Wydłuża się droga do inflacyjnego celu
Zarówno rodzime warunki, jak i czynniki zewnętrzne, są wyjątkowo zmienne i nieprzewidywalne. To tylko pogarsza możliwości oszacowania terminu, w jakim inflacja powróci do ustalonego przez NBP celu. Najnowsze prognozy ekonomistów banku centralnego nie są w tym względzie optymistyczne, a decyzje RPP mogą budzić kontrowersje.
Jeszcze do niedawna słyszeliśmy deklaracje mówiące, że szczyt inflacji będzie latem, a rozpoczęcia cyklu obniżania stóp procentowych można się spodziewać w 2023 r. Prognozy dotyczące maksimum dynamiki wzrostu cen przesunęły się o kilka miesięcy, zarówno w ocenie przedstawicieli władz monetarnych, jak i niezależnych ekspertów.
Reklama
Mając na względzie wiele trudnych do przewidzenia czynników, w tym względzie niczego nie można być pewnym, choć sporo przesłanek, także statystycznych, przemawia za tym, że z apogeum inflacji możemy mieć do czynienia w ciągu pierwszych trzech miesięcy przyszłego roku. Już nawet źródła oficjalne zakładają możliwość wzrostu wskaźnika inflacji w okolice 20 proc., choć jeszcze do niedawna taki scenariusz był uznawany za bardzo mało prawdopodobny.
Niezależni ekonomiści oraz część przedstawicieli Rady Polityki Pieniężnej zakładają, że inflacja może sięgnąć 24 proc., a nawet więcej. Taka możliwość wynika także z najnowszej projekcji inflacyjnej, sporządzonej przez ekonomistów Narodowego Banku Polskiego. Scenariusz zarysowany w tym dokumencie zakłada, że powrót inflacji w okolice celu może nastąpić dopiero w trzecim kwartale 2025 r., a więc za prawie trzy lata, i to raczej do jego górnego ograniczenia, czyli 3,5 proc. To stwierdzenie w najmniejszym stopniu nie przybliża nas do oszacowania możliwej ścieżki działań władz monetarnych, a to kluczowa kwestia w podejmowaniu decyzji dotyczących zarówno zaciągania kredytów, jak i kierunków lokowania oszczędności.
Jeszcze po październikowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej, na którym stopy procentowe pozostawiono na niezmienionym poziomie, prezes NBP Adam Glapiński zapewniał, że nie należy z tego faktu wyciągać wniosku o zakończeniu cyklu zaostrzania polityki pieniężnej. Brak podwyżki także w trakcie posiedzenia listopadowego oraz analiza komunikatu przybliża nas do przypuszczenia, że jednak cykl osiągnął swój punkt szczytowy lub nastąpi to wkrótce. Nawet gdyby tak było, nie sposób domyśleć się, kiedy można by się spodziewać zmiany kierunku i tempa działań władz monetarnych, czyli luzowania polityki pieniężnej. A to kwestia kluczowa dla decyzji inwestycyjnych, zarówno jeśli chodzi o akcje, jak i obligacje.
Rynek akcji na razie jest w fazie wzrostowego odreagowania po silnej przecenie, z jaką mieliśmy do czynienia w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy. Na trwałą kontynuację tej tendencji można będzie liczyć dopiero, gdy inwestorzy będą przekonani o zmianie kierunku polityki pieniężnej, czyli rozpoczęciu cyklu obniżania stóp procentowych przez RPP. Nie powinny w tym znacząco przeszkodzić nawet obawy o pogorszenie się koniunktury w gospodarce. Także wzrost cen obligacji o stałym oprocentowaniu, głównie skarbowych, także powinien się rozpocząć, a nawet nieco wyprzedzić zmianę nastawienia w polityce pieniężnej. A trzeba przypomnieć, że uznawane za najbardziej bezpieczne fundusze obligacyjne przyniosły swoim klientom straty o rzadko spotykanej skali, porównywalnej ze spadkami na rynkach akcji, a w konsekwencji zaliczyły potężny odpływ kapitału. Odzyskiwanie przez nie zaufania inwestorów zapewne zajmie sporo czasu.
Obejmująca trzy lata poprawa sytuacji na rynkach finansowych nie jest zbyt kuszącą, ale realną perspektywą. Jednocześnie dodać trzeba, że wraz z obniżkami stóp procentowych zmniejszać się będzie atrakcyjność oferty lokat bankowych, co powinno sprzyjać przepływowi kapitału w kierunku akcji i obligacji.
15.11.2022

Źródło: Poliorketes / Shutterstock.com
Komentarze mogą dodawać tylko zalogowani użytkownicy.
Przejdź do logowania