dziś wielu inwestorów i analityków przepowiada wielką bessę na amerykańskim rynku akcji, twierdząc, że przy wysokich wycenach akcji podniesienie stóp przez Fed wywoła gigantyczne spadki cen akcji, których Fed nie będzie w stanie powstrzymać. Być może mają rację, ale historia pokazuje, że zazwyczaj w cyklu podwyżek stóp amerykański rynek akcji radził sobie dobrze, średnio zyskując 9%, choć i okres przed pierwszą podwyżką stóp i po pierwszej podwyżce był bardziej zmienny, a korekty czasem w tych latach, gdy Fed rozpoczynał podwyżki stóp, przekraczały 15%.
Jeżeli faktycznie mamy do czynienia z zakończeniem hossy w USA, to będzie to jedno z dziwniejszych zakończeń hossy z punktu widzenia psychologii. Nie tylko w ostatnich miesiącach entuzjazm inwestorów nie był powszechny, ale, co więcej, po 8-proc. spadku S&P 500 od szczytu nastroje są takie, jak w drugiej połowie 2008 roku.
Najważniejszy aspekt według mnie to rynek długu i sytuacja, którą stworzył Europejski Bank Centralny, wprowadzając ujemne stopy procentowe. Jeżeli dziś mamy na jakimś rynku spekulacyjną bańkę, to na pewno na rynku długu. Ta bańka nie musi zostać przekłuta w taki sposób, w jaki kończą się bańki na rynkach akcji, bo banki centralne mogą kupować obligacje skarbowe znacznie dłużej, niż większość inwestorów zakłada. Jeżeli jednak główne banki centralne nie będą chciały mocno zacieśnić polityki monetarnej i realne stopy procentowe (po odjęciu inflacji) pozostaną na ujemnych poziomach przez lata, to po co kupować obligacje skarbowe?
Inwestorzy będą szukali możliwości inwestowania na rynku akcji, zwłaszcza w spółki o stabilnej sytuacji finansowej. Rynek długu w scenariuszu, gdy banki centralne godzą się na inflację, będzie znacznie bardziej ryzykowny, niż bywało to w okresach, gdy na rynku akcji pojawiała się bessa, a kapitał uciekał do bezpiecznych przystani. Tym razem obligacje skarbowe raczej nie będą tak traktowane.
I najważniejszy element tej układanki. Polityka prowadzona przez EBC doprowadzi do ucieczki kapitału ze strefy euro. Brak reakcji polityki monetarnej na wysoką inflację doprowadzi do upadku wiarygodności EBC, a to z kolei do osłabienia euro. Słabe euro to wzrost presji inflacyjnej i EBC będzie w pułapce, którą sam na siebie zastawił. Ujemne stopy procentowe miały ratować budżety krajów południowej Europy, a teraz stanowią zapalnik zmontowanej w ten sposób bomby. Gdy inwestorzy uświadomią sobie, że greckie czy włoskie obligacje będą kupowane wyłącznie przez EBC lub będą musiały wzrosnąć ich rentowności, to ruszy lawina, którą ciężko będzie zatrzymać. Szybki wzrost rentowności włoskich obligacji to załamanie finansów publicznych Włoch w perspektywie dwóch lat.
Ponieważ poza amerykańskim rynkiem akcji nie ma specjalnie alternatyw dla globalnych inwestorów, a dodatkowo amerykański rynek długu będzie ostatnim, który będzie miał problemy, to uważam, że ucieczka kapitałów do USA jest dopiero przed nami. To w perspektywie kilku lat doprowadzi do silnego umocnienia dolara, co prawdopodobnie wpędzi gospodarkę amerykańską i światową w problemy i skończy hossę na amerykańskim rynku akcji. Według mnie to perspektywa co najmniej trzech lat, ale być może 5, albo 7, a może 10.
24.01.2022

Źródło: Songquan Deng / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania